Wydawało jej się, że śniła i choć nie miała dowodu, że to on, doskonale o tym wiedziała. Znała ten jego cholerny wyniosły głos na pamięć. Miała przeczucie, że to, co sobie o nim przypomniała to zaledwie czubek góry lodowej, ale wystarczyło, żeby zrozumieć jaką osobą był i jest Satomu. Po wypadku nie uważała go za szkodliwego. To był tylko natręt, który na każdym kroku ją zagadywał i próbował poderwać. Czasami zachowywał się bardzo niedojrzale, jak taki rozpieszczony nastolatek, ale nie było w jego zachowaniu żadnych podtekstów i oznak, że coś mogło być nie tak. Fakt, rodzina wyjaśniła jej, że oboje znają się od dzieciństwa i, że w razie potrzeby może na niego liczyć. Bo to przecież taki dobry chłopak.
Nic bardziej mylnego.
Kiedy z jego ust padło jej imię, miała wrażenie, że na jej szyi zacisnęła się para niewidzialnych rąk. Sakura coraz ciężej oddychała, w gardle jej zaschło, a przełknięcie śliny graniczyło z cudem. Zmusiła się, aby unieść ręce i ujęła nimi szyję, bo miała wrażenie, że się udusi. Próbowała odzyskać oddech i starała się nie poddawać ogarniającemu ją strachowi, który powoli paraliżował całe jej ciało. Serce już dawno straciło swój spokojny rytm i zaczęło galopować, uderzać w żebra z taką siłą, jakby chciało się przez nie przebić. Krew dudniła jej w uszach tak głośno, że nie potrafiła się skupić.
Sekundy zmieniały się w minuty, a minuty w godziny.
Nie mogła pozwolić, żeby strach z nią wygrał, żeby straciła nad sobą panowanie, bo Satomu mógł to wykorzystać i miała przeczucie, że konsekwencje tego nie będą dla niej przyjemne.
Chciała się opanować, zamienić strach na spokój i zaczęła przywoływać w myślach obraz Sasuke. To pomogło, ale tylko na chwilę, bo dobre wspomnienia rozmyły się, kiedy Satomu odezwał się po raz kolejny.
– Sakura, mogłabyś przyjąć moje zamówienie – powiedział tak ostrym tonem, że jego głos, gdyby mógł, przeciąłby gwar muzyki w klubie. Zaczął nawet uderzać mocno palcami o blat albo walić w niego pięścią, bo aż rozchodziło się przytłumione echo. Chrząknął raz czy dwa, nie wiedziała dokładnie ile, bo słyszała jedynie bicie własnego serca, przypominające dudnienie, silne bębnienie, które wstrząsnęło całym jej ciałem, szumiało w uszach i nasuwało pytania, które w kółko pojawiały się w głowie Sakury: Co on tu robi? Dlaczego tu przyszedł? Brała za pewnik to, że jeżeli nigdy nie pojawił się w barze, w którym pracowała to była w nim bezpieczna. Że nawet jeśli mógł ją tu znaleźć, nigdy tego nie zrobi i nie naruszy jej cennego azylu.
Była głupia, że tak myślała. Już samo to, że ją napadł, było wystarczającym dowodem na jego nieprzewidywalność.
Satomu robił wszystko, aby zwrócić na siebie jej uwagę.
Kręciło jej się w głowie i miała ochotę zwymiotować. Oparła się dłońmi o blat, bo miała wrażenie, że zaraz zemdleje. Zamknęła oczy, wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła liczyć do dziesięciu. Kiedy doszła do zera, była tylko bardziej wkurzona, bo to nic nie pomogło. Odzyskanie oddechu było trudniejsze, niż sądziła. Zaczęła się obawiać, że mroczne wspomnienia zaczną nawiedzać jej myśli i tylko spotęgują jej strach. Chciała, żeby jej serce przestało galopować, bo nie mogła się skupić, a ostatnią rzeczą, jaką pragnęła to utrata panowania nad sobą w samym centrum klubu.
Nie, bardziej niż tego obawiała się obecności Sasuke.
– Sakura. – Mocno zaakcentował jej imię i ponownie uderzył kostkami w blat. – Złożyłem zamówienie.
– Co ty tu robisz? – wyszeptała z trudem, przez ściśnięte gardło. Gapiła się na swoje dłonie, lecz ledwo mogła cokolwiek dostrzec przez mgłę strachu i gniewu.
– Najpierw piwo – odpowiedział.
Automatycznie wyciągnęła rękę, wzięła kufel i napełniła go piwem z butelki. Postawiła je przed nim z taką siłą, że trochę złotawego trunku wylało się na jej dłoń i blat.
– Wypij to szybko i stąd wyjdź – syknęła, gapiąc się na szkło w jego dłoniach, bo nie potrafiła podnieść głowy, aby spojrzeć mu w oczy.
– Nie można pić piwa zbyt szybko. Człowiek się wtedy bardzo łatwo upija – odpowiedział, a Sakurze aż skręciły się wnętrzności. Przysunął się bliżej z taką siłą, że aż krzesło zaszurało na podłodze i nachylił się nad barem. Wyciągnął do niej rękę i dotknął jej włosów, ujmując w palce ich końcówki.
Odskoczyła od niego jak oparzona.
– Nie waż się mnie dotykać – wysyczała, odsuwając się jak najdalej od niego. Była na siebie zła, że nie zrobiła tego wcześniej, ale spojrzenie miała tak zamglone, że ledwo cokolwiek widziała. Każdy bodziec docierał do niej z dużym opóźnieniem.
– Trochę urosły. To dobrze, cieszy mnie to, nie powinnaś ich nigdy obcinać. Zawsze lubiłem cię w długich. Załamałem się, kiedy je obcięłaś. Były takie idealne, ale jak zwykle musiałaś to zniszczyć. Nigdy się nie nauczyłaś.
Kiedy jego słowa do niej dotarły, poczuła, jak całe jej ciało nieprzyjemnie się napięło. Bardzo powoli uniosła głowę i spojrzała się prosto na niego. Na jego brązowe włosy i oczy, i tę twarz, która kiedyś wydawała jej się w jakiś sposób czarująca. Satomu nie był brzydkim facetem, tylko szkoda, że jego uroda nie szła w parze z charakterem.
– Masz w tej chwili stąd wyjść – powiedziała, pokazując na drzwi. – Nie chcę cię tu widzieć. – Głos jej drżał.
– Nie bądź naiwna – mruknął. – Wyjdę, jak porozmawiamy. Proste, nie? – zapytał lekceważąco.
Wstał i okrążył bar, by chwilę później znaleźć się obok niej. Nie potrafiła nawet się przed nim schować, odejść, zrobić cokolwiek. Jej ciało było napięte i ze strachu, instynktownie, cofała się, robiąc małe kroki, gdy ten się do niej zbliżał, aż natrafiła biodrami na kant blat. Dopiero wtedy zaczęła panikować, chociaż próbowała zachować zimną krew, wychodziło jej to mizernie i zapewne, jeżeli ktoś przyglądał im się z boku, od razu dostrzegł, że coś było nie tak. W myślach tylko błagała o pomoc.
– Mogą tu być tylko pracownicy. Masz stąd wyjść – nakazała, zaciskając dłonie na blacie.
Sakura wzdrygnęła się, gdy wyciągnął rękę do jej twarzy. Zacisnęła mocno zęby, gdy zgarnął jej włosy za ucho i się uśmiechnął. Skuliła się, kiedy palcami zaczął muskać małżowinę jej lewego ucha. Stała jak sparaliżowana i nie mogła się ruszyć. Jego delikatność ją przerażała, a jeszcze bardziej bała się tego, co dostrzegła w jego spojrzeniu. Ogromną irytację, dziwną pewność siebie i jakieś szalone pragnienie. W jego brązowych oczach było coś niepokojącego. I z pewnością, nie podobało się jej to, jak na nią patrzył. Jakby należała tylko do niego.
Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się naprawdę.
– Odejdź i zostaw mnie w spokoju – wyjąkała, a łzy frustracji zebrały się pod powiekami i zaczęły spływać po jej policzkach.
– Nie mogę tego zrobić – odpowiedział cicho, bardzo delikatnie, nachylając się nad nią. Był od niej prawie o głowę wyższy, więc gdy się pochylił, czuła się jak w jakimś potrzasku. Jego usta rozciągnęły się w paskudnym uśmiechu. – Nie po tym, co mi zrobiłaś. – Jego dłoń powędrowała z jej twarzy, przez ramię, aż zacisnęła się na nadgarstku.
– Puść – jęknęła, gdy wzmocnił uścisk. Czuła, jak jego paznokcie wbijały się jej w skórę. Była pewna, że gdzieś w pobliżu usłyszała rozbijające się szkło, ale była zbyt oszołomiona, by to zauważyć.
– No i zobacz, co zrobiłaś – syknął z wyrzutem Satomu, szarpiąc jej ręką. Nie wiedziała, o co mu chodzi, dopóki nie powędrowała wzrokiem ku swojej prawej dłoni. Nieumyślnie zsunęła dwie szklanki, które zapewne stały tuż za nią. Nie wiedziała nawet, kiedy to zrobiła, jej ciało zareagowało instynktownie, jakby myślało, że dzięki temu przykuje czyjąś uwagę.
– Zawsze byłaś taka nieuważna. – Usłyszała jego głos i poczuła ciepły oddech tuż przy swoim uchu. Ledwo przełknęła ślinę, a kiedy na chwilę wyrwała się z oszołomienia, odepchnęła go od siebie, a jej ręka z głośnym plaskiem wylądowała na jego policzku.
Podziałało, bo Satomu widocznie zaskoczony odsunął się od niej na kilka kroków i dotknął swojej twarzy. Jej ciało ogarnęła minimalna ulga, ale dopóki był w pobliżu, nie mogła sobie na nią pozwolić.
Ręka ją piekła tak bardzo, że aż pulsowała z bólu. Włożyła w te uderzenia chyba więcej siły, niż sądziła.
– Poża… – Nie dokończył, bo para silnych ramion jednego z ochroniarzy wylądowała na jego ramionach. – Co jest kurwa? – Szamotał głową na prawo i lewo.
– Klientom nie wolno wchodzić za bar – zagrzmiał Juugo.
Satomu wyrwał się z jego uchwytu i odwrócił się. W obronnym geście uniósł ręce do góry i uśmiechnął się kpiąco.
– Jasne, jasne. Chciałem tylko porozmawiać ze znajomą – powiedział przez śmiech, widocznie rozbawiony całą tą sytuacją.
Sakura kątem oka dostrzegła obok siebie ruch. Spojrzała w bok i zobaczyła zaniepokojoną Ino, która stanęła tuż przy niej. Haruno posłała jej porozumiewawcze spojrzenie i pokrzepiająco kiwnęła głową, ale to chyba nie uspokoiło Yamanaki.
– Jeszcze nie skończyłem, Sakura – powiedział, patrząc na nią zmrużonymi oczami zza ramienia. – Mówiłem, że chcę tylko porozmawiać. Trzeba było się zgodzić.
Zacisnęła dłonie w pięści, chcąc mu coś odpowiedzieć, ale powstrzymała się, gdy zobaczyła, jak szarpnął go Juugo. Położył Satomu swoją dłoń na karku i prowadził, przez tłum bawiących się ludzi, do drzwi. Patrzyła się na niego, aż zniknął z zasięgu jej wzroku. Kilka razy nawet odwrócił głowę i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie, mówiące, że to jeszcze nie koniec, że on dostanie to, czego chce.
Była oszołomiona, gdy Ino prowadziła ją na zaplecze, wszystko wydawało się jej rozchwiane. Ściany, ludzie a w szczególności jej ciało. Szła, jak pijana, mocno trzymając się ręki Yamanaki.
Kiedy usiadła, nie minęła chwila, a blondynka podała jej butelkę z zimną wodą. Sakura otworzyła ją drżącymi dłońmi i wypiła łapczywie połowę zawartości, bo miała wrażenie, że w jej ustach powstała sahara.
– Co to było? – zapytała skołowana Ino.
– Natrętny klient – odpowiedziała wymijająco. Yamanaka przewróciła oczami, po czym oparła dłonie na biodrach. Wzięła wdech, przymknęła powieki i pokręciła z dezaprobatą głową.
– Sakura – wyszeptała. – O co tu chodzi? Wyglądasz jak trup. Jesteś cholernie przerażona, masz łzy w oczach i do tego cała się trzęsiesz. – Haruno pokręciła głową i upiła kolejny łyk wody. – E...ee, nie kręć mi tu głową. – Ino nachyliła się i wymierzyła w nią palcem. – Kto to był? – Spojrzała na nią zmrużonymi oczami, chociaż bardziej tak ostrzegawczo albo nakazująco, albo wszystko na raz.
– To… – zaczęła, zamykając oczy. – To skomplikowane. – Pochyliła głowę i potarła dłońmi twarz.
– Nie uciekaj od odpowiedzi! – warknęła Ino. Sakurze było wstyd, że doprowadziła przyjaciółkę do takiego stanu. Nie chciała jej denerwować i niepotrzebnie wciągać w swoje pokręcone życie. Im mniej wiedziała Ino, tym lepiej.
Sakura rozejrzała się, jakby gdzieś dookoła nich mogła znaleźć odpowiedź albo wymówkę.
– O matko – jęknęła. – Teoretycznie to mój były, ok!? – Zirytowana podniosła głos, czego natychmiast pożałowała. Zbolała mina Ino nie była niczym przyjemnym.
Zaskoczony wzrok blondynki powędrował na nadgarstek Haruno, przez co sama na niego spojrzała. Na jej bladej skórze bardzo widoczne były zaczerwienione ślady po uścisku, jakim obdarował ją Satomu. Zapewne jak tylko zaczerwienienie zejdzie, na nadgarstku pojawią się siniaki. Wyraźne były także rany po paznokciach, z których sączyła się krew.
– Sakura! – krzyknęła Ino. – Musisz o tym komuś powiedzieć. To trzeba zgłosić.
– Nie! – skwitowała bezwiednie. Nie broniła go, jedynie chciała dać sobie czas na poukładanie tego wszystkiego w głowie. I tak będzie musiała o tym powiedzieć Sasuke, ale to nie był jeszcze odpowiedni na to moment. Chciała to zrobić na spokojnie, dopiero jak wrócą do domu. Dopiero wtedy, bo jeśli on tu przyjdzie a przyjdzie na pewno, i dowie się o tym, co zaszło, szlag go trafi i nie daj Boże, zrobi coś głupiego.
Właśnie tego obawiała się najbardziej.
– Nie bądź uparta.
– Nie jestem. Po prostu potrzebuję czasu – warknęła na koleżankę, która aż się wzdrygnęła. Ignorując ją, podeszła do zlewu, chwyciła mydło w dłonie i zaczęła nerwowo czyścić swoje ręce. Obmywać zaschnięte plamy z krwi.
– Nikomu o tym nie mów – wyszeptała błagalnie, szorując zranioną dłoń jak szalona. Skóra ją paliła, nie tylko przez temperaturę wody, ale także przez świadomość, że dotknął ją Satomu. Zrobiło jej się niedobrze. Zapchane od emocji gardło utrudniało przełykanie. Było jej duszno i nie wiedziała, czy to przez temperaturę w pomieszczeniu, czy przez własne urojenia. – Naprawdę Ino. – Próbowała brzmieć spokojnie, starając się opanować drżenie głosu, warg oraz napływające do oczu łzy. – To nic takiego. – Zrobiła pauzę, aby przełknąć gulę w gardle. – Ale nie mów o tym nikomu, zachowaj to dla siebie. Proszę. – Głos jej się łamał i coraz trudniej było jej to ukrywać.
– Nie mówić nikomu o czym?
Ciszę w pomieszczeniu przerwał gniewny głos. Kiedy się odwróciła, poczuła, jak po jej policzkach spływają łzy, bo osobą, która stała w drzwiach, był Sasuke.
Zerknęła na Ino, która stała jak słup soli z rozdziawioną buzią, zaskoczona obecnością Uchihy tak samo, jak Haruno. Gdyby to była inna sytuacja, Sakura mogłaby się nawet głośno zaśmiać, ale do śmiechu było jej daleko. Zerknęła na zegarek i aż zagryzła policzki od wewnątrz. Było piętnaście po dziesiątej, więc nic w tym dziwnego, że Sasuke w końcu się pojawił, skoro obiecał.
– Kto cię tu wpuścił? – zapytała zdezorientowana, odwracając się w jego stronę. Bez zbędnych słów kiwnął głową i dopiero wtedy zauważyła stojącego tuż za nim, trochę przestraszonego, Saia.
Sasuke był wkurzony. Wraz z jego pojawieniem się, atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się dziwnie ciężka, taka napięta.
Nie spuścił z niej wzroku nawet na sekundę. Jego usta były lekko zaciśnięte, a oczy zmrużone, lecz dostrzegła w nich pewną łagodność, jakby w jego spojrzeniu kryło się o wiele więcej emocji niż tylko gniew. Ramiona miał skrzyżowane na piersi, przez co jego sylwetka nabrała poważniejszego wyrazu. Straszniejszego.
Wydał z siebie zirytowane westchnienie i przeczesał dłonią włosy, jakby zastanawiał się, co powinien zrobić. Najpierw zerknął w stronę Saia, a później zlustrował wzrokiem Ino. Sakura widziała, że próbował pohamować swoją frustrację i, że męczyła go konieczność prowadzenia tej rozmowy przed tą dwójką. Szczególnie przed tą dwójką.
Ino momentalnie się skuliła i podbiegła do Saia. Złapała go za ramię, ciągnąc w stronę wyjścia. Uciekli bez słowa, zatrzaskując za sobą drzwi. Sakura była tym trochę zirytowana, bo czuła nadchodzącą burę, chociaż w przypadku Sasuke bura to łagodne określenie. Z jakiegoś powodu myślała, że jeśli ktoś przy niej będzie, Uchiha nie powie ani słowa, że nie zacznie tej rozmowy.
A tu klapa, Ino podkuliła ogon i uciekła.
– Był tu? – zapytał, zbliżając się do niej. Kiwnęła głową, bo nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Ktoś musiał mu o tym powiedzieć i zapewne był to Sai. – Czego chciał? – kontynuował beznamiętnym głosem. Skuliła się i skrzyżowała ramiona na piersi, chowając lewą rękę pod prawą tak, aby Sasuke nie zobaczył zranionego miejsca.
– Porozmawiać. Nic takiego się nie stało – odpowiedziała niepewnie głosem przepełnionym obawą.
Zachichotał krótko, lecz jego twarz nie zdradzała nawet cienia humoru. Zrobił ostatni krok w jej stronę, pozbawiając ją drogi ucieczki, bo od tyłu blokowały ją kuchenne szafki. Ale zapewne, gdyby chciała, pozwoliłby jej odejść.
– Jak to nic takiego?! – wypluł z siebie zszokowany. Sakura odruchowo zacisnęła dłoń na zranionym nadgarstku, jakby w obawie, że Sasuke go zobaczy.
I zobaczył.
Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia i zabłysnęła w nich czysta złość pomieszana z niedowierzaniem i rozczarowaniem. Złapał ją za łokieć, po czym podniósł rękę.
– Nic takiego? – zapytał wymownie, potrząsając jej ramieniem. Jego uścisk był trochę za mocny, przez co się skrzywiła. Łzy ponownie zapiekły ją pod powiekami. Zamrugała szybko, próbując je powstrzymać, ale to nie podziałało. Ile by dała, żeby cofnąć się w czasie i uciec przed Satomu. Nie dopuścić do tego głupiego spotkania.
– Puść – zajęczała, próbując mu się wyrwać. Natychmiast rozluźnił swoje palce, widocznie zaskoczony tym, co zrobił. Odszedł kilka kroków od niej, próbując zapanować nad gniewem. Był napięty jak struna, dłonie miał zaciśnięte w pięściach i prawie słyszała, jak zgrzytał ze złości zębami.
– Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, co się stało? – warknął przez zaciśnięte zęby, nerwowo przeczesując dłońmi włosy, a kiedy znalazły się z tyłu jego głowy, zamknął je w pięści i przez chwilę tak pozostał.
Poczuła, jak łzy zatkały jej gardło, jak żołądek wywrócił się na drugą stronę. Miała ochotę uciec, zamknąć się w mieszkaniu i czekać, aż wszystko rozwiąże się samo. Objęła się ramionami, próbując zachować resztki opanowania.
Sasuke zmrużył oczy i zrobił parę kroków w stronę okna, a później zawrócił i stanął kilka kroków przed nią.
– Powinnam wracać do pracy – powiedziała zrezygnowanym tonem.
Przeszła obok niego, kierując się do szafki, w której były przybory apteczne. Musiała przemyć nadgarstek, bo skóra zaczęła ją nieprzyjemnie piec.
– Miałaś zamiar w ogóle mi o tym powiedzieć? – rzucił w jej stronę oskarżycielsko, jakby go okłamała, a przecież odkąd wszedł do tego pokoju, nawet nie dał jej szansy na wytłumaczenie czegokolwiek. Zirytowało ją to. Nie. Raczej wkurwiło. Poczuła się tak, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody.
Przystanęła i odwróciła się do niego.
– Słucham? – zapiszczała, bo jej gardło było tak ściśnięte, że nawet nie potrafiła wyregulować głosu. – Czy ty pytasz poważnie? – dopytała, marszcząc brwi.
Sasuke wpatrywał się w nią z widoczną wściekłością w oczach. Nie było już w jego spojrzeniu żadnej delikatności. Sakurę aż zemdliło ze strachu, bo zaczęła się obawiać, że przekroczyła granicę jego cierpliwości. Ale to nie powstrzymało jej przed wygarnięciem mu.
– Myślisz, że się o to prosiłam?! Że chciałam, żeby tu przyszedł? – Pociągnęła nosem, a potem potarła go dłonią. – Ogarnij się Uchiha! Mam dość twoich humorków! – Machnęła lekceważąco ręką, po czym podeszła do szafki.
– Humorków? – stęknął szyderczo w odpowiedzi, kiedy wyjmowała bandaż i wodę utlenioną. Przełknęła ślinę i mówiła dalej:
– Z tobą czy bez ciebie, znajdę sposób, żeby uwolnić się i od przeszłości, i od Satomu.
Nalała na wacik odrobinę wody utlenionej i przeciągnęła nim po zadrapaniach. Skrzywiła się, gdy zaczęło ją piec, ale na szczęście uczucie było chwilowe. Później próbowała otoczyć bandażem nadgarstek, ale przez nerwy wychodziło jej to bardzo niezdarnie.
– Czy ty nie rozumiesz, że ten idiota może ci coś zrobić! – Jego ciężkie kroki odbijały się echem od ścian w pomieszczeniu, a podłoga skrzypiała pod ich ciężarem.
– Ty nic nie rozumiesz! – krzyknęła, odwracając się do niego napięcie, przez co upuściła bandaż, który spadł na podłogę i poturlał się pod nogi Sasuke.
Niestety jej słowa tylko odbiły się echem o ściany, nie docierając do celu. Nie sprowokowały Uchihy do żadnej odpowiedzi. Zerknął tylko na bandaż, ale nie pochylił się, aby go podnieść. Stał na wyciągnięcie jej ręki, a jednak był tak strasznie daleko.
– Nic nie rozumiem? – powiedział praktycznie szeptem.
Czuła, że ją o to obwiniał, że mogła nie dopuścić do konfrontacji z Satomu, a jednak to zrobiła.
Znowu Sasuke… Nie lubiła pokręconych akcji. I już wiele sytuacji udowodniło, że niezależnie od tego, dokąd pójdzie, co zrobi, on tam będzie. W myślach. We wspomnieniach. We wszystkim. Niczym cholerny rycerz na białym koniu będzie próbował ją chronić, nie oczekując niczego w zamian. O ile po drodze nie zniszczy tej relacji w przypływie nagłego gniewu. Jednak mimo wszystko, jeśli nie daj Boże coś mu się przez nią stanie…
Obecność Satomu była ostrzeżeniem. Przyszedł, bo chciał zniszczyć to, na czym zależało jej najbardziej.
Na Sasuke.
Na tę myśl poczuła ogromną gulę w gardle. Zacisnęła powieki i wyrzuciła z siebie słowa, które tak kurczowo przed nim ukrywała.
– Umarłabym, gdyby coś ci się stało przeze mnie! – Jej krzyk był chrapliwy, przepełniony smutkiem i strachem. W chwili, kiedy ostatnie słowo opuściło jej usta, poczuła, jak opuszczają ją wszelkie siły. Oczy zrobiły się mokre od łez i gdy je otworzyła, obraz przed nimi był zamazany. Zaczęła żałować, że to powiedziała, te słowa były zbyt szczere, zbyt jednoznaczne. A to nie był dobry czas ani miejsce, aby Sasuke się o tym dowiadywał.
Pochyliła się i zgarnęła szybko bandaż z podłogi. Odwróciła się twarzą przodem do szafki, tak, że stała plecami do Sasuke. Nie potrafiła na niego spojrzeć. Przez chwilę potrzebowała skupić się tylko i wyłącznie na swojej ręce. Ponowiła próbę zasłonięcia nim dość paskudnych zadrapań, ale wychodziło jej to jeszcze gorzej, niż poprzednio.
Nie widziała, co się z nim działo i zdziwiło ją to, jak niespodziewanie jej słowa go skutecznie uciszyły, chociaż to nie było ich celem. Po chwili poczuła, że Sasuke podchodzi do niej. Kiedy stanął tuż przy niej tak, że stykali się ramionami, jej głowa była opuszczona. Widziała jedynie jego nogi i czubki butów.
Nawet gdy zabrał z jej dłoni bandaż, nie podniosła wzroku. Kiedy owijał go wokół jej zaczerwienionego nadgarstka, nadal na niego nie patrzyła. Nawet gdy kciukiem muskał z troską jej opatrzoną dłoń, nie miała w sobie na tyle dużo siły i odwagi, aby na niego spojrzeć.
Podniosła wzrok dopiero wtedy, gdy zatrzasnęły się za nim metalowe drzwi. I dokładnie w tym samym momencie poczuła, jak pękło jej serce.
Po odejściu Sasuke nie potrafiła wyjść na salę. Runęła jak długa na szarą kanapę, schowała twarz w poduszkę i zaczęła płakać. I już nie ze strachu czy jakieś obawy, bardziej z takiej bezradności, żałości. Bo nie dość, że Satomu robił z niej idiotkę, która była winna całemu złu, to jeszcze Sasuke. Dla niego to było takie łatwe, wkurzyć się o coś takiego kompletnie ignorując uczucia drugiej osoby. Rozumiała to, że miał prawo się zdenerwować, ale na litość boską, zachował się jak rozpieszczony bachor, który nie dostał upragnionej zabawki.
Zmęczona płaczem przetarła dłońmi twarz, rozmazując tusz do rzęs po policzkach. Siedziała w pokoju jak na szpilkach, skubiąc paznokcie. Kilkakrotnie przyłapała się na tym, że nie tyle, co je obgryzała, ale przygryzała. Nie miała odwagi ponownie pojawić się na sali, jej twarz zapewne była opuchnięta i czerwona od płaczu, a nie mogła się tak pokazać klientom. Kręciło jej się w głowie, było niedobrze i czuła się okropnie zmęczona.
Paranoicznie pragnęła wrócić do domu, ale jednocześnie się tego obawiała, bo Satomu ciągle mógłby być gdzieś na zewnątrz. I nie daj Boże, powtórzyłaby się sytuacja sprzed około dwóch tygodni, kiedy zaatakował ją po wyjściu z pracy.
Spociła się, a zimny dreszcz strachu przeszył jej ciało. Pochyliła się, oparła łokcie o kolana i przycisnęła dłonie do oczu. Zerwała się gwałtownie z kanapy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, a w środku pojawiła się Ino. Blondynka spojrzała na nią zmrużonymi oczami i pokręciła głową.
– Jak ty wyglądasz – powiedziała, podchodząc do niej. Usiadła obok Sakury i poklepała ją po udzie. – Idź ty lepiej do łazienki i ogarnij ten bałagan na twarzy, bo jak ten twój przystojniak cię zobaczy, od razu ucieknie – zażartowała. Gdyby to były inne okoliczności, Haruno całkiem rozbawiłaby anegdotka koleżanki, ale niestety nie było jej do śmiechu.
– Jest aż tak źle? – zapytała, chociaż nie wiedziała dlaczego. Nie musiała rozluźniać atmosfery, ale podświadomie chciała się trochę uspokoić, na moment zapomnieć.
– Gorzej – buchnęła śmiechem Ino. – No idź. Powiem ci coś, jak wrócisz.
Jak tylko wytknęła głowę zza drzwi od łazienki, Yamanaka od razu zarzuciła ją informacjami.
– Rozmawiałam z Yugito. – Sakura aż zacisnęła usta, w oczekiwaniu na ciąg dalszy. – Obie uznałyśmy, że powinnaś wrócić do domu. I jeśli nie chcesz, nie musisz już przychodzić do klubu. – Wzruszyła ramionami. – To i tak miał być twój ostatni tydzień pracy. Nic się nie stanie, jak skończysz ją wcześniej.
– Nie muszę przecież – powiedziała, kręcąc głową. Ino spiorunowała ją wzrokiem, aż Sakura z zawstydzenia spuściła głowę. Chwyciła za zabandażowany nadgarstek i przeciągnęła po nim kilka razy kciukiem. Na samą myśl o tym, że Satomu tu był, piekła ją skóra w miejscu, które dotknął i to wcale nie było przyjemne uczucie.
Perfidnie, małymi kroczkami, Takanashi niszczył jej życie. Znowu.
– Wiem Sakura. Yugito też to wie. Ale to dla twojego dobra. Martwimy się o ciebie.
– Niepotrzebnie – zanegowała. Ino ciężko westchnęła, potem przewróciła oczami.
– On tam na ciebie czeka, wiesz? – mruknęła z dziwnym uśmieszkiem, głaszcząc się po szyi. Ten gest był specyficzny. Nie była to zazdrość, a raczej taka troska pomieszana z lekkim wścibstwem.
Oczy Sakury rozszerzyły się ze zdziwienia, bo była pewna, że Sasuke wyszedł i ją zostawił. Jego zachowanie było tak cholernie dziwne i sprzeczne samo w sobie, że już nie potrafiła tego znieść, a co dopiero zrozumieć. To, co działo się między nimi, mogło przyjąć miano obłędu.
– Powinnaś z nim wrócić – nalegała. – Podejrzewam, że możesz tego nie chcieć, ale w obecnej sytuacji to dość rozsądna decyzja. Wiesz o tym.
Sakura pokręciła głową, a w oczach znowu zebrały jej się łzy. Przeklinała samą siebie za ten cholerny płacz, ale kiedy o tym wszystkim myślała, o Satomu, o Sasuke, nie potrafiła ich powstrzymać.
– Nie mogę – wyszeptała, opierając głowę o zagłówek kanapy i przykładając do niej dłonie. – Nie mogę, Ino – powtórzyła, pocierając palcami oczy.
Powtórzyła te słowa w myślach jeszcze raz, potem drugi i trzeci w nadziei, że w końcu w nie uwierzy. Oszukiwanie samej siebie było trudne. Skrajne emocje sprawiały, że była zdezorientowana, przestraszona i humorzasta. A do tego desperacko pragnęła zobaczyć Sasuke, chciała, żeby ją przytulił, zabrał w bezpieczne miejsce. Tylko że nagle zaczęła ją obchodzić kobieca duma, odszczekanie mu, kiedy była możliwość. Zamiast porozmawiać jak normalni ludzie, spokojnie z domieszką kojących gestów. Tylko że te idealne momenty między nimi to jakaś cholerna przykrywka, bo kiedy na scenę wkracza Satomu, wszystko zaczyna się pierdolić. I to głównie przez samolubne zachowanie Sasuke. Bo gdyby chociaż próbował wysłuchać tego, co miała mu do powiedzenia.
Poczuła ciepłą, chudą dłoń Ino na swoim ramieniu.
– Sakura – zaczęła ściszonym głosem. – Znam cię od niedawna. Może nie wiem o tobie zbyt wiele, ale jesteś moją kumpelą. Martwię się o ciebie. – Haruno zabrała dłonie z twarzy i spojrzała na nią zaskoczona. Ino odwróciła się przodem do niej, podkulając prawą nogę. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, ale nie było w nim ani grama radości. – Wiesz, że możesz mi powiedzieć, co tylko chcesz. – Sakura zamarła na moment, zaskoczona nagłą szczerością koleżanki. Kiedy wróciła do rzeczywistości, przełknęła ślinę i niepewnie skinęła głową. – No i uwierz mi, po nim widać, że mu na tobie zależy. – Wskazała dłonią w stronę drzwi. – Inaczej nie kazałabym ci do niego iść i sama bym pewnie za nim pobiegła. – Uniosła znacząco brwi, na co Sakura prychnęła krótkim śmiechem, a sekundę później zawtórowała jej Ino. I to był moment, w którym zdecydowała, że kiedy emocje po dzisiejszym wydarzeniu w klubie opadną, opowie Yamanace o wszystkim. Bez wyjątku.
Opatulona po uszy pośpiesznie przeszła przez salę, docierając do wyjścia. Popchnęła ciężkie, mosiężne drzwi, a wiatr uderzył w nią zaraz, gdy wyszła na zewnątrz. Rozwiewał kosmyki jej włosów i szczypał w skórę, powodował także nieprzyjemne kapanie z nosa. Wciągnęła do płuc nocne powietrze, które było zimne, ale jakże mile widziane. Potrzebowała go po dusznej atmosferze panującej w klubie.
Zeszła powoli po schodach, które były całe ubłocone piaskiem, zmieszanym z solą, przez co później na jej czarnych kozakach widoczne były paskudne plamy. Stawiała kroki ostrożnie, nie rozglądając się dookoła, tylko skupiając się na swoich nogach, żeby przez przypadek nie nadepnąć na oblodzony stopień.
Wzrok miała wlepiony w swoje stopy, nawet po zejściu ze schodów. Bała się podnieść głowę choćby o milimetr, bo czuła, że Sasuke gdzieś tam był i na nią czekał. Może kilka kroków albo metrów od niej. Możliwe, że stał oparty o swoje auto lub jakąś barierkę, ręce zapewne miał schowane w kieszeniach, a włosy opadają mu rozkosznie na czoło, że aż ma się ochotę, aby wplątać w nie palce i przeczesać.
Przez te myśli poczuła irracjonalną złość. Jej serce zabiło szybciej, bo przypomniała sobie to, czego najbardziej pragnęła, a co przypuszczalnie już zostało jej odebrane. Możliwość dotyku Sasuke, spokojnego bycia przy nim, kochania go.
Była tak spięta, że na dźwięk strzelającej rury wydechowej w jakimś samochodzie omal nie umarła ze strachu. Podskoczyła w miejscu i prawie upadła, ale na szczęście udało się jej zachować równowagę. Bardzo szybko zerknęła przed siebie i jej wyobrażenia właśnie się urzeczywistniły. W głowie zapaliła się jakaś przeklęta lampka.
Oh, Sasuke.
Jego sylwetkę oświetlało słabe światło ulicznej latarni. Obserwował ją spod lekko przymkniętych powiek. Wyglądał na wkurzonego, ale to już nie była taka złość jak wcześniej.
Pochyliła głowę, jakby próbowała ukryć wstyd i przyśpieszyła kroku, chcąc uciec przed jego pytającym spojrzeniem. Przeszła obok niego, nie zatrzymując się.
– Sakura – warknął za nią Sasuke, ale szła dalej, bo potrzebowała się na chwilę od niego oderwać. Przygotować na konfrontacje ułożyć w głowie plan rozmowy, wymyślić riposty. – Sakura – powtórzył ponownie, już nieco łagodniej. Słyszała za sobą jego ciężkie kroki na chodniku, które niosły się echem w betonowe ściany.
Teoretycznie Sasuke nie zrobił nic złego, ale czuła wściekłość i niepewność, które kotłowały się w niej po wizycie Satomu.
Nie znosiła tego, jak się przez niego czuła, tego, że wprowadzał zamieszanie do jej i tak skomplikowanego życia. Chciała spokoju. Potrzebowała jego obietnic. Kłamliwych słów, których znaczenie sama sobie nadinterpretuje, oby tylko obiecał jej, że nic mu się nie stanie, jeśli ona dalej będzie przy nim, mimo że nie wycofa tych cholernych zeznań.
To wszystko przyszło jej do głowy, gdy wyciągnął dłoń i dotknął jej ramienia.
Odwróciła się, gwałtownie uderzając ciałem w jego klatkę piersiową. Odskoczyła od niego na krok i wyrzuciła ręce w górę, chowając przy tym szyję.
Stał naprzeciw niej i albo był wyjątkowo spokojny, albo aż kipiał ze złości. Nie wiedziała. Światło latarni nie oświetlało jego twarzy już tak dobrze, jak wcześniej. Czuła na sobie tylko jego wzrok. Uważnie obserwował każdy jej ruch.
Wyciągnął dłoń, po czym cofnął ją w niezdecydowaniu. Przechylił głowę w bok, zamknął oczy i bezgłośnie przeklął. Potem znowu na nią spojrzał, a przejeżdżający obok samochód rzucił światło na jego twarz. Mięśnie jego szczęki były zaciśnięte, a na szyi był widoczny kotłujący się puls. Jego oczy płonęły frustracją, wściekłością, pożądaniem i wieloma innymi emocjami. Przez te pare sekund intensywność jego spojrzenia była paraliżująca. Nie mogła się ruszyć ani tym bardziej niczego powiedzieć. Gardło zaciskało jej się coraz bardziej przez tę dziwną atmosferę między nimi a ciałem wstrząsnęły niekontrolowane dreszcze.
Poczuła, że ma dość. To było dla niej zbyt wiele. Ta gra, ten związek stanowiły dla niej zbyt wielką torturę.
Potrzebowała przestrzeni. Oddechu.
Znowu.
Wypuściła powoli powietrze i rozluźniła spięte ramiona.
– Ja tak nie mogę Sasuke – powiedziała cichym, spokojnym głosem.
Miała już to wszystko gdzieś. Była gotowa, aby się poddać, aby odejść.
I wtedy ją pocałował.
Cała nagromadzona tego wieczoru frustracja, cała irytacja i wrogość eksplodowały w momencie zderzenia się ust, zaciśnięcia rąk wokół jej tułowia. Jego wargi przycisnęły się do jej własnych pod kątem. Nie było w ich połączeniu niczego łagodnego. Tylko coraz mocniej odpowiadała na jego pocałunki, mimo że łzy piekły ją pod powiekami. Było w tym coś, w czym się zatraciła. Obawa, determinacja. Jego usta i dłonie były niespokojne, jakby chciał, aby była jak najbliżej niego. Jakby próbował się upewnić, że między nimi wszystko było w porządku.
Zacisnęła dłonie na jego kurtce i instynktownie przycisnęła się mocniej do niego.
Jesteśmy popieprzeni.
Ja jestem popieprzona.
Odepchnęła go od siebie, gdy dotarło do niej, co się działo. W głowie miała chaos i minęła chwila, zanim mogła normalnie i trzeźwo myśleć. Cofnęła się o krok i przetarła wilgotne usta dłonią. Ten gest nie spodobał się zbytnio Sasuke, zauważyła to. Jawnie wyparła się jego pocałunku.
Później pochyliła się, żeby uspokoić oddech i oczyścić umysł.
Miała ochotę krzyczeć na samą siebie, bo co ona do cholery sobie wyobrażała. Zbyt często traciła przy nim poczucie rzeczywistości i nie zawsze to było dobre. Była wstrząśnięta. Zła, za jego kolejną próbę odwrócenia jej uwagi. Zła, na jego i swoje zachowanie. Na ten przeklęty pocałunek. Była wściekła na niewypowiedziane słowa. Żałowała, że znowu pozwoliła mu się omamić. Bo Sasuke zawsze próbował odwrócić kota ogonem.
Ręka ją świerzbiła, bo miła straszliwą ochotę, żeby przydzwonić mu w cymbał. Krew, aż się w niej gotowała ze złości. Stała zaledwie dwa kroki od niego, cała naprężona jak struna. Ramiona miała mocno przyciśnięte do boków ciała, a dłonie zaciśnięte pięści.
Niezależnie od tego, co ją czeka, nie mogła w nieskończoność się nie odzywać. To jej miał przypaść zaszczyt ostatniego słowa. Jej język, dziwnie sparaliżowany, zaczął na powrót działać.
– Co ty sobie wyobrażasz!? – krzyknęła pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Miała dość tego samolubnego zachowania. Miała dość tego aroganta, który stał przed nią. Sasuke był tak samo zdenerwowany, jak ona, a może nawet bardziej.
Zrobił krok w jej stronę, taki bardzo dominujący, przytłaczający, że aż miała ochotę się skulić, niczym małe dziecko, które coś przeskrobało. Uchiha drżał ze złości. Patrzył na nią pociemniałymi oczami, a jego szczęka była tak napięta, jakby pod wpływem nacisku lada chwila miałyby mu się skruszyć zęby.
Patrzyła się na niego rozszerzonymi oczami i zaczęła się go bać, bo otaczająca go aura wręcz kipiała wściekłością. Tylko dlaczego?
Instynktownie cofnęła się o krok, może dwa, jak nie więcej. Nawet tego nie liczyła. Oddychała niespokojnie, cała się trzęsła i nie wiedziała, czy to z zimna, czy ze strachu. Wzięła parę głębokich, szybkich wdechów przez otwarte usta i poczuła, jak zakręciło jej się w głowie. Policzki i palce piekły ją z zimna, a oczy zaszkliły się od łez wywołanych mroźnym wiatrem. Nie miała pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji, jak ją naprawić, aby wszystko było takie jak kilka godzin wcześniej.
Nie oderwali od siebie wzroku nawet na sekundę. Sakurze wydawało się, że w jego oczach przez ulotną chwilę błysnął strach.
– Nie powinieneś był wracać – powiedziała z żalem. – Gdybyś trzymał się ode mnie z daleka… – Odwróciła wzrok i spojrzała na czarne niebo tuż nad jego ramieniem. Nie chciała już patrzeć mu w oczy. Ogarnięta wyrzutami sumienia i zawstydzeniem, nie potrafiła dokończyć wypowiedzianego wcześniej zdania, ale czuła, że Sasuke wiedział, co chciała powiedzieć. On zawsze wiedział.
Wyjęła z kieszeni telefon i sprawdziła godzinę. Rozkład powrotnego autobusu znała na pamięć, a raczej pamiętała, że jeździł dokładnie co dziesięć minut, niezależnie od pory dnia. Była dwudziesta trzecia, a autobus powinien być na przystanku o dwudziestej trzeciej piętnaście. Pokonanie trasy zajmowało jej zazwyczaj od pięciu do dziesięciu minut, w zależności jak szybko szła.
Nie miała ochoty ciągnąć dalej rozmowy z Sasuke. Nawet odechciało jej się z nim wracać.
– Muszę iść, niedługo mam autobus – oznajmiła, po czym minęła Sasuke i skierowała się do przejścia dla pieszych. I miała ogromną nadzieję, że jej nie zatrzyma, ale jednak to zrobił. Złapał ją za nadgarstek i przekręcił do siebie. Kiedy odwróciła się do niego, oczy miał rozszerzone, jakby był czymś przerażony. Oddychał szybko i płytko. I coś w jego zachowaniu bardzo ją niepokoiło.
– Myślisz, że pozwolę ci wrócić samej, po tym, jak on tu był?! – warknął z wyrzutem, przez zaciśnięte zęby.
Przeczuwała, że jej na to nie pozwoli. I oczywiście, że się bała wracać sama, ale nie miała zamiaru słuchać biadolenia Sasuke albo, co gorsza, ciszy. Obrazi się przecież na nią i nawet słowem nie odezwie. Ot taka kara.
Wpatrywała się w niego i miała nadzieję, że w jej oczach było widać gniew.
– Potrafię o siebie zadbać! – wykrzyczała. Nawet nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała, ale nie potrafiła mu inaczej odpowiedzieć.
Sasuke prychnął.
– Tak bardzo, że raz po zamknięciu cię napadł. No i nie zapominajmy o dzisiaj – odpowiedział z irytacją, wzmacniając swój uścisk na jej ramieniu.
– Nic ci do tego! – Wyrywała się mu, szarpiąc swoją ręką. Świdrowała go spojrzeniem, próbując ukryć to, że cała się trzęsła.
– Do jasnej cholery! – warknął, z frustracją przeczesując dłońmi włosy. Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Jeszcze nigdy nie widziała go w takim stanie. W sumie sama to wszystko wywołała, ale czy naprawdę był sens obwiniać za to wszystko siebie?
Opuścił dłonie i zerknął na nią jednym okiem, jakby irytowała go rozmowa z nią. Miała tego dosyć. Udało mu się ją wyprowadzić z równowagi w ciągu pięciu minut od chwili, gdy zostali sami. Jej stabilność emocjonalna wisiała na cienkiej nitce i nie miała pojęcia co z tym zrobić.
– Chcę cię tylko chronić – powiedział pewnym i silnym głosem, zupełnie spokojnie i szczerze. Tak imponująco, ale nie władczo.
Wskazał na nią dłonią, gdy wypowiadał te słowa. Później zacisnął usta i uderzył pięścią w biodro. Sasuke też miał dość. Kiedy zaskoczony Sai powiedział mu, co się stało, myślał, że z marszu pobiegnie za tym szaleńcem i urwie mu łeb albo pośle kulkę między oczy. Za każdym razem jak słyszał, że Satomu kręcił się obok Sakury, skręcało go w żołądku. Ciało napinało się instynktownie, a w krwi buzowała adrenalina i złość. Nawet nie potrafił się powstrzymać przed uzewnętrznieniem tego. I później to wszystko odbijało się na Sakurze.
– Chronić? Zachowujesz się jak nadęty dupek! – Podniosła dłonie na wysokość głowy, żeby podkreślić swoje słowa, ale Sasuke tylko się na nią patrzył z kamienną twarzą i zaciśniętymi szczękami. Zaczęła spacerować przed nim tam i z powrotem, w kółko, żeby opanować wylewającą się z niej frustrację – Mam dość twoich humorków i tego chamskiego przywłaszczenia mnie. Tej cholernej próby odebrania mi samodzielności!
– Jesteś taka głupia czy tylko udajesz? – Rozchyliła usta, ale nic nie odpowiedziała. – Może po prostu jakaś klepka przestawiła ci się w głowie i te całe akcje z nim zaczynają ci się podobać?
Wstrzymała oddech, bo jego słowa trafiły w czuły punkt. Nie potrafiła myśleć. To, co powiedział, wstrząsnęło nią tak bardzo, że zszokowana wpatrywała się w niego do momentu, aż poczuła na swoich policzkach łzy. Starła je szybko dłońmi.
– Jak śmiesz! – wrzeszczała na niego. Ból zaczął ustępować wściekłości, a wściekłość z kolei ustępowała pod naporem żalu i rozczarowania. – Jak w ogóle możesz tak mówić. – Głos jej się łamał, a dolna warga drżała.
Sasuke podszedł o krok, zupełnie niewzruszony i wskazał palcem na swoją pierś.
– Próbuję cię chronić – odpowiedział spokojnie, a jego głos niósł się echem po betonowym otoczeniu i wrócił do niej, podwajając siłę słów Uchihy, które wdzierały się w nią, wnikając w każdy nerw w ciele Sakury.
Poczuła kolejne łzy na policzkach, po raz kolejny zaczęła ścierać je palcami, podrażniając przy tym delikatną skórę twarzy, która piekła ją od mrozu. Miała ochotę odwrócić się do niego plecami, ukrywając się przed jego słowam i przed nim samym. A zamiast tego spojrzała na niego. Miał napiętą twarz, a jego ciemne włosy opadały mu na czoło. Niepokój w jego oczach był tak niewiarygodnie dotkliwy, że aż ścisnęło ją w żołądku. Nie chciała jednak poddać się jego rozczulającym zagrywkom.
– Może zamknij mnie w klatce, wtedy będziesz miał całkowitą pewność, że nic mi się nie stanie. – Słowa wymknęły jej się, zanim zdążyła je powstrzymać, bo żal przesłonił jej zdrowy rozsądek.
Sasuke cofnął się o krok. I Sakura już wiedziała, że zaczął się poddawać. Dystans fizyczny tylko podkreślał, że dystansuje się emocjonalnie. Miała świadomość, że przypuszczalnie przesadzała, ale to w żaden sposób nie powstrzymywało zalewającego ją oceanu emocji.
Milczał, wpatrując się w nią z zaciśniętą szczęką i spiętymi ramionami. Potrząsnął głową i oddychając głęboko, mielił w ustach przekleństwo i odszedł kilka kroków w tył. Splótł palce na karku i wyciągnął głowę w stronę nocnego nieba, po czym głośno westchnął.
– Jak chcesz – mruknął z rezygnacją i machnął rękami w powietrzu. – Tylko nie przychodź do mnie później z płaczem – syknął zirytowany, odwrócił się i odszedł.
– Pieprz się! – Zacisnęła oczy i pięści, po czym wykrzyczała za nim jedyne słowa, które w bardzo prymitywny sposób były w stanie odzwierciedlić to, jak się czuła. Wymowne, ale niezbyt inteligentne, jednak to było wszystko, co miała. Sasuke tylko podniósł lewą rękę i machnął jej na odchodnym, nawet się nie odwracając. Kiedy odgłos jego kroków ucichł, a jego sylwetkę pochłonęła noc, rozluźniła się chwilowo. Opuściła bezwładnie ręce wzdłuż ciała, a głowę uniosła do góry, uwydatniając ją na podmuchy wiatru. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczął padać śnieg.
Wzięła głęboki, drżący oddech i przetarła twarz. Ręce trzęsły jej się strasznie. Ale teraz już wiedziała, że to i z zimna, i ze strachu. Poprawiła szalik, otulając się nim aż po sam nos. Zerknęła na zegarek i pobiegła na przystanek, bo tylko tak mogła zdążyć na autobus. Była tak zdenerwowana i zziębnięta, że jeszcze niezbyt docierało do niej to, co się właśnie stało. Zapewne, gdy wróci do mieszkania, zamknie drzwi, rozgrzeje się i padnie na łóżko, będzie płakać jak małe dziecko.
Ta kłótnia była tak bezsensowna i prawdopodobnie zniszczyła więcej, niż by chciała. A Sasuke zapewne nie będzie próbował tego naprawić.
Odszedł od niej w pośpiechu, nawet nie odwracając się za siebie. Co chwila nerwowo przeczesywał dłonią wilgotne od śniegu włosy i próbował ogarnąć w myślach ostatnie minuty. Bo co właśnie się odpierdoliło? To był jakiś cyrk. Owszem kiedyś się kłócili, o wiele bardziej i mocniej niż teraz, ale kłótnie nie kończyły się w taki sposób. Nigdy nie odwrócili się od siebie w ten sposób. Nie raz przypierdzieliła mu w klatę albo w ramię czy kopnęła w nogę. Drapała, gryzła, krzyczała. A on to wszystko znosił, co końcowo czasami doprowadzało oboje do głośnego śmiechu.
Wypuścił ze świstem ciepłe powietrze. Był tak cholernie wściekły. Wkurzony na nią. Zdegustowany sobą za wyciągnięcie tych wszystkich gówien, zamiast spróbować to naprawić.
Kiedy dotarł do auta, wyrzuty sumienia aż go zalewały. Frustrowało go to, że wolałby po prostu odejść, odjechać i ją tam zostawić. O ile łatwiej by było, gdyby wymazał wspomnienia o niej albo gdyby to wszystko między nimi ot tak zniknęło. O ile łatwiej by było...
Zatrzasnął za sobą drzwi od samochodu z taką siłą, że aż szyby się zatrzęsły. Odpalił silnik i pognał na przystanek, bo zostawienie jej tam było cholerną głupotą. I nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby po nią nie wrócił.
Dotarła na przystanek dwie minuty przed przyjazdem autobusu. Była zmarznięta i zdyszana. Chłodne powietrze wbijało się niczym igły w jej płuca, a twarz niemiłosiernie mrowiła. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu, wziąć ciepły prysznic i położyć się do łóżka.
Tupała zniecierpliwiona nogą, gdy było już piętnaście po, a autobus nadal nie przyjeżdżał. Z daleka widziała światła samochodu osobowego, które zajechało na przystanek. Wzdrygnęła się trochę wystraszona, bo nie udało jej się dostrzec osoby siedzącej za kierownicą. Skuliła się i zrobiła dwa powolne kroki w tył, mając nadzieję, że to ją trochę uspokoi.
Silnik nie zgasł, zaś drzwi otworzyły się i ku jej zdziwieniu z samochodu wyszedł Sasuke. Już dawno nie czuła takiej ulgi jak w tej chwili. Był cały spięty, wyglądał drapieżnie, wściekle, imponująco. Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, podszedł do niej i chwycił ją za ramię. Pociągnął Sakurę, przez co straciła równowagę i wpadła na niego.
Sasuke trochę przykucnął, uginając kolana, złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Zwisała głową w dół, z wypiętymi do góry pośladkami. Jego zimna ręka obejmowała jej uda, a głowa odbiła się niczym piłka od pleców.
Zapiszczała zaskoczona, a krew momentalnie napłynęła jej do głowy. Wciągnęła gwałtownie powietrze, panicznie łapiąc się dłońmi za krańce jego kurtki, aby zachować równowagę.
Wisiała na nim jak worek kartofli i przy każdym kroku Sasuke jej głowa odbijała się od jego pleców. Złość zawrzała w niej z taką siłą, jakiej nawet się po sobie nie spodziewała.
– Ty nadęty ignorancie! Zostaw mnie! – wrzasnęła. Wiła się, kopała nogami i waliła pięściami w jego plecy, a kiedy to nie przynosiło efektu, krzyczała dalej. – Puszczaj! W tej chwili postaw mnie na ziemię! – zażądała, wsadzając swoje zimne dłonie pod jego koszulkę. Spiął się gwałtownie i podrzucił ją, poprawiając uchwyt.
– Weź te łapy! – warknął.
Nie uszedł nawet pięciu kroków, gdy jedna z jej szamocących się nóg w coś uderzyła, prawdopodobnie w jego twarz.
Zatrzymał się. Musnął wargi językiem i poczuł na nim smak krwi. Przewrócił zirytowany oczami, resztkami sił próbując się powstrzymać, żeby nie zrzucić jej z siebie, bo był już na granicy wytrzymałości.
Sakura dostrzegając okazję, zaczęła się jeszcze mocniej miotać, napierając na jego plecy, daremnie próbując zmusić go do rozluźnienia uścisku.
– Masz mnie puścić!
– Zamknij się do cholery! – Ugiął kolana, ciągnąc ją w dół za nogi. Gdy dotknęła stopami podłogi i stała w miarę stabilnie, poluzował uchwyt, ale jej nie puścił. Złapała go za ramiona, wspierając się na nich. Dopóki sam się nie wyprostował, trzymał ją za biodra i asekurował.
– Nie dotykaj mnie! – warknęła. Ugryzła się w język, bo jej słowa zabrzmiały ostrzej, niż zamierzała. Strąciła jego dłonie i zrobiła krok w tył, aby zwiększyć dystans między nimi. Próbowała znowu się cofnąć, ale uderzyła plecami w samochód.
Sasuke patrzył się na nią z surową miną i oczami przepełnionymi złością. Nie odzywał się, jednak Sakura miała mu wiele do powiedzenia przez te jego neandertalskie zachowanie.
– Nie masz prawa mnie w taki sposób dotykać! Ani krzyczeć na mnie! Nie jestem twoją własnością! – Wyrzuciła mu w twarz kolejną falę cierpkich i zjadliwych słów, oskarżycielsko mierząc w niego palcem.
Spiorunował ją wzrokiem. Był zmęczony i zdegustowany tą całą kłótnią, bo zaczęła przypominać sprzeczkę nastolatków. W każdej chwili mógł jej odpowiedzieć tak, że przez wiele miesięcy nie odzywałaby się do niego. Tyle że nie byłoby z tego żadnego pożytku. Przewrócił oczami, jak dziobnęła go palcem w pierś i nachylił się ku niej, że ich ciała prawie się stykały. Sakura, gdyby tylko chciała, bez przeszkód mogłaby się zatopić w jego ciele. Przycichła na chwilę i przełknęła głośno ślinę. Specjalnie odwrócił od niej swój wzrok, bo wiedział, że ją to zirytuje. Wyciągnął rękę do przodu, chwycił za klamkę i otworzył drzwi, a kiedy Sakura drgnęła, szybko się odsunął, aby nie miała możliwości dotknięcia go.
– Wsiadaj – polecił
– Nie! – Gniew powoli się z niej wypalał, ale czuła, jak wzbierały się w niej inne emocje, które lada chwila mogły wybuchnąć.
– Nie będę się powtarzał – warknął, wskazując dłonią na samochód.
– Ja też! Nie wracam z tobą! Mam cię dość!
Odwróciła się na pięcie, aż zafalowały jej włosy. Sasuke złapał ją gwałtownie, z powrotem opierając o samochód. I po raz kolejny zaczęła się miotać i na niego krzyczeć.
– Zamknij się – krzyknął nagle, potrząsając nią, przez co momentalnie ucichła. Jego głos był lodowaty, wręcz przerażający. – Wsiadaj do tego cholernego samochodu albo sam cię tam wsadzę – wysyczał przez zaciśnięte zęby, zaciskając dłoń na otwartych drzwiach tak mocno, że aż uwydatniły się wszelkie żyły na jego ręku.
Wzdrygnęła się ze strachu i przełknęła ślinę. Podniosła powoli wzrok na twarz Sasuke. Oczy płonęły mu jak rozżarzone węgle, a dolna warga była umazana krwią. Wiedziała, że to jej sprawka i nie była z tego jakoś szczególnie zadowolona. Miała ogromną ochotę go przeprosić, ale zdusiła ją w sobie.
Sasuke wyczuł, że spojrzała na jego usta, bo potarł je palcami, rozmazując czerwoną ciecz. Spuściła wzrok, nie mogąc znieść widoku Uchihy. Czuła się przez niego winna i nie tylko ze względu na ranę, na jego dolnej wardze, ale przez tę całą kłótnię.
Wezbrało w niej poczucie żałości. Emocje ją przerosły, nie mogła ich w sobie dłużej dusić. Była bliska płaczu, ale nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Chciała mu pokazać, że jest silniejsza, niż myślał.
Pociągnęła nosem, po czym potarła o siebie spierzchnięte wargi. Wbiła dłonie w kieszenie kurtki i ponownie na niego spojrzała.
Westchnął cicho, przymknął powieki i przeczesał palcami włosy. Zanim się zorientowała, ponownie wpatrywała się w nią para głębokich, czarnych oczu, a ich wyraz był o wiele łagodniejszy niż wcześniej. Kiedy zrozumiał, że udało mu się uzyskać jej uwagę, kiwnął głową na samochod, niemo nakazując, aby do niego wsiadła.
Dopiero po dłuższej chwili skinęła mu głową i bez słowa zrobiła to, o co prosił.
W drodze powrotnej Sasuke był milczący. Próbowała zadać mu kilka pytań, jednak on tylko włączył radio. Dziwiła się, że w ogóle próbowała z nim porozmawiać, może bardziej starała się go przeprosić za to, że rozcięła mu wargę. Kiedy dotarli pod jej mieszkanie, zatrzymał się przed wejściem, jakby ostrożnie czekał na decyzję Sakury.
Przecząc zdrowemu rozsądkowi i świadoma wszelkich konsekwencji, jakie niosły te słowa, rzuciła:
– Wejdziesz na górę?
Potarł twarz dłońmi, a potem kiwnął głową, nie protestując.
Wpuszczenie Sasuke do jej mieszkania po tym, co się stało, było jedną z najbardziej przerażających rzeczy, jakie ostatnio zrobiła. Spokój był tylko pozornie ukryty, bo po jego sztywnym zachowaniu widziała, że nic mu nie przeszło i zapewne szybko nie przejdzie.
Tak jak jej.
Strach tlił się w jej głowie i kierował każdym nerwem w ciele. Sprawiał, że była zła, zirytowana, rozgoryczona i zawiedziona.
Gdy szukała kluczy, czując za plecami obecność Sasuke, nie potrafiła opanować nerwów. Chciało jej się śmiać z rozżalenia, bo to był chyba pierwszy raz, kiedy tak bardzo bała się tego, co się stanie po przekroczeniu progu jej mieszkania, bo wizje wcale nie były kolorowe.
Wreszcie znalazła odpowiedni klucz i włożyła go do zamka. Przekręciła dwa razy i popchnęła drzwi. Sasuke, kładąc dłoń nad jej biodrami, prowadził ją do środka. Rzuciła klucze na komodę i zaczęła pozbywać się zimowego odzienia. Żadne z nich nie wypowiedziało nawet jednego słowa. Cisza była boląca, wręcz irytująca, że nagle zatęskniła za krzykami, bo to chociaż o czymś świadczyło. Milczenie nie zawsze było dobre. Na pewno nie wtedy, gdy przenikało do każdego nerwu w ciele i wbijało w nie swoje bezlitosne igiełki.
Czmychnęła do łazienki, żeby znaleźć wodę utlenioną i jakieś waciki, bo rozcięcie na wardze Sasuke wyglądało dość tragicznie. Na samą myśl, że ona to zrobiła, dostawała nieprzyjemnych dreszczy. Naprawdę było jej głupio, dlatego chciała opatrzyć ranę. Była mu winna chociaż tyle.
Kiedy wróciła do salonu, Sasuke stał w kuchni, oparty plecami o blat. Nie patrząc na niego podeszła bliżej i wyłożyła wszystkie apteczne rzeczy na szafce. Odkręciła buteleczkę z wodą utlenioną, po czym zmoczyła wacik. Zacisnęła usta w wąską kreskę, niepewnie unosząc dominującą rękę w górę. Drugą położyła pod jego uchem, dla stabilizacji, tak, że kciuk znajdował się na policzku. Zanim przytknęła wacik do zranionej wargi Sasuke, wzięła uspokajający wdech. Uchiha przymknął powieki, a Sakura powoli i ostrożnie wycierała zaschniętą krew.
– Przepraszam za to – powiedziała nieco niemrawo przez zaciśnięte gardło.
– Nie musisz.
Wypuściła powietrze z płuc tak ciężko, że Sasuke aż zmarszczył brwi. Nie wiedziała, czy jej ulżyło, czy może wręcz przeciwnie. Z jakiegoś powodu poczuła dziwne napięcie w ciele. Nie odezwał się, nawet nie drgnął, gdy zwiększyła nacisk na jego ranę. Kiedy starła krew z jego twarzy, ucieszyła się, że rozcięcie nie jest głębokie, a zaledwie powierzchowne. Zebrała pobrudzone waciki i wrzuciła je do kosza na śmieci, nachylając się tuż obok Sasuke.
Zanim się wyprostowała, poczuła lekkie muśnięcie na swojej dłoni. Dotyk był chwilowy, ledwo wyczuwalny, a sprawił, że zrobiła długi, gwałtowny wdech, co z pewnością zauważył Sasuke. Nie potrafiła na niego spojrzeć. Cała odwaga nagle jej uleciała i przerodziła się w dziwny niepokój, który kazał jej uciec. I to jak najdalej od niego.
Kiedy kciukiem i palcem wskazującym skierował podbródek Sakury ku górze, tak by musiała na niego spojrzeć, każda część jej ciała zaczęła drgać pod wpływem jego dotyku. Pragnąc czegoś, czego sama nie rozumiała i czego nie umiałaby ubrać w słowa.
Patrzyli sobie w oczy. Jego czarne, zgnębione, intensywne, a jej szukały odpowiedzi, których on nie mógł jej udzielić. Po chwili opuścił na chwilę wzrok na jej usta i ponownie go uniósł. Ten drobny gest zbił ją na moment z tropu. Przeklinała się w myślach za to, że tak ją rozproszył, ale zaraz udało jej się odzyskać rezon.
– Powinienem wyjść – wyszeptał. Zamknął na chwilę oczy i Sakura dostrzegła na jego twarzy grymas, który jak sądziła, oznaczał powściągliwość.
– Tak. Chyba tak – odpowiedziała bezgłośnie.
Cisza między nimi zgęstniała. Oboje czuli, że mieli sobie mnóstwo do powiedzenia, ale żadne z nich nie wiedziało, od czego zacząć. Sakura nadal była wkurzona jego wcześniejszym zachowaniem i nęciło, korciło ją, żeby mu wygarnąć, ale z jakiegoś powodu już nie potrafiła zrobić tego w tak chamski sposób, jak wcześniej. Nie miała już siły na kolejną kłótnię.
Objęła się ramionami, zawieszając wzrok poniżej jego szyi.
– Zadzwonię do ciebie – wyszeptała, kończąc tym samym ich rozmowę.
Uchiha wydał z siebie dźwięk, który trochę przypominał śmiech, ale nim nie był. Zebrała w sobie odwagę, po czym wyrwała się z jego uścisku i odeszła kilka kroków w tył.
– Przepraszam za wargę – powiedziała, unosząc dłoń w jego kierunku. – Ale raczej będzie lepiej, jeśli zostanę sama. – Zesztywniał i przez chwilę wydawało jej się, że Sasuke był o krok od wszczęcia kłótni.
Podszedł do niej. Sakurze nie podobało się to, że był tak blisko. Jej ciało pragnęło go dotknąć wbrew jej woli, co sprawiało, że była jeszcze bardziej wściekła. Do tego wydawało jej się, że Uchiha wcale nie miał zamiaru wyjść, mimo że to zasugerował.
Zrobił pochmurną minę, a jego głos stał się chrapliwym szeptem.
– Koniecznie dzisiaj? Jeśli on…
Nie pozwoliła mu dokończyć.
– On tu nie przyjdzie – powiedziała zbyt wysokim głosem. – Nigdy go tu nie było. Nie przekroczył tej granicy.
Zaśmiał się gorzko.
– Zaczynasz go bronić? – Jego twarz nabrała drapieżnego wyrazu, gdy podszedł bliżej. Zrobiła krok do tyłu. – Nie pamiętasz wszystkiego, nie zdajesz sobie sprawy z tego, co mówisz. Zaatakowanie cię, po wyjściu z pracy to było mało? I rozumiem, że jego dzisiejsza wizyta też nie była straszna? – wypowiedział ostatnie słowo, poruszając palcami, imitując w powietrzu cudzysłów.
Nie wierzyła w to, co przed chwilą się stało. Patrzyła się na niego ogromnie zdziwiona i z szeroko rozchylonymi ustami. Zatkało ją. Nie miała pojęcia jak mu się zrewanżować, więc łapała się każdego durnego słowa, jakie przyszło jej do głowy.
– To ciebie nie dotyczy – prychnęła.
– Nie dotyczy? – Dostrzegła, jak mięsień jego szczęki pulsował, gdy zrobił krok w jej kierunku. W oczach Sasuke błysnęła irytacja, a Sakura, nie mogąc zdzierżyć jego bliskości, ponownie się cofnęła. – Wciągnęłaś mnie w to bagno w chwili, gdy pierwszy raz cię pocałowałem. Gdybym wiedział, jakie przyniesie to konsekwencje, nawet bym cię nie dotknął.
Wzdrygnęła się na jego słowa. Zranił ją nimi bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Czasami zastanawiała się, jak wyglądało ich pierwsze spotkanie, pocałunek i jak w ogóle do tego doszło, że zostali parą, ale nigdy nie spodziewała się usłyszeć od niego takich słów. Zacisnęła szczęki i uniosła głowę, chcąc mu pokazać, że to nie wywarło na niej żadnego wrażenia.
– Nie prosiłam cię o to! – Sama nie wiedziała, dlaczego krzyknęła. Miała jakieś dziwne deja vu, mówiła rzeczy, o których nawet nie myślała, po prostu słowa opuszczały jej usta jeszcze zanim zdążyła o nich pomyśleć.
Zrobiła parę kolejnych kroków, aż uderzyła plecami o ścianę. Skrzyżowała ramiona na piersi, łapiąc się dłońmi za skrawki bluzki po bokach tułowia. Chciała naznaczyć między nimi jakąś barierę, dystans, bo Sasuke był tak blisko, że prawie się dotykali. Palił ją bijący od niego żar. Po kręgosłupie przebiegł jej elektryzujący dreszcz, oddech stał się płytki i nieregularny.
Musnął dłonią jej biodro, a później oparł rękę o ścianę, obok jej głowy. Kiedy się pochylił, instynktownie wyprostowała plecy, wypinając pierś do przodu. Jego ciepły oddech drażnił jej skórę na policzkach.
– Nie prosiłaś. – Jego głos był cichy i mroczny. – Ty wywróciłaś wszystko do góry nogami. A ja się o to wcale nie prosiłem! – Uderzył się pięścią w pierś tak gwałtownie, że aż podskoczyła. – Myślisz, że chciałem cię w swoim życiu? Irytowałaś mnie, wkurzałaś na każdym kroku. Skręcało mnie w żołądku na sam dźwięk twojego głosu. Wiecznie zapłakana, zraniona. Myślisz, że kto przy tobie był, gdy tamten idiota cię nachodził, kto cię pilnował. Nie powinienem był pozwolić, by sprawy zaszły aż tak daleko.
– Przestań! Jak możesz tak mówić! – krzyknęła, wsuwając dłonie w swoje włosy, jednocześnie się kuląc. Brakowało jej tchu. To nie był Sasuke, którego znała. Podniosła wzrok i zrozumiała, że Uchiha wiedział, jak bardzo zranił ją tymi słowami, ale z jakiegoś powodu czuła, że chciał powiedzieć więcej. Zranić ją bardziej.
Przeszedł gwałtownie w głąb salonu, szarpiąc nerwowo włosy. Kiedy została sama, poczuła okalające jej ciało nieprzyjemne zimno. Panika zaczęła ściskać jej gardło, gdy patrzyła, jak niespokojnie krążył po pokoju. Był coraz bardziej zirytowany, wkurzony, rozbity.
Wzięła głęboki wdech i spojrzała mu w oczy. Wszystko, co czuł, malowało się na jego twarzy. Prawie nie mógł na nią patrzeć, a jej napływały łzy do oczu. Zacisnął dłonie w pięści. Wyglądał tak, jakby miał się zaraz rozpaść. Ona czuła się tak samo.
– To odejdź. Wszystkie problemy w moim życiu są przez ciebie, ty jesteś wszystkiemu winny! Ty i ja. – Wskazała palcem na niego i na siebie. – To jakaś marna imitacja związku! Jesteś ze mną tylko z jakiejś głupiej litości, chorego poczucia obowiązku! Gdyby cię nie było sprawy, które należą do przeszłości, nigdy by nie odżyły. – Jej głos się załamywał i wkurzało ją to, jak żałośnie to brzmiało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mówiła prawdę. Przez to, co się stało Naruto i Hinacie okropnie bała się o Sasuke i wiedziała, że jedynym sposobem na to, aby nic mu się nie stało, było odtrącenie go.
Podeszła do niego żwawym krokiem, spięła się, zacisnęła dłonie w pięści i krzyknęła, bo nie potrafiła inaczej.
– Idź stąd! Nie chcę cię tutaj! Nie potrzebuję cię! – Popchnęła go raz, drugi. Do trzeciego razu nie doszło, Sasuke jej na to nie pozwolił. Złapał jej nadgarstki i przyłożył dłonie dziewczyny do swojej piersi. Czuła, jak jej krew gotowała się pod skórą.
Potrząsnął głową i uśmiechnął się gorzko.
– To ja cię nie potrzebowałem. Sama wepchnęłaś się w moje życie. – Cicha zuchwałość w jego głosie uderzyła ją w bębenki, a jeszcze bardziej to, jak mocno podkreślił drugie zdanie i bardziej przycisnął jej dłonie do swojego ciała. Ten moment, w którym jej dłonie zetknęły się z jego klatką piersiową, był istną torturą. Czuła jego ciepło i niespokojny rytm jego serca, które biło o wiele za szybko. – Wpierdzieliłaś się w nie tymi swoimi małymi stopami i wszystko runęło! Sparzyłaś mnie! Rozniosłaś na kawałki! Nie chciałem tego! – krzyczał, a jak próbowała się wyrwać, nie chciał jej na to pozwolić. Wzmacniał swój uścisk za każdym razem, gdy próbowała uciec. – Sprawiasz, że jestem taki cholernie słaby. – Smutek w jego głosie sprawił, że zamilkła, ale nie złagodziło to jej gniewu.
Oddychała szybko, płytko. Ledwie mogła przełknąć ślinę, bo ciężka gula w gardle sprawiała jej ból. Zacisnęła swoje dłonie na jego koszuli i przytknęła głowę do jego klatki piersiowej. Wydała z siebie zduszony okrzyk, którego nie sposób było stłumić. Jęk był przepełniony żalem i bezsilnością.
Jego słowa ją załamały, rozdarły na strzępy. W głowie zaczęły kłębić się myśli, których jeszcze rano nawet nie było. Nie wiedziała nawet, co do niego czuła – miłość czy nienawiść. Nie potrafiła nazwać swoich emocji, uczuć. Sasuke był tak blisko niej, a jednocześnie tak daleko. Zaufanie, jakim go obdarzyła, zaczęło niknąć.
– Jesteś – wychlipała. Pociągnęła w dół swoje dłonie i o dziwo Uchiha jej nie powstrzymał. Zasłoniła nimi usta, bo nie była w stanie dokończyć swojej wypowiedzi. Jeśli to słowo opuściłoby jej usta, to byłby ich zdecydowany koniec. Powiedziałaby to tylko dlatego, że w tej chwili nie mogła go znieść. Łzy pociekły jej strumieniami po policzkach, a kiedy zaczęły plamić koszulę Sasuke, odsunęła się od niego. Przez chwilę widziała na jego twarzy wyraz bólu, ale później zniknął. Wstrzymała oddech, licząc, że weźmie ją w ramiona i pocieszy. Ale tego nie zrobił. Wcisnął ręce w kieszenie i wzrok wlepił w podłogę. Patrzyła się na niego z niedowierzaniem. Czuła ucisk w piersi i bolało ją gardło. Odwrócił się do niej plecami, bo nie mógł znieść jej widoku, nie był w stanie nawet spojrzeć jej w oczy. Przeszedł przez pokój, a w Sakurze coś pękło. Puściły wszystkie nerwy, wszelkie nadzieje i cała tonęła w kłującym bólu.
Objęła swoje ciało i próbowała się nie rozpaść. Z jej krtani wyrwał się niekontrolowany szloch. Sasuke zamarł, odwrócony do niej tyłem, z napiętymi ramionami. Cisza zalał pokój, ogłuszając Sakurę. Jego dłonie zaciskały się i rozluźniały, wciąż był zwrócony w stronę drzwi i mogła się założyć, że tylko z litości powstrzymywał się przed wyjściem. Chciała mu tyle powiedzieć, wiedziała jednak, że to już bez znaczenia. Sasuke powiedział jej więcej, niż by chciała i to wystarczyło, żeby zrozumieć, że postanowił ich zniszczyć, w o wiele gorszy sposób, niż próbowała to zrobić ona. Chciała tylko, żeby był bezpieczny.
Opuściła ręce. Były zimne, zdrętwiałe, że z ledwością zacisnęła je w pięści. Serce łomotało jej szybko i nierówno. Podjęła się próby odejścia, mając w dupie to, co zrobi Sasuke, czy zostanie, czy nie. Najpierw zrobiła jeden mały krok w kierunku drzwi od sypialni, aby przebić się przez barierę odrętwienia. Później kolejny nieco większy, pewniejszy. Nogi jej się tak trzęsły, że stawianie stopy za stopą było dla niej wyczynem godnym himalaisty. Nie odwrócił się, choć była pewna, że słyszał skrzypienie podłogi wywołane jej krokami.
Łapiąc za klamkę, zatrzymała się i odwróciła się do niego. On zrobi to samo. Spojrzeli na siebie dokładnie w tym samym momencie. Sakura zdała sobie sprawę, że już nic jej nie pomoże w powstrzymaniu uczuć, które Sasuke w niej wywoływał. Pożądanie, irytację i frustrację w jednym.
Wpatrywali się w siebie, prawdopodobnie licząc na jakieś przeprosiny, na jakiś prymitywny gest, który będzie zachętą do naprawy. Poleganie na chemii między nimi było lekkomyślne, bo nie była ona w stanie wygładzić rys i pęknięć, które powstały tego wieczoru między nimi. Wiedziała, że o ile nie zdołają, nie postarają się pozbyć duchów przeszłości, dopóki nie pozbędą się Satomu, sama chemia nie wystarczy, aby naprawić ten związek.
Badał ją wzrokiem, próbując pohamować emocje. Jego widok w tym stanie rozdzierał jej serce.
Odwróciła wzrok.
Schowała się za drzwiami do swojej sypialni, zamykając je za sobą, stawiając tym samym między nimi barierę. Przez trzęsące się nogi ledwo dotarła do łóżka. Runęła na nie bezsilna i zaczęła płakać, miętoląc w dłoni koszulkę tuż nad sercem. Pierwszy szloch był tak bolesny, jakby na jej ciele powstała głęboka, krwawiąca rana. Drugi nie był lepszy, smakował rozżaleniem i rezygnacją. Ogarnięta bólem, łzami, miała przeczucie, że wszystko między nimi było złe, błędne, że tak naprawdę, nigdy nie powinni się spotkać.
Gdy przycisnęła twarz do poduszki, poczuła zapach mężczyzny, który jeszcze rano leżał tu z nią, a teraz wszystkiemu winny, był zaledwie kilka metrów od niej, cierpiąc prawdopodobnie tak samo, jak ona.
Kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi, bezgłośnie uderzył pięścią pięć razy w ścianę. Nic nie usprawiedliwiało tego, co jej powiedział. Nic nie było w stanie sprawić, aby wybaczyła mu te słowa. Gdy w jej oczach zabłyszczały łzy, wiedział, że przegiął. Patrzyła się na niego, milcząco szukając w nim zaprzeczenia, wyjaśnienia swojego gniewu.
Zmierzwił dłońmi włosy i zacisnął pięści z tyłu głowy. Był sfrustrowany, bo nie był w stanie tego cofnąć. Nie mógł nawet do niej iść. Jego zagrania było tak żałosne, że aż sam się sobie dziwił, że tak wybuchł. Bo co tak właściwie chciał jej tym uświadomić? Czy naprawdę trudniejszą i niewykonalną opcją była szczera rozmowa? Jakby nie mógł jej spokojnie powiedzieć, że zostanie na noc i będzie spał na kanapie, bo po prostu nie chciał, żeby była sama, że się martwił i chciał być przy niej, szczególnie po tym, co się dzisiaj stało.
Sprawiasz, że jestem taki cholernie słaby.
Nigdy nie przyznał się do tego, że ma jakieś słabości. To było wręcz karygodne. Faktycznie jego zachowanie czasami insynuowało zbyt wiele, ale nigdy tego nie potwierdził. Zawsze zaprzeczał. Zawsze.
– Kurwa – wykrztusił i zrobił drżący wdech. Rozprostował palce i zaczął pocierać nimi twarz, próbując zetrzeć z niej poczucie winy. Jego nerwy były w strzępach, a w głowie kotłowało się tysiące myśli. Podszedł do kanapy i ciężko na nią opadł. Schował twarz w dłoniach, próbując uspokoić swój oddech oraz kołaczące serce. Nie wiedział, co powinien zrobić, był w kompletnej rozsypce. Wiedział natomiast jedno, że nie powinien jej zostawiać, nawet po tym, co zrobił. Zdecydował, że poczeka do rana. Wyjdzie, zanim Sakura się obudzi. Da jej nawet przestrzeń, jeśli by tego chciała, o ile tylko mu wybaczy.
Zdecydowanie nie zasługuję na tę kobietę.
Sparzyłaś mnie. Rozniosłaś na kawałki.
Przypominając sobie słowa, które padły z jego ust zaledwie kilka minut temu, poczuł wstyd. Bo w całej masie ociekających pogardą, złością i irytacją sentencji, powiedział coś, przed czym wzbraniał się od lat.
Zmęczenie wydarzeniami z wieczora uderzyło go nagle w tył głowy. Miał wrażenie, że jego ciało waży z tonę. Był ociężały, zdrętwiały, zmęczony i nadal zły. Teraz już tylko i wyłącznie na siebie. Poczucie winy dławiło go od środka, powodując kompletny chaos w jego głowie.
Zazgrzytał zębami, powstrzymując w sobie chęć pójścia do niej i porozmawiania z nią tak jak należy – spokojnie, czysto platonicznie.
Widział jakąś sylwetkę przed drzwiami do swojego biura. Obraz był zamazany, więc ciężko było mu określić czy to kobieta, czy mężczyzna. Gałka drgnęła, ale nic poza tym się nie stało. Mijały kolejne sekundy i nic się nie działo. Zaczął więc kalkulować ewentualnych gości i od razu wykreślił ze swojej listy kilku współpracowników, bo oni zwykle wpadali bez zapowiedzi. Co okropnie go irytowało.
Po jakiejś minucie usłyszał ciche, niepewne pukanie. Postukał palcami o blat biurka, nie spiesząc się z odpowiedzią. Już i tak ta osoba wystarczająco zirytowała go swoim niezdecydowaniem, ale był ciekawy co zrobi.
Kolejne stuknięcia. Tym razem trzy. Przewrócił oczami, gdy zorientował się, że je policzył. Czekanie trochę mu zbrzydło. Miał sporo do zrobienia i nie mógł marnować swojego czasu na jakieś wygłupy.
Nagle drzwi otworzyły się i aż zabrakło mu tchu, widząc osobę, która stanęła w progu. Wyglądała na równie zaskoczoną co on. Rozglądała się po pomieszczeniu, jakby się zastanawiała czy dobrze trafiła, albo kombinowała jak zawrócić, bo uzmysłowiła sobie, do kogo trafiła. Jej pełne usta były ściągnięte, zielone oczy zmrużone, a na czole widoczna była głęboka zmarszczka. Jej wzrok był zdecydowanie przestraszony i zawstydzony.
W sumie nie dziwił się. Od tego głupiego pocałunku, który zainicjował, minął może miesiąc, jak nie więcej. I przez ten cały czas ani razu jej nie spotkał. A to tylko głupie zrządzenie losu. Cholerny przypadek. Jednak był zaciekawiony jej wizytą. Chciał się dowiedzieć, jaki miała powód.
– Nie zaprosiłem cię do środka – powiedział. Jęknął w duchu, bo jej oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej i wiedział, że przestraszył ją bardziej, niż by chciał. W sumie nie zamierzał, ale nie chciał pokazać po sobie, że dla niej akurat miał czas.
– Było otwarte – próbowała się tłumaczyć i udawać twardą, ale Sasuke wyczuł, że głos jej drżał.
Westchnął i kiwnął na nią głową. Zastanawiał się także, jak powinien się do niej zwracać, żeby jej bardziej nie wystraszyć. Bo dosłownie, Sakura wyglądała, jak mała, zagubiona owieczka.
Powoli odwróciła się, zamknęła drzwi i ustała przed nimi, twarzą do Sasuke. Wygładziła dół sukienki, po czym splotła ze sobą swoje palce. Na pierwszy rzut oka była nieśmiała, ale dopiero, gdy przyjrzał się jej dokładniej, zauważył sińce pod oczami, skuloną sylwetkę i prawie kompletny brak pewności siebie. Miała na sobie kwiatową sukienkę do kolan, na którą zarzuciła brązowy rozpinany sweter. Na prawym ramieniu wisiała jej małą, czarna torebka. Przyła przygarbiona i prawie nie miała na sobie makijażu, co było dość rzadkim zjawiskiem.
– Usiądź – zasugerował, wskazując krzesło. Jego głos zabrzmiał nieco mniej szorstko niż wcześniej, ale to nadal nie sprawiło, że się rozluźniła.
Pokręciła głową.
– Postoję – odparła cicho, miętoląc w dłoniach skrawek swojego swetra.
Obszedł biurko, a potem usiadł na blacie przed nią. Miał ją na wyciągnięcie ręki. Z jakiegoś powodu miał ochotę ją dotknąć, ale wiedział, że nie powinien sobie z nią tak pogrywać.
Zauważył, jak zlustrowała wzrokiem jego sylwetkę i przez chwilę zatrzymała się na ustach. Był pewny, że pomyślała o ich pocałunku. Podniósł dłoń i podrapał się za uchem. To naprawdę było głupie z jego strony. Nie wiedział, ki diabeł go wtedy skusił, aby to zrobił.
– O co chodzi?
Zamrugała powoli, lekko się rumieniąc. Zauważył, jak przełknęła ślinę. Prawdopodobnie było coś, o czym nie chciała mówić, a w szczególności nie jemu.
Wzięła głęboki wdech i wyrzucając z siebie słowa, które nieco rozjaśniły mu jej zachowanie.
– Chcę zgłosić nękanie.
Nie ukrywał, że był zdziwiony jej wyznaniem, ale nagle wszystko zaczęło mu się jakoś układać. To przerażenie, gdy spoglądała na wibrujący telefon, prośba o odprowadzenie, nerwowe rozglądanie się. Szczerze, kiedy później o tym myślał, podejrzewał, że to mogło być coś poważnego, a ten powód był akurat w ścisłej trójce głównych założeń.
– Usiądź – nakazał ponownie. – Spisanie tego zajmie chwilę.
Przytaknęła niepewnie i usiadła. Położyła sobie torebkę na kolanach i znowu miętosiła coś w palcach, tym razem czarny, cienki pasek. Sasuke aż przewrócił oczami. Z cichym westchnieniem oderwał się od biurka i usiadł na krześle, naprzeciw Sakury.
Przeczesał dłonią gęste, ciemne włosy i rozejrzał się po swoim miejscu pracy, szukając potrzebnych mu papierów. Zawsze starał się utrzymać na biurku porządek, ale nie zawsze wychodziło mu to tak, jakby chciał.
Kiedy znalazł to, czego szukał, przeszedł do zadawania pytań. Tym, co go zdziwiło, były bardzo oszczędne i zdawkowe odpowiedzi Sakury. Poza podaniem kilku sytuacji, pokazaniem wiadomości tekstowych, nie powiedziała niczego więcej. Nie rozwinęła sytuacji, nie opisała dokładnie powodu działania tego mężczyzny. A on nie naciskał. Kilka razy zapytał się jej nawet, czy wszystko w porządku, bo wyglądała tak blado, jakby miała zemdleć. Starał się nawet mówić spokojnie, żeby jakoś podświadomie się przed nim otworzyła, ale poległ z kretesem.
Prychnął cicho, uświadamiając sobie, ile ta dziewczyna miała sekretów. Poznał ją przez przypadek w bardzo ironicznych okolicznościach, ale nigdy, gdyby nie ta akcja z pocałunkiem i to zgłoszenie, nigdy by nie przypuszczał, że za jej skórą siedziały jakieś małe chochliki, uprzykrzając jej codzienne życie.
Zastanawiał się jedynie, czy na tego gościa podziała nakaz i już więcej się do niej nie zbliży. Z doświadczenia wiedział, że nawet po złożeniu zeznań, nękania zbyt szybko nie ustawały i zaczął się obawiać, że w jej przypadku będzie tak samo.
Na razie jednak esemesy były wystarczającym dowodem, aby przez jakiś czas ten mężczyzna trzymał się od niej z daleka. O ile w ogóle będzie się trzymał. Bo widząc Sakurę w takim stanie, nie czuł się z tą myślą zbyt dobrze i szczerze nie chciał, żeby coś jej się stało. Prawdopodobnie sam będzie musiał przypilnować tego gościa. I na pewno to zrobi.
– Coś jeszcze? – zapytał dla pewności. Haruno tylko pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się słabo, nawet na niego nie spoglądając.
– Nie. Dziękuję – powiedziała to tak cicho, że ledwo ją usłyszał. Ciągle gapiła się w swoje dłonie. Odwzajemnił jej słaby uśmiech, również lekko unosząc kąciki ust, chociaż nie wiedział po co, bo i tak tego nie zauważyła. Zmieszany położył dłoń na karku, masując go.
Dopisał jeszcze kilka rzeczy, po czym powiedział:
– To wszystko.
Kiedy podniosła na niego swoje duże zielone oczy, poczuł, jak coś go ścisnęło w żołądku. Jej spojrzenie było jednocześnie smutne i przepełnione ogromną nadzieją. Nie mógł znieść ciężaru tego wzroku, więc odwrócił głowę i udawał, że szuka czegoś na biurku.
Szurnięcie nóg krzesła o podłogę, zaalarmowało go, że Sakura szykowała się do wyjścia. Poczuł narastającą gulę w gardle i zatrzymał ją, zanim wstała.
– Poczekaj – wypalił nagle. Posłała mu pytające spojrzenie, którego nie miał zamiaru ignorować. Podsunął jej swój telefon. – Wpisz mi swój numer. Sobie mój też. – Do tej pory nie czuł konieczności posiadania go, zwykle spotykali się razem z Naruto i Hinatą, ale nie chodziło mu o indywidualne spotkania. Nie, to na pewno nie chodziło o to.
– Dlaczego? – Z jej ust uciekło jedno krótkie słowo i miał ochotę się zaśmiać, ale powstrzymał się.
– Na wszelki wypadek, gdyby znowu coś się stało – wytłumaczył spokojnie, podchodząc do niej. Ponownie oparł się o blat biurka i nachylił nad nią. – Dzwoń, pisz, jeśli będziesz tego potrzebowała.
– Wiesz, że byłeś ostatnią osobą, której chciałabym o tym powiedzieć? – Jej głos po raz pierwszy tego dnia był wyjątkowo opanowany.
– Domyślam się.
– Nie miałam wyboru… – ucięła, bo jej przerwał.
– Nie musisz tego już tłumaczyć. Rozumiem. – Kiwnęła głową i sięgnęła po telefon, wpisując szybko swój numer, a później wysyłając do siebie sygnał.
– Nie poczuj się z nim zbyt swobodnie i mnie nie nękaj – zażartowała.
– Nie interesują mnie takie relacje – odparł z przekąsem.
Westchnęła.
– Rozumiem – mruknęła smętnie. Podała mu telefon, a ich dłonie lekko się zetknęły. Sakura zabrała rękę jak oparzona. – Muszę już iść. – Wyczuł w jej głosie dziwne napięcie. Wiedział, do czego zmierzała i nie powstrzymywał jej. – Jeszcze raz dziękuję i …
– To żaden kłopot – dokończył za nią, jednocześnie odpowiadając na jej pytanie. Powinien ugryźć się w język, bo zrobił i powiedział dzisiaj wiele zbędnych rzeczy. Jednak patrząc na jej delikatny uśmiech, stwierdził, że nawet było warto.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi, wiedział, że będzie musiał bardziej zagłębić się w tę sprawę, bo miał przeczucie, że chodziło o coś więcej niż samo nękanie.
Blue-owsko: Zaczynam myśleć, że jednak lepiej by było, gdybym opublikowała go jutro, ale ok, macie dzisiaj. Za sprawą Adriemmer, bo mi dupę truła XD Końcówka to w ogóle zmieniona diametralnie dzisiaj została. Miała być kompletnie inna i kilka scen, które miałam w niej zawrzeć, poleci do 18, bo szkoda zmarnować. Mam nadzieję jednak, że 17 się jakoś podobała. Dajcie znać :* ♥ A ja powoli będę nadrabiać Wasze blogi, bo dawno mnie nie było. Listopad wysysa ze mnie życie, serio i to tak intensywnie jak nigdy.
P.S. Mam nadzieję, że literówek i jakiś cholernych błędów nie ma, ale przy takiej ilości tekstu to się mi w oczach przewraca jak sprawdzam to 5 razy z rzędu.
Adios Mordeczki :*
[DODATEK SPECJALNY]
Arcik by Gochi *_*
ogromnie dziękuję ♥
Oj już tam zaraz truła.
OdpowiedzUsuńKlepię se miejsce, będę czytała stopniowo, bo muszę jeszcze poogarniać majcę, jak to mówi Konanka.
Kolejne ciekawe słowo do kolekcji XD
UsuńTo majca jeszcze nie ogarnięta?
Mam Cię nauczyć? ]:->
No nie spodziewałam się, że coś dzisiaj tu przeczytam... Ale kiedy dostałam powiadomienie momentalnie zaczęłam się cieszyć jak głupi do sera xD
OdpowiedzUsuńNa początku, kiedy Sasuke wbił na zaplecze to się zaśmiałam (nie wiem czemu >.<), ale ta kłótnia... Nie sądziłam, że stanie się coś takiego.
Opisy przeżyć są po prostu cudowne... Nie jestem pewna czy się da, ale je kocham ♥ W ogóle tak przyjemnie się czyta to, co publikujesz *.*
I chyba będę płakać, jak to opowiadanie się skończy...
Gdzieś tam chyba mignęła mi literówka, ale jako iż nie przywiązuję do tego uwagi gdy czytam, to nawet nie wiem gdzie (może jakaś inna, dobra duszyczka je wyłapie) xD
To... ten tego... Czekam na kolejne rozdziały ^.^
I jak to ja, życzę duuużo weny i ciepełka ♥♥
Te poważniejsze kłótnie często zaczynają się z niczego, z jakieś błahej rzeczy. I chciałam troszeczkę ich popsuć w końcu za dobrze im xDDD
UsuńOjej, Daily, awww no dziękuję ♥♥♥ Jejku, no takie słowa, to aż z radości skakać zaraz zacznę, serio, ja nie żartuje.
XDDDDD oki, przejrzę, dobrze wiedzieć, że coś jest xD
Przydają się te Twoje życzonka! Dziękuję Ci bardzo za komentarz!
Buziaczki! :*
Co się tu podziało..
OdpowiedzUsuńDlaczego robisz mi to w właśnie teraz.. jak ja teraz usiądę wrócę do projektu.. idę się położyć na podłodze i to przetrawić.
Niesamowicie mi się podobają wspomnienia Sasuke! (on też ale ciii..)..aż mam ochotę nabazgrać go na każdym wolnym kawałku papieru..motyw przewodni projektu. Sasuke w wannie, Sasuke w kuchni, Sasuke w salonie... ah..
Wracając do rzeczy! NIE MOGĘ MYŚLEĆ TERAZ.
Kłaniam się! Nisko.
RANY!
Cieszę się, że mogę to czytać! :)
Podziało xDDDDDDDD
UsuńNie mam usprawiedliwienia, trzeba było szepnąć słówko, że masz projekt, dodałabym później xDDD ALE POWODZONKA!
I rozbudziłaś moją dziką naturę ;> jak już narysujesz, weź podeślij, no weź, nie odmówię takiego zeszytu czy czegokolwiek. Ojej, tak, bardzo chce.
Ostatnim zdaniem to już osłodziłaś moje serce tak, że mam wrażenie, że zwykłe dziękuję nie wystarczy.
to zarzucę takim z serca, od serca, dla serca. Dziękuję Kochana Kas, cieszę się, że mogę czytać Twoje komentarze ♥
Łamiesz mi serce tymi ich kłótniami, naprawdę :( Co za idioci, jedno i drugie! Jak dzieci, jak to ładnie zauważył Sasuke. I nie zrozum mnie źle, opisy tego i całych przeżyć są niesamowite, ale taka jestem na nich zła, że sobie nie wyobrażasz. Ufff... dobra, już mi trochę lepiej ;) Tutaj to Sasuke nie rezygnuje, zupełnie inaczej niż to jest zawsze. I zostań przy tym, takiego go uwielbiam. Sakura mnie zdenerwowała dzisiaj jak nigdy, gdyby nie to że już jesteśmy po akcji i rzekomą ciążą, to byłabym przekonana że to progesteron w nadmiarze robi z niej taką histeryczkę. No cóż, trzymam za niego kciuki, żeby załatwił to wszystko w swoim iście zajebistym Uchihowskim stylu ;)
OdpowiedzUsuńArai
Oj... oni muszą się jakoś wzmocnić, a czasami właśnie kłótnie to robią, no nie xD
UsuńJa to całkowicie rozumiem xDDDD Serioszka, to całkiem normalne moim zdaniem, także narzekaj na nich do woli xD
Ach ten Sasuke, no raczej nie zrezygnuje. Wydaje mi się, że gdyby to zrobił, żałowałby. Teraz to tak sobie pomyślałam nawet, że ona mniejszą histeryczką była przed wypadkiem xDD Hmm...
A jakże! Też będę trzymać, bo tak xD No, będę xDDD
Dziękuję za komentarz! ♥
Pozdrawiam!
Przybyłam i nadrobiłam!
OdpowiedzUsuńCzy ja już mówiłam, że kocham to opowiadanie? Tak? To powtórzę, a co! Kocham to opowiadanie ♥
No, czego nie mogę już powiedzieć o Satomu. Ten gnój taaak mnie irytuje, weź go spal czy co. O, albo wiem! Jak kogoś zgwałci i zamorduje (sugeruję Karin lub matkę Sakury) to dostanie za to karę śmierci. Hehe. Znaczy wiesz, tak tylko głośno myślę. :v
Jakoś tak miałam nadzieję na starcie Sasuke vs Satomu, ale wyszło lepiej. Piękniej. Syyrio, bejb. Bądź co bądź, nie chcemy, żeby Sasuke miał nieprzyjemności z powodu przydzwonienia w twarz Satomu (choć nie pogardziłabym taką akcją podczas np. jakiegoś aresztowania, jak już będą mieli na niego dowody).
Ta kłótnia SasuSaku to MAJSTERSZYK. Przysięęęgam. Najpierw było takie "ale co wy robiiiicie? On tu dopiero był, a wy się kłóciiiicie!", a potem w sumie śmiesznie było, serio. xD A POTEM TAKIE EMOCJE, ŻE O MAMO. Normalnie się zastanawiałam, czy któreś drugiemu nie pierdolnie i tak się bałam trochu o to. Ale serio, szło odczuć, że tak ostro przy żadnej ich kłótni nie było. Nawet, gdy Sakura dowiedziała się o tym, że Sasuke przed wypadkiem był jej chłopakiem i w ogóle. Tę kłótnię przeżywałam tak, jakby miała już na zawsze wszystko przekreślić i mieli rozstać się już całkowicie.
Swoją drogą jestem ciekawa, co Sakura chciała powiedzieć, co mogłoby definitywnie zakończyć ich związek. Tylko czekałam, aż wreszcie dokończy to zdanie, ale jednak nie. Trochę żałuję, trochę jednak się cieszę, bo mogłoby być jeszcze gorzej. xdd Ale Sasuke jednak został, chociaż tyle. Taki wspaniały facet, a kobita nie potrafi docenić, że się martwi, meh. Tyle dobrego zawsze z tych ich kłótni wynika, że później są jakby silniejsi razem. Szkoda tylko, że Satomu jest kimś, kto może to zniszczyć.
A tak nawiązując jeszcze do poprzednich rozdziałów, które też teraz nadrabiałam: tak jak już Ci pisałam, z Ciebie naprawdę zaczyna się robić ostry dzik, Blue. Szanuję. Hehe.
No to ten, teraz pozostaje czekać na 18-tkę. Pióro w dłoń i do roboty, ziom! B] Aa, i dodaj 17-tkę do spisu treści :P
Pozderki ♥
Mrmrmrmrm... mów mi tak jeszcze XDDDDD
UsuńHa! Ja mam na niego plan dobry, znaczy na razie wydaje mi się dobry. I raczej aż tak drastyczna nie będę, ale uwagi zanotowałam xDD
Ach, och! TO PIĘKNIE! Dobrze, że się podoba taka wersja, bo szerze ja na razie wolę uniknąć ich spotkania, ale na pewno do niego dojdzie. NO BO JAK TO TAK BEZ XD NO NIE?
Oesu! Ja chciałam zrobić tak, że Sakura mu pierdolnie, serio, serioszka. Chciałam mocno, ale to byłoby przegięciem trochę, więc się powstrzymałam, za to pierdolnęła Satomu xD
Tyle dobrego zawsze z tych ich kłótni wynika, że później są jakby silniejsi razem. YES YES YES! YEEEEES! Moje serce na te zdanie zagalopowało Kochana ♥ Awwww, to jest to, to o to chodzi! ♥
A może już jest ostry dzik? xDDD
Dzisiaj siadam i piszę, bo mam kilka scen i chęci nawet :o Dodam, dodam ♥
Dziękuję Kochana ♥ Rozświetliłaś mi dzień ♥
Buziaki! ♥
Powiem to, bo aż mnie ściska. SAKURA MNIE ZACZĘŁA WKUR... irytować. No zachowanie typowej dziewczynki która robi z siebie ofiarę i myśli, że wszystko kręci się wokół niej! No może trochę... xD Ale nosz kurde, Sasuke tyle robi, pilnuje jej, stara się, może czasami jest zbyt agresywny... ale ona się zachowuje jakby była wiecznie niezadowolona.
OdpowiedzUsuńWyrzuciłam z siebie xD już mi lepiej.
Ogólnie wyłapałam kilka powtórzeń, ale tragedii nie ma ^^ ale czuję niedosyt dziwny... a może to ta irytacja zachowaniem Sakury? No nie wiem. Teraz zaś muszę czekać :(
Pisz, pisz szybciutko ♥
Uuuuuuu, aż tak? XD Ej to w sumie fajnie, bo jak bohaterowie nie wzbudzają w czytelnikach żadnych emocji to coś jest nie tak podobno, ja tam w sumie tak na 100% pewna nie jestem, ale anegdotka całkiem spoko xD
UsuńI będę musiała tekst przetrzepać po raz n-ty żeby to sprawdzić XDDD
Ale zobacz z drugiej strony ten może miesiąc szybko minie, jejku, serio bardzo chce napisać to wcześniej, bo mam już pomysł i aż mnie nosi, ale jak się pomyśli o zaliczeniach to aż mnie skręca xD
Dziękuję Kochana, Twoje komentarze dostarczają mi takiej radości, że sobie nie wyobrażasz, bardzo dziękuję ♥
Buziaczki! :*
Nie dziękuj ;D
UsuńJa póki co ja o zaliczeniach nie myślę... myślę o kolejnym blogu xD bad idea. A jednak mnie korci.
Jak zwykle przyjemnie się czytało, no i naładowałaś mi baterie na dopisanie rozdziału u siebie ^^ ;*
Ojejku, zazdroszczę, serio, ja dopiero po 3.12 może będę mogła nie myśleć o zaliczeniach, ale zapewne będzie to niemożliwe :(
UsuńAwww to się cieszę ogromnie! ♥
Normalnie z tymi humorkami, to obstawiam, że Sakura jest w ciąży... Albo ma PMS XD . Nic innego mi do głowy nie wpadło. Szczególnie, że zaczęła w sumie kłócić się o... Byle g.... . -.- Bo inaczej tego nie nazwę.
OdpowiedzUsuńPisz szybko, a nie raz na miesiąc, bo normalnie umieram z niepewności i ciekawości *w* ... <3
Aaaa! PMS xD Stawiam na PMS xDDDDDDD Ponoć my baby tak mamy, że zaczynamy kłótnie o byle co xDDD
UsuńAch ♥♥♥ Jak Ty mnie tym ucieszyłaś, ojejku ♥ Bardzo dziękuję za komentarz i postaram się ze wszystkich sił ogarniać rozdział w każdej wolnej chwili ♥
Buziaki! ♥
Oj tak. Taka nasza uroda w końcu :P . Faceci z nami nie mogą się nudzić ;) . Oj co to, to nie. Zapewniamy nie raz podwójną dawkę wrażeń xDDDD
UsuńAch, ja w ogóle wracam na blogsferę niedługo z ponad dwuletniego urlopu. I szukam weny. Chcę zakończyć to co zaczęłam, ale nie potrafię xD . Mam jakąś dziwną blokadę. Ale co raz bardziej też myślę, aby napisać cokolwiek. Pisanie było moim drugim "ja". :D Także może sama też coś niedługo nabazgram ;) . Co prawda nie tak zajebiste jak twoje, ale będę się starała ile tylko mogę, aby wrócić do formy ^^. <3
Awwww! Powrót! To świetnie! Trzymam kciuki mocno za napływ weny! Jeśli coś o SasuSaku to z chęcią przeczytam *_*
UsuńPowodzonka!
Ano, ja tylko SasuSaku :D . Zastanawiam sie jak pociagnac kopciuszka w wersji SasuSaku wlasnie. Bo go zaczelam i nie skonczylam xD
UsuńTo świetnie jak SasuSaku ♥ Od nowa xD Nowym spojrzeniem xDDDD
UsuńCo, jak co. Ale partówki można przeczytać zawsze i bez większej presji na kolejność, ale... rozdział trzeba czytać od razu, jak się ma czas! Więc powiem tak... Sasuke jesteś taki, taki.. że ni to Cię kocham, no to Cię nienawidzę chłopie! Chcę dobrze, a za przeproszeniem "gnój" w buzi. A Sakura? W sumie nie lepsza. Pod wieloma względami są do siebie nieco podobni. Uparci, nerwowi, zawistni, mówią a potem myślą. Rozwrzeszczana Sakura, je humory, upartość i zawziętość, której brakuje w odpowiednich momentach, a objawia się w niepotrzebnych rozmowach. Ino ma rację, mu na niej cholernie zależy, ale facet sobie z tym nie radzi. Taki typ... I chyba to w nim jest najlepsze, ale i najgorsze...
OdpowiedzUsuńKurczę, to tak jest, że zachowania bohaterów można przemyśleć, diagnozować na okrągło z różnymi rezultatami. Czyli bohater nie jest "płaski" - lubię to!
Kochana, mimo mojego braku w tym świecie, w miarę możliwości staram się śledzić Twój profil na fejsie! Wiem, że mam zaległe partówki. Liczę, że one nie uciekną i zdążę je w wolnej chwili przeczytać!
Buziaki i przytulasy, rozdział bombowy! <3
Maruo dwa razy czytałam Twój komentarz i za każdym razem robiłam takie aaachh. Ile tu prawdy, bo oni tacy są mega niezdecydowani. Niby ze sobą ale obok siebie. Kiedy nie trzeba to myślą o sobie nawzajem, chcą się chronić itd. a jak pojawiają się jakieś problemy nagle wyłania się samolubstwo. Trochę mnie to śmieszy, że oni tacy są, ale wydaje mi się, że to jest im potrzebne, żeby dostrzegli siebie bardziej.
UsuńAwwwww Ty to jesteś dopiero KOCHANA ♥ Taka ojejeje, no mówię Ci uśmiecham się od ucha do ucha ♥ Dziękuję Ci Kochana za ten komentarz a już najbardziej za poświęcenie czasu ♥
Nic nie ucieknie, masz to jak w banku ♥
Buziole, tulasy i inne wygibasy ♥
To wtedy mam spokojną głowę, że je nadrobię! :D <3
Usuń♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
UsuńNo ja ci powiem, że nie wiem. Miota mną jak szatan, bo jednocześnie mi się podobało i nie. Znasz ten stan: albo piszczysz albo bleh.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego co złe, bo tego mniej huehuehue. Mianowicie w pewnym momencie ta kłótnia była zbyt przerysowana. Wiem, co chciałaś osiągnąć. Uczucia, emocja itd. To wszystko było. Mi podczas czytania serducho waliło jak szalone w pewnych momentach, ale gdzieś nastąpił kryzys. Rozumiem co tobą kierowało oraz fakt, że Sakura jest tym wszystkim zmęczona i może wszczynać kłótnie tylko po to, aby to robić, lecz... Troszkę za dużo.
Rozdział jest baaardzo emocjonalny. Wciąga, zaciekawia. Przyznaję w 100%. Nie zgadzam się tylko z wyrzutami sumienia Uchihy. Nie powiedział jej nic co nie byłoby prawdą. Ona natomiast zachowała się po części jak idiotka z opoznionym myśleniem, ale rozumiem, nikt nie myślałby w takim momencie zbyt trzeźwo XD Nie wiem, czy potrafię wyrazić o co mi chodzi.
Zarzuty Sakury są takie trochę na siłę. Całe to przywłaszczania sobie i rzeczy w tym guście. Facet naprawdę chciał dobrze, a ona tu jakieś esy floresy w tym widzi. Ja go kocham po całości tutaj. Serio. Widziała jaki jest. Spotykała się z nim już trochę, to nie są początki początków ich znajomości, ale cóż. Baby nie ogarniesz XD
Po prostu motyw "odepchnę cię od siebie, żeby cię chronić" jest trochę oklepany, bo czytając to wiem, że to nie wypali, a sam pomysł na coś takiego no... Nie działa XD
To nie są zarzuty czy coś w tym guście. Notka jest naprawdę dobra. Wszystko co czytałam, miałam przed oczami - to jak wkurwiony Sasek zapłata sobie ręce na karku, żeby czegoś nie rozpieprzyć XD - ZŁOTO
Komentarz może być mało spójny. Po dziewięciu godzinach na uczelni dość wolno przetwarzam informacje, do tego o tej godzinie, pisząc to z telefonu... Cudów nie będzie XD Wybacz ewentualne błędy, starałam się [*]
Shee
Zacznę od końca Kobitko, bo szanuje za poświęcony czas po takiej mordędze na uczelni. Ja ostatnio mam na swojej jakiś obóz przetrwania ;/
UsuńTo tym bardziej dziękuję ♥
Powiem Ci, że ja nie piszę raczej z takim zamysłem, że chcę coś osiągnąć, tylko bardziej staram się zrealizować pewne punkty w ustalonym planie. Znaczy no ciężko mi to określić, bo w sumie moja pisarska praktyka jest zbyt krótka. Sama nie jestem w stanie przewidzieć swoich zamiarów, ani zrozumieć tego, co siedzi w mojej głowie xD
A w tym rozdziale poleciały słowa i te głupie i te mniej, bo one będą później pewnym punktem zaczepienia. I zgadzam się, że zagrania Sakury są trochę na siłę, ale w sumie baby tak mają, chłopy też. Każdy najpierw coś mówi, potem myśli, a kłótnie mogą powstać z błahego powodu (ja raz miałam przyjemność uczestnictwa w kłótni o papier toaletowy), więc jeżeli ktoś chce wywołać kłótnie, to, to zrobi.
motyw "odepchnę cię od siebie, żeby cię chronić" no on jest oklepany, ale ile było filmów, książek itd. gdzie jeśli chodziło o "miłość" to zachowania niektórych postaci nie były oklepane? Zazwyczaj ktoś robił coś głupiego.
Większość tych oklepanych zagrań będzie potrzebna mi później, więc wiesz, one nie mają 'działać' czy coś, one po prostu są, żebym mogła to później wykorzystać przeciwko nim xD
A Sasuś - on po prostu stara się być rozsądny, tak mi się przynajmniej wydaje xD
Dziękuję Kobitko jeszcze raz za poświęcony czas!
Buziaki :D
Eloszki!
OdpowiedzUsuńPrzypałętałam się na blogi w poszukiwaniu wyjustowanego tekstu i muszę Ci powiedzieć, że pięknie tu masz. I na Pomidorkach też. Postanowiłam, że od dzisiaj oficjalnie czytam tutaj. Zero pomarańczowego, wyjustowany tekst - jestem w raju.
Pozdrawiam :*
AAAAA! Ojej! Ale fajnie! Jejku Guru, jak ja się ucieszyłam ♥
UsuńWitam więc w moich skromnych progach XD
Buziaki :*
Oh SHIT.
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie!
Normalnie przy pierwszej akcji stanęłabym po stronie Sakury, jednak to, że zaczekał na nią przed wyjściem mimo wszystko złapało mnie za serce. Kochany.
Zszokowało mnie jak Sakura zareagowała. W moim uznaniu zaczynała przesadzać wciąż go atakując. Zaczekał na nią. Chciał dobrze. Po jego odejściu bałam się, że faktycznie się rozejdą, mimo to Sasuke dalej walczył. Gdy w tak okropny sposób przetarła usta po pocałunku zmroziło mnie. Stanęłam za nim murem!
Do końca rozdziału byłam już po jego stronie. Starał się na swój sposób, a ona zapatrzona wciąż walczyła już nie wiem o co :D Dodatkowo scena, w której przerzucił ją sobie przez ramię, by tylko móc ją bezpiecznie odwieźć była urocza. ONA DALEJ GO KOPAŁA. Miałabym ochotę ją palnąć w łeb.
Nie sądziłam, że akcja tak mocno się rozwinie. Kłótnie przenieśli do kłótni. Uważałam, że już odpuści. NIEEE :D Wyobraziłam go sobie takiego uległego, a potem znów go odtrąciła. Biedny. Mam wrażenie, że Sakura nie do końca docenia co on tak naprawdę dla niej zrobił. Dbał o nią i chronił, gdy ona zupełnie nie pamiętała co się dzieje.
Tekst z tym, że pocałunkiem wciągnęła go w swoje życie cudowny. Doszło do mnie, że tak właśnie sie dzieje. Nie tylko z nimi. Jeden pocałunek sprawia, że nie jest już tylko ona i on. Będą wszystko przezywać razem.
Ostatecznie na końcu Sasuke powiedział za wiele, ale czy mogę go winić? Chłopak jest stargany i cholernie zmęczony tymi humorkami. Powinna pokładać w nim większe nadzieje i dzielić się tym co skrywa w sercu. Zawsze chowała przed nim rany i wszystko co było związane z Satomu. Denerwował się, bo walczył o to by była bezpieczna. Od momentu ich pocałunku czy tego spotkania na policji.
ZAUFAJ MU KOBIETO I DAJ O SIEBIE ZADBAĆ.
ROzdział cudeńko, dziekuję i jestem bliżej nexta niż pozostali hihih :*
Całuski
#TeamSasuke
UsuńJejku ja aż mam wyrzuty sumienia, że do takiej reakcji Cię doprowadziłam xD Ale nawet nie wiesz jak się cieszę, że no Sasek Ci się spodobał ♥ Jejku, on tutaj był taki kompletnie zagubiony chyba nie? Sakura to już odjebała po całości, jakaś klepka jej się chyba przestawiła we łbie, ale wydaje mi się, że Sasuke do niej dotrze ♥
Poza tym, wydaje mi się też (dobra powtarzam się), że Sakura tracąc pamięć, tracąc wspomnienia o Sasuke, straciła przez to część siebie i o ile bardzo chce odzyskać te wspomnienia o nim, ślamazarnie jej to idzie ;/
Aaaa Ziomek jak ja lubię Twoje komentarze ♥ Awwww ♥ No awww ♥
Dziękuję Mordko ♥
buziaki!!
Ej ja wiem jestem ostatnio do oporu leniwa w komentarzach ale chyba 6 raz zabieram się za czytanie i kończę w mniej niż połowie tekstu bo albo odpływam albo idę układać zamek z klocków ...
OdpowiedzUsuńBędę wredna!
Kuuureajak mnie się podobala ta ich kłótnia!
OMG
OMG
OMG
Nie wiem ale po tym mam wrażenie że dopiero zaczyna się coś dziać , nawet Satomu mnie jakoś nie wystraszył czy nie ruszył zbytnio jak kłótnia SS 😏
Zacieram ręce co do dalszej fabuły i proszę mnie tu wytłumaczyć gdzie jaki i kiedy dokładnie był pierwszy całus i w jakich okolicznościach ?!
Będzie mnie to chodziło po głowie teraz i będe szukać wzmanki w następnym rozdziale!
Czekam czekam czekam !!!💖
Pozdrawiam i całuje Matka polka 😴 która widzi na jedno oko już 😪🌌🌃
No ja wiem, za długie te rozdziały i się nie chce :)
UsuńOj słabo RED, słabo xD Za rzadko wpadasz zdecydowanie, niby SasuSaku wymiera a tyle historii :)
No wzmianki/wspomnienia o tym na 100% w następnym rozdziale nie bedzie, bo już to BYŁO XD w rozdziale 14 XDDDDDD OJ RED RED ♡♡♡♡
MIŁO CIĘ WIDZIEĆ:D I bardzo dziękuję za komentarz:)
Pozdrawiam :)
Teraz się zastanawiam czy rozdział pominęłam albo czy nie doczytałam tej 14 .
UsuńCiii o długości nie mówmy ja uwielbiam dluuigie rozdziały ale czasem wiesz oczy minusy i budzi mnie telefon jak upada na twarz.
Ej ja tu ciągle jestem 😂 też wchodzę codziennie taki nawyk jak się kładę żeby na next day ogarnąć sobie czas na czytanie ...
Kuuurna nawet takie przyjemności muszę sobie planować 😑
Wracam do 14 albo przeczytać od nowa albo znaleźć fragment 😌
Powodzonka <3
UsuńCześć i czołem �� Nadszedł w końcu czas na skomentowanie rozdziału siedemnastego, bo mam nadzieje osiemnastka niedługo zawita na bloga ��. Rozdział długi czyli taki, jaki wszyscy uwielbiamy najbardziej. Zacznijmy może od Satomu, pojawił się i oczywiście musiał namieszać. Biedna ta nasza Sakurka, aczkolwiek myślałam, ze bardziej mu się postawi. Satomu oczywiście ma zawsze tylko dobre zamiary i nikogo nie chce skrzywdzić. Naruto i Hinata to był wypadek, a chęć przestraszenia Sakury to konieczność. Dobrze, ze wyprowadził go w końcu ochroniarz ale o tak ciagle czekam na spotkanie Satomu z Sasuke. Co dk kłótni to wydaje mi się, ze Sakura trochę przesadza i jestem totalnie team Sasuke. Może i powiedział pare słów za dużo, ale przynajmniej zgodnych z prawda. A Sakura mówi to wszystko żeby go obronić przed ewentualnym atakiem Satomu. Czekam na więcej wspomnień z perspektywy Sasuke, bo chciałabym dowiedzieć się jak to wyglądało jego zdaniem. Wracając do Sakury, zaczyna mi działać na nerwy po mału ta jej płaczliwość i w pewnym sensie słabość. Wiem, ze odzyskuje pamięć i jest w tym wszystkim zagubiona, ale nadal. Ze tez ten Sasuke z nią wytrzymuje. On przynajmniej zostanie na kanapie po tum wszystkim i postara się to naprawić. Chociaż mam wrażenie ze z Sakura tak łatwo nie pójdzie. Ja to chciałabym na przykład wiedzieć jak to się stało ze oni zostali para. Bo to chyba nadal nie zostalo wyjaśnione. No cóż tyle ode mnie, fatalnie się posze komentarze na telefonie, ogólnie nie polecam ��. Życzę dużo weny i mam nadzieje ze ta osiemnastka to będzie jak najszybciej. Chociaż totalnie rozumem ze życie uczelniane może zabrać całkiem sporo czasu i energii.
OdpowiedzUsuńPS. *szepce* Sasuke jakby cię Sakura wyrzuciła tak totalnie ze swojego życia to call me
PS. Ja ciagle czekam na tego Itasia, gdzie ten itaś?
Pozdrawiam , Dorota ��
Osiemnastka już powoli na wykończeniu, bo zostało mi zaledwie parę takich krótkich scen ;3
UsuńCałkowicie rozumiem Twoje podejście do Sakury po tym rozdziale. W 18 też będzie trochę swojego dziwactwa miała, ale wydaje mi się, że może coś do niej zacznie W KOŃCU docierać. A takie postawienie się Satomu, takie bardziej XD To może by to zrobiła, gdyby Juugo go nie wyprowadził. Bo jednak jakoś próbowała.
A o tym jak zostali parą napiszę xD Owszem! To będzie gdzieś między wierszami może albo właśnie jakieś konkretne wspomnienie.
Znam ten ból pisania komci na fonie PRZEZ CO OGROMNE DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZ ♥ NAPRAWDĘ!
Pisam ją, pisam i może w święta coś się pojawi, na 100% w grudni XDDD
DZIĘKUJĘ JESZCZE RAZ Z CAŁEGO SERDUSZKA ZA KOMENTARZ ♥
P.S. Przekażę ;D
P.S.2 Itaś będzie! Dużo go będzie możliwe że xD w 19 na 100% Taki mini spoiler xDDDD
Buziaki!
Dziękuję jeszcze raz :*
Rozdział jak zwykle klasa! ;)
OdpowiedzUsuńAwww ♥ To się cieszę :)
Usuń