Lot z Tokio do Sendai miał trwać godzinę. Sakura z jednej strony cieszyła się z krótkiego czasu podróży, lecz z drugiej była nią trochę zdenerwowana — jak i perspektywą poznania starszego brata Sasuke. Miała obawy, że zrobi lub powie coś nie tak — a bardzo zależało jej na tym, by dobrze wypaść. W końcu Itachi był najważniejszą osobą w życiu jej ukochanego.
Martwiła się również o zachowanie Sasuke. Z jakiegoś powodu przypuszczała, że po wylądowaniu ono się zmieni — każdy jego ruch i myśli będą uwarunkowane troską wobec brata, a nawet strachem przed utratą Itachiego. W takiej sytuacji mogła się tylko modlić, by starszy Uchiha wyzdrowiał mimo tak poważnej choroby. Obiecała też sobie, że cokolwiek by się nie działo, nie będzie wchodziła Sasuke w drogę. To nie był ich weekend — to były dni dla niego i jego brata, a w ich trakcie chciała tylko dbać o ukochanego i go wspierać. Być możliwie najlepszą wersją siebie.
Idąc przed Sasuke, zerknęła pośpiesznie na bilety i odczytała numery miejsc. Wzrokiem uważnie śledziła cyfry nad siedzeniami, by w końcu odnaleźć właściwe.
— To tutaj — poinformowała, wskazując dłonią na fotele. Spojrzała na kartkę jeszcze raz i westchnęła z rezygnacją. — Miejsce przy korytarzu i na środku są nasze. — Wywróciła oczami. — Które wybierasz?
— Obojętnie. — Wzruszył ramionami. — Ale lepiej usiądź w środku — polecił, napierając na nią swoim ciałem, gdyż w korytarzu powoli zaczął się robić tłok. Sakura napięła się i posłała mu wymowne spojrzenie. — Może zdarzy się tak, że nikt nie będzie siedział przy oknie, to będziesz miała możliwość podziwiania widoków — wyjaśnił.
Przytaknęła z nadzieją, że tak będzie i zajęła miejsce, zostawiając Sasuke swój bagaż podręczny. Rozglądała się na boki z zaciśniętymi ustami. Samolot był ciasny, kompletnie różnił się od tych w filmach. Nie zaskoczyło jej to tak bardzo, ale jednak była trochę rozczarowana. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, że nie oczekiwała tego, co było pokazywane na dużym ekranie.
Tym, co ją lekko zszokowało, była odprawa. Nigdy nie spodziewałaby się, że aby dostać się na pokład samolotu, trzeba dojechać do niego autobusem. Myślała, że po zweryfikowaniu wszelkich dokumentów, pasażerowie odpowiednim korytarzem przechodzą od razu do środka.
Odetchnęła głęboko i spojrzała na Sasuke, który akurat siłował się z ich bagażami. Uniosła się z miejsca i zapytała:
— Pomóc ci?
Pokręcił przecząco głową.
— Nie trzeba — odparł. — Dam radę.
Opadła z powrotem na fotel i oparła o niego głowę. Na moment zerknęła przez małe okno po jej lewej stronie, a potem przeniosła swój wzrok na Sasuke. Ciągle o nim myślała i obawiała się tego, co będzie w Sendai. Uchiha poprzedniego wieczora był kłębkiem nerwów. Jak nigdy sprawdzał po kilka razy, czy wszystko zostało spakowane. I chociaż zaplanował lot tak, by Sakura nie straciła obecności na zajęciach, to i tak z wielogodzinnym wyprzedzeniem zamówił taksówkę, ciągle podkreślając, że ma być na czas.
Rano zerwał się z łóżka pierwszy, co najmniej trzydzieści minut przed jej budzikiem. Gdy Sakura szykowała się na uczelnie, Sasuke, zamiast odpocząć, ponownie sprawdzał wszelkie detale dotyczące podróży i ich bagaże.
Cały ranek był nieswój. Nerwy, stres i trapiące go obawy były widoczne jak na dłoni. Próbowała go jakoś ułagodzić. Raz nawet zaproponowała coś na uspokojenie, ale odmówił. Stwierdził, że da radę, a ona mu uwierzyła. Tak sobie wmawiała.
Kilka minut przed opuszczeniem mieszkania poleciła mu, by chwilę się zdrzemnął. Sińce pod oczami były jednym z wielu skutków nieprzespanej nocy — ciągle się wiercił, poprawiał poduszkę, a jak przysypiał to tylko na chwilę. Czasami budziła się razem z nim, przytulała do siebie i czekała aż zaśnie.
Gdy usiadł w końcu obok niej, unikali się wzrokiem przez kilka bolesnych chwil. Kiedy sięgnęła po torebkę i wyjęła chusteczki higieniczne, Sasuke położył dłoń na jej kolanie, po czym lekko go ścisnął. Rozchyliła usta, spoglądając na niego. Uchiha głowę miał opartą o zagłówek, a oczy zamknięte. Zaciskał je zawzięcie, jakby się bał, że jeśli je otworzy, nie zniesie otaczającej go rzeczywistości.
— Sasuke — zaczęła z troską w głosie. — Wszystko w porządku? — Delikatnie musnęła jego dłoń i uśmiechnęła się ciepło, czekając na jego reakcję.
Sasuke westchnął, opuścił głowę i ścisnął nasadę nosa.
— Chyba nie dam rady — mruknął niewiele głośniej od szeptu.
Haruno zamrugała kilkakrotnie powiekami. Nie usłyszała go. Na pokładzie samolotu było strasznie głośno, ponieważ pasażerowie wciąż zajmowali miejsca i rozmawiali między sobą.
— Możesz powtórzyć? — Przysunęła się bliżej niego, by lepiej go słyszeć.
Rozszerzyła z przerażenia oczy, widząc, że Sasuke pobladł. Z ich dwojga to właśnie on najlepiej wiedział, czym jest stres i odpowiedzialność — jego praca zapewniała mu wrażeń aż nadto. W przeciwieństwie do Sakury potrafił o tym zapomnieć, rozluźnić się i oceniać wiele sytuacji z zimną krwią. Jednak gdy coś dosięgało go bezpośrednio, wydawał się nad tym nie panować.
Jedną dłoń położyła na ręce mężczyzny, a drugą dotknęła jego policzka. Potem przesunęła swoje palce wyżej, delikatnie muskając skroń oraz zimne czoło Uchihy. Zmartwiła się, gdy wyczuła pot na jego skórze.
— Sasuke — wyszeptała ponownie jego imię.
— Nie wiem, czy sobie poradzę — powiedział i spojrzał na nią przelotnie. Przez moment milczał, skupił się na ich splecionych dłoniach.
Sakura nie była przyzwyczajona do oglądania go w takim stanie. Do tej pory nie była świadoma, jak bardzo uwielbiała go, gdy był poważny i oszczędny w słowach; gdy musiała się wysilić, by cokolwiek wyczytać z jego twarzy.
— Poradzisz, Sasuke. Bez wątpienia. To twój brat i jestem przekonana, że z utęsknieniem na ciebie czeka.
Chciała mu przekazać, że rozumie, że wie, jak to jest być tak blisko drugiej osoby, a potem przyglądać się, jak się oddala, nie mogąc jej znów do siebie przyciągnąć, ale nie potrafiła. Jej sytuacja kompletnie różniła się od tej, w której znalazł się Sasuke i wiedziała, że nie powinna ich porównywać. To nie było to, czego potrzebował.
Na jego twarzy zaświtało zrozumienie. Uchiha odwrócił się do niej całkowicie, łokciem opierając się o podłokietnik.
— Nie wiem — odpowiedział w końcu, zagryzając dolną wargę. — Zaczynam myśleć, że niepotrzebnie to robię… — zawiesił głos, a między nimi zapadła znacząca cisza. Siedzieli bez słowa w dudniących odgłosach szurania, rozmawiania, stukania.
— Chcesz o tym porozmawiać? — zachęciła go, po chwili milczenia.
— Może później — odparł, a z jego ust wydobyło się krótkie westchnięcie.
Chcąc zmienić temat, odezwała się szeptem:
— Potrzebujesz czegoś do picia? — Pogładziła delikatnie kciukiem jego policzek.
Pokręcił głową i przymknął powieki, wtulając się w rękę Sakury.
— Nie — skwitował.
Po chwili pojawiła się obok nich młoda kobieta, która dość nachalnie się przepychając, zajęła miejsce przy oknie. Oboje spojrzeli na siebie wymownie. Sakura pomyślała wtedy, że niestety nie będzie jej dane podziwiać widoków z lotu ptaka. Chociaż miała nadzieję, że się myliła.
Haruno zamknęła oczy i ścisnęła podłokietniki fotela spoconymi dłońmi, gdy tymczasem silniki samolotu nabierały mocy przed startem. Nie mogła powiedzieć, że lubiła latać. To był jej pierwszy lot. Nie przerażał jej, ale moment wznoszenia się samolotu był ogłuszający, a ona po prostu nie lubiła uczucia zatkanych od ciśnienia uszu.
— Masz może gumy do żucia? — zapytała Sasuke, otwierając jedno oko. Była napięta jak struna i bała się zrobić, chociaż najmniejszy ruch palcem.
Uchiha sprawdził kieszenie w spodniach, a następnie w kurtce, lecz żadnych nie znalazł.
— Niestety.
— Okej. Jakoś dam radę — wyszeptała z nadzieją.
— Za chwilę to minie — zapewnił, jakby doskonale wiedział, z czym zmagała się Haruno.
Sakura przytaknęła. To było dla niej zupełnie nowe doświadczenie i choć była senna, nie potrafiłaby nawet na chwilę zmrużyć oka. Ciągle martwiło ją dziwne przeczucie, że z tą podróżą nie wiąże się nic miłego — tylko poczucie smutku i wiszącej nad Sasuke straty.
Uchiha zerknął na nią i ostrożnie chwycił jej rękę w swoje palce.
— Nie musisz się denerwować — szepnął, odgarniając jej włosy z twarzy. — Jesteś tu ze mną. Zanim się zorientujesz, znowu będziemy na ziemi — powiedział, a jego głos był kojący niczym kompres na pulsującej ranie.
Zmusiła się do uśmiechu, po czym z ociąganiem odwróciła głowę, by spojrzeć, jak widok tokijskich wieżowców niknie w chmurach. Niestety nie nacieszyła się długo tym obrazem. Gdy siedząca obok kobieta zauważyła Sakurę próbującą spoglądać przez małe okno, natychmiast je zasłoniła. Potem włożyła słuchawki do uszu i ułożyła się wygodnie, próbując zasnąć. Haruno cmoknęła z niezadowolenia ustami i przewróciła oczami. Mogłaby poprosić tę kobietę o zmianę miejsca, ale miała dziwne przeczucie, że wtedy nie mogłaby tej konwersacji nazwać rozmową.
Odetchnęła głęboko i pozwoliła sobie położyć głowę na ramieniu Sasuke.
Gdy zamknęła oczy, myśli mężczyzny powędrowały ku Itachiemu. Z jakiegoś powodu przypomniały mu się chwile, w których bawił się z bratem: jak ten nosił go na baranach lub pstrykał palcami w jego czoło, usprawiedliwiając tym gestem brak czasu. Nie lubił tego, ale z biegiem czasu to wspomnienie stało się dla niego jednym z najcenniejszych.
Mimo że Sasuke nie chciał się do tego przyznać, wiedział, że jeśli Itachiemu się polepszy, to tylko chwilowo. Ta choroba nie dawała kolejnej szansy. Kiedy się o niej dowiedział, przestudiował wszystkie możliwe książki, artykuły, a także publikacje studentów na jej temat. Strasznie się bał o swojego brata. Wiedział, że powinien być przygotowany na najgorsze, ale nie mógł tego zaakceptować. Jeszcze nie teraz. Nie, kiedy w końcu poczuł, że jego życie zaczyna się układać.
Tymczasem spojrzał na Sakurę, jeden z powodów, dla których w ogóle wstawał z łóżka. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele wydarzyło się w ich życiu. Było między nimi nerwowo i płaczliwie. Ciągłe nerwy, bezsensowne kłótnie, wyżywanie się na sobie były codziennością. Teraz z pełną świadomością mógł stwierdzić, że nie zachowywali się wobec siebie fair, oboje byli winni — Sasuke ze swoją obojętnością, a Sakura ze swoją przesadnością. Czasami dla Haruno emocje były tak wielkie, że nie potrafiła ich kontrolować. Panikowała i histeryzowała z błahych powodów. Była niczym niewypał, który wybuchał, gdy ktoś popełnił choćby najmniejszy błąd. Dopiero ostatnio zaczęli zauważać, jak wiele nieprawidłowości popełnili, jak bardzo nie doceniali siebie nawzajem.
Chociaż powoli wszystko zaczęło się stabilizować, nadal wiele im brakowało do ideału.
Sakura lekko dogorywała, a jej mina była spokojna i kojąca. Wziął ją za rękę, pochylił się i odgarnął z twarzy kosmyk włosów, który nagle opadł na jej policzek. Uśmiechnął się lekko, gdy skrzywiła się przez sen. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej, gdyby wybrał inny środek transportu. Podczas szukania nie myślał za wiele, chciał dostać się do brata szybko i pewnie, bez żadnych opóźnień, a podróż samolotem właśnie to mu zapewniała. Do tego miał niewykorzystane mile lotnicze, które jedynie pomogły mu w podjęciu decyzji.
Haruno poruszyła się niespokojnie, a kilka chwil później się przebudziła. Ziewnęła krótko i wierzchem dłoni przetarła zaspane oczy. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, Sasuke dostrzegł w jej oczach zawstydzenie, które momentalnie zniknęło. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, by następnie wyciągnąć się na siedzeniu, aby nieco rozciągnąć spięte mięśnie. Zacmokała, czując suchość w ustach.
— Coś nie pospałaś — powiedział z lekkim uśmiechem.
Skrzywiła się.
— Nie, żebyś był niewygodny — puściła do niego oczko — próbowałam, ale i tak słyszałam wszystko, co działo się dookoła.
Sasuke zacisnął usta i przytaknął w zrozumieniu. Sakura popatrzyła na niego chwilę, a później zmrużyła oczy i odezwała się szeptem:
— Mogę cię o coś zapytać? — Odetchnęła głęboko. Starała się zachować na tyle przytomny umysł, aby nic z tego, co chciała mu powiedzieć, nie uleciało z jej myśli.
— Hm? — Zaciekawiony skierował ku niej twarz.
Stresowała się, bo miała zamiar zburzyć kolejny mur między nimi.
— Masz mi za złe moje zachowanie? — zapytała ledwo słyszalnym głosem.
Był zaskoczony jej pytaniem i nawet tego nie ukrywał. Uniósł wysoko brwi i zamrugał powiekami. Potem zacisnął mocno usta w wąską kreskę, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
— Jakie? — wydusił po chwili.
— Każde — odparła szybko. — Od chwili naszego pierwszego pocałunku na tyłach baru — powiedziała, wpatrując się w niego z zawziętością. — Te w Sylwestra i każde kolejne. Wszystkie moje paranoje, histerie — wymieniła, uciekając spojrzeniem w bok.
Sasuke wyczuł w jej głosie nutkę zdenerwowania. Po samej minie Sakury mógł stwierdzić, że była trochę przestraszona tematem, jaki podjęła. Co dziwnie, kiedy mówiła, poczuł ulgę, jakby właśnie tego potrzebował; takiej rozmowy — o nich.
— Ech — westchnął. Teraz czekało go najtrudniejsze. Sakura swoim pytaniem dała mu okazję do wyrzucenia z siebie żali, ale nie chciał tego perfidnie wykorzystać. — Są męczące — zaczął. — Mam wrażenie, że nawet nie próbujesz nad sobą panować — mówił dalej. — Przez dłuższy czas wątpiłem, że w ogóle będziesz chciała się zmienić. — Wziął drżący wdech. — Że zaczniesz o nas dbać, myśleć. Że zobaczę w tobie kobietę, którą byłaś wcześniej. — Spojrzał na nią, jakby chciał uzyskać pozwolenie na to, by mówić dalej. Kiedy przymknęła na sekundę oczy i przytaknęła, dokończył: — Często nie miałaś na uwadze osób, które chcą ci pomóc. Uparcie trzymałaś się swojego zdania, swoich obaw. Nie chciałaś odpuścić, zatrzymać się na chwilę i mnie posłuchać. Robiłaś mi na przekór. Często specjalnie nie chciałaś sobie czegoś ułatwić — wyjaśniał, starając się jak najlepiej ubrać w słowa to, co czuł i o czym myślał.
Spuściła głowę jakby ze skruchą.
— Wiedziałam o tym… tak myślę. — Zawahała się. — Ale nie chciałam zauważyć. Myślałam, że jeśli cię do siebie zniechęcę, to dam sobie radę. I za każdym razem popełniałam ten sam błąd. — Chwyciła jego dłoń i mocno ją ścisnęła. — Nie mam usprawiedliwienia. Wydaje mi się, że gdybym próbowała to zrobić, to i tak nic by nie dało. — Wypuściła powietrze przez usta i z markotnym uśmiechem pokręciła głową. — Nadal nie wiem, jakim cudem nadal tu ze mną jesteś. Tak wiele razy zachowywałam się wobec ciebie… Byłam dla ciebie okropna — wyjęczała, próbując ukryć drżenie głosu. Z nerwów serce biło jej jak szalone i z ledwością nad tym panowała.
— Sakura — mruknął z niezadowoleniem.
— Taka prawda, Sasuke — wyrzuciła, mocniej ściskając jego dłoń. — Szukałam problemów tam, gdzie ich nie było. Robiłam ci afery o wszystko. Nie szanowałam cię. Cały czas znosiłeś moje humory, gniew, a potem czułości i pozwalałeś robić mi ze sobą, co chciałam. — Jej głos brzmiał tak, jakby mówiła przez łzy.
— Sakura — próbował jej przerwać.
Uciszyła go gestem dłoni.
— Ja wiem, Sasuke. Tylko… ostatnio dużo o tym myślałam. Naprawdę. — Uśmiechnęła się do niego lekko, ale w tym geście nie było ani grama radości.
Nagła turbulencja sprawiła, że Sakura się wystraszyła. Ścisnęła dłoń Uchihy i spojrzała na niego. Posłał jej szybki uśmiech i pokręcił głową, dając do zrozumienia, że nic się nie dzieje. Oparła głowę o jego ciepłe ramię i zaczęła myśleć o roli, jaką w tym wszystkim odegrał. O jego niezliczonych wizytach, żeby z nią być, o pocałunkach, żeby odciągnąć jej uwagę od szaleństwa, które wtargnęło w ich życie, o nocnych rozmowach, żeby się upewnić, że wszystko jest w porządku. Między innymi dlatego tak go uwielbiała.
Kiedy turbulencja minęła, podniosła głowę i spojrzała na niego.
— Ja dosłownie obarczyłam cię swoimi problemami — zaczęła, wracając do tematu. — Ciągle byłam zajęta płakaniem i użalaniem się nad sobą, a to ty za każdym razem mnie ratowałeś i próbowałeś z tego wszystkiego wyciągnąć. — Poczuła, jak w oczach gromadzą jej się łzy, ale szybko otarła je opuszkiem kciuka. — Nie chcę taka być. Nie chcę, żebyś się mnie wstydził, żebyś miał do mnie żal. — Uniosła jego dłoń do swoich ust i delikatnie pocałowała. — Nie chcę cię ranić — powiedziała łamiącym się głosem. — Nie chcę zachowywać się jak rozkapryszone dziecko. Chcę być dla ciebie taka, jak byłam wcześniej, przed wypadkiem. — Zacisnęła usta i wypuściła powietrze przez nos. — Chcę być silniejsza… dla ciebie.
Nie miał pojęcia, co powinien jej odpowiedzieć. Autentycznie nie miał pewności, co czuł. Nie chciał milczeć, ale na razie nic sensownego nie cisnęło mu się na usta. Był w lekkim szoku po jej słowach, a także w jakiś sposób nimi zachwycony, ponieważ jej wyznanie było tym, co od dawna chciał usłyszeć.
— Damy radę, Sakura — powiedział, muskając kciukiem wierzch jej dłoni. — Damy radę — powtórzył, jakby chciał do tego przekonać samego siebie.
— Wiem, że nie powinnam o to prosić. — Pociągnęła nosem. — Po prostu bądź przy mnie i pomóż mi się zmienić — powiedziała ze stanowczością, o którą się nawet nie podejrzewała.
Przymknął oczy i westchnął ze zrezygnowaniem.
— Sakura — zaczął poważnym głosem. — Tu nie chodzi o zmianę. Chodzi o uświadomienie sobie kilku ważnych spraw. Jestem przy tobie, by ci pomóc. Tylko przez twoje zachowanie pomaganie ci... jest strasznie trudne. — Wysunął dłoń z jej uścisku i wplątał palce w swoje włosy. — Nie mam ci tego za złe — westchnął — ale musisz mi bardziej zaufać. Inaczej będziesz w tym wszystkim trwała z własnej woli.
Zacisnęła mocno usta i swoje dłonie. Bezwiednie trzęsła się z emocji, których nie chciała ujawniać; pokład samolotu nie był odpowiednim miejscem na takie zachowanie.
Spuściła głowę i przymknęła oczy, czując napływające do nich łzy.
— Naprawdę za wszystko przepraszam — powiedziała tak cicho, że z ledwością ją usłyszał. Jednak jej słowa sprawiły, że mu ulżyło. W końcu zobaczył w niej to, czego szukał i na co czekał.
Złapał za dłoń Sakury, i tak jak ona wcześniej, podniósł ją do swoich ust i ją pocałował.
— Po prostu spróbuj być rozsądna — powiedział z lekką obawą. Nie mógł jeszcze brać jej słów za pewnik. Potrzebował na to czasu, a także dowodów z jej strony. Uświadomił też sobie, że weekend w Sendai będzie dla niej dobrym momentem na potwierdzenie swoich zamiarów wobec niego. Bo to, co dla niej przygotował, będzie dla Sakury trudnym testem.
♥
Kiedy samolot podchodził do lądowania, Uchiha spojrzał na Sakurę, która z całych sił ściskała jego dłoń, jakby się bała, że jeśli ją puści, to on odejdzie. Dopiero teraz ogarnął ją paniczny strach związany z lataniem — wyobraziła sobie wszystkie lotnicze katastrofy, o których słyszała i zaczęła się bać, że spotka to właśnie ich.
Uchiha pocałował ją w czubek głowy, chcąc dodać jej trochę otuchy. Jej twarz momentalnie pobladła. Jęknęła, czując, jak wszystko podeszło jej do gardła.
— To zaraz minie — powiedział, gładząc ją po udzie.
Kilka minut później usłyszeli komunikat, że samolot wylądował. Ludzie jak jeden mąż zaczęli wstawać z miejsc i szykować się do wyjścia. Sakura nie czując się jeszcze najlepiej, klepnęła Sasuke w ramię i wymownie poruszyła głową.
— Poczekajmy chwilę — mruknął. — Nie będę się między nich wciskał — wyszeptał, pochylając się nad jej uchem.
Większość pasażerów uciekła z pokładu w okamgnieniu, reszta podobnie jak Sakura i Sasuke, czekała, aż będzie luźniej, by w spokoju wyciągnąć bagaże ze schowków.
— Widzisz, nie było tak źle — powiedział, gładząc jej policzek.
Po chwili oboje zbierali się do wyjścia.
Haruno, jak we mgle przechodziła z samolotu do okienek z kontrolą. Wydawało się, że przebicie się przez całe lotnisko trwało wieczność. Po długim staniu w kolejce do odprawy szli przez ogromną halę, ciągnąc za sobą walizki. Lawirowali między turystami wszelkich narodowości.
Sasuke miał wrażenie, że jego cierpliwość malała z każdym krokiem, a zdenerwowanie rosło. Nie miał już odwrotu.
♥
Wyszli z gwarnego budynku wprost na mroźne powietrze. Sasuke przywołał taksówkę i po zapakowaniu bagaży ruszyli. Sakura starała się podziwiać widoki za oknem, ale zdecydowanie większość swojej uwagi poświęcała mężczyźnie obok. Uchiha był zagubiony i zdenerwowany, ale starał się tego po sobie nie pokazywać. Przynajmniej tak mu się wydawało. Sakura wiedziała, co próbował zrobić i widziała, że mu się to nie udawało. Sasuke tylko sądził, że ukrywa przed nią swoje rozdrażnienie. Zdradziły go jego gesty. Często przeczesywał dłonią włosy, jak to zwykł robić albo pstrykał palcami, lub podrygiwał nogą. Haruno uśmiechała się wtedy do niego bardzo lekko, czule, jakby chciała mu w ten sposób przypomnieć, że była obok.
Chcąc nieco rozluźnić atmosferę, szturchnęła kolanem jego nogę. Sasuke skrzywił twarz, patrząc na nią zdegustowaną miną.
— Odetchnij — powiedziała cichym i spokojnym głosem. — Wszystko będzie dobrze. — Wyciągnęła rękę i ścisnęła jego dłoń, po czym posłała mu delikatny uśmiech.
Momentalnie jej dobroć zaczęła go irytować, więc żeby nie narobić jej przykrości, prychnął tylko pod nosem i uciekł spojrzeniem w bok. Nie odtrącił jej dłoni, ponieważ Sasuke szczerze chciał w tej chwili podzielać nastrój Sakury, ale nie potrafił. Trząsł się ze zdenerwowania niczym osika i z trudem udawało mu się tego po sobie nie pokazać.
— Sasuke — jęknęła i miała powiedzieć, coś jeszcze, ale ją powstrzymał.
— Nie — warknął. — Nic teraz nie mów — dodał ostro, co ją zaskoczyło, ale po chwili jego głos złagodniał. — Proszę.
Łagodnie uśmiechnęła się do niego i powstrzymała się od dalszego wywodu. Musiała uzbroić się w cierpliwość. Tylko tyle.
Uchiha widząc jej spojrzenie, westchnął ciężko i przesunął dłonie po twarzy. Był zszokowany, że tak to wszystko przeżywał. Kiedy ostatnim razem widział się z bratem, było normalnie. Dlaczego więc teraz tak się zachowywał?
Instynktownie ujął dłoń kobiety w swoją, jakby chciał odwrócić swoją uwagę od tych przykrych myśli i skupić ją na czymś innym — na jej dotyku, cieple skóry. Dostrzegł, jak uniosła kącik ust lekko do góry. Ulżyło mu. Naprawdę mu ulżyło. Zrozumiał jednak jeszcze jedną rzecz, która go rozbawiła. Po raz pierwszy od ponownego ich spotkania ich role się odwróciły i teraz to on był tym przesadnie spanikowanym, a Sakura tą, która niosła spokój.
Uśmiechnął się pod nosem, a potem z jego ust wyrwał się przytłumiony śmiech.
Musieli nauczyć się siebie na nowo, a co najważniejsze zrozumieć samych siebie.
♥
Kiedy Sasuke się uspokoił, Sakura obserwowała mijane po drodze miasto. Już z okna samochodu widać było różnicę między Sendai a Tokio. Dotąd sądziła, że te miasta były podobne, lecz bardzo się myliła. W obu roiło się od wieżowców, ale na tym właściwie kończyły się podobieństwa. Tokio było zatłoczone, świecące i kolorowe, jakby emanowało niekończącą się energią, w Sendai wydawało się, że panował spokój i ład. Haruno bardzo się to podobało. Tak, jakby tutejsi ludzie w ogóle się nie spieszyli, jakby czas się zatrzymał.
Kiedy dojechali na miejsce, od razu otoczyły ją dźwięki i typowe widoki dużego miasta. Wyły alarmy samochodowe, piszczały hamulce, powietrze przeszywał ryk syren. Ludzie rozmawiali i krzyczeli, ich kroki rozbrzmiewały na zatłoczonych chodnikach, a samochody, były ciasno upchnięte jeden za drugim i posuwały się wciąż naprzód. Obraz tak bardzo podobny do tego, który dotąd widziała czy słyszała, a jednocześnie tak inny. Sendai było mniejszym i na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że mniej zatłoczonym miastem niż Tokio. Tym, co przykuwało uwagę i odróżniało znaną jej metropolię, była ogromna ilość drzew. Nie bez powodu Sendai było znane jako Miasto Drzew.
— Jest tu zupełnie inaczej niż w Tokio, prawda? — zagaił Sasuke podczas wyjmowania bagaży.
— Tak — przytaknęła. — Ale z drugiej strony widok wydaje się bardzo znajomy.
Uchiha uśmiechnął się i po chwili stanął obok niej. Na moment jego spojrzenie zatrzymało się na Sakurze, a potem poprawił szalik i chwycił za rączkę od swojej walizki. Haruno uczyniła to samo ze swoją, wzięła głęboki oddech, po czym złapała Sasuke za rękę i razem z nim skierowała się do wielkiego budynku.
Miejsce nie wyglądało jak hotel, był to raczej kilkupiętrowy blok mieszkalny. Sakura zastanawiała się, dlaczego Uchiha ją tu przyprowadził. Przez całą drogę myślała, że najpierw odwiedzą jego brata, bo z tego, co pamiętała, Itachi od kilku dni przebywał w klinice. Uświadomiła sobie jednak, że Sasuke nie wspominał dokładnie, gdzie się zatrzymają i może po prostu źle oceniła sytuację.
Z niesmakiem zmarszczyła brwi i rozejrzała się na boki, bo być może miejsce, w którym Sasuke ich zameldował, znajdowało się gdzieś obok.
— Dokąd idziemy? — zapytała po chwili, nadal się rozglądając. — Co to za miejsce?
Sasuke sposępniał. Wyglądał tak, jakby znowu sparaliżowało go zdenerwowanie. Zaczął mieć wątpliwości. Pomyślał, że może niepotrzebnie przyprowadził ją tutaj akurat teraz. Że może to za szybko. Że nieodpowiednia chwila. Obawiał się jej reakcji. Przeczuwał, że Sakurę to przerośnie. Sam byłby zły na jej miejscu. Tylko że później mogło nie być odpowiedniego momentu, by jej to pokazać. To miał być pierwszy krok ku byciu razem, a może raczej ku wzajemnym zaakceptowaniu i przekraczaniu własnych granic. Impuls do podjęcia decyzji.
Opuścił spięte ramiona, odrzucając wszelkie wątpliwości na bok.
— Tu się zatrzymamy — odparł krótko.
Sakura westchnęła, błądząc wzrokiem po wysokim budynku.
— Skoro tak — powiedziała, wymijając Sasuke. — To chodźmy — rzuciła, zza ramienia.
Wchodząc do bloku, ciągle rozglądała się na boki. Zżerała ją ciekawość wobec tego miejsca. Budynek w środku pachniał nowością. Schody i podłoga pokryte były szarymi, matowymi płytkami, ściany za to czarnymi i błyszczącymi. Wszystko wydawało jej się takie eleganckie, jednak nie przytłaczało swoją ekskluzywnością.
Podeszli do windy. Sasuke nacisnął guzik i spojrzał na Sakurę z napięciem w ustach. Ciągle nie wiedział, czy robi dobrze. Zabierając ją tutaj, podjął ryzyko, ale zrozumiał, że bez tego nie będą mogli ruszyć dalej. To było mu potrzebne — żadnych tajemnic. Tak jak sobie obiecywali.
Gdy jechali windą, Sakura z jakiegoś powodu pomyślała o Naruto i Hinacie. Razem z Sasuke starali się ich odwiedzać codziennie od wtorku do czwartku i być z nimi przynajmniej przez godzinę. Chcieli dotrzymać im towarzystwa lub po prostu przywieźć potrzebne rzeczy. Wczoraj dowiedzieli się, że fizycznie z Hinatą było coraz lepiej, natomiast psychicznie nie zmieniło się wiele. Po Hyuudze widać było, że ze wszystkich sił starała się zachowywać przy innych normalnie — uśmiechała się, chociaż w jej oczach nie było nawet iskry radości. Z kolei Naruto był przy niej non stop i pomagał, jak tylko potrafił.
♥
Dzień wcześniej. Czwartek.
Stali na korytarzu, czekając na Naruto, który przebywał właśnie w gabinecie lekarza. Mieli wyjść chwilę wcześniej, ale zdecydowali się zostać, ponieważ Uzumakiego nagle poproszono na rozmowę. Mina doktora nie emanowała dobrymi wieściami, dlatego woleli być przy przyjacielu, gdy ten opuści gabinet. Nawet ich stresował temat tej konwersacji.
Kiedy mężczyźni wyszli z pokoju, Sakura i Sasuke natychmiast zamilkli i czekali, aż Naruto do nich podejdzie. Blondyn uścisnął dłoń lekarza, po czym skierował się do przyjaciół.
— I jak? — wyrzuciła niedelikatnie Sakura.
Uzumaki pokręcił nieznacznie głową, a potem usiadł na krześle i podrapał się po czuprynie.
— Ginekolog potwierdził, że jest z nią wszystko dobrze. — Opuścił ramiona i splótł swoje palce. — Wystarczy, że będzie odpoczywała. Przez najbliższy miesiąc musi się oszczędzać. — Ciężko przełknął ślinę. — Pytałem, czy będzie mogła zajść ponownie w ciążę. — Wziął głęboki wdech. — Lekarz stwierdził, że tak, ale będzie musiała wtedy na siebie bardzo uważać. Jeśli znowu byłaby — jego głos drżał, gdy kończył zdanie — w ciąży… — uciął i między całą trójką zapanowała wymowna cisza. Żadne z nich przez dłuższą chwilę nie było w stanie jej przerwać. Zrozumieli, że kolejna ciąża dla Hinaty to ogromne ryzyko i nie było stuprocentowej pewności, że nie poroniłaby ponownie.
Sasuke odetchnął głęboko przez nos, a potem chwycił palcami przegub. Zrobił kilka kroków po korytarzu, by rozchodzić nerwy. Był wzburzony, bo nikt nie zasługiwał na coś takiego, a na pewno nie Naruto i Hinata. Po części obwiniał się za ten wypadek. Bo jeśli był on skutkiem jego dochodzenia wobec Satomu… nie potrafiłby sobie tego wybaczyć. Musiał jednak znaleźć najpierw na to dowody.
— A ty jak się czujesz? — zapytał w końcu Sasuke.
Naruto wzruszył ramionami i potarł rękami o uda.
— Jakoś się trzymam. Tyle że zaakceptowanie i zrozumienie tego i tak jest trudne — mruknął, chowając twarz w dłoniach.
♥
Całą noc leżała rozbudzona, ale nie płakała. Jej myśli pochłonęła czarna pustka i nie potrafiła ich wyłączyć. Bardzo chciała, żeby to się skończyło — ból fizyczny i ten drugi, sięgający głębiej, ostrzejszy i bardziej dokuczliwy.
Gdzieś nad ranem doszła do wniosku, że pragnęła tego dziecka o wiele bardziej, niż jej się dotąd wydawało. Było tak, jak w tym przeklętym powiedzonku: „nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz”.
Pieczenie w gardle i pod powiekami się wzmogło. Znowu na samą myśl o ciąży ogarniała ją ogromna chęć, by płakać, aż skończyłyby się łzy. Gdzieś w głębi jednak wiedziała, że musi się z tego bólu wyrwać. Że musi wstać, otrząsnąć się i żyć dalej. Tyle że móc, a chcieć… Każda komórka w jej ciele czuła się tak, jakby ktoś rozerwał ją na strzępy i nie miała zamiaru się już zregenerować. Dla Hinaty ostatnią rzeczą, jaką chciała zrobić, było wstanie z łóżka, ale wiedziała, że powinna.
Kiedy tak leżała i ponaglała się w myślach do wstania, powoli zaczęło do niej docierać, że nie była sama. Sakura i Sasuke odwiedzali ją każdego dnia i starali się wesprzeć. A co najważniejsze był obok niej Naruto. Nie straciła go. To on sprawiał, że miała powód, by wziąć się w garść.
Jakby wywołując Uzumakiego myślami, jej ukochany pojawił się drzwiach. Uśmiechnął się do niej delikatnie i czym prędzej usiadł obok. I tak jak robił to codziennie, tak i tym razem nachylił się i przycisnął wargi do jej czoła. Potem objął ją delikatnie, a ona się w niego wtuliła.
— Wiesz co? — szepnęła, zamykając oczy.
Wewnątrz czepiała się nadziei i prawie natychmiast ogarniało ją poczucie winy, że to robiła. Może nie warto wszystkiego przekreślać, pomyślała. Nie powinna być teraz nieszczęśliwa. Mężczyzna, w którym była zakochana z wzajemnością, był z nią. Kochał ją. Świadczyło o tym wszystko, co mówił i robił. Był przy niej w tych momentach, kiedy się budziła w środku nocy i nie mogła ponownie zasnąć. W tych momentach, gdy głęboka apatia w sekundę zamieniała się w poirytowanie i doprowadzała do niekontrolowanego płaczu.
Ramię Naruto zacisnęło się wokół talii Hinaty.
— Co mam wiedzieć?
— Chciałabym… chciałabym, żeby to, co się stało… żeby to była nieprawda — z ledwością wypowiedziała poszczególne słowa. Ich dźwięk, a nawet sama myśl sprawiała, że miała ochotę płakać.
— Wiem. Też bym tego chciał.
Wzięła płytki oddech i pociągnęła nosem.
— To boli. Boli niewiarygodnie. I nie mogę przestać myśleć, że… że mogłam zrobić coś inaczej.
Hinata miała wrażenie, że jakaś część jej chciała szybko z tym wszystkim skończyć. Ruszyć na nowo z życiem, bo przecież takie rzeczy się zdarzają. Zdarzają się codziennie, a ona miała szczęście, że jak na razie nie wystąpiły żadne powikłania, na przykład infekcja, albo że do poronienia nie doszło w późniejszym okresie ciąży. W tych mrocznych chwilach w środku nocy trudno jej było ująć w słowa, co tak naprawdę czuła, ale nie musiała tego robić. Naruto rozumiał.
Uzumaki zachłysnął się powietrzem, po czym pocałował Hinatę w czoło i na chwilę zatrzymał tam swoje usta.
— Nie myśl tak — zaczął cicho. — Nie wolno ci. To nie twoja wina. — Odsunął się od niej, chwycił za ramiona i zmusił, by spojrzała mu prosto w oczy. — Przyrzeknij mi, że nie będziesz tak myślała.
Obiecanie tego było łatwiejsze do powiedzenia niż wykonania, ale tak właśnie zrobiła. Kiwnęła ostrożnie głową i przytuliła się do niego, dotykając policzkiem, jego policzka.
— To tylko jedna z wielu przeszkód na naszej drodze, Hinata — powiedział niewiele głośniej od szeptu, głosem tak spokojnym, że kobieta aż poczuła ciarki na ciele. — Czekają nas trudne chwile. Zdaję sobie z tego sprawę. Jednak mamy siebie. Bez względu na wszystko jesteśmy ty i ja. — Znowu się odsunął i oparł swoje czoło o jej własne. — I tylko to jest nam teraz potrzebne.
♥
Wychodząc z windy, Sasuke zatrzymał się tuż przed nią i niezdarnie podrapał po głowie. Jęknął coś niezrozumiale pod nosem, a potem syknął, jakby z irytacji.
— Rozmawialiśmy kiedyś — zaczął, próbując przełknąć narastającą gulę w gardle. — O przeszłości — dokończył, a Sakura spojrzała na niego z konsternacją wymalowaną na twarzy. — Nad rzeką, po tym, jak Karin chciała mnie wrobić w ojcostwo.
Zagryzła język, żeby niepotrzebnie nie powiedzieć czegoś głupiego. Okoliczności, w jakich Sasuke teoretycznie jej się oświadczył, były straszliwe, patrząc przez pryzmat żartu Karin. I chociaż pamiętała tamto wydarzenie jak przez mgłę, na samą myśl o nim, czuła niepokój w sercu.
Skinęła głową.
— Tak.
Sasuke westchnął, a potem głośno przełknął ślinę.
— Co byś powiedziała, gdyby to wszystko ziściło się naprawdę? Gdybyśmy byli ze sobą na co dzień w mieszkaniu z balkonem i niewielką wyspą w kuchni?
Bezwiednie rozszerzyła oczy i przez dłuższy moment przyglądała mu się bez słowa. Kiedy się ocknęła, wydęła usta w dziubek, spoglądając raz w prawo, raz w lewo.
— A co powinnam? — zapytała, a na jej twarzy pojawiło się zdziwienie.
Uchiha wzruszył ramionami.
— Cokolwiek.
Stuknęła się palcem w usta, jakby rozważała, co powiedzieć.
— Jeśli sprawy w Tokio w końcu się unormują — zamilkła na moment — myślę, że to będzie dobry pomysł. — Sasuke odetchnął jakby z ulgą, ale zanim zdążył coś powiedzieć, Sakura wtrąciła: — Jednak! — Uniosła do góry palec wskazujący. — Czy chodzenie po domu w za dużej bluzie, bez makijażu, w pomarańczowych, grubych skarpetach i koczku na głowie wchodzi w grę? — zapytała z przekąsem. Zaczęła myśleć, że Sasuke sobie z niej tylko żartuje, więc zamierzała pożartować z niego.
Zaśmiał się i kiwnął głową.
— Zawsze — odpowiedział, ale uśmiech zniknął z jego twarzy tak szybko, jak się pojawił. Sakura zmarszczyła czoło. Gubiła się w jego zachowaniu i pytaniach. Zaczęła wątpić, że to rzeczywiście był żart.
Postawiła walizkę pod ścianą w korytarzu, po czym podeszła do Sasuke i się do niego przytuliła. Zrobiła to bez cienia zawahania, co przez moment skutkowało zaskoczeniem na twarzy Uchihy.
Stanęła na palcach i musnęła jego policzek.
— Wszystko się jakoś układa — wyszeptała, a jej usta poruszały się z boku jego twarzy.
— Oboje chcemy, żeby się udało — wymruczał nagle Sasuke. Wytrąciło to Sakurę z równowagi tak bardzo, że wstrzymała oddech zszokowana jego odpowiedzią. Połowa jej nie spodziewała się, że myślał o nich w ten sposób.
Odetchnęła głęboko, po czym odparła:
— Tak, chcemy. — Jej delikatne palce zagrzebały się zaborczo w jego włosy i znowu przycisnęła usta do jego policzka. — Czyli — zaczęła z szelmowskim błyskiem w oku. — Czy to oznacza, że mogę przestać szukać innego mężczyzny? — zapytała, szturchając go lekko w bok.
Sasuke uśmiechnął się słabo i w końcu w jego uśmiechu pojawiło się coś, co wskazywało na rozluźnienie.
— To oznacza, że musisz przestać — oświadczył, po czym wyciągnął klucze z kieszeni i ruszył na koniec korytarza.
Sakura, lekko wybita z rytmu, zamrugała powiekami, nadęła policzki i z udawanym bulwersem kroczyła za mężczyzną. Kiedy Sasuke zerknął na nią przez ramię, nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, który rozlał jej się na twarzy i natychmiast wniknął do środka.
Gdy przekręcił klucz, Haruno z konsternacją na niego spojrzała, a potem na drzwi. Sasuke popchnął je, jakby od niechcenia i puścił Sakurę przodem. Po przekroczeniu progu poczuła, że mimowolnie się trzęsie. Omiotła wzrokiem obraz przed nią, po czym wypuściła przeciągle powietrze z płuc. W jej oczach połyskiwało zaskoczenie i dezorientacja.
Co to ma być? zapytała siebie w myślach.
Z nerwowym uciskiem w żołądku odwróciła się, stając twarzą do ukochanego.
— Co to za miejsce, Sasuke? — zapytała poważnym tonem. Nie chciała wysuwać pochopnych wniosków. Potrzebowała odpowiedzi.
— Mieszkanie — odparł lakonicznie, a jego głos był cichy i pozbawiony emocji.
Wywróciła oczami.
— To zauważyłam. Do kogo należy? — Z jej ust padło kolejne pytanie. Czekając na odpowiedź, nie spuszczała wzroku z mężczyzny. — Sasuke — ponagliła go.
Zaczęła się denerwować. To, o czym akurat myślała, niezbyt jej się podobało, ale musiała najpierw go wysłuchać. Obiecała sobie, że nie będzie wyciągać pochopnych wniosków, dlatego tak bardzo zależało Sakurze na tym, by Sasuke jej o wszystkim powiedział. Po prostu widok nowego mieszkania, które nadal pachniało świeżą farbą, sprawił, że w jej głowie pojawiła się niezliczona liczba pytań.
Uchiha spuścił wzrok i wbił go w swoje buty. Chwilę tak stał bez słowa, a później popchnął lekko Sakurę, zmuszając ją, by weszła do mieszkania głębiej. Potem wstawił do środka ich bagaże i zamknął za sobą drzwi. Patrząc na zdezorientowany wyraz jej twarzy, zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił, że ją tu przyprowadził.
Pokręcił głową. Nie powinien się nad tym zastanawiać. Zrobił to i tyle.
— Moje — odpowiedział z wahaniem po dłużej chwili. — Twoje… nasze — wyszczególnił.
Sakura wyglądała tak, jakby chciała zapaść się pod ziemię, a może wyskoczyć przez jedno z okien w mieszkaniu. Sasuke wiedział, że nie lubiła być stawiana w niezręcznej sytuacji i najpewniej nawet nie miałby do niej pretensji, gdyby zdecydowała się prysnąć.
Gapiła się na niego z szeroko otwartymi ustami i rozszerzonymi oczami.
To zdecydowanie za dużo, pomyślała.
— Nasze? — powtórzyła, próbując wyprzeć zmartwienie z głosu. — Kupiłeś nam mieszkanie? — Pokręciła głową, bo wciąż nie dowierzała. To były pieniądze Sasuke i mógł robić z nimi, co chciał, ale kupowanie mieszkania z powodu jej problemów w Tokio, wydawało jej się wyrzucaniem pieniędzy w błoto — na pierwszy rzut oka, takie nasuwały się jej wnioski.
Skwitował to powolnym skinieniem głowy.
— Kiedy? — żachnęła się.
— Jakieś dwa miesiące po tamtej rozmowie — zaczął, po czym głośno przełknął ślinę.
— Sasuke — jęknęła i jakby nie mogąc wytrzymać buzujących w niej emocji, przykucnęła, podkuliła kolana i schowała między nimi głowę. — Dlaczego? — mruknęła niewyraźnie. Czuła się tak, jakby całe ciało miała z cementu, z trudem łapała oddech, zmuszając się do nerwowego uśmiechu. — Kupiłeś nam mieszkanie — wymamlała jakby do siebie.
Usłyszała jego westchnienie, a potem swoje imię:
— Sakura — powiedział, klękając obok niej i głaszcząc po ramieniu. Była spokojniejsza, niż się spodziewał, ale i tak widział po niej, że powoli zaczynała panikować. — Chciałem mieć jakieś wyjście awaryjne.
Podniosła z wysiłkiem głowę i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Po chwili jednak znowu rozchyliła wargi i tym razem, mniej spanikowanym głosem niż wcześniej, wykrztusiła:
— To niepoważne.
— Chciałem być gotowy, gdybyś chciała opuścić Tokio — mówiąc to, uniósł ją do pozycji stojącej, po czym chwycił za suwak od jej kurtki i ją rozsunął.
Zacisnęła mocno usta, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy. W głowie kołatało jej się wiele pytań i tym razem nie zamierzała odpuścić.
— A co z moimi studiami? Twoją pracą? — wtrąciła nagle, a jej spojrzenie nieco się ożywiło. — Nie pomyślałeś, że takie rzeczy uzgadnia się w odpowiednim momencie?
— Sakura. — Westchnął, pomagając jej zdjąć kurtkę. — To mieszkanie jest tylko opcją. Wyborem. Chciałem mieć spokojne miejsce dla nas. — Spojrzał na nią surowo. — A czy i jeśli w ogóle tu zamieszkamy… ta decyzja należy do ciebie.
Odłożył jej puchówkę na walizki i ten sam los podzielił jego płaszcz. Kiedy ponownie stanął przed Sakurą, podniósł dłoń i dotknął ramienia dziewczyny, gdy zobaczył jej pochmurną minę.
— To nie ma być na już. Chciałem ci tylko je pokazać, dać czas na podjęcie decyzji, zastanowienie się — wytłumaczył spokojnie, oczekując na jej opinię.
Nie wiedziała, co powiedzieć ani o co pytać. Cała sytuacja okazała się dla Sakury ogromnie niezręczna. To była stanowczo przesadzona decyzja i kompletnie zaskakująca niespodzianka. Myślała o tysiącu powodach, dla których powinna odmówić, zrezygnować, ale coś w postawie Sasuke uzmysłowiło jej, jakie to było dla niego trudne i że naprawdę próbował naprawić ich stosunki, choć wiedział, że była w tym totalnie do niczego. Pokonała skrępowanie i zapytała:
— Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej? — Odważyła się złapać go za łokcie i przytrzymać się, gdy nagle poczuła, że jej słabo.
Sasuke posłał jej pełne zmartwienia spojrzenie, jednak Haruno szybko je rozproszyła, gdy pokręciła głową.
— Chciałem później — wyjaśnił bez zająknięcia. — Ale uznałem to za dobry moment.
Zamrugała powiekami i wypuściła nosem powietrze.
— Dlaczego więc przyprowadziłeś mnie tu najpierw? — Zazgrzytała zębami. — Nie powinniśmy jechać do twojego brata? — Jej rozgoryczenie rozpaliło się błyskawicznie, ożywione lekkim niedowierzaniem.
— Z samolubnego powodu — odparł natychmiast.
Położyła jedną stopę na drugiej i mocno na niej stanęła, mając nadzieję, że ból pomoże jej odciągnąć uwagę od myśli i doszukiwaniu się drugiego dna, ponieważ ścieranie trzonowców nie działało.
— Chciałem skupić myśli na czymś innym. Nie jestem w stanie zaakceptować jeszcze niektórych rzeczy — powiedział, ale momentalnie spoważniał, jakby dotarło do niego, co wyznał. Sfrustrowany zwilżył wargi językiem i dodał: — To była tylko kwestia czasu… to również dobry moment, by zamknąć niektóre sprawy między nami.
Przez chwilę wytrzymała jego zdecydowane spojrzenie, a później spuściła głowę. Ciche westchnięcie wyrwało się z krtani Sakury, gdy Sasuke odsunął się od niej. Nie wiedziała, czy poradzi sobie z odpowiedzialnością, jaką ją obarczył. Od jej decyzji zależało, czy zostaną w Tokio, czy zdecydują się w przyszłości przeprowadzić tutaj.
Decyzja podyktowana strachem może przynieść poważne konsekwencje — właśnie tak to teraz dla niej wyglądało. Czyn Sasuke uznała za przejaw strachu, być może troski. Może miała chwile słabości i chciała uciec z Tokio, ale nikt tak naprawdę nigdy jej się nie zapytał dokąd. Została pozbawiona wyboru.
Poniosła powoli głowę, skupiając swoje spojrzenie na mężczyźnie przed nią. Sasuke nie wydawał się szczęśliwy, ale mogła dostrzec na jego twarzy cień ulgi, jakby cieszył się z tego, że w końcu jej to powiedział. Zacisnęła usta tak mocno, że utworzyły wąską kreskę i przymknęła powieki. Kiedy je otworzyła, zobaczyła, jak Uchiha złączył dłonie i podniósł je do ust. Wydawał się zdenerwowany, ale także gotowy, by odbyć tę rozmowę.
— Nie mam do tego teraz głowy — mruknęła, przykładając dłoń do czoła. Nie czuła się najlepiej. Z tych wszystkich emocji było jej niedobrze. — Przepraszam — rzuciła, uciekając przed spojrzeniem Sasuke.
— Mamy czas, Sakura. Nie chcę niczego przed tobą ukrywać — odparł z pełną świadomością wypowiadanych przez siebie słów.
Kiwnęła kilka razy głową. Zrobiła to w sposób nieco lekceważący, a potem chwiejnie zrobiła dwa kroki do przodu. Nie chciała skreślać wszystkiego na starcie. Potrzebowała jedynie czasu, żeby oswoić się z tą myślą i była wdzięczna Sasuke, że nie naciskał. Właśnie tego od niego oczekiwała.
— Ja też — odparła, zawierając w tych słowach kolejną obietnicę. — Mogę zobaczyć mieszkanie? — zapytała ze ściśniętym gardłem, rzucając na niego przelotnie spojrzenie przez ramię.
— Jasne. — Wykonał zapraszający gest dłonią.
Drżącymi dłońmi powoli ściągnęła buty i zrobiła krótki spacer przez otwarty pokój w kierunku kuchni, powłócząc stopami odzianymi w rajstopy.
Mieszkanie było przestronne, puste i pomalowane na biało. Krótki korytarz łączył się z pokojem dziennym oraz kuchnią, która zachwycała swoją prostotą i funkcjonalnością.
— Po lewej jest łazienka — odezwał się nagle, wskazując ręką na drzwi za swoimi plecami. — Po prawej wolny pokój, jeszcze niezagospodarowany.
Sakura zajrzała do środka z ciekawości, ale były w nim jedynie różne przedmioty przydatne przy remoncie. Odwróciła się i wtedy Sasuke złapał ją nagle za rękę, prowadząc dalej. Wyczuła w nim jakąś dziecięcą radość, jakby chciał się jej pochwalić tym, co zrobił. Jego entuzjazm wręcz wypełniał przestrzeń między nimi. Poczuła się przez to głupio. Żałowała, że nie potrafiła podzielić jego radości, mimo że miejsce zachwycało wyglądem coraz bardziej.
Uchylił drzwi do kolejnego pokoju i powiedział:
— Tymczasowa sypialnia.
Haruno spodobało się to, co zobaczyła. Pokój był posprzątany, a pod ścianą leżał duży materac, a na nim dwie poduszki, kołdra i koc a obok lampka nocna. Ciemna podłoga była tak wypolerowana, że widziała w niej swoje odbicie.
Rozszerzyły jej się źrenice. W snach nie spodziewała się czegoś takiego. To było nawet więcej, niż pragnęła.
— Zostało jeszcze dużo pracy. Nie udało mi się wszystkiego wykończyć — wyjaśnił.
Odwróciła się do Sasuke, który stał w przejściu i powiedziała pochmurnym tonem:
— Przez mój wypadek.
— Tak — potwierdził. — Udało mi się wyremontować tylko kuchnię i łazienkę. Pokoje czekają na swoją kolej. — Posłała mu wymuszony uśmiech. — Reszta będzie należała do ciebie: kolory ścian, dodatki, meble — wymienił. — Sama o nich zdecydujesz — dokończył, po czym odszedł, stając przy drzwiach do łazienki.
Sakura zaśmiała się nerwowo, widząc, jak zabarykadował je całym ciężarem swojego ciała. Podeszła do niego i próbowała zajrzeć chociaż przez mleczną szybę, ale ciągle przesuwał się tak, żeby nie mogła nic zobaczyć.
— Mogę zobaczyć? — zapytała, unosząc brwi do góry.
Sasuke odsunął się ostrożnie od drzwi, jakby za nimi czaił się seryjny morderca.
— Naprawdę nie chcę cię do niczego zmuszać, Sakura. — Słyszała wszystkie jego lęki bezdźwięcznie wtłoczone między głoski składające się na jej imię. Przez cały ten czas skupiała się na jego oczach. Były w nich niepewność i obawa; uświadomiła sobie, że bardzo często widziała, jak tak na nią patrzył.
— Wiem.
Uczucie, które ją ogarnęło, było okropne. Miała wrażenie, że wszystkie jej obawy splątały się ze sobą w kulkę i zaczęły uderzać po jej wnętrzu, odbijając się od narządów i przesuwać dalej. Trzęsły jej się ręce, więc splątała je przed sobą i starała unieruchomić.
— O czym myślisz? — zapytał nagle, zbijając ją z pantałyku.
Z zakłopotaniem wyszczerzyła zęby w uśmiechu, czując, że serce wali jej jak oszalałe.
— O wszystkim — odpowiedziała. — Nadal jestem w szoku i nie wiem, co powiedzieć. — Szybko wypuściła powietrze, a Sasuke w tym czasie wykrzywił usta w rozbawieniu i otworzył drzwi. — Próbujesz mnie przekupić? — zapytała, widząc łazienkę. To wszystko było dla niej przytłaczające, a jednocześnie tak zachęcające i zachwycające.
— Może — rzucił lekceważąco, wzruszając ramionami.
— Wygrałeś na loterii? — Leniwy uśmiech zabłąkał się na jej twarzy, kiedy wypowiedziała te słowa.
Sasuke wykrzywił twarz.
— Nie. Miałem odłożone pieniądze po rodzicach. Wszystko było na lokatach, więc było mnie stać. — Pochylił głowę i podrapał się po tyle szyi. — Nie musisz się spieszyć z decyzją. Przez weekend się tu zatrzymamy, bo tak będzie wygodniej, ale jeśli nie chcesz…
— Nie — żachnęła, wtrącając mu się w wypowiedź. — Zostańmy tu — dodała ciszej. — Na weekend — uszczegółowiła.
♥
Miała chwilę czasu, by zapoznać się z każdym kątem mieszkania. Jego układ, przestronność tak ją zachwycały, że oczami wyobraźni widziała, jak chciałaby to wszystko udekorować. Sporą niespodzianką był dla niej niewielki balkon w pokoju z materacem. Przez to, że mieszkanie mieściło się na piątym piętrze, był z niego cudowny widok. Jednak tym, co najbardziej ją zauroczyło, była słowność Sasuke. Może nie był to dom z tarasem, ale cudowne mieszkanie z balkonem, a także wyspą w kuchni, która zdecydowanie była jej sercem. Ciemnobrązowy odcień paneli idealnie współgrał z jasnymi ścianami i nowoczesnymi meblami w kuchni. Łazienka z drugiej strony była urządzona tak, żeby bez problemu mogła pomieścić w niej wszystkie swoje kosmetyki i inne artykuły. A co najważniejsze znajdowała się tam duża wanna, w której bez problemu pomieściłaby się z Sasuke.
Stała akurat przy dużym oknie w pokoju dziennym i podziwiała widok za nim.
— Co myślisz? — zapytał nagle Uchiha, kładąc dłoń na jej ramieniu. Podskoczyła wystraszona i jęknęła.
— Nie strasz mnie — mruknęła, odwracając się. — Mieszkanie jest cudowne, ale nie jestem w stanie nic więcej ci powiedzieć. Podoba mi się i to bardzo. Ogarnia mnie ogromna ochota, żeby urządzić je po swojemu jednak… — Uciekła spojrzeniem w bok. — Mam wrażenie, że nie powinnam. To twoje mieszkanie.
— Nasze — poprawił ją.
Zmarszczyła brwi.
— Nie rozumiem cię, Sasuke. A jeśli zdecyduję, że nie chcę tu być?
Wywrócił oczami.
— O takie rzeczy się nie martw. Mam wszystko zaplanowane — zapewnił, pochylając głowę.
— A co z twoją pracą?
— Mój posterunek współpracuje z oddziałem w Sendai — odpowiedział. — Wystarczy jedno moje słowo.
Uderzyła go ramieniem w ramię, żartobliwie karcąc za utrzymywanie jej w niepewności, ale tak naprawdę bardzo jej się to podobało. Sasuke zawsze miał wszystko dokładnie zaplanowane i przemyślane, dlatego też była skłonna w to uwierzyć.
Oderwała oczy od jego pochylonej głowy, tak by nie rzucić się na jego biedne, niczego niepodejrzewające ciało. Sasuke jakby wyczuwając jej intencje, stanął milimetry od niej i położył dłoń pod jej brodą. Zamknęła oczy, by nie mógł zobaczyć kłębiących się w nich emocji — ulgi, wdzięczności, nieprzepartej miłości. Nie zasługiwała na niego ani trochę, ale z jakiegoś powodu on chciał ją w swoim życiu. To było zdumiewające. Zatrważające. I tak bardzo ją uszczęśliwiało.
Przyłożyła twarz do jego dłoni i przycisnęła usta do ciepłej skóry.
— Nadal jestem w szoku. — Podniosła spojrzenie na jego oczy. — Nie wiem, co o tym myśleć, co ci odpowiedzieć. Jednocześnie jestem tym zachwycona i przerażona.
— To wystarczy. — Uśmiechnął się lekko, głaszcząc kciukiem jej policzek.
Wyminęła go i poszła do sypialni. Z westchnięciem usiadła na materacu, a następnie powoli się na niego położyła, krzyżując dłonie na piersi. Było tu zaskakująco czysto jak na mieszkanie po remoncie. Pościel pachniała proszkiem do prania, a na podłodze nie było ani grama kurzu.
— Kiedy byłeś tu ostatnio? — zapytała, unosząc lekko głowę i spoglądając na stojącego w progu Sasuke.
— W listopadzie — odpowiedział bez zająknięcia.
Sakura cmoknęła i powoli uniosła brwi, uświadamiając sobie, że Uchiha jej o tym mówił.
— No tak. — Zamyśliła się chwilę i ściągnęła usta. — Kto tu sprzątał?. — Zmrużyła oczy, widząc, jak mężczyzna kieruje się ku niej.
— Eidori. — Westchnął, stając w jej nogach. Zerknął przelotnie na zegarek na nadgarstku i zmarszczył nos. — Ma zapasowe klucze — rzucił bezceremonialnie i momentalnie zawisł nad nią, podpierając się na łokciach.
Sakura zamrugała powiekami. Była tak zaskoczona jego zachowaniem, że kompletnie uciekło jej z głowy to, o co chciała go jeszcze zapytać.
— Co robisz? — wystękała. Czuła, jak jej serce przyspieszyło, a oddech stał się niespokojny. Zaledwie milimetry dzieliły ją od twarzy Sasuke. Miała ogromną ochotę, by nieco się unieść i dotknąć jego miękkich i ciepłych warg choćby przez chwilę.
— Potrzebuję małego odwrócenia uwagi — mruknął cicho, kładąc głowę obok jej ucha.
Chrząknęła, spoglądając na biały sufit. Zagryzła dolną wargę, gdy poczuła, że coraz ciężej jej się oddycha. Zapach Sasuke był otumaniający i chociaż bezpośrednio nie czuła na sobie jego ciężaru, to zdecydowanie mogła go sobie wyobrazić.
— Nie krępuj się — powiedziała z udawanym lekceważeniem.
Sasuke wyczuł napięcie w jej głosie i uśmiechnął się lekko do siebie. Nie zwlekając długo, podniósł głowę i powoli przysunął swoje usta do ust Sakury. Pocałował ją bardzo delikatnie, wręcz ostrożnie — minimalne rozchylenie warg, tak by czerpać przyjemność z samego nacisku ich na siebie.
Instynktownie objęła go ramionami i schowała głowę w zagłębieniu między jego szyją a ramieniem.
— Czuję się teraz tak, jakby wszystko miało w końcu się ułożyć — wymruczała, z ledwością ukrywając drżenie głosu.
Sasuke po chwili odsunął się i spojrzał na jej zarumienioną twarz. Odetchnął cicho i posłał Sakurze przepraszające spojrzenie, a potem wstał.
— Na nas już pora — oznajmił i wyciągnął do niej rękę, a w głowie kłębiła mu się jedna myśl: miał nadzieję, że wszystko się w końcu ułoży.
♥
Na miejscu, gdy Sasuke płacił taksówkarzowi, Sakura wysiadła z auta. Nogi się pod nią ugięły, gdy zrozumiała, dlaczego tak naprawdę tu są. Ze zgnębioną miną odwróciła się do chłopaka i również po nim zauważyła, że był zdenerwowany.
Bezwiednie wyciągnęła do niego rękę. Zdziwiło ją, gdy Sasuke chwycił ją bez wahania.
— Cieszę się, że przyjechałaś tu ze mną — powiedział nagle.
— A dlaczego miałabym nie? — odparła, ściskając lekko jego dłoń. Uwielbiała to uczucie, a dzisiejszy dzień sprawiał, że wewnętrznie dostawała mini zawału przez gesty Uchihy. Mimo że od rana był zdenerwowany, teraz wobec niej zachowywał się inaczej. Normalnej.
Kiedy stanęli przed kliniką, Sasuke odetchnął głęboko. Sakura miała wrażenie, że drżał, więc ścisnęła mocniej jego rękę, chcąc dodać mu otuchy. Uśmiechnął się lekko do niej, chociaż na nią nie spojrzał. Potem zrobił nerwowy krok przed siebie.
Uchiha dawno się tak nie obawiał. Miał wrażenie, że teraz zależało mu na wszystkim bardziej. Był zdeterminowany, by w końcu zawalczyć o swoje szczęście. Nie chciał odtrącać od siebie ludzi. Nie chciał stracić brata ani Sakury.
♥
Wchodząc do budynku, Haruno uświadomiła sobie, że nie była to zwykła klinika, a tym bardziej szpital. Elegancki styl miejsca zachwycał już od przekroczenia progu. Biała posadzka była tylko brzydkim koszmarem, a zamiast niej podłogę zdobił granit. To miejsce nie wyglądało na podrzędny szpital. Jedyną wspólną cechą był nikły zapach środków dezynfekujących, połączony z odświeżaczem powietrza w holu.
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Sasuke puścił dłoń Sakury i wręcz pobiegł do niewielkiej, znajdującej się naprzeciw drzwi recepcji. Nawet nie czekał, aż pielęgniarka zwróci na niego swoją uwagę i rzucił:
— W którym pokoju leży Itachi Uchiha? — Oparł się o murek i wyglądał tak, jakby zaraz miał przez niego przeskoczyć, jeśli kobieta nie odpowie mu na czas. Ona tylko zerknęła na niego przelotnie i skupiła wzrok na swoim terminalu.
Sasuke nerwowo stukał palcami, chcąc zmusić recepcjonistkę do odzewu.
— W czym mogę pomóc? — zapytała w końcu, patrząc na nich z irytacją. Jej wzrok przeskakiwał między parą, by w końcu spocząć na czymś poza ich sylwetkami.
Sakura skrzywiła twarz. Ta kobieta była kolejną cechą wspólną tego miejsca i znanych jej szpitali. I co dziwne, nie reagowała na Sasuke, jak inne kobiety.
— Szukam Itachiego Uchihy — powiedział, ciągle stukając palcami o blat.
Niecierpliwił się i to bardzo. Chciał mieć to już za sobą.
— Jest pan z rodziny? — Spoglądała na niego spod byka i mrużyła oczy, jakby chciała mu się lepiej przyjrzeć. W końcu jednak założyła wiszące na jej piersi okulary i zmarszczyła nos.
— Tak. Jestem jego bratem — odpowiedział szybko.
— Pana godność — rzuciła, unosząc wysoko brwi.
— Uchiha Sasuke.
Kliknęła kilka razy myszką i ponownie na niego spojrzała, marszcząc czoło. Zaczęła coś wstukiwać w klawiaturę, a po chwili pokręciła głową.
— Czas odwiedzin kończy się za półtorej godziny — poinformowała.
— Wystarczy — rzucił, przyciskając pięść do blatu. — Numer pokoju — zażądał.
Kobieta zacisnęła usta w wąską linię i przysunęła się na krześle do biurka.
— Dwadzieścia trzy — mruknęła. Sasuke nie marnował czasu na podziękowania, tylko od razu pobiegł w wyznaczone miejsce. Recepcjonistka, widząc, jak Uchiha odchodzi, rzuciła do Sakury: — Pierwsze piętro, drugie drzwi na lewo od windy.
— Dziękujemy — odpowiedziała Haruno i ruszyła za nim. Kiedy prawie go dogoniła, mruknęła pod nosem: — Mógłbyś zwolnić?
Spojrzał się na nią z konsternacją na twarzy, a później westchnął.
— Wybacz.
Przesunął dłońmi po twarzy i zacisnął mocno szczęki. Był zbyt narwany i poddenerwowany. Odkąd wszedł do kliniki, był jak w amoku — nabuzowany, dążył tylko ku jednemu, by spotkać się z bratem. Jego emocje stały się jedną skłębioną masą, a kiedy jeszcze pomyślał, jak bardzo przeżywał ten dzień przez ostatnie doby, miał wrażenie, że został wciągnięty w jakiś szalony wir. Nie wiedział, co się z nim dzieje. W jednej chwili przed oczami miał lekki uśmiech Sakury, a w kolejnej w głowie dźwięczał mu głos swojego brata. Gdy pomyślał o swoim i jego życiu, przepełniło go poczucie beznadziei. Bolesny ucisk w piersi sprawił, że czuł dławienie w gardle.
Sakura subtelnie położyła dłoń w dole jego pleców, sprowadzając go na ziemię.
— Idziemy? — Zamrugała powiekami i nacisnęła przycisk przywołujący windę.
— Tak — jęknął, po czym z frustracją przeczesał ręką włosy.
♥
Po raz kolejny stojąc przed drzwiami, zawahał się. Serce niemal pękało mu ze smutku. Bał się tego spotkania. Bał się tego, co może z niego wyniknąć. Tego, co Itachi powie, a nawet jego samopoczucia. Obawiał się również płaczu Eidori. Jednak nie miał zamiaru się poddać. Nie mógł.
Stał więc z drżącym podbródkiem, wpatrując się w drzwi.
Sakura była tuż obok. Spoglądała cierpliwie na niego i czekała. Pod wpływem zachowania Sasuke sama była niespokojna i ze zdenerwowania bawiła się paskiem torebki. Korytarz był niewielki, w rogach umieszczone były kamery, a na samym końcu znajdowało się ogromne okno. Zauważała szczegóły, ale nie na nich się skupiała. Mogła myśleć wyłącznie o Sasuke.
Po tych wszystkich reakcjach, jakich mogłaby się po nim spodziewać, tego akurat nie było na liście. Powoli tłumił swoje emocje. Spoglądał to na nią to na drzwi. Dwukrotnie otwierał usta, by coś powiedzieć, ale zamknął je, ważąc słowa. W końcu westchnął i pokręcił głową. Potem zacisnął mocno wargi i chwycił między palec wskazujący a kciuk nasadę nosa, jakby bolała go głowa. Dopiero po jakichś pięciu minutach zapanował nad własnymi emocjami i ponownie stał się mężczyzną, którego znała — poważnym, opanowanym.
Sasuke ostrożnie chwycił za klamkę, ale zauważył, że drzwi nie były zamknięte. Uchylił je powoli i zerknął niepewnie przez szparę. Omiótł wzrokiem pokój, by w końcu dostrzec plecy brata.
Itachi był sam. Stał zwrócony twarzą do otwartego okna, z którego dochodził dziecięcy śmiech i obserwował to, co działo się za szybą. Również drzwi balkonowe były otwarte na oścież, żeby wpuścić do wnętrza chłodniejsze powietrze, a popołudniowy wiatr wzdymał firanki.
Wyglądał na zmęczonego i smutnego. Miał na sobie piżamę, której spodnie były dla niego co najmniej o rozmiar za duże i szeroki, gruby, pleciony sweter. Włosy, które zawsze były związane w kitkę, tym razem swobodnie opadały na jego barki i ramiona.
Sasuke nie był w stanie otworzyć drzwi. Stał jak zamurowany i chłonął widok przed nim. Obraz, który wywołał melancholię i sprawił, że jeszcze bardziej zaczął się bać.
Jednak w końcu się przemógł i powoli je otworzył, choć nie chciał zakłócać tej absorbującej go chwili. W momencie, w którym zaskrzypiały zawiasy, Itachi drgnął i się odwrócił. Sasuke wstrzymał oddech. Czuł się tak, jakby całe powietrze wyparowało. Jakby wszystko dookoła zniknęło, a przed nim pozostała tylko sylwetka i wyraz twarzy jego ukochanego brata.
♥
Sasuke bawił się na placu zabaw. Cieszył się, że o tej porze wokoło nie było gromady dzieciaków z sąsiedztwa. Wolał bawić się sam albo ze swoim bratem, który siedział teraz na ławce i popijał zieloną herbatę z puszki. Chłopiec co chwila na niego zerkał, by sprawdzić, czy nadal był w tym samym miejscu co minutę wcześniej. Cieszył się, że przyszedł tu z nim, że się z nim pobawił — pograli w piłkę, zbudowali zamek z piasku. Ostatnio Itachi w ogóle nie miał dla niego czasu, co go straszne smuciło. Takich chwil jak te było w jego życiu naprawdę mało. Dlatego Sasuke tak bardzo cenił czas spędzony z bratem.
Jakby na zawołanie w tej samej chwili starszy Uchiha krzyknął:
— Sasuke, pora wracać do domu! — Pomachał do młodszego brata, żeby mieć pewność, że go widzi.
Chłopiec wstał, otrzepał ubranie z piasku i próbował przeskoczyć przez niski płotek. Niestety zawadził o niego lewą stopą i prawie się potknął. Itachi wystraszony poderwał się na równe nogi, ale odetchnął z ulgą, gdy zauważył, że jego bratu udało się utrzymać na nogach.
— Nic mi nie jest! — zawołał Sasuke, unosząc do góry dłonie. Później dość teatralnie otarł pot z czoła i podbiegł do mężczyzny. — Musimy już wracać? — zapytał smętnie, stając przed nim.
— Mama będzie się martwiła, że tak długo nas nie ma — wyjaśnił, klepiąc go lekko po głowie. Sasuke nadął policzki w niezadowoleniu. — Wracajmy. Umówiłem się Eidori — dodał z lekkim zażenowaniem.
Młodszy Uchiha spojrzał na niego podejrzliwie, a później na jego ustach pojawił się podstępny uśmieszek. Bardzo lubił koleżankę swojego brata. Nie widywał jej często, ale była jedyną dziewczyną, którą zaakceptował i darzył sympatią. Reszta znajomych starszego Uchihy była według Sasuke dziwna. Chłopca denerwowało to, że koleżanki Itachiego nie zwracały na niego uwagi albo ciągle prosiły go, by kazał swojemu bratu wyjść z pokoju. Tym, co zawsze dziwiło Sasuke, było to, że jego brat wypraszał takie dziewczyny z domu. Później przychodził do niego, przepraszał za ich zachowanie i tłumaczył, że nie pozwoli, by znajomi tak traktowali jego bliskich.
Przy Eidori tego nie było. Nigdy nie powiedziała Itachiemu, że Sasuke ma wyjść z pokoju. Sama go zapraszała, a często nawet proponowała zabawy.
Sasuke zachichotał dziecięco i wyciągnął ręce do góry, dając znać Itachiemu, że chce na barana. Mężczyzna momentalnie wziął go na plecy i niósł na nich młodszego brata przez całą drogę.
Chłopiec mocno otoczył ramionami szyję Itachiego, a nogami jego biodra. Uśmiechając się szeroko, myślał jedynie o tym, że uwielbia spacerować w taki sposób.
Kiedy znaleźli się w pobliżu swojego domu, Sasuke zauważył przy furtce znajomą sylwetkę.
— Już czeka — powiedział do ucha brata i wyciągnął przed siebie dłoń, wskazując na dziewczynę palcem.
Itachi trzepnął go lekko i mruknął:
— Nie wolno pokazywać palcem!
Chłopiec nadął mocno policzki i udawał, że jest naburmuszony. Itachi westchnął i zlustrował spojrzeniem dziewczynę nieopodal. Jej długie, brązowe włosy powiewały na wietrze, momentami zasłaniając jej zaróżowione policzki. Uniósł wysoko brwi tak, że prawie zniknęły mu pod linią włosów, gdy dostrzegł, jak lekko się ubrała. Chociaż trwało lato, to noce robiły się coraz chłodniejsze i nie chciał, żeby się przeziębiła.
Niewiele myśląc, postawił brata na ziemi i chwycił go za rękę. Chciał stanąć przy niej jak najszybciej. Robił długie kroki, jakby starał się pokonać dzielący ich dystans w ułamku sekundy.
— Nie ciągnij mnie tak — jęknął Sasuke, próbując zatrzymać brata w miejscu.
Itachi spojrzał na niego skonsternowany, a potem zamrugał kilkakrotnie powiekami.
— Ach, tak — wymruczał cicho, po czym chrząknął i spoglądał na zmianę to na brata to na Eidori. — Sorki — powiedział po chwili, zwalniając kroku. Sasuke zmarszczył brwi, bo gdy Itachi mówił, wcale się na niego nie patrzył. Czuł się odrobinę zazdrosny, że w tym momencie jego wzrok był skupiony na koleżance.
— Cześć, chłopaki! — zawołała, machając do nich. Uśmiechnęła się szeroko, mrużąc przy tym oczy. Sasuke pokręcił głową z ubolewaniem, gdy dostrzegł lekkie wypieki na polikach brata. Żwawym krokiem szybko go wyminął i stanął przed dziewczyną.
— Cześć, Eidori — odezwał się i zamrugał powiekami. Kobieta, słysząc jego dziecinny głos, uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pozwoliła sobie przeczesać dłonią jego gęste włosy.
Itachi stał zaledwie dwa metry dalej i wyglądał, jakby był spięty jak struna. Eidori widząc to, posłała mu chytry uśmiech.
— Ty też chcesz? — mruknęła i sugestywnie na niego spojrzała.
Starszy Uchiha przewrócił oczami.
— Nie, dzięki — rzucił. — Mieliśmy spotkać się później. — Ton jego głosu w pewnym stopniu wyrażał niezadowolenie, a także zdziwienie. Nie lubił, gdy Eidori pojawiała się bez zapowiedzi. Nie byli parą, a jej zachowanie mogło na to wskazywać. — U ciebie — podkreślił.
— Jest kilka minut po dziewiętnastej — odparła, wyjmując telefon z małej, przewieszonej przez ramię torebki. — O, widzisz. — Przystawiła go do twarzy mężczyzny, stukając paznokciem w miejsce, gdzie wyświetlała się godzina.
Itachi prychnął pod nosem, a potem podrapał się po szyi. To teoretycznie zmieniło wiele, ale i tak lepiej by się czuł, gdyby po prostu zaczekała na niego w umówionym miejscu.
— Za lekko się ubrałaś — żachnął się.
Wzruszyła lekceważąco ramionami.
— Pomyślałam, że tutaj złapię cię szybciej — wyjaśniła, jakby czytała mu w myślach. Rozszerzył ze zdziwienia oczy, ale po chwili wyraz jego twarzy złagodniał. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale powstrzymał się, gdy kątem oka zauważył, jak Sasuke patrzył na nich podejrzliwie. Chłopiec, widząc wzrok brata, nagle zasłonił usta ręką i sarkastycznie zakasłał. Starszy Uchiha zmroził go spojrzeniem, ale on tylko przybrał niewinny wygląd i uśmiechnął się cwaniacko.
— Zimno mi. — Objął się ramionami i zadrżał. — Możemy już wejść do domu?
Zdezorientowany Itachi przytaknął. Sasuke od razu ruszył do drzwi, nawet nie zerkając na dwójkę za nimi.
— Czego ty go uczysz... — zażartowała Eidori, nachylając się do starszego Uchihy.
— Ja? — mruknął zaskoczony. — Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby się tak zachowywał. — Ruchem ręki wskazał dziewczynie, żeby szła pierwsza. Eidori zrobiła krok do przodu, po czym z błyskiem w oku zerknęła na Itachiego przez ramię.
— Tak? — jęknęła przeciągle. — Wydaje mi się, że on ciągle się tak z tobą droczy.
Uchiha w konsternacji uniósł brwi i zmarszczył nos. Kalkulował sytuacje, w których Sasuke zachowywał się podobnie i według jego obliczeń było ich kilka, co potwierdzało słowa Eidori.
— Nieważne — westchnął, idąc obok niej. — Odprowadzę cię później — powiedział i delikatnie położył dłoń w dole jej pleców. Dziewczyna zadrżała pod wpływem jego dotyku. Itachi bardzo rzadko ją dotykał, ale gdy to robił, przechodził ją dreszcz. Byli przyjaciółmi, odkąd skończyli cztery lata. Znali się jak mało kto. Byli dla siebie mili, opiekuńczy i pomocni, ale nic poza tym.
— Jednak się trochę za mną stęskniłeś? — ponownie zażartowała, jednak tym razem usilnie starała się powstrzymać chwiejność w głosie.
— Trochę — odpowiedział cicho, nachylając się nad jej uchem.
Nagle oboje odskoczyli od siebie jak oparzeni, bo usłyszeli długie bleh i dostrzegli wpatrującego się w nich młodszego brata Itachiego.
— Wszystko słyszałem! — krzyknął Sasuke, po czym mocno pokręcił głową. Był zdegustowany i jednocześnie zdumiony, że Itachi tak zachowywał się wobec swojej koleżanki. — Nie chcę mieć dziewczyny — jęknął i uciekł do domu, głośno oznajmiając swojej mamie, że jego brat przytula przed domem Eidori.
Itachi odetchnął ciężko i przesunął dłońmi po twarzy.
— Nie mam na niego siły — wymamrotał, mocno przyciskając ręce do bioder. Kobieta złapała za jego nadgarstki i przy użyciu niewielkiej siły odciągnęła.
— To jeszcze dziecko. Ma tylko siedem lat.
— Ta — westchnął. — To jeszcze dziecko — powtórzył.
Blue-owsko: Dziwnie mi jest coś publikować. Styczeń kompletnie mnie do tego zniechęcił, ale chciałam się już tego zobowiązania do publikacji pozbyć. Także oto i on, rozdział 24!
Z roku na rok będzie lżej. Mówili.
Będzie łatwiej. Mówili.
Kłamali.
Ten rozdział byłby już dawno opublikowany, Adriemmer sprawdziła go raz dwa, tylko ja się później motałam z nanoszeniem poprawek, z przyczyn ode mnie niezależnych.
Mam nadzieję jednak, że rozdział się podobał, że jeszcze pamiętacie o tej historii. No i w końcu mamy Itachiego. Mogę Wam zdradzić, że kolejny rozdział będzie w większości poświęcony właśnie mu. Sporo się wyjaśni. Oj sporo.
Wracam do bycia kłębkiem nerwów i do nauki. Migrena, stres i ból żołądka to moja jakże ulubiona codzienność!
A ja jak najbardziej jestem. Jak najbardziej pamiętam. I jak najbardziej cieszę się z nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńCzytanie Twoich tekstów sprawia mi na prawdę ogromną radość. Język jest tak płynny, delikatny i przeplatany błyskotliwe prostymi porównaniami, że rozpływam się w trakcie jego pochłaniania!
PS. Bardzo dziękuję za umilenie mi nudnej podróży metrem i odstresowanie po egzaminie :D
Oh, to bardzo się cieszę skoro tak sprawy się mają. I że jednak moje teksty Ci się podobają :D Dziękuję za miły komentarz!
UsuńP.S. Wcale bym się nie zdziwiła, gdybyśmy się wtedy w tym metrze minęły XD Świat podobno mały jest XD
Hej!
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że tutaj jesteś, zastanawiałam się kiedy pojawi się nowy rozdział :)
Tak naprawdę bardzo podobał mi się ten rozdział pod względem uczuć Sakury i Sasuke. To takie podbudowujące czytać, że chcą dla siebie dobrze i oboje chcą się zmienić, by osiągnąć swoją "idyllę". Oboje są naprawdę trudni i bardzo się cieszę, że ten rozdział pozwolił na oderwanie się od wcześniejszych spraw i tego całego lęku, który ciągle siedzi w Sakurze.
Jestem szalenie ciekawa spotkania Itachiego i jego postaci. Już mi przykro, że jest chory i spodziewam się tego, że będzie świetny, bo opiszesz go w taki sposób, że go pokochamy.
Poza tym te obawy Sasuke! Chyba po raz pierwszy jest taki... bezpośredni i szczery, ale w taki normalny sposób, a nie arogancki i dumny, jak ma to w zwyczaju. Jest normalny. To stwierdzenie o nim, nieważne kiedy, zawsze jest dziwne, choć oczywiście nie oznacza to, że złe.
Życzę dużo weny!
Pozdrawiam♥
O dziwo jestem cały czas :D
UsuńOni się normują - już i dopiero - ale ważne, że w ogóle. Myślę, że ten weekend sprawi, że ta ich więź nabierze nieco mocniejszego charakteru i bardziej konkretnego. Ale to się okaże.
Itachi - on będzie kluczową postacią, w pewnym sensie. Odegra tu bardzo znaczącą rolę, o!
Sasuke zawsze był i jest ludzki. Ma swoje obawy i nadzieje, a ja chcę to w jakiś pokraczny sposób przedstawić i tym bardziej się cieszę, że to się sprawdza!
Dziękuję za komentarz i przepraszam za zwłokę z odpowiedzią. Ostatnio bloger to dla mnie przykre miejsce.
Pozdrawiam!
Cześć! <3
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że w końcu udało mi się znaleźć chwilę, żeby przeczytać rozdział. Brakowało mi Twoich tekstów i czytało się bardzo przyjemnie.
W końcu Sakura i Sasuke zaczęli walczyć ze swoimi trudnymi charakterkami i starają się powrócić do normalności, mimo przeciwności losu.
Uwielbiam, no po prostu ubóstwiam Twoje opisy emocji <3 Czuję, że uwiją sobie przytulne gniazdko w Sendai :)
Tylko w tym wszystkim szkoda mi Itachiego. Jeszcze ta ostatnia scena, normalnie wyobrażałam sobie, jakby taka retrospekcja miała miejsce w anime, czapki z głów! <3
Ciekawi mnie, jak przebiegnie spotkanie. Wydaje mi się, że będą potrzebne chusteczki ;)
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, no i oby stresy skończyły się jak najszybciej! <3
Bardzo się cieszę z Twoich słów. Miło jest czytać, że ktoś jednak tęsknił za moimi tekstami ♥
UsuńMoże uwiją, może nie XDD To jednak nie jest takie łatwe, a Sasuke po prostu zbyt pochopnie podjął taką decyzję o.O
To jeszcze bardziej się cieszę, że taka retrospekcja mogłaby mieć miejsce w anime. To miły komplement. Dziękuję.
Oby były potrzebne, oby!
Mam nadzieję, że kolejny uda mi się napisać szybciej. ale ja zawsze mam taką nadzieję, lecz niestety czasami niechęć wygrywa.
Dziękuję za komentarz
Pozdrawiam
Mając dzień wolny, jem śniadanie i myśle, kurcze coś bym poczytała. A, że ostatnio połykałam tylko książki, przyszło mi do głowy, żeby spróbować jakiś blog. Wchodzę więc na blogspota i widzę MOJE SHINY! <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że nareszcie Sasuke z Sakura zaczynają się ogarniać. Rozumieją swoje wady i starają się je naprawić, albo po prostu siebie akceptować. Ha! Ja miałam takie szczęście, że jak leciałam samolotem to akurat siedziałam przy oknie! Biedna Sakura XD. Co do miasta Sendai wpisałam je sobie aż w Google Grafica i patrzę, kurcze naprawdę jest spokojne i ładne. Jak nie Japonia, która kojarzy nam się wyłącznie z nowoczesnością i ekranami na ulicach.
Moment z kupnem mieszkania musiałam przeczytać dwa razy. Nie ze względu, że był zły czy coś. Okej Sasuke zareagował pochopnie i zapewne większość z nas by myślała jak Sakura. Ja chyba jednak jestem jakaś okropna, bo na miejscu Haruno bym się dosłownie posrała ze szczęścia. Gdyby mi tak facet powiedział " kochana kupiłem nam mieszkanie " <3 Zero kredytów, zero zmartwień!
Moment Naruto i Hinaty był piękny. Pozwól, że tylko tak prostymi zdaniami go skomentuje. Nie chcę niszczyć wyrafinowanymi pochlebstwami to, co się między nimi wydarzyło. A ostatnie słowa Uzumakiego skradły mi serce.
No i dochodzimy do moment, którego najbardziej oczekiwałam.
Itachi...
Przyznam, że chciało mi się płakać.
Kocham go jako postać, gdy oglądałam anime, to beczałam jak głupia. I czytając owy moment, łzy same pojawiły mi się w oczach. Uwielbiam sobie wyobrażać uczucia bohaterów. I czytając, jak on kochał brata i jego stosunek z Eidori, po prostu wgniotło mnie w fotel. Ponieważ wszyscy doskonale już wiemy, co się potem wydarzyło w jego życiu. I to chyba daje nam do zrozumienia, jak życie jest okrutne. Jest to dla mnie najlepsza postać, nie tylko w mandze i animacji, ale również i w każdym blogu. Nie da się zepsuć postaci Itachiego, no po prostu nie da!
Trzymam kciuki za Ciebie, oby sesje i nauka cię nie pożarły i pamiętaj! Nigdy przez takie głupoty nie zniechęcaj się do robienia rzeczy, które lubisz!
Do następnego! ❤️
Jak czytałam Twój komentarz miałam przed sobą dawną siebie - gdy czytałam ff o sasusaku wręcz czułam palpitacje serca i ekscytację. Taką radość to ja tylko z czytania miałam.
UsuńA teraz się zastanawiam, gdzie zaginęła taka ja.
I czytając Twoje komentarze sobie to przypominam. Dziękuję ♥
Ten rozdział to był chyba jeden z moich największych researcherów - głównie przez wzgląd na Sendai XD A także kilka własnych doświadczeń XDDD
Ahahahaa! Ja chyba też - tak w pierwszej chwili. Ale jakby doszło do mnie, co się stało i co widzę, to chyba bym się wkurwiła XD Sakura, o dziwo, jakoś się powstrzymała i zaczęła do tego przekonywać :D
NaruHina to świetna para - ale trochę popsuta. Chyba przez ten film The Last :/ Lubię go, ale jakoś zdzierżyć nie mogę, że Naruto tak łatwo się zakochał... przyświrowane mocno XD
Itachi stał się dla mnie kochaną postacią od jakiś dwóch lat może - wcześniej uznawałam go raczej jako tego złego. Ale im więcej zaczęłam w nim dostrzegać, tym bardziej zaczął mi się podobać. Mimo że tak podobny do Sasuke to jednak tak inny - bardziej elastyczny. Kochany.
Cieszę się, chociaż pewnie powinnam współczuć, że wywołało to w Tobie takie emocje. To dla mnie bardzo ważne. Dziękuję ♥
Uwierzysz, że te Twoje dwa zdania w pewnym bardzo złym momencie podniosły mnie tak bardzo na duchu, że udało mi się jakoś przetoczyć dalej. Jednak nadal ze sobą walczę. Z niechęcią do blogera i być może nawet pisania. Ale czytając takie słowa jeszcze czuję w sobie motywację.
Dziękuję za cudowny komentarz!
Pozdrawiam!
Do następnego! ♥
Kiedy kolejny rozdział? Bom się wciągnął, mimo że nie.przepadam za SasuSaku. Ale Ty piszesz o nich innaczej. Pokazując naturę Sasuke
OdpowiedzUsuńPracuję nad nim od kilku dni, niestety nie jestem w stanie na ten moment przewidzieć dokładnej daty publikacji. Ale nie omieszkam poinformować o tym, np. na facebooku.
UsuńDziękuję za komentarz ♥ Bardzo mnie cieszy, że opowiadanie Cię wciągnęło mimo niechęci do SasuSaku :D
Pozdrawiam serdecznie!
Odkryłam blog przez przypadek. To było najlepsze co mi się mogło przytrafić. Przeczytałam wszystko w ciągu 24h. Wszystkie rozdziały. Bolą mnie tak bardzo oczy że nie mogę zagwarantować dobrej stylistyki i braku błędów w tym komentarzu. Jestem oczarowana twoim blogiem. Jest najlepszy .
OdpowiedzUsuńTheannkorn
Jestem w szoku. Dosłownie. Czytając Twój komentarz zamurowało mnie i jedyne, co mogę Ci teraz napisać to ogromne dziękuję, takie po stokroć. Jestem zdumiona i zachwycona, jestem w takim stanie, że przez ostatnie dwa zdania się wzruszyłam.
UsuńDziękuję Ci za przeczytanie to raz i za komentarz. Uwierz mi, wyraża on więcej niż tysiąc słów ♥
Dziękuję jeszcze raz!
Czytałam wszystko przez ostatnie 5 godzin...
OdpowiedzUsuńJest mi tak przykro, że od stycznia nie pojawił się żaden rozdział, i co ja teraz zrobię? Jestem chyba zbyt ciekawa co dalej się stanie...
Autorko! Wracaj szybko do prowadzenia bloga bo stanę się jak Satomu!!!
Buziaki i weny życzę <3
Aż przecierałam oczy ze zdziwienia, bo nie mogłam uwierzyć, że pojawił się tutaj nowy komentarz!
UsuńJest mi niezmiernie miło, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie tego bloga oraz za komentarz ♥
Pisanie SIN nie jest niestety łatwe, a ostatnio jakoś bardziej mi po drodze z TA - myślę, że kiedy będę z TA w odpowiednim punkcie to Shiny ruszy z kopyta nadrabiając puste miesiące :D
Mam nadzieję, że gdy pojawi się kolejny rozdział z chęcią zajrzysz na tego bloga ♥
Dziękuję Ci pięknie jeszcze raz! To dla mnie niesamowita motywacja! ♥
W końcu pochłonęłam wszystkie rozdziały. To jest takie piękne ♥
OdpowiedzUsuńLubie takiego Sasuke - innego niż w Naruto, kochanego, czułego. Zdecydowanie miło jest dla odmiany przeczytać i pomyśleć, że to Sakura jest dla niego całym światem, a nie on dla niej. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i informacje, jak potoczy się relacja Sasuke-Itachi oraz Sasuke-Sakura-Satomu.
Pozdrawiam cieplukto ♥
Jak mi miło, że tutaj też zajrzałaś! *_* Dziękuję Ci pięknie za komentarz i te cudowne słowa w nim zawarte :3 Od razu człowiek jakiejś werwy do pracy dostaje :D Naprawdę bardzo Ci dziękuję ♥ Miło jest widzieć, że ktoś tu jeszcze zagląda ♥
UsuńDziękuję jeszcze raz, bo nawet sobie nie wyobrażasz ile Twoja obecność dla mnie znaczy ♥
Pozdrawiam serdecznie ♥
kiedy cos ?
OdpowiedzUsuńPiękny blog. Czytałam z zapartym tchem. Takie to niewymuszone, staranne. Bardzo chciałabym znać dalszy ciąg tej opowieści, bo jest nadzwyczajnie wciągająca.
OdpowiedzUsuńBędę tu zaglądała z nadzieją, że pojawią się kolejne rozdziały :) pozdrawiam
Wrócisz jeszcze? ;_;
OdpowiedzUsuńKochana czy wrócisz ?
OdpowiedzUsuń