Notes

|9.5.2019|
Rozdział 25: 25%
korekta:
Lewa kolumna jest wysuwana

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 21 października 2018

Chapter twenty-three.

Zamaszyście otworzyła tylne drzwi samochodu, rzuciła torebkę na siedzenie, i z taką samą gracją zatrzasnęła je za sobą. Sasuke posłał jej karcące spojrzenie, po czym wsiadł do środka. Sakura jeszcze przez chwilę została na zewnątrz, aby trochę ochłonąć, bo nie chciała uzewnętrznić przy nim swojej irytacji. Buzowało w niej, odkąd wyszli ze szpitala. Po telefonie Uchiha obdarzył ją tylko wściekłym pomrukiem i chwilę później opuścili budynek. Maszerował żwawo kilka metrów przed nią. Szedł do samochodu tak szybko, że za nim nie nadążała. Czuła się tak, jakby miała deja vu.
Zachowanie Haruno było dla niego dodatkowym kłopotem i sprawiało, że tylko bardziej się irytował. Nie miał pojęcia, co tym razem ją tak rozdrażniło i nie chciał się tym zajmować. Miał ważniejsze sprawy na głowie niż opanowanie emocji dziewczyny. Bardzo często jej powtarzał, że jeśli nie powie mu, o co jej chodzi, to nie będzie wiedział i nie da rady jej pomóc.
Nie potrafię czytać w myślach, Sakura.
— Na coś czekasz? — rzucił protekcjonalnie przez otwarte okno.
Wzruszyła ramionami, po czym odetchnęła głęboko i wsiadła do środka. Nie spojrzała na niego — Sasuke wcale nie był tym zaskoczony — zapięła pas, a potem włożyła zmarznięte dłonie pod uda. Haruno zauważyła, że Uchiha w tym momencie zerknął na nią, a przez jego twarz prześlizgnęło się coś na kształt irytacji, być może złości. To nie było nic lekkiego, niezobowiązującego, tak jak oczekiwała.
Otworzyła usta i przez moment wpatrywała się w niego. W jej głowie formułowały się zdania, które umarły, zanim je wypowiedziała. To nie był czas na uzewnętrznienie nurtujących myśli.
Sasuke przymknął powieki i odetchnął głęboko. W głowie ciągle kołatała mu rozmowa z Eidori. Nie potrafił się jej pozbyć, a Sakura mu tego nie ułatwiała. Chciał jej powiedzieć, ale nie potrafił. Nie wiedział jak. Był zmuszony pozostawić ją z własnymi domysłami, ponieważ on sam musiał to najpierw przetrawić.
Nieoczekiwanie atmosfera wokół nich się zmieniła. Oboje chcieli o coś spytać, ale nie wiedzieli jak. Sasuke, czując lekką niezręczność między nimi, przekręcił kluczyk, wprawiając w ruch silnik.
— Wszystko w porządku? — zapytał po kilku minutach, gdy stanęli na czerwonym świetle.
Sakura przypomniała sobie reakcję Sasuke na telefon: zrobił się blady na twarzy, jakby cała krew odpłynęła mu do stóp. Jego ręce trzęsły się wtedy tak bardzo, że po rozłączeniu się, o mało nie upuścił komórki. Niedługo potem opuścili szpital. Kiedy kroczyli do samochodu, Haruno poczuła się dziwnie. Przeczucie nie podpowiadało jej nic dobrego, a wycofanie Sasuke to potwierdzało. Niby Uchiha próbował nawiązać z nią jakąś rozmowę, o coś zapytał, coś powiedział. Ona jednak z obawy, że powie coś niepotrzebnego lub nieodpowiedniego, siedziała cicho.
— Tak — odparła bez wahania. W myśli jednak odpowiedziała: Nie. Niestety nie. Martwię się o ciebie. Kto dzwonił? Co się dzieje? Dlaczego nic mi nie mówisz?
Westchnął, przeczesując palcami włosy. Dziewczyna zauważyła, że robił to bardzo często, jakby w ten sposób okazywał swoją ciągłą frustrację. W końcu jednak światło zmieniło się na zielone i ruszył. Ucieszyła się, bo chwila postoju zdawała się trwać w nieskończoność.
Oparła głowę o zagłówek i przyglądała się ulicom, znajomym budynkom, drzewom, spacerującym ludziom. Krajobraz przemykał jej przed oczami zdecydowanie za wolno. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu.
— Tak myślałem — powiedział.
Wiedział, że kłamała. Wiedział o niej dużo więcej, niż jej się wydawało. I nic nie mogła na to poradzić. Nawet się z tego cieszyła, tylko żałowała, że ona nie potrafiła rozgryźć go tak szybko. Wiedziała, że jeśli coś go dręczy, natychmiast się wycofuje i staje niedostępny. Co bardzo często ją raziło i sprawiało, że jego marudny nastrój jej się udzielał. Sama zaczynała być zdenerwowana, chociaż wcześniej nie miała ku temu powodu. Starając się powściągnąć w sobie negatywne emocje, próbowała mu pomóc. Widząc Sasuke w takim stanie, nie potrafiła być obojętna. Martwiła się o niego i starała wesprzeć, jednak nie zawsze z upragnionym skutkiem.
— Hmm — mruknęła bezwiednie.
— Co to za hmm? — spytał.
— Co? Jakie hmm? — Zerknęła na niego, chociaż on zapewne od chwili ją obserwował. Dopiero teraz zauważyła, że byli przy jej bloku. — Dojechaliśmy już? — Kiwnął głową. — Szybko — mruknęła cicho pod nosem. Nie zorientowała się, kiedy tu dotarli. Była tak pogrążona we własnych myślach, że kompletnie odleciała, a Sasuke raczej nie próbował wyrwać jej z tego letargu. Podejrzewała, że odezwał się do niej, dopiero gdy się zatrzymał. Może to i lepiej, pomyślała. Czuła, że nie powinna mu przeszkadzać, więc po co miała zasypywać go niewygodnymi pytaniami. Poza tym po jego reakcji w szpitalu poczuła, że na jakiś czas będzie musiała usunąć się w cień. Miała nadzieję, że jeśli Sasuke to przetrawi, to w odpowiednim momencie o wszystkim jej opowie. Być może. Zastanawiała się tylko, co takiego się stało. Co tak na niego wpłynęło?
Zauważyła, że zaparkował tuż przed głównym wejściem, co było niespodziewane. Zwykle stawał samochodem dalej i wyłączał silnik. Teraz tego nie było.
Zerknęła na niego zaskoczona i zapytała:
— Jedziesz gdzieś? — Uniosła brwi do góry i zamrugała.
Kiwnął głową.
— Muszę załatwić kilka spraw. Zadzwonię do ciebie później — odpowiedział tak, aby nie drążyła. Zbył ją krótko i rzeczowo, czego mogła się spodziewać. Jednak mimo wszystko zabolało ją to tak samo, jak i za każdym poprzednim razem.
— Może chcesz porozmawiać? — zapytała niepewnie i odpięła pas.
— Nie — chrząknął. — Nie trzeba.
Chciała przesunąć się do niego, ale zatrzymała się w połowie drogi. Sasuke odwrócił twarz i spojrzał na widok za przednią szybą. Śledził wzrokiem parę, która szła chodnikiem i rozejrzał się jeszcze po okolicy.
Pokręcił głową ze zirytowaną miną.
— Śpieszę się — ponaglił Sakurę, co ją zszokowało.
— Tak — wyszeptała. — Okej. — Kiwnęła głową, uciekając spojrzeniem w bok. Nie patrzyła na niego, ale poczuła na sobie jego wzrok. Raz dmuchnęła powietrzem przez nos, zastanawiając się, co powinna zrobić.
Powiodła oczami w kierunku swojego okna w mieszkaniu i przyglądała mu się przez moment. Blok z zewnątrz wyglądał na stary, fasada była poszarzała i popękana w wielu miejscach. Mieszkała w tym miejscu prawie pięć lat, ledwo pamiętając spędzone w nim chwile. Urywki wspomnień nawiedzały ją wieczorami, przynosząc ze sobą uczucie pustki, samotności i bezradności; ogromnego pragnienia, by się do kogoś przytulić lub z kimś porozmawiać.
Zerknęła przelotnie na Sasuke. Miała ochotę zrezygnować. Wszelkie siły i chęci do walki z nim opuściły ją. Uchiha czekał, wpatrując się w nią. Był ostrożny w słowach i czynach, jakby była jakimś dzikim zwierzęciem, które tylko czekało na odpowiedni moment, żeby się na niego rzucić. Nie zamierzała jednak tego robić. Miała w sobie odrobinę przyzwoitości. Wiedziała, że nie mogła na niego naciskać, więc zatrzymała wszystkie nurtujące ją pytania dla siebie.
— Zadzwoń później — poprosiła, otwierając drzwi. Wygramoliła się z samochodu, wzięła torebkę z tylnego siedzenia, po czym ruszyła w stronę bloku. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu.
Oddaliła się od niego o parę metrów, ale zatrzymała się i odwróciła, gdy usłyszała jego donośny głos.
— Zadzwonię — oświadczył z przekonaniem, jakby nie miał w tej sprawie najmniejszych wątpliwości. Sakura sądziła inaczej, mimo to zacisnęła usta i kiwnęła głową.
Uchiha przeszył ją ostrym spojrzeniem. Zmarszczyła brwi, poprawiając poły płaszcza. Co ty wyrabiasz?, pomyślała. Zdenerwował ją ten gest. Zastanawiała się, czy próbował ją sprowokować, bo mu się udało. Zrobiła kilka kroków do przodu i stanęła przy aucie. Nachyliła się, spoglądając na niego przez otwarte okno.
— Nie wiem, co się z tobą dzieje — powiedziała. — Czasami zachowujesz się jak totalny dupek! — uniosła głos o ton. — Korona by ci z głowy nie spadła, gdybyś chociaż raz podzielił się ze mną swoimi myślami — rzuciła, czując narastającą irytację. — Ucieczka nie rozwiąże twoich problemów, wiesz — mówiła dalej, coraz bardziej zdenerwowana. Czuła, że cała się trzęsła. Rękę bezwiednie zaciskała na pasku od torebki, policzki przygryzała, a brwi i czoło miała zmarszczone, jakby kłóciła się ze swoim największym wrogiem.
Miała wrażenie, że nie rozumiał, jak bardzo był dla niej ważny. Że bycie w związku to patrzenie we dwoje w tym samym kierunku, dzielenie się swoimi problemami. A on robił coś zupełnie odwrotnego.
Uchiha nic nie odpowiedział. Jego oczy, kompletnie pozbawione blasku, emanowały niewielkim zawstydzeniem i być może skruchą.
— Pomyśl, co ty robisz. Prosisz, żebym mówiła ci, co mi siedzi w głowie, a sam robisz coś zupełnie odwrotnego — powiedziała ledwie ciszej od szeptu, po czym się odwróciła.
Wiatr przybrał na sile, przyprawiając ją o dreszcz. Idąc, miała wrażenie, że jej serce upadło na chodnik, a ona kopała je przed sobą. Nie dałaby rady czekać na odpowiedź od niego, bo to jeszcze bardziej by ją dobiło. Musiała być cierpliwa, jednak wątpiła, że podoła temu przekonaniu.
Nie odwróciła się, gdy usłyszała ryk silnika. Nie potrafiła. Złość emanowała w niej z taką siłą, że miała ochotę płakać. Czuła się przez niego pominięta. Jakby to wszystko, co ostatnio się z nią przeżył, się nie liczyło. Zastanawiała się, czy Sasuke czuł się, choć odrobinę podobnie jak ona.
Kiedy tylko auto odjechało, objęła się ciasno ramionami, by rozgonić chłód. Nawet wchodząc do mieszkania, zdejmując płaszcz i siadając na sofie, gdzie opatuliła się ciepłym kocem, nie potrafiła się rozgrzać. Może to pogoda, a może nagła pustka, którą poczuła w środku, sprawiła, że było jej zimno.
Zostawił ją, bo potrzebował czasu i spokoju. Musiał sobie wszystko dokładnie przemyśleć. Ułożyć plan, wybrać rzeczy, które miał zamiar jej powiedzieć. W jej oczach widział masę pytań, ale nie potrafił udzielić jej satysfakcjonującej odpowiedzi. Sam miał mętlik w głowie. Telefon od Eidori był bardzo nagły, druzgocący. Sasuke do tej pory wierzył, że jego brat był pod dobrą opieką, że z jego zdrowiem będzie tylko lepiej. Nie spodziewał się takiej wiadomości. Sądził, że wszystko z nim dobrze.
Po wypadku widział Itachiego tylko raz. Nie rozmawiał z nim, chociaż trzymając rękę swojego wujka, płakał i prosił o spotkanie z bratem. Nie pozwolono mu. Starszy Uchiha był wtedy przetrzymywany w areszcie, ponieważ to jego uznano za sprawcę wypadku.
Zobaczył go dopiero po rozprawie, gdy był prowadzony przez dwóch policjantów. Początkowo go nie rozpoznał. Itachi miał spuszczoną głowę i podkrążone oczy. Ale kiedy uniósł brodę i na niego spojrzał, od razu wiedział, że to był jego brat. Bezwiednie rzucił się za nim w pogoń. Nie krzyczał, nie wołał, po prostu biegł. Zmysły mu otępiały i nie słyszał nawoływania swojego wujka, który ruszył zaraz za nim. Kiedy złapał go gwałtownie w ramiona, zaczął walczyć. Wierzgał, płakał. Jednak widząc, jak Itachi zerknął na niego przez ramię, przestał. Nie wiedział też, czy mu się przewidziało, ale Sasuke odniósł wrażenie, że jego brat płakał.
Później starszy Uchiha wyszedł z więzienia za kaucją i zniknął. Zmienił numer telefonu i nikomu nie powiedział, dokąd się wybiera. Od tamtego czasu słuch po nim zaginął, choć Sasuke nie był pewien, czy ktokolwiek usilnie go poszukiwał.
Gdy podjął pracę w policji, dostrzegł możliwość. Wykorzystując znajomości, a także swoje przywileje próbował go odnaleźć. Brat był jedyną znaną mu osobą, od której mógł się dowiedzieć całej prawdy.
Przez wiele lat, gdy tylko poznał teoretyczne miejsce, w którym akurat przebywał — zostawiał wszystko i ruszał za nim. Musiał go odnaleźć. Chęć poznania wydarzeń z perspektywy Itachiego napędzała go. Śmierć rodziców, a także odejście brata prześladowała go przez wiele lat. Część życia spędził na obwinianiu go za to. Nie potrafił mu wybaczyć, że go zostawił. Wszystko pękło jak bańka mydlana, gdy go odnalazł. Prawda przestała mieć znaczenie. Dla Sasuke liczyło się tylko spotkanie z bratem.
Kiedy po raz pierwszy zostawił Sakurę, wyjechał do Niigaty. Dreptał mu wtedy po piętach. Czuł ekscytację na myśl, że w końcu mu się uda. Potrząsnął całe miasto wzdłuż i wszerz, ale w efekcie go nie odnalazł. List Haruno był impulsem, który pomógł mu w podjęciu decyzji i mimo druzgocącej porażki postanowił wrócić do Tokio.
Wypadek Sakury był dla Uchihy przełomowy. By spełnić złożone sobie obietnice i uciszyć ambicje, podpisał pakt z diabłem. Przystał na propozycję Mebuki i w zamian za lokalizację jego brata, musiał odejść od kobiety, która w ciągu tych paru lat stała się dla niego całym światem. Pieczętując tę umowę uściskiem dłoni, miał wymazać się z jej życia.
— Miej na nią oko — poprosił przyjaciela.
— Sam jej pilnuj, palancie — warknął zły Uzumaki i skrzyżował ręce na piersi. Oczy miał zmrużone, a nos złowrogo zmarszczony. Sasuke wykrzywił usta w lekkim, zniesmaczonym uśmiechu. — Nie wiem, dlaczego odwiozłem cię na to lotnisko! Powinienem cię przykuć kajdankami do jakiegoś słupa — zagroził. — Będę się obwiniał za to, że cię puściłem. — Złapał go ramiona i potrząsnął. — Jak zamierzasz to naprawić!? — jęknął Naruto.
Widząc ponure spojrzenie kolegi, od razu go puścił.
Uchiha zamknął oczy i ścisnął nasadę nosa, z drżeniem wypuszczając powietrze. Potem opuścił ramiona wzdłuż ciała i się rozluźnił. Kącik jego ust lekko wykrzywił się do góry. Groźby Naruto zawsze go bawiły.
— Daj mi znać, gdy się obudzi.
Blondyn prychnął.
— Myślisz, że ta baba da mi się do niej zbliżyć? — Zadrżał z niesmakiem. — Wie, że jestem twoim ziomkiem — jęknął, jakby przerażony. — Stary, ona cię nienawidzi. — Nachylił się nad nim i otworzył szeroko oczy.
Sasuke odsunął od siebie przyjaciela. Nie czuł się swobodnie, gdy Naruto nie mrugał. Obrzydzało go takie spojrzenie.
— Wrócę, gdy tylko wszystko uporządkuję. — Zamilkł na moment. — Jak go znajdę — dodał cicho.
Nagle Uzumaki spoważniał.
— A co jeśli Sakura nie będzie chciała cię znać? — zauważył. — Znowu odwalasz jej taki numer. To, że poprzednim razem się udało, nie znaczy, że tym razem też ci się upiecze — wyjaśnił.
— Wiem — skwitowałem. — Mam plan, Naruto.
— Dla mnie to wygląda tak, jakbyś tylko szukał sposobności, by od niej odejść. Kochasz ty ją w ogóle? — zapytał nagle, unosząc jedną brew do góry.
Sasuke zamilkł. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Sakura była dla niego ważna i w pewnym sensie darzył ją takim uczuciem. Chciał spędzić z nią resztę życia, ale czy to na pewno oznaczało miłość?
Blondyn opuścił mocno głowę dół. Sasuke się skrzywił, widząc, jak kolega patrzy się na niego spod byka.
— Nie błaznuj — pouczył go. — Jeżeli te informacje od Mebuki są prawdziwe — westchnął. — Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby później nie miała na mnie żadnego haka — wyjaśnił. — Odzyskam Sakurę. — Obiecujący ton jego głosu sprawił, że Uzumaki stanął prosto i rozluźnił ramiona.
— Nadal uważam, że to zły pomysł — westchnął. — Źle robisz.
— Wiem — przytaknął mu ponownie. — Nie mam wyjścia, Naruto.
Zmrużył oczy i wydął usta zniesmaczony.
— Ono zawsze jest — rzucił. — Tylko ty myślisz jak jakiś popapraniec. Załatw lepiej wszystko tak szybko, jak możesz i wracaj. — Podał mu rękę i czekał, aż Sasuke odwzajemni gest. Potem uścisnęli mocno swoje dłonie. — Będę miał na nią oko, na tyle ile mi pozwoli, sam wiesz kto — powiedział szeptem, teatralnie przystawiając rękę do ust. Po chwili zaśmiał się i podrapał palcem pod nosem. Wyglądał, jakby był dumny ze swojego żartu.
Uchiha przewrócił oczami.
— Jestem twoim dłużnikiem — powiedział.
Uzumaki kiwnął brodą na przyjaciela i z błyskiem w oku, rzucił:
— Ty mi się nie spłacisz do końca życia.
Próbując się rozgrzać, odtwarzała w głowie to, jak czuła się z Sasuke poprzedniego wieczora. Siedziała w ciszy, nie licząc niekontrolowanego szlochu, który wstrząsnął całym jej ciałem. Nie płakała dlatego, że była na granicy załamania, tylko dlatego, że jej zależało. Im więcej myślała o tej całej sytuacji, tym bardziej ją wkurzała. Czuła się tak, jakby została wciągnięta w sprawę, która jej nie dotyczyła, a jednocześnie miała z nią wiele wspólnego.
Pierś jej się ścisnęła, gdy z całych sił próbowała zapanować nad płaczem. Zwiesiła głowę i pokręciła nią słabo. Walka ze łzami okazała się trudniejsza, niż myślała. Do tego zaczęła przerażać ją samotnie spędzona noc. Nie chciała zasypiać w pustym łóżku. Wiedziała, jak to jest leżeć na nim, otoczona z pozoru ciepłą kołdrą. Znała chłód, który panował w ciemnym pokoju i tę przeszywającą ciszę.
Wzięła głęboki wdech, żeby opanować emocje, bo wiedziała, że nic tym nie zmieni.
Sprzątając stoliki, poczuła na kostkach chłodny powiew. Instynktownie zerknęła w stronę drzwi, bo to właśnie one były odpowiedzialne za przeciąg. Do baru weszła grupka roześmianych studentów, a za nimi, na progu, stanął mężczyzna. Nie kojarzyła go, więc musiał tu być po raz pierwszy. Był ubrany w materiałowe, granatowe spodnie, szary T-shirt i ciemnofioletową koszulę. Rozglądał się na boki, jakby kogoś szukał. Jego ciemne włosy opadały mu na oczy i policzki, gdy poruszył głową.
Przekładając ścierkę z dłoni do dłoni, wpatrywała się w mężczyznę. Pomyślała, że był przystojny. Bynajmniej tylko dla niej. Kilka kobiet, które siedziały w barze, też zwróciły na niego uwagę. Sakura zagryzła z niezadowolenia dolną wargę. Przybysz idealnie wpisywał się w jej gust, co jednocześnie ją intrygowało i onieśmielało, a te kobiety zdecydowanie przeszkadzały. Pokręciła głową, odganiając myśli. Przecież i tak by się mną nie zainteresował, mruknęła do siebie pod nosem.
Kiedy na nią spojrzał, upuściła szmatkę. Miała wrażenie, że jego wzrok zatrzymał się na niej o wiele dłużej, niż powinien, co sprawiło, że pospiesznie zabrała ścierkę z podłogi. Potem odwróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni. Po kilku chwilach spojrzała przez uchylone drzwi i skrzywiła się, stwierdzając, że usiadł przy barze, którym akurat się zajmowała. Odwróciła się i rozejrzała po pomieszczeniu. Nie mogła schować się na zapleczu do końca swojej zmiany. Musiała coś szybko wymyślić.
Z błyskiem w oku podeszła do nowej pracownicy i szturchnęła ją lekko w ramię.
— Mogłabyś zająć się klientem przy barze? — poprosiła, wskazując palcem na drzwi.
Dziewczyna rozchyliła usta i spojrzała na Sakurę jak na głupią. Haruno nawet nie znała jej z mienia. Nie potrafiła go zapamiętać. Bywała tu rzadko, a jeszcze rzadziej w czymś pomagała.
— Dlaczego? — zapytała, jakby to była najstraszniejsza rzecz na świecie.
— Muszę pomóc w rozpakowaniu zamówień na tyłach budynku — skłamała na poczekaniu.
Dziewczyna wzdrygnęła się i jeszcze bardziej skrzywiła.
— To nie moja sekcja. Ja i tak za pięć minut kończę. Sorki — mruknęła i odsunęła się z teatralnym gestem dłoni.
— Koleś jest meeega przystojny — przeciągnęła samogłoskę, chcąc ją zachęcić. Dziewczyna tylko do niej pomachała i odeszła.
Sakura jęknęła z niezadowolenia, a jej poziom zażenowania i irytacji sięgnął zenitu. Haruno musiała stawić czoła nieznajomemu, czy jej się to podobało, czy nie. Denerwowała się przy takich mężczyznach jak on. Ich uroda ją onieśmielała, przez co popełniała wiele błędów. Zapominała się. Ciągle coś myliła, rozlewała.
Kiedy wyszła, zauważyła, że przy barze pojawiło się jeszcze kilka osób, co ją trochę uspokoiło. Automatycznie starała się obsłużyć każdego po kolei. Kiedy napełniła kufel dla mężczyzny, który siedział zaledwie dwa miejsca od nowego klienta, zauważyła, że ten intensywnie jej się przyglądał. Nie uśmiechał się, a jego brwi były ściągnięte, jakby ją analizował. W międzyczasie inny facet coś do niej mówił, więc odpowiedziała mu miło i zerknęła na bezimiennego. Ich spojrzenia się skrzyżowały, a rozmowy w barze wydawały się cichsze. Nie wiedziała, czy to jego wyraz twarzy, czy może fakt, że jego wzrok ciągle spoczywał na niej. Jednak nie potrafiła się zmusić, by spojrzeć gdzieś indziej.
Nagle podeszła do niej Ino i zapytała, czy potrzebuje pomocy. Była przez to zmuszona, by zerwać kontakt wzrokowy z nieznajomym. Jednak, gdy znów na niego spojrzała, patrzył w swoją szklankę, powoli kręcąc nią w dłoniach. Nie miała pojęcia, co się właśnie między nimi wydarzyło. Otrząsając się z dziwnych myśli i próbując uspokoić oddech, wróciła pośpiesznie do swoich obowiązków, starając unikać zerkania w jego stronę.
Nie miała pojęcia, dlaczego wywarł na niej takie wrażenie. Przeraziło ją to, że jej serce na jego widok zabiło mocniej niż zwykle. Nie wiedziała, czy powinna uznać to za znak, a tym bardziej, czy to było coś dobrego, czy nie.
Po tym wydarzeniu Sasuke pojawiał się w barze coraz częściej — zazwyczaj na kilka minut lub dłużej. Starał się siadać w tym samym miejscu, a jeśli nie było to możliwe, wybierał takie, aby mieć na nią dobry widok. Sakura często zastanawiała się nad jego zachowaniem. Początkowo trochę się go bała, ale z czasem zaczęła przywykać do jego obecności i sam nieznajomy ją zaintrygował. Z drugiej strony, kiedy się nie pojawiał, czuła dziwny niepokój. Nie wiedziała, czym tak właściwie się martwiła, ale gdy tak na nią patrzył, chciała się dowiedzieć, kim był i czy ją zna. Bardzo często łapała się na tym, że o określonej godzinie spoglądała z utęsknieniem w stronę drzwi.
Nie rozmawiała z nim bardziej, niż było potrzeba — prosta wymiana zdań typu klient-kelnerka. Nie potrafiła inaczej, chociaż nie raz korciło ją, żeby zapytać się o jego imię albo rozwinąć nieco bardziej ich prostą rozmowę.
Jakiś czas później sprawy między nimi przybrały zatrważający obrót. Sakura coraz bardziej upewniała się w przekonaniu, że chciałaby mieć Sasuke już zawsze przy sobie. Chciała przejść z nim przez wszystkie złe chwile, w oczekiwaniu na te dobre, bo nikt nie był w stanie trzymać ją za rękę tak jak on. Nie chciała przeżywać kolejnego dnia bez jego głosu.
A teraz miała wrażenie, że ją odpychał. Znowu.
Powieki zaczęły jej ciążyć, więc położyła się na plecach. Wpatrywała się w znajomą plamę na suficie. Dostrzegła tę skazę jakiś czas temu i nie miała pojęcia, skąd się tam wzięła. Wyglądała jak zabrudzenie, może pozostałość po zabitym owadzie. Przez chwilę skupiła się na niej i nie potrafiła oderwać wzroku. Jakby skierowanie myśli w jej stronę, wewnętrznie trochę Sakurę uspokajało.
Położyła rękę pod głową i rozejrzała się po pokoju. Nie pamiętała czy mieszkanie było urządzone, zanim się tu wprowadziła, czy dopiero po przeprowadzce. Było małe, jednak przestrzeń została dobrze zagospodarowana, że nie mogła narzekać. Chociaż nie pamiętała spędzonych w nim chwil, mieszkało jej się tu bardzo dobrze. Wiedziała, że było kupione dla niej w ramach ugody. Przypomniała sobie o tej sytuacji niedawno. To miejsce służyło jako środek do uciszenia Sakury po niefortunnych wydarzeniach — tak wypowiadała się jej matka o tamtym pamiętnym dniu. Haruno nie miała pojęcia czy ta łapówka poskutkowała. Miała tylko nadzieję, że rodzice nie wtrącali się później w jej życie.
Zamknęła oczy i westchnęła, rozgoryczona napływającymi wspomnieniami. Była zmęczona ciągłym denerwowaniem się na i o Sasuke, a także strachem i niepewnością związanymi z jej przeszłością. Nie miała siły z tym walczyć. Nie miała siły prosić ukochanego, by bardziej jej zaufał.
— To by było bez sensu — ziewnęła.
Mogła płakać, błagać, a to i tak nie dałoby jej upragnionego rezultatu. Musiała być cierpliwa i trzymać kciuki za to, żeby Sasuke się opamiętał.
Siedziała na jednej z wielu drewnianych ławek w sali. Ubrana w elegancką sukienkę. Rozglądała się na boki, przyglądając się zgromadzonym ludziom. Jej matka stała obok. Uśmiechała się, a jej oczy błyszczały od łez, jakby ze wzruszenia. Wszyscy dookoła wyglądali na szczęśliwych. Niektóre kobiety chusteczkami ostrożnie wycierały mokre ślady w kącikach oczu, by nie popsuć makijażu. Mężczyźni zaś stali niewzruszeni, być może nawet znudzeni. Sakura pomyślała, że była w trakcie ceremonii. Problem tkwił w tym, że nie wiedziała z jakiej okazji. Każdy ubrany był elegancko, a na twarzy wymalowany miał uśmiech. Wszystko wskazywało na ślub, ale czy nim było?
Nagle usłyszała muzykę. Sakura przymknęła oczy, zastanawiając się, co to za utwór. Był ładniejszy niż typowy marsz weselny, chociaż bardzo go przypominał. Odwróciła głowę, słysząc, jak w sali rozbrzmiały gromkie brawa. Spojrzała na swoją matkę, której uśmiech momentalnie zniknął z twarzy. Mebuki stała wyprostowana i nawet nie drgnęła, kiedy ją wołała. Dopiero po chwili zareagowała i spojrzała na córkę. Dziewczyna odchyliła się, wystraszona wyrazem twarzy rodzicielki. Kobieta mierzyła ją morderczym spojrzeniem, jakby Sakura zrobiła coś złego, coś niewybaczalnego.
— To twoja wina — wyszeptała. — Zawiodłaś mnie.
W tej samej chwili dojrzała nadchodzącą parę młodą. Kiedy znaleźli się w jej polu widzenia, zamarła. To była ona — ubrana w białą, lejącą suknię z cienkimi ramiączkami. Wyglądała okropnie, wręcz tandetnie. Sakura nie rozumiała, jak mogła założyć coś takiego. Ubranie było kompletnie nie w jej stylu. Ponownie wróciła spojrzeniem na parę. Obok niej szedł Sasuke — jak zwykle poważny i elegancki. Trzymał mocno swoją wybrankę, jakby się bał, że mu ucieknie. Za to ona sama mimo uśmiechu na ustach, nie wyglądała na zadowoloną.
— To największy błąd twojego życia, Sakura — powiedziała Mebuki, zwracając na siebie uwagę córki. Młoda Haruno próbowała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. Żadne słowa nie opuściły jej ust. Ze strachu złapała się za gardło i poczuła, jak po jej policzkach spłynęły pojedyncze łzy. — Klaszcz — nakazała jej matka. — Ciesz się. Zachwycaj. To jedyne, co ci pozostało.
Sakura tak też zrobiła. Stała wśród tłumu gości i biła brawa, zachwycając się panną młodą, którą była osobiście.
Zerwała się ze snu. Gwałtownie otworzyła oczy i przez dobrą chwilę nie potrafiła się na niczym skupić. Jej zmysły były otępiałe, ciało ciężkie, sparaliżowane. Skuliła się na kanapie i przetarła zaspane oczy. Później zamrugała, żeby odgonić otumanienie. Było jej zimno, a przez to, co zobaczyła we śnie, odczuwała irracjonalny strach. Nie mogła się nadziwić, jakie obrazy wytworzyła jej wyobraźnia — tym bardziej że po raz pierwszy nie były one bezpośrednio związane ze wspomnieniami. Koszmar, który był kompletną abstrakcją.
Otuliła się szczelniej kocem i przymknęła oczy, próbując ponownie zasnąć. Nie miała ochoty myśleć o tym dziwnym śnie, wręcz przeciwnie, chciała o nim jak najszybciej zapomnieć.
Przypominając sobie o zajęciach rano, usiadła nagle, przez co zakręciło jej się w głowie. Chwyciła dłońmi brzeg kanapy i się pochyliła. Pozostała w tej pozycji przez jakąś chwilę, aby mdłości, spowodowane przez zawroty, ustąpiły.
W pokoju było ciemno, więc nie widziała godziny na ściennym zegarze. Nawet światło księżyca, które pozwalało na dostrzeżenie zarysu wszelkich mebli, nie pomogło. Z jękiem sięgnęła po telefon. Zmrużyła oczy, gdy odblokowała ekran i jasne światło błysnęło jej po oczach. Zamrugała kilka razy, aby przywyknąć.
Gdy zobaczyła godzinę, rozchyliła usta z zaskoczenia. Było dziesięć po trzeciej rano. Odetchnęła z ulgą, zauważając, że zostało jej jeszcze sześć godzin snu. Kolejną rzeczą, na którą zwróciła uwagę, był brak wiadomości od Sasuke. Nie zdziwiło jej to. Chociaż była przygotowana na brak odzewu z jego strony, znowu poczuła się pominięta. Była zawiedziona nim i jego zachowaniem, a także zła na samą siebie, że nie potrafiła temu zaradzić.
Zebrała się z kanapy i poszła do łazienki zmyć makijaż oraz przebrać się w piżamę. Po wsunięciu się pod miękki materiał pościeli ponownie utknęła w telefonie. Brak próby kontaktu ze strony Sasuke ją martwił, chociaż wmawiała sobie, że tak nie jest. Z ledwością powstrzymywała się od napisania do niego lub zadzwonienia. Potrzebowała go usłyszeć, chociaż przez chwilę. Dowiedzieć się, że wszystko z nim dobrze.
By zająć czymś myśli, z ciekawości wpisała w wyszukiwarkę internetową hasło: ślub sennik. Wyskoczyło jej kilka pozycji i zaczęła sprawdzać od pierwszej. Znaczenie owego snu uderzyło ją niczym z kopyta. Zmarszczyła nos z niezadowolenia i mocniej przycisnęła głowę do poduszki. Była przerażona tym, co zobaczyła.
— Widzieć czyjś ślub: śmierć. Własny ślub: przejściowe kłopoty — przeczytała na głos, po czym jęknęła. Oba znaczenia odnosiły się od jej snu, bo jednocześnie widziała swój ślub i go brała. Przełknęła nerwowo ślinę i szukała dalej, bo to wyjaśnienie było dla niej zbyt lakoniczne i przerażające — dwa pojedyncze słowa, które zdecydowanie nie wróżyły nic dobrego. Potrzebowała czegoś dłuższego, bardziej rozsądnego.
Następna strona wydawała się bardziej konkretna od poprzedniej. Sakura dowiedziała się więcej i zdecydowanie było to zrozumiałe i mniej przerażające.
Tak jak wcześniej, przeczytała sobie wszystko na głos.
Sen o własnym ślubie wróży przejściowe kłopoty... Nic nowego — mruknęła. — Które mogą stanąć na twojej drodze. Użeram się z nimi ciągle — skomentowała i czytała dalej: — Ogólnie ślub we śnie jest dobrą wróżbą. Pokłóconym zwiastuje szybkie rozwiązanie konfliktu. Ooo! — powiedziała głośniej. — To coś nowego — mruknęła i przesunęła palcem w dół, zatrzymując się na ostatnim zdaniu. — Suknia ślubna jest najczęściej naszym pragnieniem miłości, o którym możemy sobie nawet nie zdawać sprawy. Nawet jeśli jest brzydka — przedrzeźniała. — Ale na szczęście nie ma tu ani słowa o śmierci — fuknęła z irytacją. To słowo kilka chwil wcześniej bardzo ją wystraszyło i chociaż nie wierzyła w zabobony, widząc je, poczuła, jakby naprawdę miało się stać coś bardzo złego.
Nie miała ochoty zagłębiać się dalej w lekturę. Zaspokoiła swoje pragnienie wiedzy i to jej zdecydowanie wystarczyło. Ustawiła jeszcze budzik na dziewiątą i położyła telefon na szafce nocnej.
— Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jak to mówią — szepnęła, ziewając.
Zagrzebała twarz w poduszce, która pachniała jak Sasuke. Podobało jej się to, że Uchiha nie przesadzał z perfumami. Zawsze pachniał świeżo i korzennie, tak jak teraz poduszka, na której spał poprzedniej nocy. Chciała, żeby był obok, aby mogła wtulić głowę w jego koszulkę i upajać się nim.
Od momentu przebudzenia, i tak przez cały ranek, towarzyszyło jej dziwne uczucie. Coś w rodzaju przerażającego przeczucia, że ma się stać coś złego. Obwiniała za to swoją nocną lekturę, po której nie spała zbyt dobrze. Obudziła się kilka razy, a potem znowu zapadała w sen, a gdy w końcu zadzwonił budzik, nie była w stanie się nawet podnieść. Z łóżka wstała z jękiem i z niezadowoleniem na twarzy, a także z uporczywym bólem szyi.
Nie analizowała swoich myśli do chwili, aż wyszła z mieszkania. Wtedy znowu coś ją napadło — strach, zdenerwowanie. Wmawiała sobie, że to przez drogę na uczelnię, ponieważ z ledwością udało jej się zdążyć na zajęcia. Teoretycznie wyszła wcześniej, ale okazało się, że były roboty drogowe i autobusy jechały objazdem, nadkładając drogi. Czas podróży znacznie jej się wydłużył, wprawiając ją w niemałe zakłopotanie. Siedziała, jak na szpilkach, nie mogąc się uspokoić, w obawie, że się spóźni.
Będąc już na auli, dla świętego spokoju napisała do Sasuke wiadomość. Zwykle tego nie robiła, bo i tak nie odpisywał. Jednak przez dziwne uczucia z rana wolała mieć pewność, że wszystko z nim dobrze. Zapytała się, kiedy się spotkają i jak się czuje, po czym schowała telefon do torebki. Była przekonana, że nie uzyska odpowiedzi. I jak bardzo się zdziwiła, że chwilę później ona nadeszła.
Nie wiem. Dobrze, przeczytała.
— I nic więcej? — zapytała cicho sama siebie. — Naprawdę, Sasuke — mruknęła pod nosem.
Chociaż przyzwyczaiła się do takiego zachowania Uchihy, nadal zastanawiała się, co w nim siedzi. Był życiowym ewenementem. Być może gdyby nie była dla niego taka cierpliwa i głupio w niego wierząca, już dawno dałaby sobie z nim spokój. Sasuke był dosłownie jak chodząca, tykająca bomba — nigdy nie było wiadomo, co go rozjuszy i jak długo nie będzie się odzywał, samolubnie starając się sprostać wszystkim swoim problemom.
Nie odpisała mu. W gruncie rzeczy taka odpowiedź nawet jej wystarczyła, mimo że nie była zadowalająca. Zdecydowała, że jeżeli Uchiha nie odezwie się do niej przez kilka następnych godzin, sama go do tego sprowokuje.
Podczas dłuższych przerw siadała na ławce w głównym holu. Tym razem zdecydowała się na lekturę książki, która leżała u niej na półce wstydu, bo ciągle dokupywała nowe, ale ich nie czytała i postanowiła to zmienić.
Mijał drugi dzień od rozpoczęcia studiów i jak na razie prowadzący nie wymagali od nich zbyt wiele. Zajęcia były łatwe, w większości organizacyjne, ale jeszcze z nikim się nie zakolegowała. Teoretycznie nie była tu nowa, ale praktycznie nie pamiętała czasu spędzonego na uczelni — to były jedynie jakieś słabe przebłyski, które nie wnosiły nic nowego. Emanował od niej strach typowy dla świeżaka — strach przed chodzeniem na zajęcia, rozmową z prowadzącymi, przed nawiązaniem znajomości, przed odrzuceniem i samotnością.
Tak naprawdę Sakura nie czuła naglącej i ogromnej potrzeby, by się z kimś zapoznać. Potrzebowała tylko kogoś ogarniętego, z kim mogłaby robić ewentualne projekty w parach — to wydawało jej się najważniejsze. Nie chciała zawalić danej jej szansy. Chciała przetrwać ostatnie lata nauki i skończyć studia. Zagryźć zęby i zdawać jeden egzamin za drugim, przeżyć zajęcia kliniczne, odbyć dobre praktyki, później kolejny staż i w końcu zdecydować się na specjalizację. To był jej cel, który zamierzała osiągnąć mimo wszystko. Od najmłodszych lat wpajano jej, że wykształcenie jest bardzo ważne. Marzenia o tym, kim chciałaby zostać w przyszłości, zmieniały się wraz z kolejnymi latami, aż w końcu, jeszcze zanim zaczęła szkołę średnią, zainteresowała się człowiekiem — jego organizmem. Chciała wiedzieć, co sprawia, że wewnątrz nas dzieje się tyle rzeczy w jednym czasie. Jak oddychamy, jak dziecko rośnie w łonie matki, w jaki sposób się poruszamy.
— O rety, wróciłaś.
Usłyszała nieznany głos. Dziewczyna zatrzymała się przed nią. Opuszczając książkę, Sakura widziała tylko jej ręce i torebkę, którą po chwili położyła na ławce obok jej własnej. Haruno podniosła wzrok i zobaczyła zaskoczoną twarz nieznajomej. Miała oliwkową skórę i ciemne brązowe włosy upięte w dwa koczki. Usiadła obok niej nagle, aż zatrzęsła się ławka. Sakura skuliła się, zabrała swoją torebkę i odsunęła od dziewczyny na niewielką odległość.
— Nie sądziłam, że jeszcze cię tu spotkam — powiedziała, a na jej twarzy pojawił się niewielki uśmiech.
Zmarszczyła brwi i czoło. Do tej pory to Satomu był jedyną osobą, którą jej matka określiła jako jej kolegę ze studiów. Później on sam zapewniał ją, że razem studiowali. Z przekonaniem opowiadał o wszelkich ich spotkaniach, rozmowach. Początkowo dodawało to Sakurze otuchy, jednak z czasem jej intuicja zaczęła wysyłać ostrzegawcze sygnały. Bardzo często na niego wpadała — zupełnie przez przypadek. Czasami spotkała go niedaleko swojego bloku albo w sklepach, w których bywała. Im częściej się to zdarzało, tym bardziej zaczęła się go obawiać. Dostawała paranoi. Miała wrażenie, że ją szpiegował, śledził.
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym. Uświadomiła sobie jednak, że właśnie przez strach o sobie samą, los pchnął ją w kierunku Sasuke. Zastanawiała się, czy gdyby go nie poznała, jak długo żyłaby w niewiedzy. Jak długo jej własna przeszłość by ją więziła? Do czego doprowadziłaby wtedy jej matka? Bała się nawet o tym myśleć.
— Cześć? — zaczęła niepewnie.
— Ach! Jasne! — krzyknęła i uderzyła się w czoło. Sakura się skrzywiła, widząc to. — Nie przedstawiłam się — wyciągnęła do niej rękę — jestem TenTen — powiedziała z uśmiechem.
Haruno uścisnęła ją.
— Miło mi — odparła, nie podając swojego imienia. Założyła, że TenTen je zna.
— Domyślam się, że mnie nie pamiętasz — jęknęła i chwyciła między palce płatek ucha.
Pokręciła bardzo powoli głową. Nie miała pojęcia, kim była ta dziewczyna.
— Studiowałyśmy razem. Siedziałam obok ciebie na anatomii — mówiła, energicznie gestykulując. — Później bez słowa zniknęłaś i nie wróciłaś na kolejny semestr. Zastanawiałam się, co takiego się stało, ale nikt nie wiedział. W sumie — westchnęła — pewnie i tak niewiele osób zauważyło. Ciągle ktoś odpadał i pewnie właśnie to większość założyła.
— Musiałam zrobić sobie przerwę — odpowiedziała.
— A dlaczego? — dociekała, co wprawiło Sakurę w zakłopotanie.
— Miałam wypadek — rzuciła, zanim zdążyła pomyśleć. Skrzywiła się, żałując tego, ale z jakiegoś powodu wyglądała na godną zaufania.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się i wyglądały jak spodki. Potem Haruno usłyszała plask i zobaczyła, jak TenTen uderzyła się dłońmi w policzki.
— O matko! Nie wiedziałam! Tak mi przykro! — Oczy prawie zaszły jej łzami. — Nie byliśmy ze sobą blisko, więc nawet nie miałam twojego numeru. Rozmawialiśmy ze sobą tylko kilka razy. — Złapała ją za dłonie i potrząsnęła nimi. Sakura się skrzywiła i z przerażeniem patrzyła na swoje ręce. — Musiałaś wiele wycierpieć. Ale teraz już wszystko dobrze? — zapytała, lustrując ją od stóp do głów.
— Yy — jęknęła zdezorientowana i przytłoczona zachowaniem dziewczyny. Oderwała swój wzrok od dłoni i skupiła spojrzenie na twarzy TenTen. — Tak. Już wszystko dobrze — potwierdziła.
Zobaczyła błysk zrozumienia w jej oczach, ale wydawała się spanikowana.
— To dobrze. — Brzmiała, jakby się rozczarowała, bo miała jej zdradzić skrywany głęboko sekret. — I co robiłaś przez ten czas? — dopytała.
Sakura nie miała ochoty z nią dłużej rozmawiać. Źle się czuła, przez jej lekkie natręctwo. Może dziewczyna nie chciała źle i tylko próbowała być miła, ale swoim zachowaniem zaburzała jej poczucie bezpieczeństwa. Rozmawianie o wypadku, a także o tym, co się z nią działo przez ten rok nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Podzieliła się tym jedynie z Sasuke oraz Ino i na razie nie zamierzała powiększać tego grona.
Sakura pokręciła głową, a potem spojrzała na zegarek w telefonie.
— Przepraszam cię, powinnam uciekać. Za chwilę zaczynam kolejne zajęcia — poinformowała, chowając swoje rzeczy do torby.
TenTen milczała przez dłuższą chwilę.
— Może spotkamy się któregoś dnia? — zapytała z nadzieją w głosie. — Jeśli masz oczywiście ochotę.
— Jasne — odpowiedziała, uznając to za całkiem dobry pomysł. Miała nadzieję, że dzięki niej dowie się o sobie czegoś więcej. — Czemu nie. — Zmusiła się do uśmiechu.
— To mój numer telefonu. — W jej głosie słychać ulgę. — Napisz, jak będziesz miała czas. — TenTen podając Sakurze karteczkę, przyglądała jej się.
— Nie ma sprawy. — Podniosła się z ławki i zabrała swoje rzeczy. Zrobiła kilka kroków w bok i powiedziała: — Miło było cię poznać. Na razie. — Pomachała jej i ruszyła pod salę.
Sakura nie oczekiwała po tej rozmowie zbyt wiele. Dziewczyna była ciekawska i tyle. Haruno nie chciała drążyć. Wmawiała sobie, że nie było innej przyczyny, przez którą TenTen ją zaczepiła. To był zwykły przypadek, zastanowiła się.
Westchnęła, zaciskając ręce na pasku od torby. Była kiepską kłamczuchą i zdecydowanie nie znała się na ludziach, nawet jeśli próbowała wmówić samej sobie, że było inaczej.
Zatrzymując się przed aulą, pomyślała, że chciałaby opowiedzieć o tym niepokojącym spotkaniu Sasuke. Martwiła się jednak, że taka rozmowa nie wydarzy się prędko.
Po wieczornej kąpieli ubrana w świeżo upraną piżamę usiadła z kubkiem naparu z melisy przed telewizorem. Kilka chwil wcześniej zastanawiała się nad zażyciem tabletki uspokajającej na noc, bo ciągle czuła dziwne poddenerwowanie. W efekcie zrezygnowała z tego pomysłu, na rzecz ziołowej herbatki i co najwyżej mogła sobie wmawiać, że to pomoże.
Opróżniając powoli kubek i skacząc po kanałach, zaczęła usypiać. Po raz kolejny również sprawdziła telefon i odłożyła go na stół z takim samym rozczarowaniem. Wychodziła z siebie przez brak wiadomości od Sasuke. Im bardziej jej wyczekiwała, tym bardziej się na niego denerwowała.
Nie mogąc dłużej znieść swojej bezczynności, zadzwoniła do niego. Ze wstrzymanym powietrzem czekała na pierwszy sygnał, a kiedy rozbrzmiał, zrobiła drżący wydech przez nos. Kolejny przyprawił ją o dreszcze. Pragnęła, żeby odebrał i bała się, że tego nie zrobi. Kiedy usłyszała trzeci, rozłączyła się i wstała, by rozchodzić nerwy. Po chwili znowu zadzwoniła, ciągle przemieszczając się po mieszkaniu. Nie chciała na niego naciskać, jednak z drugiej strony wystarczająco długo czekała na jego krok. Do tego wszystkiego chciała w końcu, raz a porządnie, zakończyć to pasmo niedomówień i ciągłych ucieczek. Tajemnic, które nikomu nie pomagały. Chciała spokoju. Oddechu. Stabilności.
Gdy zatrzymała się przy drzwiach wejściowych, usłyszała melodię — słaby, zagłuszony odgłos dzwoniącego telefonu — utwór, który do złudzenia przypominał dzwonek Sasuke. Początkowo miała wrażenie, że się przesłyszała. Zdezorientowana zmarszczyła brwi i odsunęła od ucha komórkę, zerkając na nią, a potem na drzwi. Rozłączyła się i w tym samym momencie muzyka przestała grać. Ponownie wykręciła numer. Po usłyszeniu sygnału przytknęła zaciekawiona ucho do drewnianej powierzchni. Rozszerzyła ze zdziwienia oczy, gdy stwierdziła, że dźwięk wydawał jej się bardziej klarowny niż wcześniej. Niewiele myśląc, złapała za klamkę i otworzyła drzwi.
Trzymał przed sobą dzwoniący telefon i nie potrafił go odebrać. Stał pod jej drzwiami, ale nie był przekonany, czy miał podnieść rękę i zapukać, czy odejść. Odkąd tylko zobaczył jej imię na ekranie, ciągle się wahał, co powinien zrobić.
Wystraszyła go, dzwoniąc. Sprawiła, że zaczął wstydzić się swojego zachowania. Chociaż nogi same zaprowadziły go pod jej drzwi, stwierdził, że to był błąd. Że nie powinien obarczać jej swoimi problemami, kiedy sama mierzyła się z masą własnych.
Wszystko rozpłynęło się w chwili, w której Sakura otworzyła drzwi. Czas jakby się dla nich zatrzymał i sprawił, że Sasuke nie miał już możliwości ucieczki. Oboje wpatrywali się w siebie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a przestrzeń wypełniała melodia z telefonu Uchihy. Wiedzieli, że od ostatniego spotkania mają bardzo wiele do omówienia. Sekundy przedłużyły się w nieskończoność i żadne z nich nie wykonało żadnego ruchu.
Sasuke stojąc do niej bokiem, zdradzał chęć odejścia. Poczuł się jak intruz, stojąc tam i gapiąc się na nią. W brzuchu czuł mrowienie, zupełnie jakby ktoś lada chwila miał go przyłapać na czymś niestosownym.
Nie chciał pytać, czy go wpuści. Nie chciał się wpraszać. Jednak z drugiej strony właśnie po to przyszedł, aby pozwoliła mu wejść. By ukoić myśli. By nie patrzeć na puste ściany swojego mieszkania i żeby nie wsłuchiwać się w jego ciszę. Chciał jej powiedzieć. Miał tak wiele do wyjaśnienia.
Sakura chrząknęła i zacisnęła wargi. Kiedy dotarło do niej, że telefon Uchihy nadal dzwoni, rozłączyła się. Potem schowała swój do tylnej kieszeni.
— Sasuke — powiedziała, jąkając się, bo jego nagłe pojawianie bardzo ją zaskoczyło, a raczej sytuacja, w której się znaleźli.
Zlustrowała go wzrokiem, jakby nie mogła uwierzyć, że naprawdę przed nią stoi. Wyglądał na zmęczonego. Miał przygarbione plecy, rozpiętą kurtkę i nieschludnie zarzucony szalik. Jego oczy były podkrążone, jakby nie spał całą noc. Widząc go w takim stanie, nie miała ochoty prawić mu morałów, ani wyrzucać myśli, które kłębiły się w jej głowie od wczoraj.
Posłała mu słaby, nieszczery uśmiech. Potem bez słowa cofnęła się o krok, robiąc mu miejsce i gestem dłoni zaprosiła do środka. Ani przez moment nie żałowała swojej decyzji. Stwierdziła, że nie mogła postąpić inaczej, bo miałaby do siebie pretensję, że go odrzuciła, kiedy przyszedł do niej.
Rzęsy Sasuke poderwały się w górę z zaskoczenia na to nieoczekiwane zachowanie Sakury. Zdecydowanie stawiał na to, że nie będzie chciała z nim rozmawiać. Spojrzał na nią podejrzliwie, a potem zerknął ponad ramieniem dziewczyny na mieszkanie.
— Jesteś pewna? — zapytał z konsternacją.
— Tak — przytaknęła.
Uchiha niepewnie zrobił krok do przodu. Przeszedł obok niej, po czym się odwrócił. Sakura na widok jego twarzy stanęła jak wryta. Chociaż starał się nic po sobie nie pokazać, było w niej coś jakby przerażenie, które kazało jej się zatrzymać z lawiną słów. Nie potrafiła odwrócić od niego wzroku. Wyglądał na zmartwionego. Oddychał głośno, zmuszając się do długiego wydechu. Nawet nie zauważyła, że wstrzymywał oddech. Przeczesał włosy ręką i widać, że to nerwowy gest. Odniosła wrażenie, że mentalnie przygotowywał się do powiedzenia jej o czymś. O czymś nieprzyjemnym. Ścisnęło ją w żołądku na tę myśl.
— Co jest? — rzucił kolejnym pytaniem, marszcząc podejrzliwie brwi.
— Nic — odparowała. — Po prostu — zrobiła krótką pauzę i potrząsnęła głową. — Próbuję cię zrozumieć. — Zamknęła za nim drzwi i przekręciła zamek.
— Mógłbym powiedzieć to samo o tobie. — Zrobił krok w jej stronę.
— Nie o to chodzi. — Ponownie pokręciła głową. — Nie o mnie — wyszeptała. — W końcu nie ma tu zbyt wiele do zrozumienia. — Podrapała palcem wskazującym za uchem. — Wszystko o mnie wiesz — dodała nieśmiało.
— Nie zgadzam się — odparł bez zająknięcia i zdjął z siebie kurtkę.
Otworzyła szeroko oczy i wyrwało jej się zaskoczone westchnienie. Nie odpowiedziała, tylko skinęła lekko głową.
Sasuke ruszył do kuchni, a Sakura zaraz za nim. Napełnił czajnik wodą i ustawił go na kuchence, jakby to robił każdego dnia od zawsze. Usłyszała odgłos otwieranej szafki, potem szuflady ze sztućcami i pudełka od herbat. Mimowolnie się uśmiechnęła. Czuła, że wszystko było na swoim miejscu, mimo małego, wyczuwalnego między nimi napięcia.
Spojrzała przelotnie na swoje odbicie w szybie — miała rozwichrzony kucyk z uwolnionymi kosmykami, a koszulka, którą miała na sobie, wcześniej wydawała jej się mniej przezroczysta. Mimo długich legginsów czuła się przez nią za bardzo rozebrana. Objęła się ramionami, próbując zasłonić piersi. Z jakiegoś powodu zawstydziła ją myśl, że Sasuke mógłby ją taką zobaczyć.
— Wolisz kawę czy herbatę? — zapytał.
Jego głos sprawił, że drgnęła. Zamrugała powiekami i usiadła na małym taborecie.
— Herbatę. A ty, co sobie przygotujesz?
— Kawę.
— Kawę? — Zdziwiła się. — O tej porze to trochę niezdrowe. — Zerknęła na zegarek. — Nie będziesz mógł zasnąć — stwierdziła.
Wzruszył ramionami i oparł się plecami o blat.
— Jestem ci winny wyjaśnienia — zaczął, wpatrując się w nią.
Pokręciła powoli głową i przymknęła powieki.
— Chciałabym powiedzieć, że nie jesteś. Że ich nie potrzebuję — wyszeptała. — Ale nie potrafię. — Spuściła głowę i splotła ze sobą dłonie, po czym zaczęła się bawić swoimi palcami. — Zaskoczyłeś mnie dzisiaj. Strasznie się o ciebie martwiłam, ale nie sądziłam, że — urwała, bo jej przerwał.
— Że przyjdę.
— Tak — skwitowała. — Byłam zdenerwowana. Wkurzona, że znowu mnie odpychasz — mówiła powoli i cicho. — Nie chciałam na ciebie naskoczyć… wtedy… w samochodzie.
Sasuke uśmiechnął się lekko pod nosem tak, by Sakura tego nie zauważyła.
— Należało mi się.
Pokiwała głową i zacisnęła usta.
— Nie wiem. — Podniosła głowę i zatrzymała na nim swoje spojrzenie. — Naprawdę się martwiłam — podkreśliła po raz kolejny. — Nie wiedziałam, co się z tobą dzieje. Odpisałeś tylko raz. Nie zadzwoniłeś, jak obiecałeś. — Podciągnęła nogi pod brodę, opierając pięty o brzeg stołka.
— Nie wiedziałem, co ci powiedzieć. — Zamilkł na chwilę, a potem dodał: — Nie wiedziałem jak.
— Chcesz, żebym była z tobą szczera. Żebym mówiła ci o wszystkim — powiedziała. — Tego samego oczekuję od ciebie. — Schowała głowę w kolanach. — Jeśli my mamy być szczęśliwi, Sasuke — uniosła brodę — to szczerość jest pierwszym krokiem. Musimy nad tym pracować — wyjaśniła. — Nad tym związkiem. Nad nami — wyszeptała.
— Dlatego wróciłem. — Sięgnął po krzesło i usiadł na nim okrakiem, chowając twarz w skrzyżowane ramiona. Zastanawiając się przez chwilę, patrzył w dół, po czym złapał ją za kolana i przysunął z taboretem do siebie. Zerknęła na jego dłonie, na ich stykające się nogi, ale kiedy wypowiedział jej imię, spojrzała mu prosto w oczy.
— Sakura.
Brzmiało to, jak obietnica. Całe jej ciało na to zareagowało, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Sasuke wpatrywał się w jej twarz, jakby próbował z niej coś odczytać.
— Wolę, żebyś dowiedziała się o wszystkim teraz i ode mnie.
Zmusiła się od odwrócenia wzroku od tego wszystkiego w nim, co ją przyciągało. Rozglądała się po pomieszczeniu, żeby nie musieć na niego patrzeć i konfrontować się z rzuconą przez niego odpowiedzią.
— Też chcę ci o czymś powiedzieć — mruknęła ściszonym głosem, chcąc rozładować napięcie. Stwierdziła, że łatwiej im będzie przejść do poważnej rozmowy, jeśli najpierw sama wyjaśni mu kilka rzeczy.
— To zacznij — zachęcił ją.
W takich chwilach w głowie Sakury pojawiała się niepewna cisza. Nie miała pojęcia, jak zacząć, bo całe to wyznanie było dla niej tylko małą próbą rozproszenia. W końcu jednak wzięła drżący oddech i zaczęła mówić.
Długo siedzieli w kuchni. Mimo że minuty mijały, a kubki z kawą i herbatą nie napełniły się po raz drugi, Sakura nie potrafiła odpuścić. Opowiedziała Sasuke o każdej najmniejszej emocji, jaką odczuwała podczas jego nieobecności. O swoim zdenerwowaniu, głupich snach, a także o niepokojącym spotkaniu na uczelni. Potem poprosiła Uchihę, żeby dzisiaj z nią został, bo nie chciała być sama. Zgodził się na to, choć niechętnie.
Lekko zmęczeni położyli się na łóżku twarzami do siebie. Pokój oświetlała jedynie mała lampka nocna na stoliku obok. Sasuke próbował ułożyć sobie w głowie to, co chciał jej powiedzieć, ale ciągle czuł jakąś barierę między tym, czego pragnął a powinnością.
— Sasuke. — To było błaganie. Może nawet pytanie. Coś w stylu porozmawiaj ze mną.
Przymknął powoli powieki, a kiedy je otworzył, wyciągnął dłoń i odgarnął Sakurze włosy z czoła. Były lekko wilgotne po kąpieli i nadal czuł na nich zapach szamponu. Wszystko uderzyło w niego w trakcie tej zwykłej chwili. Czuł się jednocześnie przytłoczony i ożywiony.
Patrzyli na siebie w milczeniu. Haruno przez przytłaczające emocje czuła serce w gardle. Obawiała się, że Uchiha nie będzie chciał jej o niczym powiedzieć i wyjdzie. Że potrząśnie głową i powie, że ma dosyć. Ale nie zrobił tego. Leżał obok, ciągle muskając palcami jej twarz — miejsce za uchem, policzek, linię żuchwy. Sakurze trudno było wziąć oddech, ale dobrze wiedziała, że to nie z braku powietrza, tylko przez jego dotyk i spojrzenie.
— Nie wiem, od czego zacząć — powiedział po chwili ściszonym głosem. — Nie wiem nawet, w jaki sposób ci to wszystko powiedzieć. — Potrzebował jeszcze paru minut, zanim się do tego zabierze.
Chcąc dodać mu otuchy, położyła swoją dłoń na jego i zacisnęła ją. Przycisnęła tym samym palce Sasuke do swojego policzka i przymknęła na moment oczy, chłonąc ciepło jego skóry.
— Od sytuacji w szpitalu? — Próbowała go jakoś nakierować. Sama dobrze wiedziała, że mówienie o prywatnych sprawach było nie tyle, co kłopotliwe, a wstydliwe.
Uchiha pokręcił głową.
— Nie. — Przekręcił się i położył na plecach, chowając twarz w dłoniach. — Pamiętasz, jak pytałem się ciebie, czy pojedziesz ze mną do Sendai? — Sakura przysunęła się odrobinkę do Sasuke i zmarszczyła w konsternacji brwi. Teraz kiedy przypomniał jej o tej prośbie, stwierdziła, że doskonale ją pamięta. — Planowałem ten wyjazd od dłuższego czasu. Chciałem wybrać się tam z tobą, żebyś poznała mojego brata — wyszeptał, jakby obawiał się jej reakcji.
Sakura zacisnęła usta. Jakiś czas temu przypomniała sobie kilka dość istotnych informacji o Sasuke i jego przeszłości. Wiedziała, że przed wypadkiem z nią o tym rozmawiał, a teraz musiał przejść przez to po raz kolejny. Chcąc go uwolnić od ponownego zmierzenia się z własną przeszłością, powiedziała mu o swoim wspomnieniu.
Początkowo był zaskoczony, ale później poczuł ogromną ulgę. Zorientował się, że nie wiedziała zbyt wiele, ale pamiętała najważniejsze fakty i to zdecydowanie ułatwiło mi dalszą rozmowę.
— Nie wiesz wszystkiego — mruknął. — Odszedłem od ciebie po twoim wypadku, bo dowiedziałem się, gdzie jest mój brat — powiedział. — Ciągle próbowałem go szukać na własną rękę, ale to było jak szukanie igły w stogu siana — wyjaśnił, po czym zrobił krótką przerwę. Sakura wiedziała, że jeszcze nie skończył, więc dała mu czas. — Szukałem go, bo chciałem odpowiedzi. Przez całe życie żyłem nienawiścią do niego. — Głos mu się łamał, ale starał się tego po sobie nie pokazywać. — Obwiniałem go o śmierć rodziców. — Zamilkł i jego wyznanie zawisło między nimi. Wyraz twarzy Sasuke — rezygnacja, niepewność, rozczarowanie — wywołał u Sakury uczucie strachu i chęci pomocy mu. Próbowała coś powiedzieć, ale słowa przemknęły po jej języku i zgasły. Nie chciała skupiać się na tym, że jego wewnętrzny konflikt był wręcz namacalny i promieniował falami, które uderzyły w nią.
Przełknęła głośno ślinę, zauważając ból w jego oczach.
— Kiedy stanąłem z nim twarzą w twarz, nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. — Głos mu drżał z emocji. — Zapomniałem o wszystkim, co chciałem mu powiedzieć, wykrzyczeć. — Jego głos był ochrypły, a obawy wywleczone na wierzch. — Widząc go, nie potrafiłem go nienawidzić. Przez tę chwilę nie liczyła się dla mnie przeszłość, a on sam. — Ramiona drżały mu od emocji, od bólu, na który nie mógł sobie pozwolić. — Dowiedziałem się niewiele. O resztę nie pytałem. Zamierzałem to zrobić później, podczas kolejnej wizyty.
— Kiedy ostatnio go widziałeś? — zapytała, jakby nie była pewna, czy może się odezwać.
— W listopadzie. Cztery miesiące temu — odparł ze smutkiem w głosie. — Kolejną wizytę planowałem pod koniec marca.
— Kwitnienie wiśni — mruknęła jakby sama do siebie.
Sasuke przytaknął.
— Tak. Właśnie dlatego. Bardzo je lubi.
— To, co się zmieniło? — zapytała.
— Itachi jest poważnie chory. Wczorajszy telefon był od jego dziewczyny, Eidori. Mimo że jego stan jest stabilny, to bardzo się pogorszył.
Do Sakury dotarło właśnie, z czym tak naprawdę musiał zmagać się Sasuke. Patrzyła na niego z twarzą wyrażającą bezgraniczny szok i z morzem współczucia w oczach.
— Sasuke. — Jej złamany głos mniej więcej odzwierciedlał to, jak się teraz czuł.  Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to przyciśnięcie ust do jego torsu, żeby przekazać mu, co o nim myślała.
— Nie. Proszę, nie — błagał ją. Nie chciał słyszeć współczucia w jej głosie. Nie chciał żadnej litości. Niewiele myśląc, chwycił ją za szyję, przyciągnął gwałtownie do siebie i przycisnął usta do jej ust. Nie chciał rozproszyć swoich myśli i emocji. Nie chciał się w niej zatracić. To była chwilowa słabość. Chciał poczuć, że go pragnęła.
Oddała pocałunek, ale wyczuł jej wahanie. Serce mu zamarło, a ona przesunęła dłonie na jego policzki. Ujęła jego twarz i się odchyliła. Skrzyżowali spojrzenia. W oczach Sakury dostrzegł tak bezwzględną miłość, że nie był w stanie sobie z nią poradzić. Zobaczył także litość i smutek. Nie mógł na to patrzeć. Potrząsnął głową, lecz ona nachyliła się i czule musnęła jego wargi. Odniósł wrażenie, że Sakura sądziła, że potrzebował teraz miłego i delikatnego traktowania, bo to złagodzi jego smutek.
— Nie. — Odchylił się. Patrzył na jej zbłąkane oczy, zaciskający się i rozluźniający mięsień szczęki i zauważył, jak dotarło do niej jego słowo. — Nie — powtórzył bezgłośnie. To było jak wylanie kubła zimnej wody. — Nie rób tego. — Spojrzała na niego zdezorientowana. — Nie współczuj mi — wyjaśnił.
Chrząknęła, ale nie odsunęła się od niego. Wręcz przeciwnie, przytuliła się. Oplotła go ramionami w pasie i przycisnęła policzek do klatki piersiowej. Znowu między nimi zapadła cisza. Sasuke zaczął bawić się kosmykiem jej włosów, a Sakura kręciła palcami kółka na jego torsie. Po chwili nachylił się i pocałował ją w czoło, co było tak naturalnym i miłym gestem.
— Na co choruje? — zapytała po minucie, spoglądając na niego.
— Ma zapalenie naczyń krwionośnych — odpowiedział z rezygnacją i poruszeniem w głosie.
Sakura zaniemówiła. Uczyła się o tej chorobie i doskonale pamiętała, na czym polega. Wiedziała też, że prowadziła ona do poważnych uszkodzeń nerek i płuc. MPA — takim skrótem określali ją lekarze — zazwyczaj występowała u osób starszych, najczęściej po pięćdziesiątce, ale istnieją przypadki, że zapadli na nią ludzie młodsi.
— Uważana za chorobę śmiertelną — mruknęła ponownie do siebie pod nosem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Sasuke zacisnął swoje ramię wokół jej talii. Doskonale wiedział, że Haruno od razu zorientuje się co to za choroba — zawsze miała do nich niesamowitą pamięć. Sam przeczytał o niej tyle artykułów, że nie byłby w stanie ich zliczyć. Próbował znaleźć rozwiązanie. Sposób, by przedłużyć Itachiemu życie.
Pamiętał dzień, w którym Itachi otrzymał swoje prawo jazdy. Tak samo, jak pamiętał tabliczkę mnożenia albo swoją datę urodzenia. To wydarzenie na zawsze utkwiło w jego umyśle. Być może dlatego by mógł przypomnieć go sobie w razie potrzeby lub chwili słabości, choć nieczęsto mu się to zdarzało.
Tego dnia Itachi był bardzo szczęśliwy. Sasuke stwierdził, że jeszcze nigdy nie widział w nim tyle radości. Brat, wchodząc wtedy do domu, złapał go pod pachami i podniósł wysoko, chwaląc się swoim osiągnięciem. Targając mu włosy, zapytał, czy nie chciałby się z nim przejechać. Obiecał też, że zabierze go, dokąd tylko zapragnie.
Mama, słysząc słowa syna, strasznie spanikowała i zaczęła histeryzować. Mówiła, żeby Itachi najpierw pojeździł z nią lub z tatą, by się przyzwyczaić i nabrać doświadczenia. Nie chciała puszczać ich samych. Była przerażona, że coś mogłoby się im stać.
— Wsadzę go do fotelika dla dzieci. — Zaśmiał się Itachi, ponownie czochrając bratu czuprynę. Sasuke strasznie się przez to zdenerwował. — Nic nam nie będzie — powiedział do matki. — Przejadę się tylko po osiedlu — obiecał, puszczając do chłopczyka oczko.
— Nie ma mowy. Nie mam czasu was teraz pilnować, więc zaczekajcie na tatę. Pojedzie z wami. — Pogroziła im placem.
— Ale mamo — jęknął Sasuke, nadymając policzki.
— Nie ma mowy — powtórzyła. — Pojedziecie innym razem albo jak tata wróci. — Odwróciła się na pięcie i zniknęła w kuchni, zostawiając chłopców samych.
Spojrzał wtedy na strasznego brata. Oczy mu błyszczały i niemo prosiły o przejażdżkę. Itachi nie mógł w tej sytuacji sprzeciwić się rodzicielce. Wzruszył tylko ramionami, po czym przyklęknął przy Sasuke.
— Innym razem, Młody — powiedział i stuknął go palcami w czoło. Chłopiec zaskoczony gestem brata, zmarszczył twarz i przyłożył rękę do bolącego miejsca, rozmasowując je.
— Boże. Sasuke, tak mi przykro — wyszeptała prawie ze łzami w oczach. — Kiedy zamierzasz jechać? Pomóc ci jakoś? Potrzebujesz czegoś? — Zalała go pytaniami i coraz mocniej ściskała. Nie mogła uwierzyć, że Sasuke sam starał się walczyć z taką sytuacją. — To straszna choroba. Boże. Sasuke, co mam zrobić? — wyszlochała w jego koszulkę spanikowana. Nie była już w stanie powstrzymywać łez.
Uchiha potrząsnął głową i zaśmiał się ponuro pod nosem, lecz gdy trafili na swoje spojrzenia, przestał się śmiać. Coś się zmieniło i powietrze między nimi przestało być ciężkie i przytłaczające.
— Jechać ze mną — powiedział tylko tyle, ale w tembrze jego głosu usłyszała tak wiele, że nie była w stanie tego wszystkiego przyswoić.
Obrócił głowę, by popatrzeć na nią. Zdumiało ją to, bo spodziewała się wszystkiego, ale nie tego, że ta prośba była nadal aktualna. Próbowała uspokoić oddech na myśl, że rzeczywiście brał ją pod uwagę. Przytuliła twarz do jego ramienia i jej ciepły oddech przeniknął przez koszulkę. Po chwili zadarła głowę, żeby na niego spojrzeć. Jej wargi były tak blisko, że mógł ją pocałować, a jej oddech działał na niego uspokajająco.
— Teraz nie jestem pewna, czy zdołam temu podołać. — Z jej ust wydobyło się westchnienie. — Poza tym powinieneś spędzić czas z bratem.
— Zdołasz. Wiem o tym. Chcę, żebyś jechała — potwierdził swoje wcześniejsze słowa.
Zamilkła, zaciskając dłonie, a potem wyprostowała palce i potrząsnęła ręką.
— Kiedy? — Z powrotem opuściła głowę na jego pierś.
— W piątek. Po twoich zajęciach.
Zachłysnęła się dźwiękiem tych słów i jego głosem. Musiała powstrzymać łzy, które wzbierały pod wpływem ogarniającego ją przejmującego uczucia. Rozchyliła wargi, ale nic się nie wydobyło spomiędzy nich.
Usłyszała ciche, lecz wyraźnie westchnienie, a potem poczuła, jak Sasuke się porusza i odrobinę odsuwa do niej. Oboje leżeli na plecach obok siebie i wpatrywali się w sufit, na którym rozmazywało się światło lampki. Uchiha na moment przekręcił głowę w stronę dziewczyny i delikatnie ścisnął małym palcem jej mały palec.
Cisza ich nie dobijała. Sasuke wyznał jej całkiem sporo i wiedział, że teraz, gdy uspokoili emocje, najtrudniejsza dla niego będzie wizyta u brata. Cieszył się, że miał Sakurę obok i doceniał jej cierpliwość. Był wdzięczny za jej milczenie.
Czuł się spokojnie. To było dla niego dziwne uczucie. Niepewność i strach, w których żył przez długi czas, zniknęły. To było niepokojące, lecz jednocześnie bardzo przyjemne.
Zmieniła pozycję, żeby mogła zobaczyć jego oczy, ale on wpatrywał się w sufit. Przytuliła się do niego i pocałowała jej ulubione miejsce pod linią szczęki. Sasuke objął ją, przyciskając do siebie. Leżeli tak w ciszy, wchłaniając się nawzajem i ciesząc się odzyskaną równowagą. Po jakimś czasie jego oddech się wyrównał i zwolnił. Uniosła brodę, uśmiechając się lekko. Uchiha we śnie wyglądał tak spokojnie — jakby w końcu mógł odpocząć od demonów, które ścigały go za dnia.


Blue-owsko: Mam nadzieję, że jest dobrze i że się podobało ♥♥ (Pan W. sprawdzał. W razie czego pretensje i zażalenia proszę składać do niego XD)
Być może takie przerwy nie służą tej historii, ale to moje małe dziecko potrzebuje o wiele więcej uwagi niż inne prace :D Mam już zarys na kolejny rozdział i mogę powiedzieć, że Itachiego nie zabraknie *_* Oj i odkryję wiele kart, oj tak XD
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca, bo on już coraz bliżej ♥ I dziękuję za wszelkie komentarze, odwiedziny - no za wszystko. JESTEŚCIE WSPANIALI! ♥
Do następnego! :*

11 komentarzy:

  1. No kazałaś trochę czekać na nowy rozdział, ale, że tak powiem - worth it! :P
    Mimo że nie było jakiegoś zdumiewającego przewrotu i akcji, czytało się przyjemnie i fajnie opisałaś emocje Sasuke i Sakury. Coraz mniej też się mijają już, także jest gut :D Strasznie mnie ciekawi spotkanie z Itachim, no i też ta Tenten jest zastanawiająca.
    Ja zostanę do końca - nie widzę innej opcji :P
    Mam nadzieję, że na następny rozdziałek nie będzie trzeba tak dłuuugo czekać na nastepny rozdział :D
    Cieplutko pozdrawiam i życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Choćbym chciała na to już nie wpłynę, a non stop przy komputerku nie siedzę :(
      Jednak dobrze, że było warto! ❤
      Ja chyba do znudzenia będę to powtarzać - akcję wprowadzę ale nie zawsze ją lubię xD Interakcja między bohaterami... to jest to 😍😍😍
      Dziękuję Ci pięknie! Miło czytać takie słowa ❤ A i Itachiego nie zabraknie. Być moze8nawet TenTen bedzie miała swoją rolę do odegrania.
      Ja tez mam taką nadzieję 😂😂😂😂 Ale rozpisany następny rozdział mam! Wiec może nie będzie tak zle! 😁😁
      Dziękuję jeszcze raz!
      Buziaki!

      Usuń
  2. JAKIE TO SASUSAKU JEST DOBRE! ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha 😍 To się cieszę! Dziękuję ♡♡♡♡

      Usuń
  3. Zdecydowanie nie podoba mi się wiadomość, że niebawem nadejdzie koniec tej cudownej historii, gdy tak naprawdę to jest pierwszy rozdział, który mogę czytać zaraz po publikacji. Mam jednak nadzieję, że Twoje kolejne prace, które widziałam w zakładce, będą tak samo dobre jak te opowiadanie. Co więcej - narzekam, ale jakoś nie wzięłam się jeszcze za czytanie tych, które są dostępne. Między innymi Tsumetai Asa. Dzień ma zdecydowanie za mało godzin, a noc jeszcze mniej.
    Itachi - kocham tego człowieka i uwielbiam, gdy pojawia się w opowiadaniach o SasuSaku. Nieważne w jakiej postaci, jakie ma z nimi relacje - ważne, że jest i wymiata. Jakbym miała z kimś zdradzić Sasuke, to właśnie z nim, właśnie z jego bratem. Tak bardzo Uchihowo, że może i nawet za bardzo. Tym razem jednak zrobiło mi się bardzo przykro, że tak się ta sytuacja potoczyła. Nie lubię, gdy moje ulubione postacie cierpią, ale może i to właśnie sprawia, że z danym opowiadaniem łączę się bardziej, niż z innymi.
    Sasuke jest bardzo dzielny. Cieszę się, że Sakura zachowała się bardzo dojrzale i po prostu przy nim była, choć spanikowana i niepewna swej siły, czy podoła wyzwaniu. Ostatni akapit był najlepszy z całego opowiadania, a ostatnie wspomnienie z Itachim i małym Sasuke, jak go podnosił i się po prostu cieszył, wywołał na mojej twarzy szeroki, ale to naprawdę szeroki uśmiech. Uwielbiam ich razem, ich bliską relację i te charakterystyczne stuknięcie palcami w czoło. Wincyj takich wspomnień, wincyj!
    Na następny rozdział kupię sobie winko, bo skoro to ostatnie party, to wypadałoby je świętować.
    I czekam, czekam, czekam. Może moje komentarze nie dają satysfakcji, bo po przeczytaniu całego rozdziału sama nie wiem, co powinnam skomentować, to jednak myślę, że kilka słów ode mnie jakoś pogoni Twoje paluszki i umysł do pisania. 19% to zdecydowanie za mało, ale mogę zapewnić, że pozostanę z tą historią do samego końca.
    Proszę zdecydowanie częściej siadać przed komputerem i tworzyć kolejny rozdział.

    Pozdrawiam bardzo ciepło w te chłodne dni i życzę dużo weny.
    Blackey.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SL jako blog ma już ponad 6 lat, ta historia 4... trzeba kończyć XD Nie ma co przedłużać... wydaje mi się, że gdybym miała trochę więcej czasu SIN skończyłoby się już dawno, ale co się odwlecze to nie uciecze...
      Cieszę się jednak z Twoich słów - są dla mnie jak miód na serce. Naprawdę.
      Co do kolejnych prac - też mam taką nadzieję. Równolegle z obecnymi staram się nad nimi pracować, by później tylko usiąść i pisać :D
      Oj zgadzam się z Tobą... ale nawet gdyby doba miała o te dwie godziny więcej, to i tak człowiek by narzekał XD

      Ahahhahahaha! Ja bardzo zmieniłam swój stosunek do Itachiego. Początkowo był dla mnie neutralny. Nie pałałam do niego żadnym uczuciem, on po prostu był. Jednak zmiana zdania o nim, wyszła mi na dobre - nie żałuję! I teraz jest on jedną z moich ulubionych postaci! :o
      Sasuke i Sakura... trochę im to wszystko zajęło, ale uwierz mi, zrobią niewyobrażalne postępy jako para!
      Oj tak... ta więź braterska między Sasuke i Itachim *_* Oni są tacy szczerzy. Nie wiem, jak to inaczej nazwać... to po prostu bardzo szczere i oddane uczucie braterskie.

      Ahahah! Może też się w jakieś dobre zaopatrzę :>
      Oj Kochana, ja dziękuję nawet za najkrótsze słowa - każde gonią do pisania, oj każde! A takie komentarze to po prostu miód na serce, dziękuję Ci za niego i przepraszam za tak długie zwlekanie z odpowiedzią :(
      Dziękuję za wsparcie i obecność! Mam nadzieję, że nie zawiodę!

      Dziękuję jeszcze raz! Za wszystko. Dosłownie ♥
      Buziaki i cieplutkie pozdrowionka!

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że na początku nie wiedziałam o czym był poprzedni rozdział, ale szybko sobie przypomniałam ku swojej uldze przeogromnej! No cóż - rozdział pochłonęłam, o ile mogę tak powiedzieć, bo czytałam go w pracy (niedobra ja) :D. Jak ja czasami bym zdzieliła o głowie Sasuke i Sakura, i tak na przemian. Żeby to odrobinę rozumu nabrało i zaczęło uczyć się na swoich błędach!
    A ten sen Sakury! Ja sobie wyobraziłam obrzydliwą suknię ślubną (jestem w temacie organizacji własnego wesela, także rozumiem tę wpadkę z suknią). Ach, Mebuki, Mebuki. Idealny czarny charakter, jak ja na nią czekam!
    Powiem szczerze, że po dzisiejszym rozdziale podwójnie nie rozumiem decyzji odejścia Sasuke. To mi dało do myślenia, czy on na prawdę ją kocha?! Nie dziwię się Naruto, że myślał inaczej!
    Ech, cieszę się, że zbliżamy się do końca, ale jest mi smutno bo od tylu lat tu jestem!
    Pozdrawiam i życzę weny! Buziaki <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff! To dobrze! Postaram się już nie robić takich długich przerw, ale ŻYCIE ZWERYFIKUJE XDDDDDD
      Czego szef nie zobaczy XDDDDD
      Nauczą! A strzelenie po łbach nie zaszkodzi XDD
      Ooo Kochana! To wszystkiego najlepszego! Trzymam mocno kciuki, by wszystko się udało, tak jak pragniesz ♥
      Mebuki to ewenement mamusiowy, stuknąć ją w czoło to za mało XD
      Prawda? Sasuke może ją kochał, ale jakby sam tego do końca nie rozumiał. Jego uczucie było dość samolubne i być może bardziej nastawione na to, że to Sakura starała się o niego. To tak jakby właśnie jej uczucie trzymało ich w garści... jeśli wiesz o co mi chodzi, bo jak zwykle zamęt i chaos w moich myślach xDDDD

      Jak ten czas leci :(((( Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... podobno xDDDD

      Dziękuję pięknie za komentarz, obecność... za wszystko ♥
      Buziaki Kochana i powodzenia! ♥

      Usuń
  5. Uhmm nie wiem jak zacząć.... nie chodzi, że rozdział jest zły. Po prostu wena odnośnie komentowania coś mnie opuściła :/. Rozdział chwilkę temu przeczytałam, jednak nie mogłam się wziąć za siebie i sklecić parę sensownych zdań. Ale spoko odpowiadanie czytelnikom wychodzi mi o wiele bardziej żenująco XD.
    Kłótnia parki mnie nie zdziwiła, czym by było Shiny bez ich pobudzonych nerwów? Mimo wszystko na końcu dostałam wielkiego woooow. Sakura stara się go zrozumieć, jadą razem do Itachiego... Fajnie wyszedł fakt, iż historia brata Sasuke jest zbliżona (trochę) do historii z Mangi, ale osadzona w naszym świecie. Nie powiem, zaciekawiło mnie dlaczego niby to Itaś "zabił". No, No, No :D. Chociaż jego poważna choroba mnie zasmuciła. Dowiadujemy się dlaczego Sasuke dosłownie spierdolił od Sakury we wcześniejszych latach. Czy słusznie? Opisać zachowania bohaterów jest mi bardzoo trudno. Chciałabym hejcic za to Sauske, ale nie potrafię. Ponieważ zawsze w mózgu, gdzieś na końcu przychodzą i myśli, czy sama bym podobnie nie postąpiła w jego przypadku. Każde z nich przechodzi wewnętrzną walkę. Chcieliby się wzajemnie rozumieć, ale odnoszę wrażenie, że nie do końca rozumieją samych siebie. Może się mylę, ale dodaje to smaczku calej sytuacji :).
    Czekam na dalsze losy i informuję, że w wolnej chwili zajrzę na drugi blog!
    PS Dlaczego nigdy nie mogę czytać na bierząco, tylko jak już zaczynam, to mam do nadrobienia w ciul rozdziałów? XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz opuściła? Mnie opuszcza. Żyję ostatnio na psującym się telefonie, a lapek to tak raz na chwilę w tygodniu dla swoich spraw, bo reszta to rzeczy uczelniane lub obowiązki.
      Cieszę się jednak, że pisanie jeszcze jako tako mnie zadowala XD

      Shiny bez nerwów to nie Shiny yeeeeeaaaaah!
      I yuuuup, yuuuuup... myślę, że jeszcze pobłądzą po omacku, ale będzie między nimi tylko lepiej, to zapewniam.
      Całkiem chyba udany manewr? :D Sama mam chrapkę na więcej Itasia... ale muszę go bardzo uważnie przestudiować 8D
      Ich czasami ma się ochotę rozszarpać. Po prostu, ot tak. Ale faktycznie... jak sami zachowalibyśmy się w podobnych sytuacjach. Czytelnik ma o tyle łatwiej, że widząc jakąś historię z boku, stwierdzi: eeee tam, idioci, ja bym się tak nie zachował(a).
      Żeby życie miało smaczek... XDDDDDDDDDDD

      Piszę ciąg dalszy i czekam na zajrzenie na drugi blog XDDDDDDDDD

      P.S. Ja nawet na to czasu nie mam :(((( ALe trzymam kciuki!

      Dziękuję Ci pięknie za komentarz ♥ Cieszę się, że wpadłaś. Dziękuję raz jeszcze ♥
      Buziaki!
      I ciepłe pozdrowionka!

      Usuń

Jeśli przeczytałeś jakiś rozdział, zostaw coś po sobie.
Miło wiedzieć, że w jakiś sposób zainteresowałeś się moim blogiem ♥