Notes

|9.5.2019|
Rozdział 25: 25%
korekta:
Lewa kolumna jest wysuwana

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 10 lutego 2017

Chapter seven.

Sakura:
UDAŁO SIĘ! ZDAŁAM! :D
Sasuke:
A nie mówiłem. Gratuluję.
Sakura:
Dziękuję za cierpliwość. Tak dzielnie znosiłeś tą moją egzaminową depresję! Dzisiejszego wieczoru
cała moja uwaga skupi się na Tobie!  :* ♥
Sasuke:
Kończę przed dziewiętnastą. Będę jakoś o dwudziestej. Może być?
Sakura:
Przyjedź kiedy tylko chcesz! Jestem taka podekscytowana! Strasznie się za Tobą stęskniłam :*
Chcesz coś konkretnego do jedzenia? :)
Sasuke:
Obojętnie. Zrób to, co chcesz.
Sakura:
Kup może jakieś wino? Ja się na nich nie znam :(
Sasuke:
Ok. Coś jeszcze?


Zniecierpliwiony po raz kolejny zerknął na telefon. Zirytowało go to, że Sakura od dłuższego czasu nie odpisywała na jego wiadomość.  Trochę nie rozumiał, dlaczego był tym zdenerwowany. Zwykle nie zwracał uwagi na to, jak szybko mu odpisuje, ale tym razem było inaczej. Ogarnęło go jakieś złe przeczucie, którego nie potrafił się pozbyć.
Z rozmyślań wyrwało go pukanie we framugę.
– Sasuke! Mamy zawiadomienie o wypadku. Jakaś dziewczyna wpadła pod samochód.
– Zawołaj Naruto, pojedzie ze mną – mruknął Sasuke, wstając.  – Jakieś szczegóły? – rzucił, wychodząc z gabinetu.
– Wypadek miał miejsce tuż przy starym kampusie uniwersytetu medycznego. Według człowieka, który nas zawiadomił, dziewczyna kłóciła się z kimś i wpadła na ulicę. Prosto pod samochód – mówił pośpiesznie Kiba, próbując dotrzymać kroku Sasuke.
– Cholera – warknął Uchiha. Kiedy dotarł do auta, Naruto już przy nim czekał. Gdy siadał za kierownicą, po raz kolejny ogarnęła go dziwna niepewność, jakiś irracjonalny strach.
– Sasuke wszystko w porządku? – spytał Naruto, zapinając pas.
– Ta – mruknął i ruszyli w kierunku uniwersytetu.
Kiedy dojechali na miejsce, dostrzegli ambulans i duże skupisko ciekawskich ludzi. Wyszli z auta. Naruto ruszył pierwszy, próbując dostać się do poszkodowanej przez tłum. Sasuke przytrzymując otwarte drzwi, rozejrzał się dookoła. Jego uwagę przykuł leżący na chodniku telefon, który znajdował się zaledwie kilka metrów od niego. Zatrzasnął drzwi od samochodu. Zrobił kilka kroków, po czym pochylił się i podniósł znalezisko. Obejrzał go dokładnie z każdej strony.
Znaleziony telefon był łudząco podobny do tego, który miała Sakura. Biały smartfon z zieloną obudową. Miał pękniętą szybkę i podrapane etui. Nacisnął na przycisk blokady, aby sprawdzić, czy działa. Telefon rozbłysnął jasnym światłem, aby po chwili ukazać ekran główny. Sasuke zamarł. Na tapecie widniało jego własne zdjęcie. Sakura zrobiła mu je jakieś kilka tygodni temu w jej ulubionej restauracji. Na wyświetlaczu widniało także powiadomienie o nieprzeczytanej wiadomości.
Nerwowo spojrzał najpierw na telefon, a następnie na miejsce wypadku. Wstrząśnięty Sasuke ruszył w kierunku ambulansu. Przeciskał się między zgromadzonymi ludźmi, odpychając ich z całej siły.
– POLICJA! Proszę odsunąć się od poszkodowanych – rozkazał Naruto. Sasuke przekręcił głowę i spojrzał na przyjaciela, który starał się odpędzić tłum gapiów. Zrozumiał, że Uzumaki już się domyślił. Ranną była Sakura. Ogarnęła go furia. Ze złości, aż się w nim gotowało.
Kiedy zobaczył jak nieprzytomna dziewczyna, została ułożona na noszach. Jego serce zamarło. Czuł się tak, jakby z jego ciała wyparowała cała siła. Miał wrażenie, że zaraz upadnie. Uszczypnął się mocno w okolicy nadgarstka, chcąc się zbudzić z tego koszmaru, ale to nic nie pomagało.
Bezwiednie podszedł do niej i wyciągnął ręce, próbując ją dotknąć. Jednak jeden z sanitariuszy zatarasował mu drogę i poprosił, żeby się cofnął. Szedł tuż za noszami, nie spuszczając z niej swojego wzroku. Miała liczne zadrapania, a jej często zarumieniona twarz była pozbawiona koloru. Jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradny i przerażony.
Kiedy sanitariusze wsuwali nosze do karetki, stał obok wozu i obserwował, co działo się w środku. Jeden z ratowników podłączył Sakurę do aparatury, podczas gdy drugi sprawdzał reakcję źrenic na światło. Odskoczył, gdy podwójne drzwi karetki zostały zamknięte.  Kiedy kierowca ambulansu włączył syrenę i migające światło, Sasuke ruszył pędem do samochodu i pojechał zaraz za nimi.

Uchiha krążył niezmordowanie po poczekalni. Odkąd przyjechał do szpitala, nie miał żadnych wieści o stanie zdrowia Sakury i powoli zaczynał odchodzić od zmysłów. Bezradność, jaką odczuwał, stawała się coraz bardziej irytująca. Powodowała wyrzuty sumienia. Miał do siebie pretensje, że nie zajął się nią odpowiednio. Gdyby tylko poświęcił ten dzień jej. Odebrał ją z uczelni i zawiózł do mieszkania. Może nic takiego by się nie stało?
Zniecierpliwiony zerknął na wiszący na ścianie zegar. Była piętnasta sześć. Był tu zaledwie od godziny, a miał wrażenie, że spędził w tym holu co najmniej jeden dzień.  Czas w szpitalnej poczekalni stanął w miejscu albo potwornie zwalniał. Oczekiwanie było upiorne. Niepokojące i stresujące.
Usiadł na jednym z krzeseł i nerwowo podrygiwał prawą nogą. Głowę miał opartą o splecione dłonie. Na piersi czuł ogromny, przytłaczający ciężar. Nie potrafił znieść myśli, że mógłby stracić Sakurę. Nie przeżyłby tego. Była dla niego wszystkim.
Przymknął oczy, próbując uciec myślami do ich ostatniego spotkania. Do jej drobnego ciała, które z całej siły wtulało się w niego. Przypominał sobie każdy jej uśmiech. Każdy śmiech. Te wszystkie razy, gdy miał ją obok. Wspomnienia pomagały odciąć się na chwilę, jednak nie dawały zbyt wiele. Potrzebował potwierdzenia, że Sakura jest cała i zdrowa. Do rzeczywistości przywołał go dopiero cichy i delikatny głos, który nawoływał jego imię. Kątem oka spojrzał na idącą w jego stronę kobietę.
– Hinata...– wyszeptał. Hyuuga podeszła i usiadła obok niego.
– Naruto poprosił mnie, żebym przyjechała. On musi się zająć jeszcze kilkoma sprawami.
– Wiem. Dzięki. – Skinął głową.  Napięcie panujące w poczekalni było wręcz namacalne. Sasuke siedział na krześle pochylony, z głową w dłoniach i z opuszczonymi ramionami. Ciągle błądził myślami wokół Sakury.
– Nie dałem jej pierścionka – mruczał pod nosem. Kupił go jakiś czas po ich zaręczynach, ale nie miał odpowiedniej okazji, żeby go jej dać. Chciał to zrobić dzisiaj. Uważał, że to odpowiedni sposób, aby podziękować jej za miłość, jaką go obdarzyła. Za to, że pomimo cierpienia, nadal jest przy nim.
– Gdyby go na sobie miała, nie mogłaby mnie zostawić, prawda?  – zapytał, odwracając się w kierunku Hinaty. Zlękła się, kiedy wlepił w nią puste spojrzenie.
– Sakura to silna dziewczyna. Wróci do ciebie. Uwierz w to – powiedziała łagodnie, głaszcząc jego plecy. – Widziałam automat w głównym holu. Przyniosę ci kawy – powiedziała z ciepłym, ale wymuszonym uśmiechem, po czym wstała.
Jakąś chwilę później Hyuuga wróciła z papierowym kubkiem w dłoni. Szła powoli, starając się nie wylać ani kropli.
– Proszę – powiedziała delikatnym uśmiechem, podając mu kawę.
– Dzięki. – Wziął od niej kubek i zamoczył w nim swoje usta, upijając niewielki łyk. Skrzywił się pod wpływem gorzkiego smaku, który idealnie mieszał się bezradnością i złością, jaką czuł. Z każdym kolejnym łykiem, cisza panująca wokół nich stawała się coraz bardziej nieznośna, coraz bardziej irytująca.
Po opróżnieniu papierowego kubka zgniótł go i wyrzucił do pobliskiego kosza. Kiedy przekręcił głowę w kierunku Hinaty, dostrzegł idącego w ich stronę Naruto. Sasuke poderwał się z miejsca i podbiegł do Uzumakiego, chcąc dowiedzieć się o zebranych przez niego informacjach.
– Dowiedziałeś się czegoś – zapytał z nadzieją.
– Opowiem ci wszystko później – powiedział Naruto. Sasuke przytaknął mu ze zrozumieniem. Z lekką zazdrością zerknął na przyjaciela, który usiadł obok swojej dziewczyny. Zirytowało go to, z jaką czułością ujęła prawą dłoń Uzumakiego i zamknęła między swoimi. Starała się pocieszyć Naruto. Co spowodowało, że na twarzy Sasuke pojawił się grymas.
Dwie godziny później, ubrany w biały kitel  lekarz, wyszedł przez podwójne drzwi. Wszyscy z obecnych momentalnie wstali ze swoich miejsc.
– Jest tu ktoś z rodziny pani Haruno? – zapytał, zerkając na pliczek dokumentów, który trzymał w dłoni. Sasuke natychmiast zwrócił się do niego.
– Jestem jej narzeczonym.
– Zapraszam pana do siebie. – polecił lekarz cicho. Zanim Sasuke ruszył za lekarzem, zerknął porozumiewawczo przez ramię na Naruto. Uzumaki przytaknął mu i objął ramieniem swoją dziewczynę, pozwalając, aby wtuliła się w niego.
– Co z nią? – zapytał gorączkowo, gdy przekroczyli drzwi do gabinetu. Serce waliło mu w piersi jak młotem i zachwiał się, jakby miał upaść.
– Jej stan jest stabilny. Jest mocno poturbowana. Ma kilka złamanych żeber, pękniętą kość lewego nadgarstka i złamaną lewą nogę. Silne uderzenie w głowę sprawiło, że doznała poważnego urazu mózgu. W karetce odzyskała kilka razy przytomność. Przeprowadziliśmy wszystkie niezbędne badania. Jednak może wystąpić ryzyko zaniku pamięci.
– Jak to zaniku pamięci – warknął z niedowierzaniem Sasuke.
– Może dojść do tak zwanej amnezji wstecznej. Nie należy się jednak tego obawiać. Taka amnezja zazwyczaj ustępuje po pewnym czasie bez śladu. Pani Haruno może mieć trudności z przypomnieniem sobie niektórych zdarzeń z przeszłości. Po wybudzeniu nie może zostać sama. Będzie potrzebowała wsparcia najbliższych.
– Zapewnię jej wszelką opiekę – odparł stanowczo. – Mogę ją zobaczyć? – zapytał Sasuke z nadzieją. Doktor wahał się przez chwilę, wreszcie skinął głową.
Nie zwlekał ani chwili. Pośpieszył do szpitalnej sali, w której leżała. Kiedy wszedł do niewielkiego pokoju, w którym umieszczono nieprzytomną Sakurę, wstrzymał oddech. Poczuł bolesny ucisk w piersi. Leżała nieruchomo w szpitalnym łóżku. Lekki koc okrywał ją do piersi, była podłączona do aparatury. Ciche pikanie urządzeń monitorujących pracę serca i płuc upewniło Sasuke, że jej stan jest stabilny, że żyje. Była blada i chuda. Jej szczupłe ręce leżały  wzdłuż tułowia.
Przysunął krzesło do łóżka i usiadł. Delikatnie ujął bezwładną dłoń Sakury i chwycił w obie ręce. Ucałował jej kościste palce. Prawdopodobnie, gdyby miała na sobie pierścionek, bez problemu zsunąłby się jej  z palca.  Jeszcze kilka tygodni temu, była nieco okrąglejsza. Kiedy ostatni raz miał ją w ramionach, wydawała się taka drobna, taka krucha. Stres związany z egzaminami, a także brak apetytu sprawiły, że wyglądała jak cień człowieka. Wspierał ją, jak tylko mógł. Ale czy wystarczająco?
Spędził przy łóżku Sakury półtorej godziny, dopóki jedna z pielęgniarek nie wygoniła go z pomieszczenia. Na korytarzu nadal czekał Naruto wraz z Hinatą.
– Muszę ci o czymś powiedzieć – mruknął Naruto. Sasuke przytaknął głową. – Jak wiesz, przed wypadkiem Sakura była widziana z jakimś młodym mężczyzną. Podobno się szarpali. Zleciłem Shikamaru sprawdzenie kamer ulicznych, ale jeszcze nie otrzymałem od niego żadnej informacji.
Na twarzy Sasuke mieszał się szok z wściekłością. Nagle ciszę wokół  nich, przerwał sygnał przychodzącego połączenia.
– O wilku mowa – powiedział Naruto. – Tak? – odszedł na kilka metrów i z uwagą wsłuchiwał się w każde wypowiedziane przez Shikamaru słowo. Wrócił do Sasuke po jakiś  dziesięciu minutach.
– Cokolwiek ci powiem – przerwał. – Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego.  Mnie, aż się nóż w kieszeni otwiera. Ale kurde! Zanim coś zrobisz, pomyśl najpierw o Sakurze!
– Gadaj, co wiesz – warknął ostro, podnosząc na niego spojrzenie pełne gniewu.
– To był Satomu. – Sasuke zerwał się na proste nogi i momentalnie znalazł przy Naruto. Złapał go za materiał kurtki i popchnął na ścianę.
– Jak to kurwa Satomu!? – Jego głos odbił się echem od ścian poczekalni, zwracając na siebie niepotrzebną uwagę obcych osób.
– Shikamaru powiedział, że znaleźli jedno nagranie, na którym widać jedynie tyle, że Sakura z nim rozmawiała. Podobno złapał ją, ale wyrwała mu się – przerwał. – I w tym momencie nagranie się urywa. Wiem, co sobie myślisz, ale nie ma dowodów! – rzucił wściekle Naruto. Sasuke odwrócił się gwałtownie i walnął pięścią w fasadę. Zanim to zrobił powtórnie, Uzumaki chwycił go za ręce i pchnął na ścianę, w którą przed chwilą uderzył i przytrzymał.
– Opanuj się! – krzyknął Naruto – Zajmiemy się tym.
Sasuke wyrwał mu się.
– Nie dopilnowałem tego sukinkota! A teraz ona leży tam nieprzytomna! PRZEZE MNIE! – krzyknął, uderzając się pięścią w pierś. – To moja wina – dodał nieco ciszej.
– Sasuke – wtrąciła niepewnie Hinata. –  Naruto ma rację. Nie podejmuj się tego – powiedziała cicho, próbując stanąć w obronie swojego chłopaka. Spojrzał na nią gniewnie, ale widząc jej przerażony wzrok zaraz złagodniał. Wciągnął powietrze w płuca. Musiał się uspokoić. Już dawno powinien przyskrzynić tego gnojka. Sądził, że ostatnim razem udało mu się wszystko załatwić, że w końcu Satomu raz na zawsze zniknie z życia Sakury. Do tej pory był nieszkodliwy. Jednak miał dziwne przeczucie, że ten wypadek to była jego sprawka.
Minął tydzień, a Sakura nadal nie odzyskiwała przytomności. Odwiedzał ją każdego dnia. Udało mu się załatwić nieodpłatny urlop, do czasu aż Sakura się nie obudzi.  Często przez Hinatę był zmuszany do powrotu do domu. Wyspania się, zadbania o siebie. Zgadzał się na to niechętnie, lecz mimo tego przyznawał dziewczynie racje. Robiła to z troski.
Stał przy automacie z kawą, kiedy ktoś chwycił go mocno za ramię i obrócił o dziewięćdziesiąt stopni. Wysoka blondynka o krótkich włosach wskazała na niego palcem. Szybko zorientował się, kim była ta kobieta. Tym bardziej że jej obecność tutaj nie wróżyła nic dobrego.
– Że też masz czelność tu być!
Przewrócił oczami, po czym westchnął ciężko i powiedział:
– Z tego, co wiem, Sakura nie życzy sobie pani odwiedzin.
– To przez ciebie to wszystko! Od początku wiedziałam, że sprowadzisz na nią nieszczęście! – krzyczała, machając przy tym rękami.  – Jedyne co jej dajesz to cierpienie! Gdyby cię nie poznała, wiodłaby szczęśliwe życie.
– Jest dorosła. Sama może decydować o swoim życiu. Nie potrzeba jej faceta wybranego przez rodziców – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jesteśmy razem. A pani nic do tego – dodał, wyjmując kawę.
– Nic do tego? Wypadek Sakury nie jest jedynym powodem, dla którego tu jestem – syknęła ironicznie.
– Nie obchodzi mnie to – warknął i wyminął kobietę.
– Podobno szukasz swojego brata – krzyknęła. Zaskoczony przystanął w miejscu i wlepił wzrok w podłogę. – A co jeśli wiem, gdzie on jest  – dodała zaczepnie i uśmiechnęła się do siebie.
– Gdzie jest haczyk? – zapytał, odwracając się do Mebuki.
– Haczyk? – udała zaskoczoną. – No tak. Haczyk. Zaledwie kilka małych warunków. Uniósł brwi i niechętnie  zasygnalizował dłonią, żeby mówiła dalej.
– Dostaniesz ode mnie wszelkie informacje dotyczące twojego brata. Jego miejsca pobytu, ludzi z nim związanych. Dowiesz się o nim wszystkiego. W zamian. Wyjedziesz. Odejdziesz od niej na zawsze. Nie pożegnasz się z nią. Nawet nie spojrzysz w jej kierunku.
– Nie odejdę od niej.
– Ależ zrobisz to.  Jeśli myślisz, że możesz upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, to się grubo mylisz. Nie pozwolę ci na to. Albo Sakura, albo twój brat – wycedziła przez zęby, celując w niego palcem. – Podobno nie jest z nim ostatnio najlepiej – dodała, wlepiając w niego wymowne spojrzenie.
– Nikt nie będzie mi mówił co mam robić. Nie opuszczę jej – wysyczał, zaciskając dłoń w pięści.
– Już dawno to zrobiłeś. Poza tym Sakura nigdy nie poślubi kogoś takiego jak ty – wyrzuciła z wyrzutem. – Masz tydzień. Lepiej zdecyduj mądrze.
– Rozumiem, że nie mam wyboru? – zapytał ze wściekłością wymalowaną na twarzy.
– Wystarczy jeden telefon, aby zrujnować ci życie. – Wyciągnęła z torebki swojego smartfona  i pomachała nim przed twarzą Sasuke. – Jeden telefon.
Mebuki wymijając go, trąciła jego ramię. Dopiero, gdy zniknęła mu z oczu, dostrzegł stojącego przy ścianie Naruto. Spojrzał na niego spode łba.
– Jak dużo słyszałeś? – zapytał z irytacją w głosie.
– Wystarczająco dużo, aby powiedzieć, że jesteś idiotą – mruknął, krzyżując ręce na piersi.– Nie rób tego – dodał ostrzegawczo. Sasuke zignorował ostrzeżenie przyjaciela i wyminął go, kierując się do sali, w której leżała Sakura.
Siedział pochylony przy jej łóżku i obracał w dłoniach małą białą kopertę. Od dnia, kiedy po raz pierwszy przeczytał jej zawartość, zawsze ma ją przy sobie.  Ten list był czymś w rodzaju nadziei, wiary w to, że ona zawsze przy nim będzie, pomimo cierpienia, rozłąki.


Czekał na lotnisku na swój lot, próbując pozbyć się okropnych wyrzutów sumienia. Wyszedł z mieszkania jeszcze zanim Sakura wróciła do domu. Jak tchórz, napisał pożegnalny list, a klucz od jej mieszkania wrzucił do skrzynki na listy. Uważał, że nie było potrzeby go zatrzymywać. Nawet jeśli wróci, ona nie będzie już go chciała. Nie po czymś takim.
Pochylił się i schował głowę w dłoniach.  Zamknął oczy, próbując pozbyć się nieproszonych myśli, które męczyły go od momentu opuszczenia jej mieszkania. Jednak już było za późno na odwrót.
Potrząsnął zirytowany głową, kiedy usłyszał jak ktoś chrząka, do tego głośno dysząc.
– Matko. Ciszej. Głowa mi pęka – mruknął wściekły, podnosząc niechętnie głowę. Przesunął oczami po stojącej naprzeciw niego osobie. Kiedy jego wzrok spotkał się ze świdrującym spojrzeniem zielonych oczu – zamarł. Jego ciało ogarnęło nagłe gorąco. Stała przed nim zdyszana Sakura. Miała zaczerwienione wargi i czerwone od płaczu oczy. Do tego jej policzki były ubrudzone czarnym tuszem do rzęs.
– Sasuke, posłuchaj... –  wydyszała. Mężczyzna zerwał się na równe nogi i chciał ją objąć, ale się powstrzymał. – Wiem, że nie przemówię ci do rozsądku. Wiem, że choćbym próbowała cię powstrzymać i tak odejdziesz – mówiła, próbując powstrzymać drżenie głosu.
– Wiem, że nie kochasz mnie tak bardzo, jak ja kocham ciebie. Chociaż pragnę wierzyć, że jest inaczej. – Zaczęła pocierać dłońmi spływające po policzkach łzy.
– Tak bardzo chcę, żebyś został. Mam ochotę ci to wykrzyczeć, żebyś w końcu zrozumiał. Ale to i tak nic nie da. Podjąłeś już decyzję, a ja nie jestem wystarczającym powodem, dla którego byś ją zmienił. Ale – przerwała i zaczerpnęła nieco powietrza – jeżeli będąc gdzieś tam, daleko ode mnie, pomyślisz o mnie. Chociaż raz! – krzyknęła, pokazując mu palec wskazujący. – Przez krótki moment. Przypomnisz sobie mnie. O mojej miłości do ciebie. – Zaczęła szperać w swojej torebce i po chwili wyjęła z niej białą kopertę. Ujęła ją w dłonie i wyciągnęła ręce ku Sasuke. Wziął ją od Sakury, patrząc na nią pytająco.
–Przeczytaj to dopiero wtedy, gdy będziesz miał wątpliwości przed powrotem. Tylko wtedy.
– Sakura...– zaczął, ale przerwała mu, pokazując wewnętrzną stronę swojej dłoni.
– Pomyślisz, że jestem idiotką. Podejrzewałam, że któregoś dnia wyjedziesz. Byłeś jakiś nieswój. Martwiłam się, ale nie chciałam denerwować cię swoimi pytaniami. Pewnie za wiele by to nie zmieniło. – Sasuke schował pośpiesznie list do swojej torby. Zrobił krok w jej stronę. Wyciągnął swoje dłonie i ujął jej policzki. Delikatnie je potarł, pozbawiając ją, chociaż w części, szpecących czarnych plam. Zaszklonymi oczami wpatrywała się w niego.
– Bardzo cię kocham, Sasuke – wyszeptała, prawie dławiąc się łzami. Uśmiechnął się do niej słabo.
– Sakura...Dziękuję – powiedział, po czym przyłożył swoje usta do jej policzka. Chwilę później odsunął się od niej. Zabrał swoje rzeczy i odszedł.


Był wściekły. Złość zagłuszała jego rozsądek i możliwość racjonalnego myślenia. Od nadmiaru emocji jego głowa pulsowała, jakby miała zaraz wybuchnąć. Kilkakrotnie mocno uderzył prawą pięścią w otwartą lewą dłoń. Szukał sposobu, na wyładowanie swojej złości. Zaczął krążyć po pokoju. Jednak chwilę później usiadł na łóżku, położył dłonie na karku i przesunął nimi po włosach. Chwycił za leżącą obok niego torbę i rzucił nią, z całych sił, o podłogę. Jej zawartość rozsypała się po beżowym dywanie, powodując bałagan. Jego pusty wzrok zatrzymał się na białej kopercie.  Upadł na kolana i wyciągnął rękę po list. Ten moment, kiedy otrzymał go od Sakury, bardzo często nawiedzał go w snach. Nie chciał go otwierać. Bał się tego, co jest w środku. Bał się, że jeśli przeczyta go, zanim spełni swój cel – zmieni zdanie. Jednak tym razem, nie miał zbyt wiele do stracenia. Wszystko szlag trafił.
Odczuwał jednak irracjonalny strach przed zawartością koperty. Wziął głęboki wdech i szybkim ruchem oderwał górną część koperty. Odrzucił zbędny kawałek papieru gdzieś na bok i wyjął list.
Na małej kartce wyrwanej z zeszytu, nieco niedbale, napisane było zaledwie kilka zdań.


"Sasuke,
może nie być Cię dzień, tydzień, miesiąc, rok, a nawet więcej. Niech to trwa tak długo, jak tego potrzebujesz. Ale jeśli kiedyś się tym zmęczysz, będziesz miał już dość. A ja nadal, chociaż w małym stopniu będę zaprzątała Twoje myśli. Jeżeli będziesz mnie chciał. Wróć do mnie...
A jeśli jakimś sposobem... zapomnę o Tobie lub ułożę sobie życie bez Ciebie. Wróć i znajdź sposób, żeby mnie odzyskać. ROZUMIESZ!
Kocham Cię, Ty Idioto!
Sakura"  


Czekał na schodach przed jej drzwiami. Według informacji od Naruto właśnie wracała do mieszkania, więc lada moment powinna się pojawić. Kiedy usłyszał nadjeżdżającą windę, schował się nieco, żeby zbyt szybko go nie dostrzegła. Chwilę później drzwi się otworzyły i z windy wyszła Sakura. Serce mocno mu zabiło na jej widok. Miała nieco dłuższe włosy niż ostatnio. Wydawała się nieco zmęczona i zdenerwowana. Za oknem zmierzchało, a na klatce panował lekki półmrok. Zirytowana próbowała trafić odpowiednim kluczem do zamka.
– Świetnie – mruknęła, kiedy w końcu udało jej się otworzyć drzwi. Zanim weszła do środka, Sasuke postanowił zainterweniować.
– Sakura – powiedział zachrypniętym głosem. Drgnęła, słysząc jego głos, a gdy tylko go zobaczyła zamarła. Patrzyła się na niego, jakby zobaczyła ducha. Miała wrażenie, że jej wyobraźnia płata jej figle.
– Mogę wejść? – zapytał bez tchu. Jej oczy rozbłysły. Kiwnęła głową i przesunęła się, robiąc mu miejsce do przejścia. Jej twarz momentalnie poczerwieniała i zaczęła ją piec. Próbując powstrzymać drżenie dłoni, niezdarnie zamknęła drzwi i zdjęła z siebie płaszcz. Przez dłuższą chwilę wydawała się być nieco zawieszona.
Powoli podeszła do niego i dotknęła dłonią jego policzka. Łzy napłynęły jej do oczu, a chwilę później spłynęły po jej zaczerwienionych policzkach.
–Dlaczego płaczesz? – zapytał zaniepokojony.
– Ponieważ... – wyszeptała, pociągając nosem.
– Jestem tu. – Zrobił krok w jej stronę, chcąc nieco zmniejszyć dzielącą ich odległość.
Długo wpatrywali się w siebie. Zanim którekolwiek z nich zdecydowało się na jakikolwiek gest.
– Właśnie dlatego! – krzyknęła, rzucając mu się z uśmiechem na szyję. Był zaskoczony jej reakcją. Niepewnie położył swoje dłonie na jej plecach, ale dopiero po chwili odwzajemnił jej uścisk. Przycisnął ją mocno do siebie, chowając głowę w zagłębienie między jej ramieniem a szyją.
– Jestem tu – powtórzył, gładząc jej plecy. Wypowiedział te słowa bardziej dla uspokojenia siebie niż Sakury. Miał wrażenie, że to wszystko było snem.


– Wybaczysz mi i tym razem?


____________
Powiedzcie mi, bo nie wiem. Czy ta historia w ogóle Wam się podoba? Co o niej sądzicie? Chce żeby wszystko było OK. Tym bardziej, że ja zaczęłam kochać tę historię. Ona dopiero teraz nabiera kształtów, których tak usilnie pragnęłam.
Do przybyłych (do tych chwilowych gości :*) - dajcie tej historii szansę :)
I uwierzcie mi, Wasza obecność pomaga, motywuje :D

15 komentarzy:

  1. JA KOCHAM CAŁYM SWOIM SERCEM I NIE PYTAJ SIĘ TAK GŁUPIO, BO CI PRZYWALĘ, POWIESZĘ NA PŁOCIE!!!


    Sasuke zyskał w mych oczach, mam nadzieję, że Sakura wybaczy i razem będą dążyć do tego, by Satomu spłonął. Nie pytaj, co mam z tym paleniem wszystkich XD

    Wspomnienia takie smutne, nie żal mi Sakury tak bardzo jak żal mi Sasuke, serio. Oboje na to nie zasłużyli, a matka nie powinna się wtrącać! Dwulicowa cipka, no.

    Te wspomnienia... my to naprawdę myślimy tak samo. I tak, nie spodziewałam się, że powodem wyjazdu Sasuke, tej ucieczki będzie jego brat. Ale... w sumie dlaczego?

    Pisaj, pisaj. Ja dałam tej historii szansę dawno, zanim mnie opuściłaś :c KOCHAM CAŁYM SWYM SERCEM TĘ HISTORIĘ, CHCĘ WIĘCEJ SS, AAAAAA!

    Love love love <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie możesz mnie powiesić, dopóki nie poznasz zakończenia!

      Ich braterska więź jest w końcu bardzo silna, czyż nie? :)

      ić Ty mały Lucyferku ♥

      Usuń
    2. Wyduszę z Ciebie to zakończenie!

      Braterska więź, mówisz? Hmmmmmmm

      Hiehiehiehie 3:)

      Usuń
  2. Głupio się pytasz! Kocham tę historię, no!
    Jeeejciu, ten rozdział był taki smutny. Powoli zaczyna się trochę wyjaśniać — wiadomo, że Sasuke raz już ją opuścił za sprawą matki Sakury, która miała informacje o jego bracie. No i właśnie, w mojej głowie krążą dwa pytania dotyczące tej sytuacji: 1. Co to za tajemnicza sprawa związana z Itachim? 2. Dobrze rozumiem, że opuścił ją już raz, jeszcze przed wypadkiem, tak?
    Satomu trochę się upiekło, ale czuję, że nie na długo. Oby dostał to, na co zasłużył, drań jeden.
    Dobra, odnośnie tego rozdziału tyle ode mnie. Jestem tak zmęczona, że już nie potrafię zdań składać, a zamierzam jeszcze nadrobić jeden rozdział na innym blogu i również skomentować, więc zostawiam na to resztki energii. xD
    Trochę się rozjaśniło, ale zrodziły się kolejne pytania. Liczę na niedługie wyczekiwanie na ósmy rozdział, bo robi się coraz ciekawiej.
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Sasuke opuścił ją raz długi czas przed wypadkiem. Można powiedzieć, że na własną rękę szukał Itachiego ;3

      To odpoczywaj! ♥
      Buziaki

      Usuń
    2. Interesujące. Zapowiada się niezłe opowiadanie.
      :)

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo :D Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej ♥
      Całuski!

      Usuń
  3. Kwestia dlaczego Sasuke opuścił Saki wyjaśniła się, z każdą następną notką opowiadanie staje ciekawsze, śledzę je od samego początku i jestem pod wrażeniem, jest genialne. Życzę weny i pomysłów na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww! Dziękuję z całego serca! Od razu człowiek chęci na pisanie ma :D ♥

      Usuń
    2. Nie ma sprawy,głowa do góry i pisz tak dalej, bo naprawdę masz dziewczyno talent, tylko uwierz w to.Trzymam kciuki..

      Usuń
    3. Az mi słów zabrakło. Bardzo Ci dziękuję! Bardzo! Przeczytać takie słowa... to po prostu miód na moje serce. ❤

      Usuń
  4. Dobra, wreszcie jestem. Dzisiaj wzięłam się w garść i postanowiłam przeczytać kolejny rozdział. Tak sobie pomyślałam, że pewnie Sakura i Sasuke pokłócą się jeszcze bardziej o to co wydarzyło się w poprzednim rozdziale, ale potem się pogodzą.. Myślałam, że będzie miło i słodko. Szczerze - miałam ochotę na coś miłego i słodkiego.
    Jednak... odebrałam ten rozdział jako tak potwornie smutny, że nawet nie wiem co o nim napisać. To chyba dlatego, że początek odebrałam dość osobiście. Sama nie tak dawno przeżyłam takie czekanie na jakąkolwiek wiadomość na szpitalnym korytarzu. Mogłam sobie wyobrazić co czuł wtedy Sasuke i normalnie płakać mi się chciało. A jest sobota! Nie wolno płakać! Blue, co Ty ze mną robisz?!
    Później pomyślałam, że będzie już tylko lepiej, więc wzięłam się za dalszą część rozdziału. I co? Sasuke odchodzi. No po prostu świetnie! Ma dupek szczęście, że wrócił. Gdyby tego nie zrobił miałabym zły humor przez resztę dnia.
    Zaintrygował mnie wątek z Mebuki... Sasuke szuka Itachiego? Ciekawe o co w tym chodzi.
    Ahhhh... Mam nadzieję, że kolejny rozdział mnie tak nie zdołuje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O NIE NIE NIE NIE! TYLKO NIE TO! ESAMI NIE!
      Nie smuć się, bo mi też się smutno zrobiło :(

      Usuń
  5. Mebui! Wiedziałam! Ta intryga, te emocje, te pościgi (dobrze, że taksówką, a nie samochodem po % XD). :D
    Zajebiste.
    Wszystko układa się w ładny obrazek. Tak myślałam, że to jest kwestia jej rodziców. I do tego jest Itacz! Ale nadal nie wiem jaką rolę tutaj przyjmuję. Bo możliwości są dwie. Albo starszy Uchiha odjebał coś takiego jak w anime i Saske chce go dojechać, albo musiał opuścił Tokio z innych powodów. Chciałabym, żeby to była ta druga wersja, bo jakoś widzę go w roli szwagra Haruno.

    Czytam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak mi głupio, że wcześniej nie odpisywałam na komcie, kurde, serio. TO WSZYSTKO PRZEZ NAUKĘ i niewyspanie ;/

      Usuń

Jeśli przeczytałeś jakiś rozdział, zostaw coś po sobie.
Miło wiedzieć, że w jakiś sposób zainteresowałeś się moim blogiem ♥