Notes

|9.5.2019|
Rozdział 25: 25%
korekta:
Lewa kolumna jest wysuwana

Łączna liczba wyświetleń

środa, 27 grudnia 2017

Chapter eighteen.

Rozdygotana i cała drżąca podskoczyła, gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi. Mężczyzna minął ją ciężkim krokiem, aż poczuła z tego powodu minimalną, chwilową ulgę. Musiała uważać. Musiała zaplanować każdy ruch i nie mogła pozwolić, aby nieodpowiednie słowa opuściły jej usta. Najlepiej by było, gdyby siedziała cicho, zgodziła się na każdą jego propozycję i nawet nie próbowała z nim sprzeczać. Bo i tak była na przegranej pozycji. Czuła to. Prawdopodobnie dzisiejszego wieczoru nic nie powstrzyma go przed tym, żeby jej pokazać, kto tu tak naprawdę rządzi.
Nie spuszczała z niego swojego wzroku. Mimo zmęczenia i paraliżującego strachu bacznie obserwowała każdy jego ruch. Chciała wykorzystać chwilę jego nieuwagi, aby uciec. W głowie układała sobie wszelkie możliwe scenariusze. Starała się być opanowana, mieć spokojny, czysty umysł niezmącony strachem. Jednak to było ponad jej siły. Stojąc zaledwie kilka metrów od niego, dygotała na samą myśl, że była w tym samym pomieszczeniu co on.
Kiedy znalazł się w kuchni, wyciągnął z lodówki piwo. Połowę zawartości wypił od razu. W ciszy, jaka panowała między nimi, słychać było tylko odgłos przełykania i tykanie zegara.
Nie odrywając butelki od ust, obdarzył ją płonącym z wściekłości spojrzeniem, które sprawiło, że jej serce ze strachu niemal stanęło. Nie miała nawet odwagi odwrócić od niego swojego wzroku. Stała tam jak sparaliżowana, jakby jej nogi zapuściły korzenie. Mężczyzna, widząc to, zmarszczył brwi i napiął chyba wszystkie mięśnie w swoim ciele. Sztywno skinął na nią głową, przywołując ją do siebie, jak jakąś służkę. Patrzyła na niego przez szerokość pokoju, czując ogarniający ją strach.
On był nieprzewidywalny, wiedziała to aż za dobrze, więc jakim cudem wylądowała tu z nim? Pluła sobie w brodę za tę decyzję, a wszystko przez to, że nie chciała robić scen.
— Sakura! — Jego ostry głos przeciął ciszę między nimi. Zamurowało ją, stopy przyrosły jej do ziemi i nie miała siły, aby się ruszyć. Całe jej ciało oblał zimny pot, ze strachu o to, co się stanie później.
Wściekły, z hukiem odstawił butelkę na stół, po czym ruszył w jej stronę, po drodze rozpinając guziki swojej białej koszuli. Robił to niedbale, wręcz nimi szarpał, przez co kilka upadło na drewnianą podłogę, turlając się w różne kąty pokoju.
Jego ciężkie i przerażające kroki odbijały się echem w pomieszczeniu. Był cały napięty, a dłonie miał zaciśnięte w pięściach. Gdyby mógł, wywierciłby jej dziurę w ciele samym swoim spojrzeniem. Było w nim coś dzikiego, nieokiełznanego, coś, co sprawiało, że jej umysł krzyczał: uciekaj!
Żołądek podszedł jej do gardła, gdy zbliżył się do niej. Zabrakło jej tchu, wpatrywała się w niego ze strachem, jednocześnie usilnie próbując złapać oddech. Jego prawy kącik ust lekko zadrżał, po czym szarpnął za jej ramię i pociągnął w swoją stronę, tak, że wpadła prosto na niego, osłaniając się jedynie dłońmi przed całkowitym zetknięciem z jego ciałem.
— Kto to był? — zapytał przez zaciśnięte zęby. Zdziwiła się jego pytaniem, a jednocześnie okropnie wystraszyła. Robiła wszystko, co w jej mocy, aby nie dać mu powodu do zazdrości. Prawie cały wieczór spędziła przy nim, chodząc za nim krok w krok, a mimo to, on zdołał doszukać się w jej zachowaniu jakiejś nieprawidłowości, czegoś, co dało mu powód, aby uznać ją za winną.
— Zadałem ci pytanie! — krzyknął, potrząsając nią.
— Nie wiem. Cały czas byłam przy tobie. Nie znałam tam nikogo — odpowiedziała, ledwie słyszalnym głosem. Popchnął ją, zrobił krok do tyłu i złapał się za włosy. Pociągnął za nie mocno, aż kilka pojedynczych brązowych włosów, zostało na jego dłoniach.
— Zapytam jeszcze raz: kto to był? — rzekł spokojnie i powoli, z wyraźną groźbą w głosie.
Zachłysnęła się strachem. Wiedziała, że musi kłamać. I nie tylko dlatego, aby chronić siebie.
— Nie wiem. Rozmawiałam z kilkoma osobami, ale rozmowa nie wykraczała poza tematy dotyczące pracy i edukacji  — odrzekła, kuląc się. Prychnął głośno i położył swoje dłonie na jej biodrach, wbijając boleśnie palce w jej skórę. Przyciągnął ją do siebie, przyciskając mocno do swojego ciała. Czując w podbrzuszu jego podniecenie, zrobiło jej się niedobrze i chciała od niego jak najszybciej uciec. Oddychała szybko i nierówno, usilnie powstrzymując napływające do oczu łzy.
— Nie umiesz kłamać. Widziałem, jak na ciebie patrzył. — Popchnął ją swoim ciałem w tył, przyciskając do zimnej ściany. Wypchnął biodra do przodu i otarł się o nią kilka razy. Oczy rozszerzyły jej się, a serce przez moment zamarło. Wpatrywała się w niego, modląc się, aby ją zostawił w spokoju, aby przestał ją dotykać. Zamknęła instynktownie oczy, próbując uspokoić umysł.
Wsunął kolano między jej nogi i przesunął dłonią po tułowiu, zatrzymując ją dopiero na jej piersi. Ścisnął mocno, aż jęknęła z bólu. Nachylił się nad nią i musnął ustami skórę na szyi, żuchwie kończąc na miejscu za uchem, pozostawiając po sobie mokre, obrzydliwe ślady. Przełknęła, próbując pohamować odruch wymiotny. Jej ciało drżało niekontrolowanie i za nic nie mogła pozbyć się ogarniającego ją strachu.
— Zdradziłaś mnie z nim — szepnął tuż nad jej ustami. Zadrżała, przez co uśmiechnął się szeroko. — Reagujesz na samą myśl o nim. — Powoli przesunął dłońmi po jej włosach, aż w końcu zanurzył w nich swoje palce i zacisnął. Wpatrywała się w niego błagalnym wzrokiem, ale on tylko się uśmiechnął.
— Przecież jesteśmy taką idealną parą. Dlaczego Sakura? Dlaczego mi to robisz? — Nie odpowiedziała, co wywołało mocniejszy nacisk jego ciała na jej własne.
— Zadałem ci proste pytanie. — Ścisnął w dłoni jej twarz. — To na nie odpowiedz! — Do jej oczu napłynęły łzy, pulsujący ból promieniował od ust, aż do skroni.
— Nic nie zrobiłam — odpowiedziała, prawie łkając, z nadzieją, że jej uwierzy.
Przechylił głowę, przyglądając jej się uważnie i westchnął z pogardą.
— Zmuszasz mnie, bym pokazał ci, jak bardzo się mylisz — mruknął, przysuwając swoje usta jeszcze bliżej jej własnych, tak, że czuła na nich jego gorący oddech i mdlący zapach alkoholu. Zanim się zorientowała, zawładnął jej wargami w bardzo niedbały i brutalny sposób. Odwróciła od niego twarz i próbowała odepchnąć, ale był silniejszy. Przyszpilił ją mocniej do ściany, unieruchomił twarz i zaczął całować jej szyję, a następnie schodzić pocałunkami coraz niżej.
— No rusz się. — Mlaśnięcie jego ust o jej skórę. — Udowodnij mi, że mnie kochasz. — Podwinął jej spódnicę do góry, mocno ściskając ją między udami. Zdusiła w sobie krzyk. Bała się, nie chciała, żeby ją dotykał. Położyła dłonie na jego piersi i próbowała odsunąć.
— Sakura — warknął ostrzegawczo, rozpinając guziki jej bluzki. — Jeśli tego nie zrobisz, skrzywdzę was oboje. — Cholernie się bała tego, co on zrobi. Serce waliło jej jak młotem w piersi, a ciało trzęsło jak osika. Instynkt kazał jej uciekać, ale nie mogła tego zrobić, bo wiedziała, że on był zdolny do wszystkiego. W ciszy rozebrał ją z ubrań, pozostawiając jedynie czarne figi.
Kiedy się odsunął, zakryła się instynktownie rękami i spuściła wzrok, co było błędem, bo niespodziewanie poczuła na policzku piekące uderzenie. Mocny cios sprawił, że otworzyła szeroko oczy. Nie była już w stanie powstrzymywać napływających do oczu łez.
— Patrz na mnie! — warknął, ale nie zrobiła tego. Złapał ją za włosy i wpił brutalnie w usta. Dopiero później pociągnął ją za sobą, kierując się do sypialni. Wbijając paznokcie w jego nadgarstek, usiłowała się uwolnić, ale był silniejszy.
Kiedy cisnął ją na łóżko, zachłysnęła się powietrzem. Od jej kręgosłupa po całym ciele promieniował, wywołany przez upadek, ból. Kiedy próbowała wstać, usiadł na niej okrakiem i przyszpilił swoim ciałem do materaca.
Gdy poczuła na policzku kolejne uderzenie, nie miała siły krzyczeć, nie miała siły z nim walczyć. Jej ciało odmówiło posłuszeństwa, poddała się więc ogarniającemu ją odrętwieniu, pozwalając, aby Satomu zabrał cząstkę jej duszy, jednocześnie chroniąc tego, którego naprawdę kochała.


Obudziła się z głuchym krzykiem. Miała trudności z oddychaniem. Czuła się tak, jakby coś na niej siedziało, przygniatało żebra i ściskało kościstymi palcami gardło. Przeszył ją okropny ból, odbierając resztki samokontroli. Sen był tak realistyczny, że bez problemu mogłaby uwierzyć w to, że to, co w nim zobaczyła, działo się naprawdę. Podświadomie zapewniała samą siebie, że sobie poradzi ze wspomnieniami o Satomu, z jego niechcianą obecnością w jej życiu, ale wróciła jedynie do punktu wyjścia. Jej umysł robił sobie z niej żarty, ukazując w śnie sytuację, która równie dobrze mogłaby być alternatywną wersją jej życia, gdyby nie pojawił się w nim Sasuke. Wersją, w której ciągle trajkotanie matki sprawiłoby, że w końcu zgodziłaby się na to, aby związać się z Takanashim. A przecież już nie raz ze strachem oglądała się przez ramię, będąc gdzieś na mieście, bo czuła, że ktoś ją obserwuje. Jednak teraz szanse na to były o wiele większe.
Jej myśli zaczęły zalewać kolejne obrazy i nie wiedziała, które z nich były tymi prawdziwymi.


W drodze z uczelni do domu zaczepił ją Takanashi — dość nagle i brutalnie. Złapał ją mocno za ramię, zakneblował dłonią usta i odciągnął gdzieś w bok, zanim zdążyła jakkolwiek zareagować.
— Czego ty ode mnie chcesz — warknęła, wyrywając mu się. O dziwo puścił ją od razu i tylko podniósł ręce w obronnym geście.
— Tylko porozmawiać. Tylko. — Wyglądał jak zbłąkane szczenię.
— Nie mamy o czym! — zanegowała od razu.
— Proszę cię Sakura. Ostatni raz. Daj mi ostatnią szansę. Zmienię się, poprawię — jęczał, błagalnie patrząc na nią pełnymi bólu oczami. Próbował grać na jej emocjach, jednak ani trochę nie było jej go żal. Niepokoiło ją jedynie jego zachowanie, które było tak bardzo do niego niepasujące, że musiało się za nim kryć drugie dno.
Spróbował ją złapać, ale strząchnęła jego rękę.
— Nie dotykaj mnie! — krzyknęła, odpychając go od siebie. — Zostaw mnie w spokoju. Zniknij z mojego życia i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy — zagroziła. Próbowała opanować emocje, które zaczynały ją ogarniać. Nie mogła mu pokazać, że się go bała, ale w środku trzęsła się ze strachu jak małe dziecko.
— Bo co mi zrobisz? Naślesz tego twojego pańczyka? — Ton jego głosu momentalnie się zmienił, a wyraz twarzy stał się wrogi, wręcz przerażający.
Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął brutalnie do siebie. Wpadła w jego ramiona i próbowała się z nich wyrwać, ale nie miała wystarczająco dużo siły. Próbowała krzyczeć, wołać o pomoc, ale przycisnął jej głowę do swojej piersi z taką siłą, że jego koszulka utrudniała jej oddychanie.
Przyłożył swoje usta do jej ucha. Pocałował mocno, aż usłyszała cmoknięcie i powiedział:
— Powiem ci coś. Nie wiesz, jaki głupi błąd popełniasz, odtrącając mnie! — Zagroził jej palcem. — Mogę się założyć, że jest z tobą tylko dlatego, że może nieźle się tobą zabawić. A może z litości, bo z ciebie zawsze taka cnotka niewydymka była. — Kolejny pocałunek, tym razem złożony na skroni.
Poczuła, jak jego mięśnie się rozluźniają, więc wykorzystała sytuację i odepchnęła go od siebie.
— Zostaw mnie! Chcę żyć normalnie! Bez ciebie! Rozumiesz!
— Jeszcze tego pożałujesz. — Satomu prychnął, popchnął ją na ścianę i odszedł.
Zachłysnęła się powietrzem i przez parę minut nie mogła się ruszyć. Cała się trzęsła i ledwo oddychała, czując nadchodzący atak paniki. Drżącymi dłońmi szukała w torebce komórki i jak tylko ją znalazła, od razu wykręciła numer Sasuke. Czekając, aż odbierze, zaczęła biec w stronę jego bloku, który na szczęście znajdował się bliżej niż jej własne mieszkanie.


Cała się trzęsła, a z oczu płynęły ogromne i ciężkie łzy. Nie czuła swoich nóg, nie mogła się podnieść i wydać z siebie głosu. Przekręciła się, z hukiem lądując na podłodze. Uderzenie przez moment ostudziło jej zmysły i usiadła prosto. Była cała zalana potem, serce waliło jej o żebra, pędząc tak szybko, że nie wiedziała, gdzie kończy się jedno uderzenie, a zaczyna drugie. Jego pulsowanie czuła w każdej komórce swojego ciała. Wszystko jej się zlewało, wzrok miała mętny, nieobecny, a gula w gardle utrudniała przełykanie śliny.
Usłyszała swoje imię, a później ciężkie kroki i gwałtowne otwarcie drzwi. Z trudem podniosła swój przerażony wzrok w stronę osoby, która wtargnęła jej do pokoju. Widząc zaniepokojone spojrzenie Sasuke, zaczęła się trząść, a z oczu poleciały jej łzy, nad którymi nie miała kontroli. Podszedł do niej, robiąc długie, szybkie kroki. Klęknął przed Sakurą i wyciągnął do niej rękę, próbując ją dotknąć, chciał ją objąć i uspokoić. Szybko go powstrzymała. Potrząsnęła głową zbyt energicznie, przez co ją zemdliło i odruchowo zakryła usta dłonią. Kiedy mdłości minęły, skupiła swój wzrok na Sasuke. Patrzył na nią sennymi oczami, wyraźnie zmartwiony, a na jego twarzy widoczne były czerwone, odciśnięte od poduszki, ślady.
Poczuła ulgę, zdając sobie sprawę, że Uchiha był obok niej. Samo to, że czuła zapach jego perfum, ją uspokajało. Skupiła na nim całą swoją uwagę, próbując się opanować. Widząc jego czarne włosy w sennym nieładzie, aż miała ochotę przeczesać je palcami, ale nagle przypomniała sobie jego ostatnie słowa i zaczęła się trząść. Rzeczywistość ponownie z niej zakpiła, zaciskała się wokół jej płuc i serca niczym imadło.
Jej ciało w jakiś dziwny sposób okalała kołdra, która strasznie utrudniała ruchy. Nerwowo zaczęła kopać nogami, odpychając ciepły materiał, aby tylko wydostać się z potrzasku, który tak okropnie ją ograniczał.
Sasuke widząc jej histeryczną walkę, złapał za koniec kołdry i odciągnął ją od niej, rzucając materiał na łóżko. Paniczne ruchy Sakury stopniowo zaczynały słabnąć, ale jej wzrok nadal był nieobecny i wystraszony.
— Sakura, uspokój się — powiedział lekko, delikatnie dotykając jej ramienia. Wzdrygnęła się i odsunęła w tył, aż uderzyła plecami o szafkę nocną. Była zbyt obolała. Za bardzo bała się tego, jak mogła zareagować na jego dotyk, przez co instynktownie stawiała między nimi barierę.
Serce Haruno ponownie zaczęło tłuc o żebra. Poczuła swędzące pieczenie na szyi, więc przyłożyła do niej dłoń, wyczuwając dudnienie krwi. Zbyt intensywne i niepokojące.
Sceny z koszmaru na moment przyćmiła jej ostatnia kłótnia z Uchihą. Nie wiedząc czemu, zaczęła analizować jego słowa. Samo ich wspomnienie wywołało kolejną falę mdłości. Nie wiedziała, co robić. Była zła na siebie, za to, że niczego nie pamiętała, że uległa i naraziła na niebezpieczeństwo bliskie jej osoby. Że pozwoliła, aby Satomu wkroczył ponownie do jej życia, a teraz nawet do snów. Do koszmaru, który był popieprzonym wymysłem jej wyobraźni. Zbyt realnie pokazywał — oddawał jej strach, nakreślając najgorszy z możliwych scenariuszy.
Osobą, która ją skrzywdziła, która zniszczyła cząstkę jej duszy, nie był Sasuke. Sama świadomość tego, że był przy niej, pokazywała, ile on dla niej robi. Prawda zalewała ją falami i boleśnie wbijała się w jej podświadomość. Czuła, że jego słowa, mimo że tak bardzo druzgocące — były prawdziwe.
Nie powinna gniewać się na niego za prawdę.
Spojrzała na mężczyznę przed sobą, patrzyła na to, z czym musiał się zmagać i zastanawiała się, czy nie robiła tego wszystkiego, by chronić siebie. Że w jakiś pokręcony sposób jej podświadomość działała samolubnie, prowokując ją do głupich ruchów i decyzji.
Wiedziała, że Sasuke już raz ją stracił. Ona jego także i to nie raz. Ale czy kiedykolwiek naprawdę zastanowiła się nad tym, co on czuje? Czy próbowała wczuć się w jego sytuację? Myślała, wręcz miała przekonanie, że żadna inna sytuacja nie była tak ciężka, jak jej własna, która z każdym kolejnym durnym i samolubnym ruchem, ciągnęła ją na dno, jak betonowe kamienie przywiązane do ciała.
Sasuke nigdy się nie skarżył, zawsze był silny, opanowany. I tak naprawdę ani razu nie zastanowiła się nad swoim zachowaniem wobec niego. Nie miała pojęcia, co się z nim działo, kiedy była w szpitalu i po wyjściu z niego. Ona przynajmniej miała ludzi, którzy ją niby wspierali. Rodziców, znajomych. A kto był przy nim, gdy ona zapomniała o nim kompletnie? Samo przypomnienie sobie czegokolwiek graniczyło z cudem, bo z jakiegoś powodu ostatnio zamiast wspomnień o nim, wszędzie pojawiał się Satomu.
Jej duma wściekła się na nią, że się nad nim litowała, ale nie miała na to wpływu. Jego słowa nadal siedziały jej w głowie, powodując dziwny ścisk wewnątrz jej klatki piersiowej. Czuła się rozdarta, bo wiedziała, że się o nią martwił, ale jednocześnie bała się tej gorszej strony, której jeszcze jako obecna Sakura nie poznała, a która dała już o sobie znać.
Wyprowadziła go z równowagi i przez chwilę było jej go żal. Przez chwilę obwiniała siebie za to, że go sprowokowała. Ale kiedy przypomniała sobie tę kłótnię i wypowiedziane słowa, których żadne z nich już nie cofnie, wydawało jej się, że nie zrobiła nic złego. Oboje byli winni, oboje byli źli, zirytowani… skrzywdzeni.
Nie chcąc rozdrabniać zadanych wcześniej ran i dawać im kolejnego powodu do zbyt żwawej rozmowy, powiedziała coś, co wydawało jej się rozsądny posunięciem, a jednocześnie kolejnym błędem.
— Proszę cię, wyjdź — wyszeptała, kuląc się. Była cała spocona. Mokre kosmyki włosów przykleiły się do jej twarzy. Kołdra leżała na łóżku, a ona poczuła rozchodzący się po jej ciele chłód. Zaczęła się trząść, więc objęła się mocniej ramionami i ścisnęła. Potrzebowała chwili oddechu, a z nim obok nie była w stanie racjonalnie myśleć. Wspomnienia rozmowy wracały zbyt często, chciała przez chwilę rozprawić się z nimi sama. Domyślała się, że to mu się nie spodoba i zapewne znowu wynikną z tego jakieś problemy, ale musiała spróbować.
Badał ją wzrokiem, próbując pohamować tak widoczne i jawne emocje, jak rozczarowanie, irytację i obawę. Jego widok w takim stanie rozdzierał jej serce. Był tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
Spuściła wzrok, ale obserwowała go spod wachlarza rzęs, przez lekko przymknięte powieki. Sasuke zamiast wyjść, usiadł na drewnianych panelach, zgiął nogi w kolanach i oparł na nich swoje ramiona, co przykuło uwagę Sakury i na sekundę uniosła wzrok, trafiając prosto na jego spojrzenie. Spodziewała się tego. Spodziewała się, że to zrobi, że zostanie! I z jakiegoś powodu, jego zachowanie, ucieszyło ją bardziej, niżby chciała to przyznać przed samą sobą.
Zrobił długi drżący wydech, po czym cicho powiedział:
— Przepraszam. — Wyraz jego twarzy złagodniał. Sasuke patrzył na nią, jakby czekał na odpowiedź albo jakąś reakcję, która potwierdziłaby, że mu wybaczyła. Gorzko się rozczarował, bo nie zamierzała reagować. Jeszcze nie teraz. Czuła się źle z tym, że ją przeprosił, bo ona zdecydowanie powinna zrobić to pierwsza, ale nie miała w sobie jeszcze tak dużo odwagi.
Wzięła głęboki wdech i zebrała w sobie siły. Skupiła się na tym, że musiała się przebrać, bo wilgotne od potu ubrania nie były zbyt przyjemne na ciele, które z każdą chwilą wyziębiało się coraz bardziej.
Odepchnęła się rękami od podłogi, po czym wstała. Przez chwilę ich nogi zetknęły się, co sprawiło, że odruchowo zwilżyła wargi językiem, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Zawsze, kiedy poczuła te chwilowe, elektryzujące ciarki nie mogła uwierzyć, że ktoś na nią tak działał, że jej ciało samo z siebie tak reagowało.
Czuła, jak Sasuke wodził za nią wzrokiem. Stojąc do niego plecami, zdjęła przepoconą koszulkę i przyłożyła ją do nagich piersi.
Podświadoma, marna próba prowokacji — upomniała się w myślach.
Spojrzała na niego przez ramię, po czym cichym i niepewnym głosem powiedziała:
— Myślę, że jedno z nas powinno wyjść z tego pokoju, zanim zrobimy coś głupiego. — Nie mogła wymyślić nic głupszego, bo o czym niby świadczyła koszulka przyłożona do jej nagich piersi. Chciała się ugryźć w język, bo to wyglądało tak, jakby próbowała go uwieść, i było także idiotycznie, bo swoimi słowami, jedynie to podkreśliła.
Jednak Sasuke nie ruszył się nawet o milimetr, jego pierś unosiła się i opadała, gdy spokojnie oddychał. Miał przymknięte oczy, a jego ramiona nadal luźno spoczywały na kolanach. Wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
Minęła chwila, zanim Uchiha wykonał ruch. Pochylił się lekko i wciągnął powietrze. Odwrócił głowę w jej stronę, spoglądając na nią przez chwilę, a potem westchnął i przeczesał palcami włosy, przymykając powieki. Mogła przysiąc, że mimo panującego wokół nich półmroku, dostrzegła, jak przewrócił z irytacją oczami.
— Tak. — Westchnął. — Pewnie masz rację. — Przeciągnął dłońmi po twarzy, a później położył je sobie po bokach szyi. Po chwili z jękiem frustracji odsunął się, podparł rękami i wstał. Podszedł do drzwi, ale zanim złapał za klamkę, odwrócił się w jej stronę. Stali tak przez moment, nie wiedząc, co zrobić. Albo zastanawiali się, co powinni zrobić.
Sasuke zdecydował pierwszy — zdradziło go krótkie potrząśnięcie głową — bo bez wahania pociągnął za klamkę i zniknął za drzwiami, zatrzaskując je za sobą. Sakura momentalnie wypuściła z siebie masę powietrza, zupełnie jakby przez ostatnią minutę je wstrzymywała. Poczuła dziwną ulgę zabarwioną niechcianą tęsknotą, takim głupim pragnieniem naprawienia tego, co się popsuło. Krótkiej, normalnej rozmowy. Ale zanim to zrobi, musiała ułożyć sobie wszystko w głowie. Co nie było łatwe, bo dzisiejsza noc rzuciła im niemałe kłody pod nogi.
Położyła koszulkę na taboret stojący pod ścianą, układając tam również resztę ubrań. Z górnej półki w szafie wzięła gładką, ciemną koszulę nocną z cienkimi ramiączkami. Założyła ją przez głowę, a później wsunęła po nogach czarne bawełniane figi.


Długo wzbraniała się przed powiedzeniem Sasuke o swojej przeszłości. Oczywiście wiedział zdawkowe informacje na temat mężczyzny, który czasami ją nagabywał, prześladował – po prostu uprzykrzał życie. Mówiła mu więcej, niżby chciała, ale nadal między nimi czuć było wyraźny dystans.
Łączyła ich niebywała chemia i zrozumienie. Jednak im częściej Satomu zaczął pokazywać się na horyzoncie, czym częściej dochodziło między nimi do spięć. Groźby i zakazy zbliżania się działały na niego chwilowo. Sasuke wiele razy wygarniał Sakurze, że jej zachowanie jest nieodpowiedzialne, bo ten mężczyzna prędzej czy później poczuje się na tyle pewnie, że przekroczy granice i zrani ją bardziej, niż była w stanie to sobie wyobrazić. Szczerze, nie zawsze go słuchała.
Aż pewnego wieczoru, u niej w mieszkaniu, Sasuke zażądał wyjaśnień. Chciał wiedzieć wszystko, każdy najmniejszy szczegół i aby zapewnić ją, że może na nim polegać, że może mu ufać — zrobił coś, czego się po nim nie spodziewała.
— Dobra — powiedział spokojnie bardziej do siebie niż do niej. Zrobił też kilka okrążeń wokół pokoju, a kiedy się zatrzymał, spojrzał na nią w taki sposób, że po jej ciele przeszedł dreszcz. Jego wyraz twarzy wyrażał jedynie ogromną motywację. — Sama próbujesz zburzyć moją skorupę — mruknął z irytacją — ale swojej nie pozwalasz nawet ruszyć. — Postukał się wymownie po czole. — Jeśli po tym, co ci powiem, nadal nie będziesz chciała powiedzieć mi prawdy — zamilkł na moment.
— To co? — zapytała przez ściśnięte gardło, bojąc się, że postawi na szali ich związek.
— Nie chcę posuwać się do szantażu. – Ustał przed nią i położył dłoń na lewym boku jej głowy. — Wiem, że mi ufasz, ale chcę sprawić, żebyś poczuła się pewniej. — Musnął kciukiem jej policzek, przez co się zarumieniła.
— Co ty dzisiaj taki wygadany?
— Nie wygadany. Wkurzony. Bo zmuszasz mnie, abym opowiedział ci o czymś, o czym wcale nie miałem zamiaru. — Rozszerzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
— Nie rozumiem.
— Ja też. — Usiadł obok niej i zaczął opowiadać.
O swojej rodzinie.
O tym, jacy byli.
O tym, jak ich stracił.
O tym, jak bardzo go to zniszczyło.
Chciała wtedy tylko objąć swoim sercem jego serce i przekazać mu jeszcze więcej miłości. Jeszcze więcej siebie, aby już nigdy nie poczuł się tak samotny, aby wiedział, że ma ją i zawsze może na nią liczyć. Bo kochała go bardziej, niż to sobie wyobrażał. Chciała mu to pokazać, uświadomić. Tuliła go tak rozpaczliwie, że aż cała się trzęsła. Była mu wdzięczna za to, że podzielił się z nią tą częścią swojej przeszłości, że dla jej dobra, był w stanie zburzyć własne mury. Nigdy w całym swoim życiu, nie sądziła, że ktoś może chować w sobie aż tyle bólu.
A teraz było ich dwoje.
Chciała być dla niego silniejsza. Silniejsza dla nich, bo nikt nie zasługiwał na jej miłość tak bardzo, jak Sasuke. Potrzebowali siebie nawzajem.


Wyciągnęła ręce, aby zamknąć szafę, gdy odezwał się miękki głos.
— Lubię cię w tej koszuli.
Zastygła w bezruchu z płonącymi policzkami. Nie słyszała, kiedy otworzył drzwi. Nie rozumiała, dlaczego wrócił, skoro przystał na jej prośbę. Zirytowała się i jednocześnie podnieciła — pierwsze dlatego, że miała za mało czasu na przemyślenie czegokolwiek, a drugie, ponieważ spojrzenie Sasuke wręcz paliło ją od środka, pobudzając każdą komórkę w jej ciele.
— Chciałam zostać sama — powiedziała tak cicho, że sama się ledwo usłyszała.
Skupiła wzrok na jego stopach, jego krokach i skrzypieniu podłogi pod ich ciężarem, mimo to nie ruszyła się z miejsca. Kiedy poczuła go za swoimi plecami, przytłoczyła ją jego górująca nad nią sylwetka. Nie potrafiła się odwrócić ani spojrzeć mu w twarz i nie wiedziała dlaczego.
Czyżby ogarnęło ją poczucie wstydu i zażenowania albo dopadły wyrzuty sumienia?
— Wiem — odpowiedział po chwili.
Spięła się, gdy jego ręka musnęła jej ramię, po czym odsunął jej włosy na bok, odsłaniając szyję. Gorący oddech Sasuke zaczął ją łaskotać, gdy się pochylił.
— Przepraszam, za wszystko.
Chciała krzyknąć, wsadzić te słowa z powrotem do jego ust i nie pozwolić im stamtąd wyjść. Sasuke nie powinien tego mówić, to zaczęło się od niej. Czuła się okropnie z tą myślą. Była na przegranej pozycji, bo sprawiła, że ten arogancki mężczyzna przeprosił ją po raz drugi.
Powoli odwróciła się do niego, chcąc przerwać tę farsę, ale nadal nie była w stanie na niego spojrzeć. Jego wtargnięcie nie było niczym nowym, ale ta zmiana nastroju i determinacja, żeby naprawić wcześniejszy błąd, wręcz nią wstrząsnęły.
Nie zasługiwała na to. Nie zasługiwała na niego.
Chwyciła go za dłonie, a on momentalnie splótł jej palce ze swoimi, wywołując u niej po raz kolejny dreszcze na ciele. Skóra paliła i mrowiła ją od jego dotyku. Uniosła lekko głowę i spojrzała na niego, tonąc w tych czarnych tęczówkach wypełnionych niepokojem, bólem i pożądaniem. Czuła frustrację, ponieważ znowu pozwoliła mu być blisko. Bo potrzebowała czasu dla siebie, żeby wszystko na spokojnie przemyśleć, a po raz kolejny naiwnie poddała się swoim uczuciom do mężczyzny, który stał naprzeciwko niej.
Uległa mu… wybaczyła.
Oparła czoło o jego klatkę piersiową i poczuła jej ruchy — niespokojnie, niemiarowe oraz szybkie bicie jego serca. Wsłuchując się przez chwilę w jego rytm, miała wrażenie, że jej własne zrównało się z jego sercem i oba przez krótki moment biły w tym samym tempie, całkowicie spokojnie. Potrzebowała tego. Potrzebowała właśnie takich chwil z nim, a nie tych głupich kłótni.
— Przepraszam — wyszeptała. — Przepraszam, przepraszam, przepraszam — powtarzała w kółko, jednocześnie próbując powstrzymać napływające łzy. Kiedy chciał ją objąć, powstrzymała go, po raz drugi tego wieczora. Zacisnęła swoją dłoń na jego palcach, nie pozwalając ich rozplątać. Musiała się wytłumaczyć.
— Ja naprawdę się boję Sasuke. O siebie. — Zrobiła krótką pauzę, żeby przełknąć łzy. — O ciebie. — Zacisnęła mocniej palce na jego własnych. — A dzisiejszy dzień — urwała, bo narastająca gula łez w gardle utrudniała jej normalne mówienie. — To dla mnie za dużo. I Satomu i ty.
Kilka niecierpliwych łez spłynęło jej po policzkach. Sakura zamrugała szybko, chcąc przegonić następne, ale znowu kilka z nich wypłynęło z kącików jej oczu. Puściła dłonie Sasuke, przetarła buzię i zacisnęła palce na jego koszulce, przyciskając do niego swoją twarz.
— Nie chciałam cię zniszczyć, nigdy się o to nie prosiłam. Nie musiałeś do mnie wracać, nie musiałeś nic robić… wystarczyło, żebyś trzymał się z daleka. Nie sparzyłabym cię wtedy. Nie zrobiłabym tego… przepraszam.
Powoli i bardzo nerwowo wypuścił z płuc nadmiar powietrza, równocześnie przesunął ostrożnie dłonie, by objąć jej biodra. Dotyk Sasuke był bardzo delikatny, zdystansowany. Było w nim coś niepokojącego, coś, co sprawiało, że Sakura czuła się niepewnie. Jakby stawiał między nimi ścianę i zastanawiał się, czy powinien pozwolić jej ją zburzyć.
Serce waliło jej tak mocno, jakby chciało się wyrwać z piersi. Z każdym uderzeniem ból w klatce stawał się coraz bardziej nieznośny. Łomotanie było tak silne, że mogłaby przysiąc, że poczuł to nawet Sasuke.
— Nie powinienem tego mówić. Nie będę w stanie tego cofnąć, a ty mi nie uwierzysz, jeśli obiecam, że to już się więcej nie powtórzy. — Objął ją ramionami i pocałował w głowę. — Zniszczyłaś mnie… sparzyłaś. — Przesunął dłonie wzdłuż jej ciała, po czym położył je na policzkach. Uniósł jej głowę ku górze, zmuszając, aby na niego spojrzała. I zrobiła to, zaszklonymi od łez oczami. — Naprawiłaś mnie Sakura — dodał powoli i spokojnie, żeby zrozumiała go wyraźnie. Oparł swoje czoło o jej własne, a jego kciuki muskały jej policzki. — Cholernie się boję, że coś ci się stanie. I kiedy usłyszałem, że on tam przyszedł, wkurwiłem się. Jeśli coś poważnego by ci się stało, gdyby znowu skrzywdził cię tak jak ostatnio.
Złość pobrzmiewająca w głosie Sasuke przyprawiła Sakurę o dreszcze. Odruchowo mocniej zacisnęła palce na jego podkoszulku.
— Jestem zły, bo cię nie upilnowałem. Nie było mnie tam, żeby go powstrzymać. — Jego głos był cichy i spokojny, jednak poczuła, że troszeczkę mu się załamywał, im więcej jej wyznawał. — Przepraszam za wszystko. — Sakurę przeszył ból rozbrzmiewający w jego głosie, a kiedy odsunęła swoją twarz od jego własnej, żeby na niego spojrzeć, gwałtownie i rozpaczliwie przywarł ustami do jej ust. Rozchyliła wargi, nie do końca gotowa na jego silne pocałunki i śmiałe ruchy języka. Zanim zdążyła odwzajemnić czułość, odsunął się szybko.
— Nie mogę cię stracić. Nie, kiedy cię odzyskałem. — Ich usta ponownie się spotkały. Tym razem spokojniej. Nie odepchnęła go. Wyszeptała po raz kolejny przeprosiny i pocałowali się po raz trzeci. I czwarty. Za piątym razem jej usta już się nie odsunęły.
Objęła jego szyję, skubiąc palcami opadające na kark kosmyki włosów. Pozwoliła mu się całować i chętnie oddawała pocałunki. Mimo że była zmęczona i słaba, chciała go dotykać i pragnęła, żeby on dotykał ją. Sasuke potrafił ukoić jej wszelki ból. Jego pocałunki, oczy, gesty zawsze wyrażały więcej niż słowa. Niezaprzeczalnie ciągnęło ją do niego i nie potrafiła oprzeć się pokusie, aby być przy nim. Zbyt późno dotarło do niej jaką głupotą była myśl, że odtrącenie go sprawi, że jej problemy znikną. To tak nie działa. Jeśli Sasuke nie chciał odejść, tym bardziej ona nie powinna tego na nim wymuszać. Nie powinna mu mówić tych wszystkich słów, nie powinna tak go traktować, bo przecież nawet nie byłaby w stanie od niego odejść.
Zajęczała cicho, gdy złapał ją w talii i podniósł. Złapała się go mocno i objęła nogami w biodrach, chowając twarz w jego szyi. Czuła na policzkach już tylko mokre ślady po łzach, jej serce kołatało teraz w piersi jedynie z ekscytacji, a myśli były zapełnione cichymi prośbami o pocałunki.
Powoli położył ją na plecach, a sam zawisł nad nią. Objęła dłońmi jego twarz i przysunęła do siebie, całując z zapartym tchem. Czuła w tym pocałunku napięcie i nie była zdziwiona. Te pieszczoty były tylko chwilowym odwrócenie uwagi, chwilową poprawą ich relacji. Oboje powiedzieli zbyt wiele i obawiali się, że zwykłe przepraszam, nie wystarczyło.
Musnął jej język swoim. Skubał miękko jej wargi, sprawiając, że z jej krtani wyrywały się niekontrolowane jęki. To, co robili, było takie złe i bolesne, a zarazem takie dobre, normalne. Dotyk Sasuke był dla niej wszystkim, czego potrzebowała, i wszystkim, czego nie powinna pragnąć. A nawet jeśli zagłuszanie winy w ten sposób było samolubne, nie żałowała, że mu na to pozwoliła, że sama go do tego zachęciła.
Jego dłoń wędrowała w górę po jej udzie, a ona ochoczo zgięła kolano i oparła je na biodrze Sasuke, pozwalając, by zabrnął dalej. Kiedy zacisnął dłoń, ugryzła go lekko w dolną wargę i pociągnęła ją do siebie. Pomyślała sobie wtedy, że mogłaby wytrzymać te ich najgorsze chwile, żeby mieć go w tych najlepszych. Być przy nim, trzymać za rękę, uśmiechać się, całować. Tak po prostu. Zamieszkać razem, zaręczyć się, stworzyć rodzinę. Być razem na zawsze.
Wstrzymała oddech, przypominając sobie ich zaręczyny, a po policzkach spłynęło jej kilka łez. Straciła przez ten wypadek tak wiele. A jeszcze więcej by dała, żeby to wszystko odzyskać. Żeby odzyskać każde najdrobniejsze, najbardziej banalne wspomnienie, które dotyczyło Sasuke.
Wróciła do rzeczywistości, kiedy dłoń Uchihy musnęła jej mokre policzki. Patrzył się na nią wymownie, ale Sakura tylko pokręciła głową.
— Wszystko w porządku — rzekła cichym, ledwo słyszalnym głosem, chcąc go uspokoić. Nie spodziewała się, że Sasuke się od niej odsunie, więc była bardzo zaskoczona, gdy to zrobił. Próbowała przyciągnąć go z powrotem, ale ją powstrzymał. Nie wiedziała, o co mu chodzi i się poddała. Przesunęła się, okryła kołdrą, po czym skuliła na łóżku. Miała wrażenie, że musi się przygotować na rozmowę z nim, która prędzej czy później powinna się odbyć. Wiedziała, że powiedzieli sobie wystarczająco, a nawet więcej, bo niechciane słowa opuściły ich usta, zasiewając między nimi nieufność. Teraz będą jedynie musieli je sobie wytłumaczyć.
Opadł obok niej na poduszkę i przyciągnął ją do siebie. Wcisnęła nos w jego koszulkę i mocno złapała za nią dłonią, jakby się bała, że lada moment Sasuke od niej ucieknie. Drugą położyła na jego sercu. Uśmiechnęła się słabo, czując pod palcami silne i rytmiczne uderzenia. Uchiha był dla niej jak tornado, które natknęło się na nią na swojej drodze i ją wciągnęło, sprawiając, że zatraciła się w nim całkowicie. Jego dłoń podniosła się i chwyciła jej własną, przytrzymując mocno, a wtedy zdała sobie sprawę, że żadnego innego miejsca nie uczyniłaby chętniej swoim domem niż ramion Sasuke.
Mocniej się w niego wtuliła, prawie się na niego kładąc. Wyrzuty sumienia związane z jej własną głupotą stawały się nie do zniesienia. Próba odejścia od niego tylko po to, żeby go chronić, była najgłupszym pomysłem, jaki jej zakuty łeb mógł wymyślić. W końcu już od dawna nie potrafiła bez niego żyć.
Przesadziła, najpierw próbując go zignorować, a później go atakując. Zrobiła to z jakiegoś absurdalnego powodu. Zachowała się jak suka, próbując się bronić — odpychała go, jednocześnie próbując go ocalić. Co było kompletnym głupstwem, bo to tak nie działa. Sasuke pokazał jej nie raz, że niemal niemożliwym było pozbycie się go z jej życia. Zawsze wracał jak pierdolony bumerang. Wrócił do niej, gdy po raz pierwszy odszedł, wrócił, gdy ona go nie pamiętała. Zaczekał na nią, przed barem. Chciał dobrze — a był zły, bo ona go sprowokowała i to do siebie powinna mieć żal, a nie do niego. Od początku znosił tak wytrwale jej humorki, że sama mu się dziwiła, że nadal przy niej był. Dawał jej do zrozumienia, że mogła szaleć do woli, a on i tak się nie wycofa.
Zastanawiała się też, jaka była przed wypadkiem. Czy zachowywała się tak samo? A może wręcz przeciwnie i właśnie ta stara Sakura trzymała Sasuke przy niej z taką uporczywością. Bo może Uchiha ciągle żył nadzieją, że kobieta, w której się zakochał, gdzieś tam w niej jest i on tylko próbuje ją odzyskać. Chyba nigdy nie była w większej kropce niż teraz. I zaczęła być poważnie zmęczona swoim życiem. Nie wiedziała, jak powinna nim kierować, żeby wszystko skończyło się dobrze.
Ścisnęła go z desperacją, przysuwając się najbliżej, jak tylko mogła. Uchiha przeplótł swoje nogi z jej, jakby również nie mógł znieść, żeby choć skrawek jego ciała być oddzielony od ciała Sakury. Co jej absolutnie odpowiadało.
Westchnął i spojrzał na nią bez słowa. Tak bardzo chciała, żeby wyraził swoje emocje, które rozbłyskują w jego oczach, ale wiedziała, że zapewne sobie na to nie pozwoli. Sasuke uzewnętrzniał je, gdy był na nie gotowy, bądź pod wpływem chwili, bez namysłu, ot tak — bardzo intuicyjnie.
Wyciągnął dłoń i musnął kostkami jej policzek. Zamknęła oczy, oddając się doznaniu. Gdy przerwał, podniosła powoli, lekko wilgotne powieki. Skrzyżowała z nim swoje spojrzenie, a chwilę później przytknęła twarz do jego klatki piersiowej.
— Przepraszam, Sasuke. Przepraszam — wyszeptała, z nosem wciśniętym w jego koszulkę. Czuła, jak drży jej warga, dlatego, że było jej głupio przez to, co zrobiła i powiedziała. Powoli nawet zaczęła rozumieć słowa Sasuke, wiedziała, że nic co powiedział, nie było kłamstwem. I musiała to zaakceptować, jeśli chciała być przy jego boku. Jeśli chciała uratować ten związek.
— No już — uspokoił ją. — Czasami za dużo myślisz i kombinujesz — wyszeptał cicho w jej włosy, głaszcząc ją po plecach.
Zamknęła oczy i skupiła się na tym, co chciała mu powiedzieć, a nie na tym, że czuła dreszcz przebiegający po kręgosłupie i rozpraszający się po wszystkich komórkach jej ciała, z powodu jego dotyku.
— Byłam taką suką. — Trzęsła jej się warga. Ramiona miała mocno zaciśnięte wokół talii Sasuke. Co chwila pociągała nosem i gwałtownie nabierała powietrza, próbując powstrzymać płacz.
Powinna była w niego wierzyć i mu zaufać. Wybuchła… ale to była reakcja emocjonalna. Zaślepił ją ból. I nic nie mogło usprawiedliwić jej zachowania. Nie liczyło się to, jak bardzo go kochała, ani żadne inne względy. Miała nadzieję, że już nigdy więcej nie doświadczy czegoś takiego, że nigdy go nie straci. A przynajmniej nie z tak głupiej przyczyny.
Sasuke przyciągnął ją do siebie i pocałował w czubek głowy.
— Już dobrze. Uspokój się.
Jego dłonie zacisnęły się wokół jej talii, jeszcze mocniej niż dotychczas, ale Sakurze to nie przeszkadzało. Związek z Sasuke był najlepszą rzeczą, jaka ją spotkała. Mieli swoje wzloty i upadki, jednak powoli docierali się, stopniowo znikały dzielące ich bariery.
— Przepraszam cię, za to, co się stało. Nie chciałam, żebyś był na celowniku, żeby coś ci się stało — bełkotała. Przygryzła dolną wargę, próbując powstrzymać łzy. — Wystraszyłam się. Jeśli by ci coś zrobił… nie wybaczyłabym sobie tego. Chciałam… nadal chcę cię przed nim chronić.
Sasuke wypuścił powoli powietrze z ust, czuła, jaki był napięty i zdenerwowany.
— To nie twoja decyzja. Nawet jeśli to miałoby być dla mojego dobra, to ja sam wybieram, co i ile dla kogo ryzykuję — powiedział takim głosem, że od razu wiedziała, że Uchiha nie przyjmie sprzeciwu.
Objęła go za szyję i przytuliła tak mocno, że jakby ktoś miałby przyjść i jej go zabrać, to prawdopodobnie nie byłby w stanie oderwać jej od niego. Chłonęła jego wyjątkowy, uspokajający zapach i walczyła z naporem emocji. Czuła ulgę, która wynikała z tego, że znowu miała go przy sobie, ale jednocześnie bała się, że mogłaby go stracić.
— Wiem Sasuke, wiem, ale ja już nie wyrabiam z tym wszystkim — powiedziała, cicho łkając. — Wracają wspomnienia, pojawia się Satomu. To wszystko jest — zamilkła na chwilę, gdy poczuła ciepły pocałunek Sasuke w głowę. — To wszystko jest trudne. Ciężkie. Niepokojące. — Wzruszyła ramionami. — Nie wiem — powiedziała, z frustracją wypuszczając powietrze. — Po prostu się boję.
— Wspomnienia? — zapytał cały spięty, jakby właśnie uświadomił sobie, co powiedziała. — Jak wiele? — dopytał wyraźnie zaniepokojony. Sakura poczuła się przez to głupio, że tak długo zwlekała z powiedzeniem mu o swoich wspomnieniach, jednak nigdy nie mogła znaleźć odpowiedniego momentu na rozmowę, przez to odkładała ją i odkładała.
— Kilka. — Podniosła głowę i oparła się podbródkiem o jego mostek. — Głównie dotyczyły ciebie — odpowiedziała z lekkim stresem.
Sasuke spiął się jeszcze bardziej, otworzył szerzej oczy i bezwiednie zacisnął swoje dłonie na ciele Sakury, a oddech słyszalnie uwiązł mu w gardle. Chwyt był trochę za mocny, bo Haruno aż jęknęła, jednak nie zrobiła nic, żeby go powstrzymać. To nie było nie do zniesienia, bo Sasuke po chwili trochę rozluźnił uścisk.
— Mnie… — Jego głos był wymuszony i bardzo cichy.  Dziwne napięcie w jego ciele, które poczuła, nagle się rozproszyło. Puścił ją momentalnie, zdając sobie sprawę, co zrobił. Położył swoje dłonie na jej ramionach i odsunął od siebie. Usiadł na krawędzi łóżka, zwrócony do niej plecami.
Natychmiast zalało ją poczucie winy, że nie powiedziała mu wcześniej. Chociaż sądziła, że jego reakcja była lepsza, niż się spodziewała, to jeszcze było za wcześnie, żeby oceniać.
Sakura przesunęła się po materacu. Będąc na krawędzi łóżka, opuściła stopy na podłogę, siadając jak najbliżej Sasuke. Cały jej prawy bok stykał się z jego lewym, a dłoń, z widocznym zawahaniem znalazła się na jego kolanie.
Uchiha objął ją ramieniem i przycisnął usta do jej skroni, jakby w myślach wypowiadał modlitwę. Pozostał tak przez chwilę, nic nie mówiąc, nawet się nie ruszając. Jego oddech nie był już tak spokojny, jak kilka minut wcześniej. Zaczęła się bać jego odpowiedzi, bo być może ta jedynie z pozoru spokojna, mogła okazać się tą druzgocącą.
— Opowiesz mi o nich? — zapytał, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Ścisnęło ją w żołądku, przez co dopiero po chwili mu przytaknęła. Zauważyła, że w tym samym momencie, gdy się zgodziła, napięcie z jego ramion ustąpiło, jak ręką odjął.
Musnęła dłonią jego lewy policzek, a na prawym złożyła długi, pocieszający pocałunek. Zastanawiała się, od czego powinna zacząć, wspomnienia się jej mieszały, więc nie pamiętała zbyt dobrze, które z nich pojawiło się jako pierwsze. O dziwo, te związane z Satomu pamiętała bardzo dobrze, tylko nie rozumiała dlaczego.
Zaczęła sobie wyliczać to, co zapamiętała. Wyjazd do Kioto — ale o nim już mu mówiła, jakiś wieczór, gdy nie mogła bez niego zasnąć, zawstydzającą i dziwnie podniecającą scenę w łazience, to jak opowiedziała mu o Satomu, i Karin. Wspomnienia dotyczące tej kobiety były chyba na drugim miejscu wśród najgorszych. To jak Uzumaki sobie z nimi zagrała, zasługiwało na medal w spiskowaniu. I później te zaręczyny, w najmniej odpowiednim momencie, wydawać się mogły wymuszone, nieprawdziwe, ale takie nie były, a przynajmniej tak czuła.
Nagle zaczęło ją zastanawiać, co myśli o tym Sasuke. Czy według niego nadal byli zaręczeni? A może całkowicie to skreślił? A jeśli zapytałaby się go o to, czy rezultatem tej rozmowy też byłoby podchwytliwe, wyjdź za mnie?
Uspokoiła się i zdecydowała, że ten temat poruszy kiedy indziej, gdy chociaż jedna ze stron wyzna drugiej swoje uczucia. Tak prosto z mostu nie owijając w bawełnę.
Pozostał jeszcze ten sen — koszmar. Kolejna dziwna sytuacja z Satomu i zwierzenia Sasuke, w które początkowo kompletnie nie wierzyła, bo bardziej prawdopodobne wydawało jej się to, że Uchiha nie powiedział jej ani słowa o swojej rodzinie — a jednak to zrobił. Ten fakt, bardzo ją cieszył i jednocześnie uspokoił.
Nie wiedziała o nich zbyt wiele, jedynie jakieś szczątkowe informacje o tym, jacy byli, no i o wypadku, w którym zginęli jego rodzice. Pamiętała też, że na pytanie, co się stało z jego bratem, odpowiedział zdawkowo, że Itachi po prostu odszedł. Możliwe, że później powiedział jej o nim coś więcej, ale Sakura nie przypomniała sobie jeszcze tego.
Poczuła, jak Sasuke skubał palcami bandaż na jej lewym nadgarstku. Powędrowała wzrokiem ku twarzy Uchihy, napotykając jego zmartwione spojrzenie. Zakuło ją boleśnie w sercu, bo przeczuwała, że się o to obwiniał.
Oparła głowę na jego ramieniu, splatając jego palce ze swoimi. Chcąc odwrócić uwagę Sasuke od przykrych myśli, zaczęła opowiadać. Najpierw opisała mu te lekkie, przyjemne wspomnienia, które dotyczyły takich prostych, codziennych rzeczy. Przyznała się do sytuacji w łazience, na co Uchiha zareagował cichym parsknięciem zabarwionym odrobiną rozbawienia. I wtedy jakby w jakimś transie, a może chwilą słabości wywołaną tym wspomnieniem, musnął palcami skórę koło jej ucha, a później sunął nimi w dół przez żuchwę, szyję, ramię, aż po same dłonie. Jego dotyk pozostawiał po sobie mrowiące ciepło, które sprawiło, że Sakura zaczęła się niespokojnie wiercić.
— Nie będę w stanie dokończyć, jeśli nie przestaniesz tego robić — powiedziała z wyrzutem. Sasuke zaśmiał się w odpowiedzi, ale jego śmiech wydawał się Sakurze spięty, trochę wymuszony. Tak, jakby próbował oszukać sam siebie, wmówić sobie, że wszystko było w porządku. Te małe pieszczoty, które były coraz śmielsze, były tylko iluzją. Próbą odwrócenia uwagi, pocieszenia siebie nawzajem, dodaniem otuchy. Bo oboje dobrze wiedzieli, że zdenerwowanie, jakie wywołała w nich ostatnia noc, nie uleciało z nich kompletnie.
— Dasz radę. — Pocałował ją w szyję. — Mów dalej — ponaglił, całując jej obojczyk. — Słucham cię. — Kolejny pocałunek, złożony gdzieś w okolicy mostka. Jęknęła przeciągle, odchylając głowę. Odrzuciła ręce do tyłu i podparła się na dłoniach, pozwalając Sasuke na więcej. Chciała go zachęcić, może nawet uwieść.
— Jeśli nie pozwolisz mi tego teraz dokończyć, zapomnę o tym i nic ci nie powiem — wystękała niewiele głośniej od szeptu.
— Zaryzykuję — obwieścił i skubnął ustami skórę między ramieniem a karkiem. Sasuke skwapliwie wykorzystał to, że odsłoniła szyję. Przewróciła oczami mimo gwałtownej fali pożądania, która przetoczyła się przez całe jej ciało. Wygięła się w łuk, gdy poczuła kolejne pocałunki na swoim dekolcie i jego ramię owinięte wokół jej tułowia.
— Och… — wyrwało jej się, zanim jego usta znalazły się na jej własnych. Uchiha narzucił tempo. Dyktował warunki, ustalał reguły i bardzo skrupulatnie, znęcał się nad wargami Sakury. Za każdym razem, gdy myślała, że da jej to, czego pragnie, że jego dłonie rozpoczną wędrówkę w dół jej ciała, uśmierzając pulsujące pragnienie, że pocałunek będzie głęboki, mocny i namiętny, on się wycofywał. Ciągle ją drażnił, nie pozwalał na więcej, nawet jak wplątała palce w jego włosy i próbowała go przyciągnąć, aby wziąć więcej i zmusić go na więcej.
— Jesteś irytujący — westchnęła, gdy jego usta przesunęły się powoli w górę szyi, pozostawiając na niej mokre ślady.
Poczuła, jak w odpowiedzi na jej słowa, uśmiechnął się do zagłębienia między jej szyją a ramieniem, a później ze sfrustrowanym westchnieniem schował głowę w jej włosach. Przesunęła bardzo powoli dłońmi po jego plecach, rozkoszując się emanującym z jego ciała ciepłem.
— Sasuke — wypowiedziała błagalnie jego imię, po czym pocałowała go w szyję tuż pod linią szczęki, wyczuwając pod ustami wyraźny puls. — Sasuke — wymruczała ponownie i przygryzła wargę, czując, jak przeszył ją dreszcz, kiedy Uchiha skubał jej skórę, a dłonie położył na kolanach i sunął nimi nieśpiesznie ku górze. Zatrzymał się po wewnętrznej stronie ud, zbyt blisko, a jednocześnie zbyt daleko. — Dobijasz mnie Uchiha — stęknęła, próbując chwycić wargami jego usta, ale on momentalnie od niej odskoczył i jak gdyby nigdy nic, z cwaniackim uśmiechem na ustach wyszedł z pokoju.


— Co ty robisz? — zapiszczała zaskoczona, idąc niczym wojskowy w jego stronę.
Sasuke stał w kuchni ze szklanką wody w dłoni. Kiedy zobaczył jej minę, parsknął ze śmiechu, prawie wylewając na siebie zimną ciecz. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Sakura była tak wkurzona, jak chyba jeszcze nigdy. Nie sądził, że aż tak ulegnie tej jego niewinnej zabawie. Rezultat był zaskakujący, aczkolwiek miał z tego niezły ubaw. No i cholernie go to podniecało.
— Piję wodę — odpowiedział nonszalancko, unosząc szklankę do góry i ruszając małym placem.
— Sasuke — warknęła, a on uniósł brwi i rzucił jej pytające spojrzenie znad kubka. Cała drżała ze zdenerwowania, a frustracja wręcz się z niej wylewała. Oparł się plecami o kant blatu, bezwstydnie taksując ją spojrzeniem. Dostrzegła, jak przyglądał się jej nogom, a potem wzrok powędrował w górę ciała, zatrzymał się na chwilę na ustach i dopiero potem skrzyżował spojrzenie z jej własnym.
— Mhm — odpowiedział niejasno. — Co jest? — Przechyliła głowę i obserwowała go przez chwilę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Tupet tego faceta wręcz ją przerastał.
Sasuke z poważną miną wytrzymał jej wzrok.
— Co to miało być? Odbiło ci — wyrzuciła z siebie chrząknięciem, zaskakując go.
— Co masz na myśli? — Udał niewinnego, bo chciał ją trochę sprowokować, zabawić się nią. Westchnęła, a w jej oczach przez moment zabłysnęła wściekłość. Widział, jak żyłka na jej czole pulsowała, gdy podeszła do niego o krok.
— Nie baw się tak mną! — Uniósł brew.
Wpatrywał się w nią długo z taką intensywnością, że mało brakowało, aby uległa, ale nie mogła, teraz ona była górą w tej grze. A raczej tak myślała.
— Mieliśmy porozmawiać, więc czekam, aż opowiesz mi resztę — wyjaśnił, robiąc poirytowany wydech.
— W dupie mam tę rozmowę — warknęła zła.
Sasuke zakrztusił się wodą, a po paru nieudanych próbach odkaszlnięcia uderzył kilka razy dłonią w pierś na wysokości mostka.
— Co. Ty. Powiedziałaś — wystękał, kaszląc między słowami. Twarz miał zaczerwienioną, a oczy załzawione od dławiącego kaszlu. Słysząc takie słowa z ust Sakury, chciał się zaśmiać i mu trochę nie wyszło. To kompletnie do niej nie pasowało, ale z drugiej strony pokazywało, jak bardzo była zirytowana, co na swój sposób było cholernie pociągające. Bo chciała tego nawet bardziej niż on. Nie. Oboje tego cholernie potrzebowali. Rozładowania tego bolącego napięcia, jakie pojawiło się między nimi tej nocy.
Uspokoił się dopiero po chwili, a gdy ponownie spojrzał na Haruno, znowu prawie się zakrztusił — jej twarz przybrała kolor dorodnego pomidora. Policzki miała nadęte jak u chomika, a oczy tak zmrużone jakby miała go nimi przewiercić na wylot.
Zacisnęła usta w wąską kreskę i próbowała się uspokoić. Chciała pozbyć się tego nieprzyjemnego zawstydzenia. Pokręciła głową, skrzyżowała ręce na piersi i z udawaną pewnością siebie, spojrzała na Sasuke.
— To, co słyszałeś — odpowiedziała z nutką ironii.
— Niezbyt ci to pasuje — mruknął.
— To przez ciebie. Sam zacząłeś mnie rozpraszać, a później jakby nigdy nic sobie wyszedłeś. — Podniosła na chwilę wzrok i dostrzegła w jego oczach rozbawienie. — Co cię tak bawi? — Ścisnęła mocniej ramiona na piersi, uwydatniając je bardziej. Wzrok Sasuke przez chwilę się na nich zawiesił.
— Co cię tak bawi? — zapytała ponownie, stukając niecierpliwie palcami o stół. Uchiha wzruszył jedynie ramionami.
— Chcę, żebyś powiedziała mi resztę.
Sasuke był pełen sprzeczności. W jednej chwili potrafił się zachowywać uroczo, czule, a już w następnej doprowadzał ją do granic wytrzymałości. Ogarniała ją szewska pasja z powodu jego arogancji i tego, że wszystko zawsze musiało dziać się po jego myśli.
Wypuściła powietrze, które nieświadomie wstrzymywała, nagle bezradna wobec jego poważnego tonu. Na jego twarzy malował się spokój, pewność siebie i jakaś niezidentyfikowana emocja. Sasuke zmieniał się szybciej niż kameleon. Co czasami było po prostu upierdliwe i dezorientujące.
Przemknęło jej przez myśl, żeby mu się postawić, tej prostej, aczkolwiek stanowczej prośbie. Spojrzała mu prosto w oczy, gotowa odmówić jakiejkolwiek rozmowy z nim, i aż ją serce zabolało od wszystkiego, co do niego czuła.
Zrobiła niewielki krok w jego stronę, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
— Opowiedziałabym ci, gdybyś mnie nie rozproszył — wytknęła mu.
— Nie robiłem tego.
Odruchowo rozchyliła wargi, ale nie wiedziała, czy ze zdziwienia, czy dlatego, że jej język i usta były spragnione jego pocałunków. Emanująca z niego pewność siebie za bardzo działała na jego korzyść. Samo to wystarczyło, żeby poczuła ucisk w podbrzuszu, któremu mógł zaradzić jedynie Uchiha. Prawie wygięła kark w niemej prośbie. Niewerbalnie błagała go o odrobinę uwagi. O chwilowy dotyk, pocałunek.
Sasuke, proszę. Dotknij mnie.
Przez chwilę była ogłuszona, a cała irytacja gdzieś wyparowała. Jedyne, na czym mogła się skupić to wyobrażenie ciepłych i miękkich warg Sasuke na swoim ciele. Wszelkie wspomnienia, uczucia związane z minioną nocą gdzieś się ulotniły, a ich miejsce zajęło pożądanie, które trawiło ją tak bardzo, że aż sama była tym zdziwiona.
— Sasuke — wyszeptała, przyglądając się, jak jego jabłko Adama unosi się i opada, gdy przełknął pozostałość wody w szklance. Odstawił ją później z brzękiem na blat, odwrócił się i przeszedł obok niej. Ale zanim ją minął, zdążyła złapać palcami brzeg jego koszuli, jakby w ten sposób mogła zatrzymać go na zawsze.
Nie chciała, żeby sobie poszedł. Musiała mieć pewność, że nadal z nią był. A szczególnie kiedy odczuwała cholerne pragnienie jego dotyku. Była prawie gotowa, aby go o to błagać. Potrzebowała tego, chciała zapomnieć. Musiała zapomnieć. Jej uczucia do niego zaczęły dominować nad bolesnymi przeżyciami z ostatnich kilku godzin.
Odwrócił się do niej na pięcie i spojrzał na nią, unosząc tylko jedną brew.
— Co robisz? — zapytał zdezorientowany.
Zaczepiła palce o szlufki w jego spodniach, przysunęła się bliżej i wsunęła dłonie pod jego koszulkę. Twarde mięśnie brzucha napięły się pod jej dotykiem. Początkowo powolne bicie jego serca, zaczęło łomotać z nieprawdopodobną siłą.
Nic nie wiedziała o jego sercu, ale chciała na nie zasłużyć, chciała wypełnić sobą każdy jego zakamarek i sprawić, żeby już nigdy więcej  jej miłość go nie opuściła.
— Pozwól mi zapomnieć. — Przesunęła dłonie na jego plecy, delikatnie je drapiąc. Z trudem oddychała, bo nie mogła już znieść tego czekania. Cała aż dygotała z pragnienia. Chciała poczuć na sobie jego nagą skórę, mokre pocałunki. Potrzebowała go, chociaż chwilowo, żeby tylko na moment zagłuszyć myśli, a wszystkie poważne rozmowy odbyć kiedy indziej.
Wszystko, co zrobił później, działo się tak szybko, że ledwie mogła odróżnić jego ruchy. Najpierw ją pocałował. Tak mocno, że ich zęby zderzyły się ze sobą, a ona niemal straciła równowagę. Potem, nie odrywając od niej swoich ust, złapał ją mocno w talii, a ona podskoczyła, obejmując go nogami w pasie. Jej koszula nocna zadarła się nieprzyzwoicie wysoko, odsłaniając czarne figi. Posadził ją na blacie i stanął między jej nogami. Jego dłonie powędrowały po jej udach pod materiał, a później na plecy, wracając potem na pośladki. Przez dłuższą chwilę w każdym jego dotyku czuła napięcie. Całował ją łapczywie i bez tchu. Dotykał władczo i nieprzyzwoicie. Całe te jego niewinne flirtowanie wybuchło, a powietrze wokół nich stało się ciężkie od żądzy.
Przesuwał dłonią po jej ciele, a każdy jego dotyk zostawiał po sobie ślad w postaci gęsiej skórki. Zaczął delikatnie ją pieścić, kąsać i ssać jej skórę, przy każdym ruchu wzbudzając w Sakurze falę gorąca.
Zaczęła błądzić rękami po jego ciele, przypominając sobie każdy jego fragment, ucząc się go od nowa, aż dotarła do krawędzi jego spodni. Na oślep znalazła pasek i pociągnęła za niego. Sasuke cicho syknął i przygryzł ostrzegawczo jej wargę. Jedną ręką złapał ją za nogę i otoczył nią w pasie, a drugą zaczął masować delikatnie między udami. Wplątała palce w jego włosy i mocno na nich zacisnęła. Pocałowała go desperacko, bardziej zacisnęła wokół niego nogi, po czym zaczęła poruszać biodrami, chcąc się uwolnić od tego pulsującego bólu.
Z głuchym krzykiem wypchnęła ku niemu pierś, odrzucając głowę do tyłu i wbiła paznokcie w jego ramiona. Przywarł ustami do jej ust, zagłuszając jej skomlenie. Zachowywał się brutalnie, miażdżył jej wargi, jakby próbował wymazać ostatnie wydarzenia i stracony czas, naprawić wyrządzone szkody i cofnąć wypowiedziane słowa.
Zaczęła niezdarnie ściągać mu koszulkę przez głowę, a potem rzuciła ją na podłogę. Oderwała się od niego. Dyszeli ciężko, a ich serca wybijały szaleńczy rytm. Wodziła pożądliwie wzrokiem po jego ciele. Klatka piersiowa unosiła mu się i opadała w zastraszającym tempie. Spodnie wisiały nisko na biodrach, a mięśnie w kształcie litery V, niknęły pod materiałem bokserek.
Paznokciami drapała jego nagi tors, aż zahaczyła o linię spodni, drażniąc go w tym miejscu tak bardzo, że aż napiął mięśnie brzucha. Drżącymi, niecierpliwymi dłońmi próbowała rozpiąć jego pasek i opuścić nieco niżej spodnie. Sasuke w tym czasie bardzo sprawnym ruchem wsunął dłonie pod jej pośladki i w niedelikatny sposób pozbawił ją bielizny. Chłód drewnianego stołu przeniknął w jej nagą skórę, w dziwny sposób wzmacniając doznania. Tak rozpaczliwie pragnęła go poczuć, że kiedy przesunął dłonią między jej udami, prawie zaszlochała. Oddychała szybko, czując, jak fala gorąca oblewa ją od czubka dużego palca u stóp po samą głowę. Jej serce zadrżało z niecierpliwości.
Sasuke odsunął się od niej minimalnie i zagryzł jej pierś przez materiał gładkiej koszuli nocnej. Drażnił zębami najpierw jeden sutek, a później drugi. Kiedy ich usta ponownie się zetknęły, jęknęła, czując go w sobie. Jego umięśnione ciało pochyliło się nad nią, gdy skrzyżowała nogi na jego pośladkach. Wbiła paznokcie w jego bok i odrzuciła głowę do tyłu, czując słodką rozkosz.
Gwałtownie wciągnęła powietrze, kiedy przyspieszył i wzmocnił swoje ruchy, ssał, całował i kąsał jej szyję, pozostawiając na niej czerwone ślady Trzymała go mocno, błądząc palcami po jego plecach, wbijając w nie paznokcie, drapiąc, aż zatrzymała się na szyi. Złapała go mocno za włosy z tyłu głowy, przyciągnęła do siebie i pocałowała — mocniej niż dotychczas, wręcz dziko, płaczliwie.
Dotyk ich ciał i intensywność Sasuke zawładnęła zmysłami Sakury. Desperacko pragnęli zapomnieć, zatracić się w sobie, przez co ich ruchy były chaotyczne, mocne, czasami wręcz brutalne. Zapomnieli o wszystkim, skupiając się tylko i wyłącznie na sobie.
Zagryzła dolną wargę Sasuke i pociągnęła ją do siebie, czując nagle zbliżające się spełnienie. Napięła się, z frustracją próbując połączyć się z nim jeszcze bardziej, sprawić, aby nie dzieliła ich nawet najmniejsza bariera.
Kiedy położył dłoń na jej karku i spojrzał jej w oczy, zadrżała. Opanowanie kompletnie uleciało z jego twarzy, jakby pękła jakaś niewidzialna tama, jakieś ciężkie łańcuchy, które do tej pory trzymały go w ryzach. Nie było już w nim nic delikatnego, jedynie czyste pragnienie, aby się w niej zatracić, aby sprawić, żeby całkowicie była jego.
Jego mocne ruchy oraz namiętne, wręcz bolesne pocałunki, które tak łapczywie odwzajemniała, doprowadzały ją do szaleństwa. Każdy ruch Sasuke był rozkoszną torturą dla jej ciała. Doznania rozlewały się po jej nerwach, gdy chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie tak, że jej pośladki opierały się o krawędź blatu.
Jej głos zadrżał, zduszony przez emocje i intensywne ruchy Uchihy. Wykrzykiwała jego imię, raz za razem, jednocześnie błagając o więcej i przepraszając. Upajała się pragnieniem, by wybuchnąć i dać się pochłonąć szalonemu zatraceniu. Pragnęła zatrzymać czas tylko i wyłącznie dla tej chwili; odczuwając Sasuke właśnie w taki sposób — całą sobą.
Mieszkanie było wypełnione wyłącznie odgłosami uderzających o siebie ciał, urywanych oddechów, szaleńczych błagań.
Nie oderwali od siebie wzroku nawet na moment. Chłonęli swoją rozkosz, upajali się bliskością. Rysy jego twarzy były niemal boleśnie napięte. Chwycił ją mocniej, a jego bicepsy wyprężyły się tak jak reszta jego wysportowanego ciała. Złapała go za ramiona, wbijając w nie boleśnie swoje palce i po raz kolejny wykrzykując jego imię.


Ciało Sakury drżało i prawie nie było w nim ani krzty siły, oczy były mętne i załzawione. Sasuke położył dłonie na jej policzkach i delikatnymi ruchami pozbył się wilgotnych włosów z twarzy, gładząc przy tym jej zaczerwienione policzki. Później oparł czoło o jej własne. Oboje z trudem łapali powietrze, bo gdy, chociaż na krótką chwilę wydawał się on normalny, ich usta ponownie stykały się ze sobą w powolnym, namiętnym pocałunku.
Nagle rzeczywistość powoli zaczęła do niej docierać. To, co przeżyli, było niesamowite. Przez chwilę nawet czuła, że nic nie mogło im zagrozić, że jeśli będą razem, wszystko się jakoś naprawi, jednak seks, nie rozwiązywał wszystkich ich problemów. Po prostu je nim przyćmili. Na chwilę zapomnieli o tym, co się stało, o swoich słowach, czynach, wyborach.
Delikatnie przycisnęła dłonie do jego klatki piersiowej. Sasuke nieśpiesznie pocałował jeszcze parę razy jej żuchwę, szyję i odsłonięte lewe ramię, po czym odsunął się od niej. Poprawił spodnie, a później przeczesał dłonią wilgotne włosy, zbierając wszelkie kosmyki z twarzy.
Z pomocą Sasuke zsunęła się ze stołu i nagle zawstydzona swoim stanem, opuściła koszulę najniżej, jak się dało. Poczuła się trochę nieswojo, jakby miała do siebie żal, że najpierw pozwoliła mu się sprowokować, a później sama sprowokowała jego.
Przeszła w głąb pokoju, ciągle poprawiając koszulę nocną.
— Za dużo myślisz. — Do uszu dobiegł ją ochrypły głos Sasuke.
— Co? — wyrzuciła zaskoczona, odwracając się. Uchiha stał tuż za nią. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Wpadła na niego całym ciałem, wpatrując się w jego pociemniałe z pragnienia oczy.
— Znowu coś kombinujesz. — Stuknął ją palcami w czoło. — Przestań. — Jego ton był lekko rozkazujący i taki ostrzegawczy. Odczytała to mniej więcej tak, że powinna dać sobie spokój, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Może Sasuke tego nie powiedział wprost, ale miała wrażenie, że właśnie to chciał jej przekazać. I w sumie, nie mogła się z nim nie zgodzić.
Dotknęła dłonią swojego czoła i pokręciła głową.
— To nie tak.
Westchnęła w duchu. Ich relacja wciąż nie należała do normalnych. Istniało jeszcze wiele niedopowiedzeń i nie była ani trochę bardziej gotowa, żeby powiedzieć mu dosłownie o wszystkim. Na niektóre rzeczy to nie był po prostu odpowiedni moment. Rozważała wszelkie opcje i możliwości tego, co mogło pójść nie tak.
Była tak pogrążona w swoich myślach, że kiedy ją pocałował, dopiero po chwili oddała pocałunek. Położyła dłonie na jego ramionach i lekko je ścisnęła. Wszystkie myśli odpłynęły i znowu zaczęło ogarniać ją przyjemne uczucie spokoju.
— Musisz przestać Sakura — odezwał się nagle, zbijając ją z tropu. Odsunęła od niego głowę, aby móc na niego spojrzeć. Zmarszczyła brwi, dostrzegając jego nieodgadniony wyraz twarzy. Nie rozumiała, o co mu chodziło, miała jakieś przypuszczenia, które prawdopodobnie mogły okazać się błędne, aczkolwiek…
— Nie rozumiem. — Ścisnęła go lekko za ramiona, a później przesunęła wzdłuż nich dłońmi.
Ogarnij się — nakazał ochrypłym głosem. — Zapomnij o tych wszelkich histeriach, paranojach. — Przesunął kciukiem po jej żuchwie. — Zaufaj mi. Pozwól się chronić. Rozmawiaj ze mną. Mów co dzieje się w twojej głowie.
— To nie takie łatwe — próbowała się usprawiedliwić. Sasuke zacisnął szczęki. Minęły kolejne sekundy.
— Będziemy się kłócić i ranić nawzajem. To nieuniknione. Ale to, co się stało zaledwie kilka godzin temu… — Odsunął się od niej, odszedł kilka kroków i podniósł z podłogi swoją koszulkę. Założył ją przez głowę, przeczesał palcami włosy, a potem spojrzał na nią smutnym wzrokiem. — To nie powinno się wydarzyć. Wiem, wkurzyłem się. Przegiąłem, ale twoje zachowanie wymyka się spod kontroli.
Zrobiło jej się słabo, przez co zatoczyła się do tyłu i oparła plecami o stół. Zagryzła dolną wargę, niepewna tego, jak powinna zareagować na jego słowa. Jakaś część jej miała ochotę znowu mu wygarnąć, tyle że tym razem naprawienie szkód mogło nie być takie łatwe. Z drugiej strony, podświadomie wiedziała, że Sasuke miał rację. Sama to zauważyła. Zachowywała się jak rozkapryszona baba, a co gorsza jak dziecko. Sasuke naprawdę o nią dbał, widziała to, ale coś nie pozwalało Sakurze oddać mu pełnej kontroli nad jej życiem. To, że była tego świadoma to jedno, ale wewnętrznie coś ją przed tym blokowało i nie potrafiła pozbyć się tego ostrzegawczego uczucia.
— Gdybyś we mnie wierzyła, nie szukałabyś żałosnych wymówek i nie probowałabyś zniszczyć tego, co jest między nami. Sama stwarzasz sobie problemy.
— Nieprawda.
— Sakura. — Spojrzał na nią wymownie. Ciemne kosmyki włosów sterczały mu na wszystkie strony.
— Naprawdę bałam się, że on ci coś zrobi. Ostrzegał mnie, a sam wiesz, jaki jest nieprzewidywalny. Co, jeśli wypadek Naruto i Hinaty to też jego sprawka? Sasuke, zrozum, na samą myśl o tym boję się o ciebie. — Objęła się ramionami, mocniej opierając o stół.
— Naprawdę myślisz, że dopuściłbym do tego, żeby Satomu skrzywdził mnie albo ciebie? — Nie odezwała się. Ze wstydem schyliła głowę i wlepiła swoje spojrzenie w podłogę. Wargi jej zadrżały, gdy wsłuchiwała się w jego pełne żalu słowa. Zawód, który brzmiał w jego głosie, był wręcz destrukcyjny. — Gdybym przyszedł do baru wcześniej — urwał — zaryzykowałbym nawet to, że mnie wsadzą, tylko po to, abyś była bezpieczna.
Szczęka jej opadła. Po jego ostatnich słowach zaniemówiła. Zakuło ją to, że Sasuke był w stanie poświęcić dla niej tak wiele.
— Poniosło mnie — mruknęła niewiele głośniej od szeptu. — Nie wiedziałam, co mam robić. Byłam zła, skołowana… jeszcze te twoje słowa. — Na jego twarzy pojawił się grymas.
— Czułem się tak samo, a nawet gorzej, bo nie byłem w stanie cię obronić. Mam ochotę rozerwać go na strzępy, za to, co ci zrobił. — Przeczesał z frustracją włosy. — Rozumiesz, jak się czuję. — Uderzył się dłonią w pierś.
Kiwnęła lekko głową, na co Sasuke zareagowałam krótkim prychnięciem. Zamrugała powiekami, żeby powstrzymać łzy. Jego słowa atakowały jej najczulsze punkty. Pokazywały zupełnie inny obraz Sasuke, niż ten, który znała do tej pory.
— Naprawdę? — Pokręcił głową. — Bo ja odniosłem trochę inne wrażenie.
— Sasuke — próbowała mu przerwać, ale uciszył ją gestem dłoni.
— Ile jeszcze razy będziesz się tak zachowywać? Ile razy wpakujesz nas w takie sytuacje? Tylko dlatego, że jesteś zbyt uparta, żeby mi zaufać.
Zmarkotniał, a ramiona opadły mu w geście bezradności. Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, odwrócił się do niej plecami i ruszył w głąb pokoju. Żołądek podszedł jej do gardła. Poczuła znajomą potrzebę ucieczki, odtrącenia go. Nie wiedziała, czy zdoła spełnić prośby Sasuke.
— Ufam ci — powiedziała cicho, ale nie otrzymała żadnej zwrotnej odpowiedzi. Wyczuła jedynie, że się zatrzymał. Odwróciła się w jego stronę i ponownie powtórzyła swoje słowa. Jednak Sasuke ani drgnął. — Przecież ci ufam Sasuke! — prawie krzyknęła. — Ufam ci tak bardzo, że to aż boli. Zaufałam ci już wtedy, gdy wpadłam na ciebie po pracy, gdy jak głupia nastolatka wsiadłam do twojego samochodu i pozwoliłam, żebyś mnie do siebie zabrał. Rozumiesz Sasuke!? — Położyła prawą dłoń do swojej piersi, tuż nad sercem. — Byłeś mi kompletnie obcy! A ja mimo tego, jakoś podświadomie ci zaufałam. Mogłeś okazać się gwałcicielem, mordercą czy Bóg wie kim jeszcze. A ja wsiadłam do tego głupiego samochodu, wsiadłam do niego… — Jej głos coraz bardziej się załamywał. Stała tam rozczochrana, z zaczerwienionymi policzkami, załzawionymi oczami i opuchniętymi od pocałunków wargami, trzęsąc się niemiłosiernie.
Jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, jakby dotarły do niego słowa Sakury. Teraz gdy o tym wspomniała, to wszystko faktycznie tak wyglądało. Pokazała mu tym, jak bardzo jego zachowanie było nieodpowiedzialne i głupie. Zachował się nawet gorzej niż prześladowca, a ona mimo tych wszelkich obaw poszła za nim. Zaufała mu, mimo że był jej wtedy kompletnie obcy.
Zrobił krok w jej stronę i zatrzymał się, gdy dostrzegł, jak zacisnęła dłoń na lewym ramieniu. Jej postawa go sparaliżowała. Wyglądała na przestraszoną i bał się, że jeśli zbliży się do niej jeszcze trochę to, to ją zrani. Klatka piersiowa bolała go od prób napełnienia płuc powietrzem. Zmagał się z jej słowami, pozostawiając je bez odpowiedzi, bo nawet nie wiedział, co powinien jej powiedzieć. Mógł jedynie czekać, aż Sakura przerwie tę dziwną ciszę między nimi.
Po chwili podniosła głowę, a w jej oczach malowała się zbyt wyraźna rezygnacja. Jakby kompletnie się poddała, jakby nie wiedziała, co powinna dalej robić. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz szybko je zamknęła, niepewna tego, co chciała wyznać.
Głęboko zaczerpnęła powietrza i patrząc mu prosto w oczy, powiedziała:
— Nie chcę się już kłócić. Nie chcę nawet myśleć o tym, że cię stracę. Ale ja — ucięła i wzięła kolejny drżący oddech. — Nie zawsze potrafię się kontrolować. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Czasami jestem tak zaślepiona złością i swoimi problemami, że to mnie przerasta i jedyne, o czym myślę to, to żeby od ciebie uciec. Odciąć się.
Dzieliło ich zaledwie parę kroków, które pokonał w ułamku sekundy. Cofnęła się, zaskoczona jego nagłym zrywem, ponownie wpadając biodrami na stół. Dłonie oparła o jego powierzchnię, odchylając się lekko do tyłu, gdy stanął tuż przy niej. Ich ciała niemal się stykały, gdyby tylko się wyprostowała, znalazłaby się centralnie w jego ramionach.
— Wiem — powiedział cichszym głosem. Wyraz jego twarzy zmienił się. Twardy wzrok złagodniał, a zaciśnięte szczęki nieco się rozluźniły. — Ale musisz przestać. — Skrzywił się, na myśl, że jego słowa mogły ją trochę dotknąć. — Przynajmniej powinnaś — poprawił. — Przestań być taka uparta i zachowywać się jak rozpieszczony dzieciak. Pozwól mi być przy tobie, a reszta jakoś się ułoży. Zaufaj mi — dodał już ciszej, znacząc kciukiem linię jej ust, pod i nad dolną oraz górną wargą. Później przesunął go wzdłuż żuchwy i dotknął lekko czerwonego śladu na jej szyi, który powstał zaledwie kilka minut temu.
Próbowała powstrzymać drżenie, które opanowało jej ciało. Zwilżyła językiem usta i oderwała dłonie od stołu. Stanęła prosto, dotykając piersiami jego klatki. Szukała w jego oczach jakieś podpowiedzi albo odpowiedzi, czegokolwiek. Ufała mu, to było niepodważalne, ale z jakiegoś powodu bała się, że oddanie mu kontroli nad swoim życiem doprowadzi ich do zguby.
— Mam ci pozwolić na to, żebyś mnie kontrolował? — zapytała, wypowiadając te słowa ostrym, wręcz wyzywającym tonem.
— Nie — zaprzeczył szybko. — Proszę cię tylko o to, żebyś przestała tak histeryzować. Zacznij polegać na mnie trochę bardziej.
Przestań zachowywać się w tak pokręcony sposób. Bądź poważniejsza.
Zacisnął dłonie na jej talii. Mięśnie jego szczęki się napięły. W jego oczach dostrzegła oczekiwanie, strach przed jej odpowiedzią i jakieś niezrozumiałe emocje. Myślała, że się załamie. Chciało jej się płakać, bo nie wiedziała, czy da radę udzielić mu odpowiedzi, na którą czekał.
— Boję się Sasuke. — Spojrzała mu prosto w oczy, pragnąc, żeby uwierzył w każde jej słowo, żeby zrozumiał, że nie było to dla niej takie łatwe.
— Ja też. — Patrzył na nią w milczeniu, nadal trzymając dłonie na jej talii, ale ona go nie dotykała. Minęła minuta, może dwie. Dla Sakury równie dobrze mogła być to godzina, bo sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Nie ruszyli się z miejsca, nawet się nie odzywali. Między nimi zasiała się jedynie świadomość jej głupiego zachowania i strachu przed tym, co będzie. Zdawała sobie sprawę, że jej kolejne takie wybryki nie będą dla nich dobre i że faktycznie, gdyby bardziej polegała na Sasuke, może wszystko wyglądałoby inaczej.
Musiała tylko bardziej mu zaufać i pozwolić o siebie dbać w ten jego pokręcony sposób. Po prostu poddać się, bo i tak za wiele nie wywalczy.
Nagle uderzyła ją pewna myśl. Żołądek ścisnął jej się z nerwów, a po ciele rozlało zimno, na które nie mogła zaradzić nawet bliska obecność Sasuke. Otworzyła szeroko oczy, zdziwiona tym, o co chciała zapytać. Spojrzała mu w oczy, chcąc się nieco uspokoić.
— Jaka byłam wcześniej, przed wypadkiem? — Słowa opuściły jej usta w zastraszająco szybkim tempie. Wyrzuciła je na jednym wydechu, aby jak najszybciej pozbyć się ich ze swoich myśli.
Sasuke uniósł brwi do góry i spojrzał na nią zaskoczony.
— Dlaczego o to pytasz? — Wzruszyła ramionami.
— Chcę tylko wiedzieć. — Uchiha odetchnął głęboko i zabrał dłonie z jej talii. Od razu zatęskniła za jego dotykiem, przez co chciała go aż złapać i ponownie do siebie przyciągnąć.
— Nie zmieniłaś się wiele. Naprawdę. Wtedy też stwarzałaś sobie jakieś nieistniejące problemy. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko, co cię ostatnio spotyka, cię przerasta i wtedy też tak było. Ale byliśmy w tym razem i chyba to cię jakoś hamowało. Pomagało ci. Byłaś bardziej otwarta, pewniejsza siebie.  — Otworzył usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, ale go powstrzymała.
— Tyle wystarczy.
— Jesteś pewna?.
— Tak — odpowiedziała, przytakując głową. — Tyle wystarczy.
Poczuła, jak z jej serca spadł co najmniej dziesięciokilogramowy kamień. Z jakiegoś powodu obawiała się, że odpowiedź Sasuke będzie dla niej kompletnie abstrakcyjna. Bała się, że żyła czyimś życiem, że podejmowała decyzje za tamtą Sakurę, ale słowa Uchihy nieco ją uspokoiły. Pokazały, że między nimi nie było tak naprawdę znaczących różnic.
Nie czekając na jego ruch, objęła go w pasie i położyła głowę na jego klatce piersiowej, wsłuchując się w szalone bicie jego serca. Przez chwilę się spiął, wyraźnie zaskoczony jej nagłym uściskiem, ale odwzajemnił go. Przycisnął ją mocno do siebie, gładząc delikatnie jej plecy.
— Chcę ciebie Sasuke — wyszeptała w jego koszulkę. — Nie mogę obiecać, że to wszystko ot tak minie, ale się postaram. Ale ty też musisz być szczery wobec mnie.
Przesunął dłoń na jej twarz, a potem zaczesał opadające na jej buzię włosy do tyłu. Przytrzymywał ją za policzki z ustami tuż przy jej własnych, z oczami pełnymi ulgi. Ciepło zalało jej ciało, kojąc nerwy i szalejące serce. Z cieniem strachu padającym na ich przyszłość, zaryzykowała i poczuła się z tym niewiarygodnie dobrze. Spuściła wzrok i wsunęła dłonie pod jego koszulkę, a później wróciła spojrzeniem na jego twarz. Poczuła, jak jego twarde mięśnie zadrżały pod jej dotykiem. Otoczył ją ramionami w talii, po czym powiedział:
— Jak się poznaliśmy, chciałem, żebyś mi zaufała, a kiedy już to zrobiłaś, ty walczyłaś o to, żebym i ja ci zaufał. — Przytknął usta do jej czoła. — Byłaś taka irytująca — dodał, tłumiąc w sobie śmiech. Sakura zachichotała cicho na to stwierdzenie.
— Chcę cię przed nim chronić, ale nie mogę tego robić, kiedy ze mną walczysz i mnie odtrącasz. — Wesołość z jego głosu zniknęła całkowicie i zastąpiła ją powaga, która sprawiła, że aż ugięły się pod nią kolana.
Dotknęła dłonią policzka Sasuke, gładząc go delikatnie. Wspięła się na palcach i przylgnęła do jego ust swoimi. Kiedy poruszył wargami, położyła dłoń na tyle jego szyi i dotknęła językiem jego podniebienia, tuż przy wewnętrznej krawędzi górnych zębów.
— Już nie będę, nie będę — powiedziała pośpiesznie przy jego ustach, w przerwie między jednym pocałunkiem a drugim.
Przygwożdżona jego biodrami, poczuła, jak kant stołu boleśnie wbija się w jej plecy. Nie miała nawet możliwości, żeby cokolwiek powiedzieć, bo Sasuke zaborczo przywarł do jej ust, uniemożliwiając jej nawet głębsze zaczerpnięcie powietrza. Zwarli się łapczywie w pocałunku, tłumiąc nim wszelkie wątpliwości.
Zacisnęła palce na tyle jego szyi i wyciągnęła swoją ku niemu, żeby być bliżej, wziąć więcej. Gwałtownie wciągnęła powietrze, gdy położył dłoń na jej udzie i uniósł brzeg koszuli nocnej. Zachowanie Sasuke nie pozostawiało wątpliwości wobec tego, czego pragnął, a ona ochoczo była gotowa na to, aby mu to dać. A po tym wszystkim, co przeszli była gotowa na wszystko, byle tylko zlikwidować istniejący między nimi dystans.
Położył dłoń między jej udami i zaczął kręcić palcami delikatne kółka, doprowadzając Sakurę tym ruchem do szału. Jęknęła cicho, całkowicie roztapiając się pod wpływem jego dotyku. Z jej gardła wyrwał się przytłumiony krzyk, gdy podniósł ją nagle i otoczył się jej nogami w pasie. Przyczepiła się do niego jak rzep psiego ogona. Bała się go puścić nawet wtedy, gdy już oboje leżeli w łóżku, całując się namiętnie i błądząc rękami po swoim ciele, zapamiętując każdy zakamarek i upajając się każdą reakcją na dotyk.


Ubrana w czarne legginsy i szeroką bluzkę na krótki rękaw wyszła z łazienki. Przystanęła w przedpokoju, zaplatając włosy w niewielki kok na czubku głowy i zerknęła na Sasuke nalewającego kawę. Nie mogła uwierzyć, że chciała wygonić go ze swojego życia. Patrząc na niego w tej chwili, zapragnęła, żeby był w jej życiu każdego ranka i wieczora oraz każdej innej minucie, którą mieliby tylko dla siebie.
Podeszła do Sasuke i chwyciła swój kubek, szturchając go ramieniem. Gdy się nad nim nachyliła, poczuła przyjemny zapach mydła i proszku do prania, gdyż Uchiha miał na sobie swoją koszulkę, którą Sakura raz przez przypadek zawłaszczyła.
Przypomniał jej się każdy dotyk, pocałunek i najmniejsze pieszczoty, jakimi dzielili się ze sobą tego bardzo wczesnego poranka.
— Jak się czujesz? — zapytał, idąc za nią do salonu, gdzie na stoliku znajdowały się przygotowane przez Sasuke kanapki.
— Dobrze — odparła, zakrywając twarz kubkiem. Zarumieniła się lekko, wstydząc się swoich myśli. Głupio było jej przyznać, że była rozkosznie obolała, a malinki na jej ciele, zamiast ją złościć, napawały ją niewielką dumną.
Sasuke uniósł lewy kącik ust lekko do góry, ale już nic więcej nie powiedział. Sakura domyślała się, że zapewne jej mina zdradzała więcej niż słowa, ale już się w to nie zagłębiała.
Wpatrując się w ciemną kawę, zastanawiała się, czy ponownie poruszyć temat wspomnień. Sasuke zasługiwał na to, żeby o tym wiedzieć, a szczególnie po rozmowie, którą odbyli z jakąś godzinę bądź dwie temu. Przez chwilę w milczeniu żuła kawałek kanapki, próbując wyobrazić sobie reakcję Sasuke. Zastanawiała się, czy nie zdenerwowałaby go tymi słowami.
— Sasuke — zaczęła niepewnie, zwracając na siebie jego uwagę. — Jest jeszcze kilka wspomnień, o których powinieneś wiedzieć. — Odłożył trzymany w dłoni talerz i spojrzał na nią z uwagą.
Z lekkim zdenerwowaniem, które rozproszyło się w momencie, kiedy Uchiha położył dłoń na jej kolanie, dodając jej tym samym otuchy, zaczęła opowiadać o tym, jak po raz pierwszy całkowicie szczerze zwierzyła mu się ze swojej przeszłości. Jak powiedziała mu o Satomu. A później poruszyła temat związany z kuzynką Naruto.
— Wiem też, co zrobiła nam Karin. — Z ledwością była w stanie wypowiedzieć jej imię, bo już na samą myśl czuła narastającą w gardle gulę.
Ciepły blask w oczach Sasuke nieco przygasł, a na jego miejscu pojawiła się powaga i czujność. A gdy zaczęła tłumaczyć, że pamięta, w co sobie z nimi pogrywała, mogłaby przysiąc, że Uchiha zrobił się blady jak ściana.
— Kiedy sobie o tym przypomniałaś? — zapytał.
— W szpitalu. Dlatego też tak na nią zareagowałam. Do tego okropnie bałam się waszej rozmowy, właśnie przez to. I jeszcze mi powiedziała: ja się jeszcze nie poddałam. Myślałam, że jej przydzwonię — warknęła, zaciskając dłoń w pięść i uderzając nią w kolano. Sasuke nakrył jej palce swoimi, uniemożliwiając kolejny ruch.
— Wiesz, że nie masz o co martwić — stwierdził.
— Wiem, ale nie cierpię jej. Mam ochotę wydrapać jej oczy. — Już nie panowała nad swoimi słowami. Wspomnienia wzbudziły zbyt negatywne emocje i zamiast skupić się na Sasuke, wkurzała się nawet o to, że Karin miała czelność oddychać tym samym powietrzem co ona.
Nagle przypomniała sobie o dość istotnej kwestii.
— Co się w ogóle stało z tym dzieckiem? Bo była w ciąży? Prawda?
Uchiha zacisnął szczęki i odwrócił od niej swój wzrok. Wydawał się zdenerwowany tym zapewne bardzo niewygodnym pytaniem. Dopił kawę do końca i z pusty kubkiem poszedł do kuchni. Wrócił kilka chwil później z pełnym.
— Szczerze miałem nadzieję, że o to nie zapytasz.
Wystraszył ją jego poważny ton. Zaraz zaczęła doszukiwać się jakichś teorii, że może to Sasuke był jednak biologicznym ojcem dziecka Karin.
— Nie patrz tak na mnie — warknął, wyrywając ją z zadumy. — Nie, to nie było moje dziecko — odparł zirytowany, zupełnie jakby czytał jej w myślach. — Po prostu ten temat jest dość ciężki i przykry. Nie wydaje mi się, że to dobry moment, aby o tym mówić.
— Jeśli powiesz mi teraz, później już nie będzie potrzeby, żeby do niego wracać.
Sasuke westchnął i przeczesał dłońmi lekko wilgotne jeszcze włosy. Walczył sam ze sobą, czy faktycznie powinien jej o tym mówić. To, co zrobiła Uzumaki, było czymś niewybaczalnym, a sam fakt, że ojciec dziecka nawet o nim nie wiedział — druzgocący.
— Będziesz żałowała.
— Trudno.
Znowu westchnął. Jego klatka piersiowa uniosła się maksymalnie do góry i opuściła bardzo powoli.
— Kiedy uznała, że nic nie ugra tą ciążą, przez jakiś czas dała nam spokój. Aż któregoś dnia przyszła do mnie do pracy zapłakana, mówiąc, że poroniła. — Oczy Sakury rozszerzyły się ze zdziwienia i przez chwilę zaczęła nawet jej współczuć. — Nie wiem dlaczego, ale jej nie wierzyłem. Sprawdziłem więc to. Przejrzałem odpowiednie rejestry — urwał, biorąc głęboki, drżący wdech. — Przysięgam, żałuję, że to zrobiłem. Spotkałem się z nią, zarzucając jej, że nie miała prawa usuwać ciąży, skoro nawet nie raczyła nic powiedzieć ojcu dziecka. — Sakura przytknęła dłoń do ust, a w jej oczach pojawiły się łzy. — Najgorsze było to, że przyznała się to tego. Ani razu nie zaprzeczyła. Krzyczała, że zrobiła to przeze mnie, bo to nie było moje dziecko — mówiąc to, Sasuke pochylił głowę i schował ją w swoich dłoniach. Sakura zrozumiała, dlaczego ten temat był dla niego taki ciężki. Uchiha w jakiś sposób obwiniał się za to, co się stało.
Przysunęła się do niego, tak, że stykali się nogami i złapała za jego dłonie, odciągając je od jego twarzy.
— To nie twoja wina — powiedziała, splatając razem ich palce. Wiedziała, że te słowa nie naprawią tego, co czuł Sasuke, ale musiała je powiedzieć. — Nie możesz obwiniać się za jej decyzję, bo to tak jakbyś pozwolił jej sobą manipulować.
Zawahał się przez chwilę.
— W jakiś sposób się to tego przyczyniłem…
— Nie! — krzyknęła, przerywając mu. — To była jej samolubna decyzja! I to nie miało z tobą nic wspólnego. — Przez chwilę zrobiło jej się słabo, tył głowy zaczął ją okropnie boleć i poczuła się tak, jakby już kiedyś odbyła podobną rozmowę. W głowie pojawiały się jakieś przebłyski, lecz niestety były zbyt niewyraźne, żeby cokolwiek się z nich dowiedzieć. Zacisnęła nerwowo oczy, po czym oparła głowę o ramię Sasuke.
— Co się dzieje? — zapytał zaniepokojony, podtrzymując ją w swoich ramionach.
— Zrobiło mi się słabo, zaraz przejdzie. — Jej skóra była ciepła, niemal gorąca.
Pomógł ułożyć jej się na kanapie i okrył ją cienkim kocem.
— Przynieść ci coś? — Westchnęła ciężko z zamkniętymi oczami.
— Nie, zostań. — Złapała go za dłoń. Sasuke usiadł obok niej i ostrożnie gładził jej ramie. — Naprawdę Sasuke, nie możesz się o to obwiniać — powiedziała szeptem, wpatrując się w ich splecione razem palce.
— Nie rozmawiajmy już o tym. — Jego głos brzmiał jak z bardzo daleka. Zamknęła oczy, zastanawiając się co powiedzieć. Z trudem wciągnęła powietrze. Postanowiła uszanować jego decyzję i zmieniła temat.
Dźwięk telefonu Sasuke, leżącego na blacie kuchni przerwał ich nieco wymuszoną i niezręczną rozmowę. Uchiha szeroko otworzył oczy i zaczął przenosić wzrok z telefonu na Sakurę i z powrotem, po czym wstał i udał się do kuchni. Zanim odebrał, zrzucił w jej stronę spokojne spojrzenie.
— Co jest? — Nie dało się nie wyczuć napięcia w jego głosie. Żołądek Sakury zacisnął się w supełek. Natychmiast poczuła dziwny niepokój związany z tym telefonem. Sasuke też się spiął, co stało się widoczne, kiedy zadrgały mięśnie jego szczęki. Haruno podniosła się do pozycji siedzącej, marszcząc lekko brwi. Była zaciekawiona, o co mogło chodzić i kto dzwonił do Sasuke o tej porze, tym bardziej że miał dzisiaj popołudniową zmianę, więc w pracy powinien być dopiero za dobre kilka godzin.
Uchiha przez chwilę milczał, a później z głośnym westchnieniem przeczesał dłonią czarne włosy, które sięgały mu prawie do ramion.
— Dobra — sapnął. — Będę za jakieś — urwał i spojrzał na wiszący na ścianie zegar. — Najpóźniej za godzinę będę. — Po chwili przytaknął jeszcze kilka razy i pożegnał się ze swoim rozmówcą. Gdy się rozłączył, zawiesił przez chwilę wzrok na telefonie.
— Co się stało? — zapytała, po czym zrzuciła z siebie koc i podeszła do niego. Westchnął, opierając się plecami o szafkę kuchenną. Stała na linii jego wzroku, ale on patrzył gdzieś w dal.
— Muszę jechać na posterunek, aby przejrzeć wczorajsze nagrania z kamer bezpieczeństwa z klubu. — Zszokowało ją to lekko i jedyne co była w stanie powiedzieć, to krótkie, ciche oh. Spojrzał na nią, ale nie mogła nic wyczytać z jego twarzy, przez co trudno było jej zgadnąć, co się działo w jego głowie. Podrapał się po brodzie i zmarszczył nos. — Zaraz muszę wychodzić — powiedział cicho.
Czuła, że Sasuke nie miał ochoty widzieć tych nagrań. I zapewne, jeżeli któraś z kamer ujęła pojawienie się Satomu i tę całą akcję za barem, prawdopodobnie znowu będzie musiała złożyć zeznania. Na samą myśl o tym, na jej ciele pojawiały się nieprzyjemne dreszcze. Takie policyjne przesłuchania nie należały do miłych doświadczeń, tym bardziej, jeśli osoba, na którą donosiła, potrafiła odwrócić kota ogonem i sprawić, że koniec końców to ona mogła okazać się tą złą.
— Dasz mi znać, jak będziesz coś wiedział? — Chciała się go najpierw zapytać, czy to takie konieczne, żeby jechał tam tak wcześnie, bo była dopiero dziewiąta rano, ale widocznie Sasuke miał przez tę sprawę więcej pracy, niż przypuszczała i nie chciała stać mu na drodze.
— Jasne — odparł, wymijając ją.
— Kiedy się spotkamy? — rzuciła z nadzieją, podbiegając do niego.
— Nie wiem. — Pokręcił głową, po czym spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.
— Przyjedź po pracy.
— Wiesz, że kończę dopiero jakoś o drugiej bądź trzeciej w nocy, jak nie później. Nie chcę cię budzić — odmówił i zaczął się ubierać. Sakura podeszła bliżej niego i kiedy zakładał kurtkę, wyciągnęła ku niemu ręce i objęła go mocno w pasie. Sasuke przez chwilę był dziwnie wystraszony jej zachowaniem, ale odwzajemnił jej uścisk.
— To nic. Przyjedź — wymruczała w jego koszulkę z wymuszonym uśmiechem. — Jeżeli będziesz też coś wcześniej wiedział, zadzwoń. — Przytaknął, po czym pochylił się i schował twarz w jej włosach.
— Być może jeszcze dziś będziesz musiała przyjechać na komisariat, żeby złożyć zeznania.
— Tak myślałam. — Zaczęła bawić się kosmykami jego włosów, które opadały mu na kark. — Chciałabym, żeby to już się skończyło.
— Ja też — dodał cicho, wciskając na jej szyi mocny pocałunek. — Jeśli będziesz wychodziła na zakupy, napisz mi sms’a, dokąd idziesz, i jak wrócisz do domu, też to zrób.
Najeżyła się i odsunęła go od siebie. Zaniemówiła. Jego żądania wydawały się jej tak niepoprawne, że nie wiedziała, czy powinna się śmiać, czy płakać. Czy naprawdę większe poleganie na Sasuke polegało na tym, że będzie musiała zdawać mu raport ze wszystkiego, co robi, dokąd idzie i tak dalej. Przecież to kompletna głupota. Już i tak miał nad nią władzę, ale teraz chciał od niej o wiele za dużo.
— Żartujesz sobie ze mnie? — Pytająco spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, z nadzieją, że źle go zrozumiała. Zaskoczony uniósł brwi. Odpowiedział jej poważnym spojrzeniem, zanim się odezwał.
— Tylko dzisiaj. Będę spokojniejszy, wiedząc, gdzie jesteś.
Skrzyżowała ręce na piersi, stawiając między nimi niewidzialny mur. Wierciła mu dziurę w brzuchu swoim spojrzeniem i nie zamierzała ustąpić.
— To nie ma sensu — warknęła ostrzej, niż planowała.
— Wiem. I uwierz mi, mi też się to nie podoba. Obiecuję, że porozmawiamy o tym później. Jednak zrób to tylko dzisiaj — dla własnego bezpieczeństwa. Po tym, co się stało wczoraj — urwał, po czym wziął głęboki wdech. — Powinnaś uważać.
Zmagała się z jego słowami, nie mając ani cienia szansy na odmowę. Wynik tej konfrontacji już na samym jej początku był przesądzony na korzyść Sasuke. Kiedy tak biła się z myślami, podszedł do niej i wycisnął na jej ustach pospieszny, mocny pocałunek. Ten gest ją rozproszył.
Uchiha spojrzał jej głęboko w oczy i poważnym tonem oznajmił:
— Tylko dzisiaj. — Zanim zdążyła spytać, wyciągnął rękę do klamki i zniknął za drzwiami. Stała sparaliżowana tym, co się właśnie wydarzyło, że świadomością, że tylko dzisiaj będzie musiała zdawać Sasuke raport z każdego swojego ruchu, mimo że ten fakt wcale jej nie cieszył, wręcz poczuła się przez niego ograniczona, to nie miała chyba wyboru.
Poza tym Sasuke miał rację, że powinna uważać. Pojawienie się Satomu w jej barze zaszczepiło w niej ogromny strach, bo wiedziała, że teraz będąc gdzieś na mieście, nie mogła czuć się w stu procentach bezpiecznie.
Pobiegła do kuchni, sprawdzając produkty w lodówce i szafkach. Stwierdzając, że dzisiaj zakupy nie będą potrzebne, chwyciła za telefon i napisała do Sasuke sms’a: Zostaję dzisiaj w domu. Nie muszę nigdzie wychodzić. Prześpię się, a później coś sobie obejrzę.
Po chwili jej komórka zabrzęczała, informując o nowej wiadomości: Zadzwonię później.


Blue-owsko: Trochę się zeszło z tym rozdziałem, nie powiem. I serio, pewnie gdyby nie te święta byłby wcześniej, bo serio podczas ostatnich 3 dni, siedziałam przy kompie jedynie nocami, z jakąś godzinkę. Coś tam po trochu poprawiając. Ale już nie przedłużam, bo w sumie jeśli mam coś do powiedzenia, to wrzucam Wam na facebooka, także CZEKAM NA WASZE OPINIE, BOM CIEKAWA XD Serioszka, trochę się ich obawiam, ale to się okaże xD

Mam nadzieję, że święta minęły Wam przyjemnie :D

P.S. To najdłuższy rozdział jaki do tej pory napisałam. Nie powiem Wam tutaj ile ma stron, ale jak się zapytacie to powiem xD

32 komentarze:

  1. Noooo i przeczytane :D Teraz tylko czekac na kolejny rozdzial. Nie wiem jak ja wytrzymam to napięcie. Haha :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten moment kiedy okazuje się, że komentarz jakimś dziwnym cudem wylądował w spamie :O Naprawdę nie mam pojęcia jak to się stało :(

      Ale korzystając, ponownie, z okazji bardzo dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  2. Cudne! Cieszę się, że się w końcu pogodzili<3

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tak...
    1. Wyłapałam JEDNĄ literówkę xD "Poczuła, jak z jej SERCE spadł co najmniej dziesięciokilogramowy kamień." - ale to nieważne, to nic nieznaczący błąd w otoczeniu tych wszystkich pięknie złożonych słów.
    2. "Sasuke skubał palcami jej bandaż na jej lewym nadgarstku" - niepotrzebnie dwa razy to "jej" :) już któryś raz zauważam takie powtórzenia, ale to też nie jest coś strasznego bo wiem jak ciężko z tym walczyć xD

    A teraz same przyjemności ♥ baardzo mi się podobają wydarzenia w tym rozdziale. Co prawda zastanawiam się, czy Sakura nie cierpi na chorobę dwubiegunową... raz by się z nim seksiła, a zaraz jednak by go wywaliłą z mieszkania xd nieważne. Wątek z Karin i jej ciążą wbił mnie w fotel. Dobrze to rozegrałaś.
    Cóż ja mogę tu skrobać, jak zwykle warto było czekać ^^ teraz znów wystawisz moją cierpliwość na próbę, ale jakoś muszę przeżyć :( wspaniały rozdział, weny na kolejny! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo! dzięki Kochana! W takim nadmiarze słów, nie zawsze wszystko wyłapię niestety, czasami dopiero po kilku dniach od publikacji jak usiądę do rozdziału to coś na świeżo się ogarnie, a tak to meeeh :/ Ale zaraz lecę to poprawić.
      Oni oboje ją chyba mają, ale chciałam rozegrać to tak, że ten rozdział postawił ich w sumie pod murem, że albo tak albo tak, oboje mają się ogarnąć i prawdopodobnie uda mi się to już ukazać w kolejnych rozdziałach ;3
      Karin jeszcze da o sobie znać xDDDD W sumie ona zrobi wszystko, żeby prawda o tym nie doszła do ojca dziecka.

      Po nadrobieniu zaległych anime, lecę z pisaniem 19, bo mnie nęci. Już jak pisałam ostatnie sceny 18 to wiedziałam, co chcę napisać w następnym. Oby tylko czas był przyjazny <3
      Dziękuję Kochana za komentarz <3

      Usuń
    2. Jak ja chyba się domyślam kto będzie ojcem dziecka Karin O.O no teraz to ja już całkowicie nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Powodzenia :D

      Usuń
    3. We will see XDDDD Ale na razie cichaj, nie zdradzaj xD

      Usuń
    4. Nigdy! Zobaczymy czy dobrze myślałam, jak już opublikujesz dalszą część ♥

      Usuń
  4. Ale to było dłuuuugie! Jestem w takim szoku po przeczytaniu tego jak najszybciej (bo niby jak inaczej można czytać trzymające w napięciu historie, nie?)..pewnie przeczytam jeszcze raz, bo połowy zapewne nie załapałam :D.
    Co za drama! Ale dobrze...sięgnęli po rozum do głowy, jestem dumna!
    Ej ale te smsy to przecież nie jest nie wiadomo jaka prośba..pfffy. Zdroworozsądkowe!
    Podziwiam Cię, za układanie tak pięknych i łatwych do przyswojenia zdań ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę! Mózg przegrzewam i zapijam, ale jakoś leci XDDD
      Jeny Kas, dziękuję wielce!
      I serio, to naprawdę jest mega długi rozdział, ja sama się dziwiłam objętością, ale nie chciałam go ciąć ;/ Poza tym i tak dodaję coś raz na miesiąc jak nie dłużej, więc trochę z tą długością szaleję xDDDDD
      Powiem Ci, że na swój sposób taka prośba na dłuższą metę, jest bardzo niepokojąca. Bo jednak wątpię czy ktoś chciałby być aż tak kontrolowany na swój sposób xD
      Dziękuję Kochana za komentarz <3 Zawsze tak się ciepło na serduszku po nich robi ♥ Dziękuję ♥
      buziaki! :*

      Usuń
  5. O rany, no i co ja mam Ci tu napisać, dziewczyno...
    Wielki plusik za seks na zgodę, serio xD Sakura powolutku się ogarnia, wypomnienie histerii jak najbardziej jej się należało. I jeszcze ten tekst, że ich relacja nie należy do normalnych... phhh, dziewczyno, ona jest popieprzona! Koło normalności to chyba nigdy nie stała, ale dobrze bardzo dobrze. "Tylko wariaci są coś warci"; jeśli rozumiesz, o co mi chodzi ;)
    Sasuke, jejku!!! <3 uwielbiam go, naprawdę. To chyba drugie opowiadanie, w którym tak okręcił mnie sobie wokół palca, że nie jestem w stanie się na niego wkurzać, co normalnie robię co 5 minut ;)
    Emocje aż kipią, strasznie przeżyłam ten rozdział, więc wielki ukłon, bo przecież o to chodzi ;D

    Arai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz ja nie wiem, co napisać xD Połaskotałaś mnie nim bardzo, za co ogromnie dziękuję ♥ Cieszę się niezmiernie z Twoich słów i nawet nie wiesz jak mnie jara fakt, że lubisz tego mojego Sasuke xD Gdyby tylko taki facet gdzieś był...o jeny!
      Myślę, że oni tego potrzebowali i takiego wypomnienia i tego seksu na zgodę xD JAKOŚ EMOCJE ROZŁADOWAĆ TRZEBA XD No szalona parka z nich, tak na marginesie powiem, że nawet w nich to lubię xDDD Teraz tylko pozostanie mieć nadzieję, że między nimi się ułoży i będzie tylko lepiej ♥

      Dziękuję ogromnie i z serca tak o, za komentarz ♥
      Pozdrawiam cieplutko :D
      buziaki!

      Usuń
  6. Ej no 👀 rewelacja ! Wkręciłem się od początku do końca a szczególnie w przemyślenia Sakury. nie wiem może to tylko mi się wydawać ale coś się zmieniło jakoś bardziej do mnie dotarłaś tym rozdzialem. Sasuke był bardziej Sasuke. Niektóre opisy odczuć powaliły mnie bo zamiast się wyczuwać parsknelam śmiechem w temacie dużego palca (albo coś źle doczytałam bo szybko leciałam a żeby przed trzecia w nocy wyrobić się z czytaniem ) Blue podziwiam taki dluuuugi rozdział i jak dla mnie szybko ci zeszło napisanie go . Szok naprawdę 👌 i mama nadzieję że przyswoilam info dostatecznie żeby się znów nie zakręcić i nie wracać do poprzednich rozdziałów (taaaak nigdy sobie tego nie wybaczę ) bo ze mnie taki człowiek orkiestra ciągle tylko biegam potykam się o własne nogi wstaje klepne się w czoło i mówię gra muzyka i heja do przodu.
    Weny weny weny .
    Ale opis intymniejszych spraw ekhem byłam cała czerwona ✌😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i pięknie! Bardzo się cieszę! ♥
      W sumie to byłby szybciej, gdyby nie te zaliczenia itd :/ Ale no już raczej takiej długości praktykować nie będę, bo nawet dokumenty google się zawieszały XD
      I o to chodzi z 'gorącymi' scenami :DD I tak się jeszcze z nimi po macoszemu obchodzę xDDDDDD
      Bardzo dziękuję, Red, za komentarz ♥
      Buziaki!

      Usuń
    2. Ty się pytasz o co chodzi ?! Nooo weź Blue , Sa tak naładowane erotyzmem że ło !!! 😂

      Usuń
    3. I tak miało być xD Chociaż mogło być bardziej xD Jeszcze się wytrzymuje xDDDDD

      Usuń
  7. Czekałam i się doczekałam <3 ! Ta historia, kończy się jednak nieubłaganie, i aż się boję co ja potem ze sobą pocznę :(

    pozdrawiam :D
    http://saku---sasu.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za tak długą odpowiedź. Właśnie zobaczyłam, że kilka komentarzy (nie wiedząc czemu) wylądowało w spamie :( Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone ♥

      Z każdym kolejnym rozdziałem zmienia mi się cały zamysł i zaczynam się zastanawiać czy ja w ogóle wyrobię się w 20 rozdziałach. Coś sądzę, że chyba nie :o
      Są jeszcze jednopartówki i będą kolejne opowiadania o SasuSaku ♥ Także nie ma co rozpaczać xDDDDDD

      Pozdrawiam cieplutko :D

      Usuń
  8. "Zastanawiałam się też, jaka była przed wypadkiem. Czy zachowywała się tak samo?" -> masz tutaj "zastanawiałam" zamiast "zastanawiała". Taka ta, drobna literówka.
    Muszę Ci powiedzieć, że podziwiam i zazdroszczę tego jak długie są Twoje rozdziały. Musisz mieć w sobie dużo cierpliwości i samozaparcia, żeby nie dzielić tego na mniejsze części :D.
    Stwierdzeniem, że ich relacja nie jest zupełnie standardowa, Sasuke Ameryki nie odkrył. Ale cóż, zwyczajna relacja nie porwała by serc tylu czytelników. Niemniej, wciąż widzę dla nich dwie drogi: albo to jakoś rozpracują, ale tylko wtedy kiedy Satomu zniknie z ich życia, albo rozejdą się w różne strony świata. I w przypadku drugiej opcji nie sądzę, aby udało im się odnaleźć kiedyś równie płomienne i szalone uczucie.
    Prawdę mówiąc: jedno jest warte drugiego. Tajemnice, pokręcona przeszłość i tendencja do uprzykrzania sobie życia idealnie opisują zarówno Sasuke, jak i Sakurę. Cóż więcej, przynajmniej wiedzą jak się wypada godzić :D

    Satomu. To jest ciężki temat do rozmyślań. Wiesz już, że moim zdaniem karma go pożre i wypluje jedynie kości. Wciąż mam wrażenie, że chłopak długo nie pożyje. Boję się jednak, że jego życie skróci któreś z naszej uroczej pary, a konsekwencje będą... cóż, nieprzyjemne.
    Bardzo podoba mi się początek, jak przeplatałaś koszmaro-wspomnienia z teraźniejszością. Bardzo wciągający i trafiony zabieg.

    Czekam na kolejne dwadzieścia stron maszynopisu!
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, poprawione <3 Mam tendencję do pisania rozdziału najpierw w 1.osobie i tak no xD
      Niee tu raczej nie o cierpliwość i samozaparcie chodzi, chociaż te drugie może jakiś minimalny wpływ ma. Ja zazwyczaj staram się ustalić jakie sceny chcę zawrzeć w rozdziale, a przez te moje rozpisywanie się... no cóż, lubię sobie czasami popłynąć XD
      Przyznam szczerze, że ja o tej drugiej drodze myślałam. I naprawdę zamierzałam coś takiego na koniec tej historii zrobić. Aczkolwiek ubzdurałam sobie to troszeczkę inaczej, a czy efekt będzie zadowalający? Ciężko mi stwierdzić XD
      Satomu to ma więcej szczęścia niż rozumu. Naprawdę. Wydaje mi się, że nawet jeśli zostałby złapany na gorącym uczynku i tak by się z tego wyplątał :/

      Ojeny to się cieszę, że się podoba! Serioszka, bo ta scenka pamiętam jak mnie naszła, coś oglądałam chyba i tak ojej jak to pasi! Taka cząstka alternatywnej historii.

      Zapewne tyle będzie xD
      Dziękuję ogromnie za cudowne słowa ♥
      Buziaki! :*

      Usuń
    2. To rozpisywanie się cudownie Ci wychodzi (sama nie potrafię się jakoś specjalnie sensownie rozpisywać, więc tak tylko podziwiam sobie).
      Tak, ta druga droga, która wiedzie to rozstania wydaje się być bardziej... realistyczna. Tak sobie myślę, że na dłuższą metę taki związek jest zwyczajnie wyczerpujący emocjonalnie. Sama namiętność nie zawsze wystarcza.
      Wyszedł Ci ten Satomu całkiem zacnie, nie powiem. Dawno żadna z postaci nie wzbudzała we mnie tak silnego wzburzenia emocjonalnego, antypatii i chęci wymierzenia sprawiedliwości za pomocą wideł i ognia. Gratulacje? :D

      Buziaki <3

      Usuń
    3. No ochy i achy xD Nie laskocz mnie tak, bo jeszcze mi odpierdzieli XDDDD
      Mi to w głowie gdzies zawsze jeszcze siedzi, ze gdyby ona sobie wszystko przypomniała, to bylaby po stronie Sasuke, po stronie ich związku i broniła tego jak szalona XDDD

      A ja go lubić zaczynam, serio. Raz mi spin-off jednorozdzialowy z nim do glowy wpadl, bo w tej postaci jest trochę fikcji i trochę prawdy.A chcialabym zobaczyc jakby to bylo tak wczuc sie w niego xD

      Buziam :*

      Usuń
  9. Zakochałam się w twoim stylu pisania. Piszesz lekko tak no delikatnie nawet nie wiem jak to wytłumaczyć! xD Mam nadzieję, że dokończysz tą historię bo już się w nią nieźle wkręciłam. :p A z tego co zauważyłam na początku historii miałaś dwuletnią przerwę w pisaniu. :\ Czasami tak bywa, mam nadzieję jednak że już nas nie opuścisz! :)
    Podoba mi się wątek z Satomu! Ciekawi mnie czy kochał ją za młodu czy zawsze miał tą chorą rządzę... Cóż mam nadzieję, że wyjaśni się to a Sakura z Sasuke przestaną się kłócić... Bo ona jest uparta i nie widzi tego, że on chce tylko jej pomóc, natomiast Sasek jest trochę zaborczy. xD
    Czekam na kolejny rozdział z wielką niecierpliwością!

    Buziak ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że ją dokończę. W sumie zostało zaledwie pare rozdzialow i koniec :(
      Tak, Satomu i Sakura znali się już od przedszkola możnaby rzec (chyba gdzies cos o tym napisalam, a jak nie to nic straconego).
      Już raczej miedzy nimi moze być tylko lepiej. Weszli na taki etap, ze hohoho - mam ciary! XDDDDD

      Bardzo dziękuję za przeczytanie tej historii i za komenatarz ♡
      YOU MADE MY DAY ♡

      buziaki! I ZDROWIA ♡

      Usuń
  10. łaaa! Nareszcie!
    Seksik na zgode! :D Dobrze, że mimo to jeszcze ze sobą porozmawiali.
    Sasuke w tym rozdziale wyszedł mega dojrzale i znów w pełni go popieram! Uwielbiam jego zachowanie, gesty i poczucie humoru :) Fajnie, że Sakura jednak zgodziła się na ostatnią prośbę. Jeden dzień może poświęcić, za to o drugiej w nocy będzie miała rekompensatę!

    Kochaaam i nie mogę się doczeekać kolejnego rozdziału! Mordko ty moja :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On to jakiś chodzący ideał jest. Zacznę mieć przez niego kompleksy, albo każdego przyszłego faceta do niego porównywać XDDDDDDDD
      Skąd wiesz, że będzie miała rekompensatę :> Może wcale jej nie będzie miała, hmmm?;p

      Cmok, Cmok Cmok, a Cię wycałuję aż obślinię! ;p
      Dziękuję Kochana ♥
      Buzia!

      Usuń
    2. Weź, jak mógłby wślizgnąć się jej do łóżka o 2 w nocy bez żadnego szuru muru :D

      Usuń
  11. Ten rozdział wręcz pochłonęłam. Było mi ciężko,bo Wiktorka leń,oczywiście nie chciało jej się szukać okularów XD Oprócz tego,że oczy pieką mnie jak cholera,a litery rozmazują w dziwne ciągi arytmetyczne,których nienawidziłam w liceum,to jestem zajebiście zafascynowana twoją osobą.
    Nigdy w życiu nie napisałabym tak długiego rozdziału,jednocześnie nie zanudzając czytelnika do tego stopnia,że przejedzie do samego końca żeby wiedzieć jak to się w sumie skończyło. Ja zazwyczaj stosowałam tą taktykę u niektórych,bo po prostu nienawidzę opisu głupich ścian,szafek,obrazu czy kwiatków. Nigdy tego nie ceniłam- dla mnie zawsze najważniejsza była akcja.
    I tak szczerze mówiąc,jak przewinęłam sobie twój rozdział i zobaczyłam jego długość to się załamałam. Jednakże sympatia,jaką Cię darzę sprawiła,że jednak przeczytałam każde zdanie,każdą literkę. I cholerka nie żałuję.
    Czytając chociażby scenę z Sakurą i Satomu czułam się jakbym była w kinie oglądając film z napisami. Pobudzasz wyobraźnię dziewczyno i za to czapki z głów.
    Oczywiście przepraszam za to,że nie komentowałam twoich poprzednich rozdziałów. Jestem u Ciebie często,czytam w sumie regularnie,ale niestety od października jestem całkowicie zawalona nauką. Obiecuje poprawę ! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to wręcz poświęcenie! Szanuję ogromnie i kłaniam się nisko w podziękowaniu.
      Też kiedyś tak myślałam XD Że jak to można pisać coś tak długiego, ale no... popłynęłam raz, potem drugi i jakoś w krew weszło. I bardzo się cieszę, że uważasz, że Cię nie zanudziłam tym rozdziałem. To dla mnie ogromny komplement - dziękuję z całego serca ♥
      Ahahah coś w tym jest! Ja się chyba aż tak na szafeczkach i kwiatkach nie skupiam xDDDD
      Awwwww, no chwyciłaś mnie za serduszko - dziękuję, dziękuję, dziękuję. W tym dziwnym czasie, kiedy sesja nad głową studenta straszy, Twój komentarz dodał mi takiego miłego akcentu, takiej czułości za co naprawdę bardzo dziękuję. Rozświetliłaś mi nim dzień ♥

      Nie przejmuj się - doskonale wiem jak to jest ;) Ale doceniam ogromnie, no aż bym Cię uściskała! ♥
      Dziękuję jeszcze raz :*
      Buziaki! ♥

      Usuń

Jeśli przeczytałeś jakiś rozdział, zostaw coś po sobie.
Miło wiedzieć, że w jakiś sposób zainteresowałeś się moim blogiem ♥